Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom II.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ryk, książę Palatyn Neuburgski i kilku innych książąt niemieckich, a naostatek i Piotr wojewoda multański, każdy przez posła osobnego składali w ofierze po większej części srebra kunsztownie trybowane i złocone.
Z miast królestwa celowały Kraków z trzema roztruchanami złoconemi, pięknej roboty, z których jeden z herbem miasta i Gdańsk z misternem naczyniem podobnem, na którem Judyth wyrażoną była. Elżbieta wcale do niej nie wydawała się podobną.
Żydzi także nieśli roztruchan złocony.
Mijamy wiele pomniejszych podarków.
Gdy po królu starym w początku zaraz kolej się zdawała przychodzić na Bonę, zatrzymał się na chwilę margrabia Brandeburgski z podarkiem cesarza. Zygmunt obejrzał się niespokojnie. Bona siedziała z zaciśniętemi wargami, z wyrazem ironii na twarzy, nie patrząc ani na synowę, ani na męża, zimna, obojętna.
W istocie od niej nie było podarku żadnego, nic.
Uderzyło to wszystkich, szczególniej może posłów cesarza i tych co z Elżbietą przybyli.
Stary król spuścił oczy, drgnął, poruszył się spoglądając na Maciejowskiego, potem z wyrzutem na Gamrata, który rozparty w arcybiskupim krześle swem w inną stronę spoglądał. Młoda królowa dziękująca ciągle oczyma i ukłonami, nie zdawała się ani czuć ani widzieć tego braku.