Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom II.djvu/087

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cały dzień zmuszona w stroju niewygodnym jechać, stać, kłaniać się, słuchać — uprosił duchownych, aby ceremonia kościelna niedługo się przeciągnęła.
Dudycz dowiedział się w podworcu, iż królowa Bona, która z początku słabą się uczynić chciała aby nie wyjść na spotkanie do kościoła, w końcu zmuszoną została razem z mężem się tu stawić i trzema córkami swemi.
Na wszystkich młoda przybyła pani uczyniła jedno wrażenie: obudzała politowanie i sympatyę. Wydawała się biedną, a łagodną i dobrą. Staremu Zygmuntowi uśmiechała się z naiwnością dziecięcia, czując w nim ojca i opiekuna.
Za to królowa Bona ani słowom, ani twarzą nie okazała dla niej najmniejszego uczucia, nic, oprócz zimnej i dumnej obojętności.
Ci, którzy mieli zręczność mówić tego wieczora z hetmanową Tarnowską i ks. na Oleśnicy, roznosili, iż dwie panie młodej przyszłej królowej odchwalić się nie mogły, wynosząc jej dobroć, uprzejmość, grzeczność, cierpliwość, a prorokując Augustowi z tym aniołem najszczęśliwsze pożycie.
Dwór, którego oczów nic nie uszło, szeptał, że król August też bardzo zimno się zachowywał względem przyszłej małżonki, oprócz tego co ceremoniał dnia mu nakazywał, nie dając najmniejszego dowodu rodzącej się życzliwości.
W ciągu powolnej jazdy od namiotów na za-