Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom II.djvu/048

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stwo: nie było w podaniu zbytku ani dla oka, ani dla podniebienia. Tylko ulubieniec Gamrat, o którym pamiętano, dostawał wino jakie lubił, łakocie które jadał i przysmaki dla niego przeznaczone. Królowa nie lubowała się zbytnio w jedzeniu, a wówczas już poczynała być cierpiącą. Siedziała za stołem, mając u krzesła swego dwie panny, a jedną z nich była Dżemma, która po chodzie poznawszy Augusta, odwróciła się ku wchodzącemu i pierwsza powitała go wzrokiem śmiało zmierzonym ku niemu.
Obok Gamrata siedziało dwu starszych urzędników. Biskup, od niejakiego czasu ponury i smutny, teraz też rozchmurzyć się jeszcze nie mógł i siedział posępny.
Bona przypisywała to Sobockiej, chociaż nikt właściwie przyczyny tej zmiany humoru odgadnąć nie mógł. Kto dawniej znał wielomównego, wesołego, ożywionego, aż nadto wesołości i zaufania w sobie okazującego Gamrata, teraz go ledwie mógł poznać w surowym i milczącym, nagle starzejącym i jakby strwożonym czemś człowieku. Wzrok jego zdawał się widm jakichś szukać dokoła. Pobłażający dawniej dla duchowieństwa, stał się teraz nad miarę surowym i ścisłym w postrzeganiu karności. Słowem Gamrat to był inny. Przywiązanie jego tylko do królowej i wierna stałość w jej usługach, pozo-