Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom II.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

strzyni. — Daję ci słowo, żeśmy wszyscy, równie jak wy ciekawi, dowiadywali się u podskarbiego królowej, a jeżeli kto to Bruncaccio, który tu przybył z Chęcin, wiedziałby pewnie. Włoszysko mi się zaklinał, że dotąd na jutro żadnego rozkazu nie ma.
— Jak? królowaby miała tak jawnie, w obec książąt i panów okazać swą niechęć, nie dając żadnego podarku? To nie może być, nadto jest mądrą.
— Zobaczym jutro, powiadam ci — potwierdziła Zamechska — nie da nic.
— Wypowie wojnę.
— Dawno ona zapowiedziana — zawołała ochmistrzyni.
— Król tego nie przebaczy! — odezwał się Dudycz.
— Potrafi się z nim rozprawić — dodała Zamechska. — Czekała nadto długo, chce wybuchnąć.
Petrek ręce podniósł do góry.
— Gdzie dwóch się kłóci — rzekł po cichu — tam trzeci korzysta.
Dobranoc życzę miłości waszej.



Na zamku w wielkich salach była uczta zapowiedziana, lecz wprzódy jeszcze urządzono