Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom II.djvu/025

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że tę natrętną małżonkę potrafi z dala od niego trzymać.
— Panowie polscy dla swoich jakichś rachub mogli ci niemiłą narzucić małżonkę... niechaj się nią nazywa, ale żyć z nią nie masz obowiązku; a przywiązać się do chorej, do ciągle zagrożonej, ciągle potrzebującej leków, niepodobna. Szczęście możesz znaleźć gdzieindziej...
Między Krakowem a Wiedniem ciągle trwała prawie tycząca się ożenienia korespondencya, z obu stron pełna najuroczystszych zapewnień przyjaźni, szczera ze strony starego Zygmunta, który w istocie Elżbietę, wnuczkę po bracie, kochał sercem ojcowskiem. W Wiedniu jednak przez tych, którzy do Krakowa jawnie i potajemnie dojeżdżali, przez Herbersteina i innych wysłańców doskonale wiedziano jak na dworze polskim rzeczy stoją. Cesarz i król ojciec nie wyobrażali sobie tylko, ażeby Zygmunt mógł względem żony być tak słabym, i rachowali zbytnio na jego opiekę. Oprócz tego ojciec Elżbiety dla Izabelli w Węgrzech mógł wiele, musiała go Bona oszczędzać, a cesarza dla neapolitańskich posiadłości.
Obu jednak przebiegła pani spodziewała się pozorami uwieść, a na swojem postawić.
Dlatego usuwała się od wszystkiego, na pozór nie czyniła nic, a posługiwała się narzędziami... aby tego co zajdzie, wyprzeć się mogła.