Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom II.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pierś podnosiła się oddechem gwałtownym, a usta ścięły spazmatycznie. Trzy córki i cały szereg pań i panien fraucymeru ciągnął się za Boną. Na przedzie, umyślnie za panią Salm ochmistrzynią postawiono Dżemmę, pięknością swą uderzającą, świetną, chwytającą za oczy, przeznaczoną na to, aby biedną osłabioną Elżbietę zgasiła i uczyniła godną tylko politowania chyba.
W przepełnionym kościele, w którym od tłumu, od świec, mimo pootwieranych okien panowało nieznośne gorąco, na tronie w chórze ustawionym zasiadł August w koronie na głowie. Narzeczona stanęła naprzód u boku jego. Ceremonie ślubem się rozpoczęły. Pruski i Lignicki książęta wiedli Elżbietę do ołtarza.
Wszystkich oczy zwrócone były na nią, obawiano się że może osłabnąć — ale lice jej teraz nabrało wyrazu energii i siły, który piastunkę zdaleka śledzącą ruch każdy, wprawiło w zdumienie. Elżbieta zdawała się zmienioną, wzrok jej podnosił się śmiało i ruchy stały żywsze. Prostowała się i rosnąć zdawała u ołtarza.
Stary ojciec patrzał na nią ze łzami w oczach, a gdy korona ciężka spoczęła na jej główce, począł szeptać stojącemu przy nim Herbersteinowi.
— Gdy na tronie usiądzie, pójdziesz powiedzieć jej odemnie, może zdjąć koronę. Wiem, że