Godzina. (Elegia): Różnice pomiędzy wersjami

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
Usunięta treść Dodana treść
elegia
 
dr.
Linia 2: Linia 2:
|tytuł=Godzina
|tytuł=Godzina
|autor=Adam Mickiewicz
|autor=Adam Mickiewicz
|sekcja=1825}}
|sekcja=Elegia
}}



<poem>
<poem>
Linia 9: Linia 11:
I słuchem natężonym pośród miejskich gwarów
I słuchem natężonym pośród miejskich gwarów
Rozpoznawałaś z dala łoskot mojej stopy;
Rozpoznawałaś z dala łoskot mojej stopy;

Dzień miał jedną godzinę, w której, wspomnieć miło,
Dzień miał jedną godzinę, w której, wspomnieć miło,
Że nie u mnie jednego serce żywiej biło.
Że nie u mnie jednego serce żywiej biło.
Ja, w tę godzinę wieczną wpleciony katuszą
Ja, w tę godzinę wieczną wpleciony katuszą
Jak Iksijon, wokoło niej krążyłem z mą duszą.
Jak Iksijon, wokoło niej krążyłem z mą duszą.

Nim nadeszła, dzień cały ja na nią czekałem,
Nim nadeszła, dzień cały ja na nią czekałem,
Gdy minęła, dzień cały o mniej rozmyślałem,
Gdy minęła, dzień cały o mniej rozmyślałem,
Bawiąc się mnóstwem drobnych, lecz miłych pamiątek:
Bawiąc się mnóstwem drobnych, lecz miłych pamiątek:
Jakie było przyjęcie? rozmowy początek?
Jakie było przyjęcie? rozmowy początek?

Jak się czasem przykremu dało wymknąć słowu?
Jak się czasem przykremu dało wymknąć słowu?
Po nim niezgoda, po niej milsza zgoda znowu.
Po nim niezgoda, po niej milsza zgoda znowu.
Smuciłem się – ty z oczu powody wyśledzasz;
Smuciłem się – ty z oczu powody wyśledzasz;
Przychodziłem z prośbami – ty jedne uprzedzasz,
Przychodziłem z prośbami – ty jedne uprzedzasz,

Drugich wymówić nie dasz; na jutro odkładam,
Drugich wymówić nie dasz; na jutro odkładam,
I znowu jutro nie śmiem: czasem gniewny wpadam,
Rozbrajasz mnie uśmiechem, a gdym w gniewie przebrał,
Rozbrajasz mnie uśmiechem, a gdym w gniewie przebrał,
Gniewałaś się, jam znowu przebaczenia żebrał...
Gniewałaś się, jam znowu przebaczenia żebrał...

Ach! Każde słowo twoje, wszystkie twe spojrzenia,
Ach! Każde słowo twoje, wszystkie twe spojrzenia,
Pieszczoty i nadzieje, i wspólne cierpienia,
Pieszczoty i nadzieje, i wspólne cierpienia,
Wszystko to pamięć wiernie malowane trzyma!
Wszystko to pamięć wiernie malowane trzyma!
Przeprowadzam ten obraz przed duszy oczyma,
Przeprowadzam ten obraz przed duszy oczyma,

Jak sknera, gdy mu skarbiec udało się schwycić,
Jak sknera, gdy mu skarbiec udało się schwycić,
Patrzy s schnie, i oczu nie może nasycić.
Patrzy s schnie, i oczu nie może nasycić.

Tą godziną jam przeszłość z mą przyszłością łączył,
Tą godziną jam przeszłość z mą przyszłością łączył,
Od niej milsze dni zaczął i na niej zakończył;
Od niej milsze dni zaczął i na niej zakończył;

Ona, w zbrukanym pasmie mojego żywota,
Ona, w zbrukanym pasmie mojego żywota,
Zabłysnęła mi jedna, jedna nitka złota;
Zabłysnęła mi jedna, jedna nitka złota;
Linia 42: Linia 51:
Gdzie myśli? – Ona teraz w czułej pieści dłoni
Gdzie myśli? – Ona teraz w czułej pieści dłoni
Cudzą rękę, niewierna! i do cudzej skroni
Cudzą rękę, niewierna! i do cudzej skroni

Usta ciśnie, i łza jej na cudzą twarz pada,
Usta ciśnie, i łza jej na cudzą twarz pada,
I serce biciom cudzej piersi odpowiada:
I serce biciom cudzej piersi odpowiada:
Linia 51: Linia 61:
Jak do piastunki dziecię ze łzami powróci,
Jak do piastunki dziecię ze łzami powróci,
Obłąkane na chwilę ponętą łakoci.
Obłąkane na chwilę ponętą łakoci.

Daruj! ponęta szczęścia zawżdy nazbyt ślina,
Daruj! ponęta szczęścia zawżdy nazbyt ślina,
Zbyt trudno się przekonać, że zawżdy omylna.
Zbyt trudno się przekonać, że zawżdy omylna.
Linia 60: Linia 71:
Czas przechadzki; dlaczegoż me odejście zwlekam?
Czas przechadzki; dlaczegoż me odejście zwlekam?
Za każdym drzwi ruszeniem jej posłańca czekam,
Za każdym drzwi ruszeniem jej posłańca czekam,

Niekiedy rąk jej zdradne charaktery czytam,
Niekiedy rąk jej zdradne charaktery czytam,
Niekiedy mój zegarek bez potrzeby chwytam.
Niekiedy mój zegarek bez potrzeby chwytam.
Linia 71: Linia 83:
Bieży i tak się mocno złudzeniem omami,
Bieży i tak się mocno złudzeniem omami,
Że już progi przestąpił – i zalał się łzami.
Że już progi przestąpił – i zalał się łzami.

''[1825]''
</poem>
</poem>


{{edycja}}
{{TekstPD|Adam Mickiewicz}}


{{TekstPD|Adam Mickiewicz}}


[[Kategoria:Adam Mickiewicz]]
[[Kategoria:Adam Mickiewicz]]

Wersja z 19:01, 7 sty 2012


Godzina • Elegia • Adam Mickiewicz
Godzina
Elegia
Adam Mickiewicz


Przed godziną, źrenicy nie zdjąwszy z zegarów,
Chciałaś naglić oczyma skazówek pochopy
I słuchem natężonym pośród miejskich gwarów
Rozpoznawałaś z dala łoskot mojej stopy;

Dzień miał jedną godzinę, w której, wspomnieć miło,
Że nie u mnie jednego serce żywiej biło.
Ja, w tę godzinę wieczną wpleciony katuszą
Jak Iksijon, wokoło niej krążyłem z mą duszą.

Nim nadeszła, dzień cały ja na nią czekałem,
Gdy minęła, dzień cały o mniej rozmyślałem,
Bawiąc się mnóstwem drobnych, lecz miłych pamiątek:
Jakie było przyjęcie? rozmowy początek?

Jak się czasem przykremu dało wymknąć słowu?
Po nim niezgoda, po niej milsza zgoda znowu.
Smuciłem się – ty z oczu powody wyśledzasz;
Przychodziłem z prośbami – ty jedne uprzedzasz,

Drugich wymówić nie dasz; na jutro odkładam,
I znowu jutro nie śmiem: czasem gniewny wpadam,
Rozbrajasz mnie uśmiechem, a gdym w gniewie przebrał,
Gniewałaś się, jam znowu przebaczenia żebrał...

Ach! Każde słowo twoje, wszystkie twe spojrzenia,
Pieszczoty i nadzieje, i wspólne cierpienia,
Wszystko to pamięć wiernie malowane trzyma!
Przeprowadzam ten obraz przed duszy oczyma,

Jak sknera, gdy mu skarbiec udało się schwycić,
Patrzy s schnie, i oczu nie może nasycić.
Tą godziną jam przeszłość z mą przyszłością łączył,
Od niej milsze dni zaczął i na niej zakończył;

Ona, w zbrukanym pasmie mojego żywota,
Zabłysnęła mi jedna, jedna nitka złota;
Jam się do niej jak prządek skrzydlaty uczepił,
Snuł ją w koło i w niej się na wieki zasklepił.

Słońce wbiegło w tę samą nieba okolicę,
Godzina uderzyła! gdzież są jej źrenice?
Gdzie myśli? – Ona teraz w czułej pieści dłoni
Cudzą rękę, niewierna! i do cudzej skroni

Usta ciśnie, i łza jej na cudzą twarz pada,
I serce biciom cudzej piersi odpowiada:
Dziś może by tej nowej pary nie rozdzielił
Piorun, który by we mnie przed progiem wystrzelił!

Samotność wzgardzona! o tejże godzinie
Niegdyś cię porzuciłem, wracam w twą świątynię,
Jak do piastunki dziecię ze łzami powróci,
Obłąkane na chwilę ponętą łakoci.

Daruj! ponęta szczęścia zawżdy nazbyt ślina,
Zbyt trudno się przekonać, że zawżdy omylna.
Może jaszcze ten ogień niegodny zatłumię,
Wszak jest nadzieja w czasie i milczącej dumie.

Lecz nadzieje dalekie! dziś pogoda nęci
W polach, w niebie, na falach szukać niepamięci.
Czas przechadzki; dlaczegoż me odejście zwlekam?
Za każdym drzwi ruszeniem jej posłańca czekam,

Niekiedy rąk jej zdradne charaktery czytam,
Niekiedy mój zegarek bez potrzeby chwytam.
Raz porwałem się z miejsca; stanąłem u progu:
Ach! była to godzina dawna; – moc nałogu.

Jak ten, co mu śmierć lubą wydarła osobę,
Mimo dotkliwą boleść i długą żałobę,
Zabłąkawszy się w myślach – niestety! błąd luby –
Na chwilę, mgnienie oka, zapomni swej zguby,
Bieży i tak się mocno złudzeniem omami,
Że już progi przestąpił – i zalał się łzami.

[1825]



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adam Mickiewicz.