Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom II.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wał. Dosyć było spojrzeć na wywróconą, zmienioną twarz Bony, istną głowę Meduzy.
Gamrat to wysłał Catignaniego, aby zbyt długi spór i dla obojga królestwa niebezpieczne wybuchy poskromił.
Włoch posadziwszy panią swą w krześle, poszedł po lekarstwo na zburzoną krew i nerwy. Przyniósł kubek zgotowanego napoju, część jego naprzód wypił sam, gdyż w obawie trucizny Bona nigdy inaczej lekarstw i pokarmów nie przyjmowała, i otarłszy ręcznikiem kubek, podał go pani.
Wzdrygała się wziąć go do ust.
— Lekarstwo? co mi ono pomódz może? Jestem prześladowaną, upokorzoną, zagrożoną.
Gamrat przerwał uspokajająco.
— Miłościwa pani — rzekł — więcej zagrożeni są nieprzyjaciele twoi. Potrzeba tylko ażebyś zachowała tę zimną krew, którąśmy tak długo w tobie uwielbiali. Wrogom okazać że ich pociski nas dosięgają, jest to im dawać zwycięztwo. Oni drżą teraz, a wasza miłość możesz się im urągać.
Zwolna mowa arcybiskupa razem z napojem lekarza poczęły działać na Bonę. Otarła łzy, zacięła usta, słuchała pochlebstw i dumała.
Catignani sprawiwszy co było jego obowiązkiem, usunął się do drugiej izby i siadł tam na