Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom I.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w które się zaszył sławny rębacz i zbój, ledwie wąsata a wygolona głowa wyglądała i oczy w niej krwią zabiegłe. Nie poznał go zrazu jęczący od ran sługa Kmity, dopiero gdy mu się Dudycz przypomniał, spojrzał nań łagodniej.
Drugi dzień temu na popasie tu Pełka zjechawszy się z dwoma ziemianami, gdy o postawienie koni do sporu przyszło, dobywszy szabli głowę mając zapruszoną, tak się zciął z niemi, że padł na ziemię krwią zlany. Uciekli oni wiedząc z kim mieli do czynienia, a Pełka musiał czekając na wóz położyć się w gospodzie, ledwie rany poobwiązywawszy.
Zaczął więc rozmowę od opowiadania i wyklinania tych, co się ośmielili napaść odeprzeć i klął się, że oba dwory popali, a ich powiesza.
Nierychło się Dudycz mógł od niego coś dowiedzieć, oznajmując, że z listem od królowej jedzie do Kmity do Wiśnicza.
— Darmo go tam nie szukaj — odparł Pełka. — Wybrali się z Rozborskim nad San, ziemian uczyć rozumu. Kupa ich pociągnęła duża i że zwycięzko wyjdą a na swem postawią, wątpliwości nie ma; ale potem tryumfy obchodzić będą i jak ucztować poczną, nierychło się wytrzeźwią, by do Wiśnicza mogli powrócić!
Dudyczowi wcale nie smakowało gonić za tą wyprawą, do której czynnie się mięszać nie chciał, bo z Kmitą idąc mógł też łatwo za niego