Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom II.djvu/068

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tkaniny wzorzyste, wieńce zielone i wiązanki kwiatów.
A choć do wjazdu było jeszcze długo czekać potrzeba, teraz już ulice, okna, drzwi, wrota ciekawych pełne były.
Kiedy niekiedy przez te tłumy przedzierał się spóźniony jeździec strojny ze skrzydłem na barkach, lud sykał a wskazywał go, ustępując mu z drogi.
Straże miejskie, viertelnicy i dozorcy z trudnością porządek wśród ciżby utrzymać mogli. Ponad tem górą wesoło grały dzwony kościołów, a w niektórych z nich odzywały się organy i śpiewy.
Miasto widocznie gotowało się do obchodu jednego z tych dni pamiętnych, o których pokolenia potem opowiadają, jako o uroczystościach co się w ich pamięci wyryły więcej uczuciem jakie wzbudziły, niż wielką świetnością swoją.
Młoda królowa dla wielu, jeśli nie dla wszystkich, była zwiastunem lepszej przyszłości, wybawicielką tą, która z pod despotyzmu Włoszki chciwej, przewrotnej, oswobodzić miała.
Zygmunt Stary obudzał poszanowanie i miłość, lecz ona, towarzyszka jego, co go obezwładniła i w sromotnej trzymała niewoli, oprócz garści swoich służalców, nikogo za sobą nie miała.
Elżbieta mogła przynieść wyswobodzenie —