Siostry bliźniaczki/XII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Siostry bliźniaczki
Podtytuł Powieść
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1896
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. La mendiante de Saint-Sulpice
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XII.

Dzięki troskliwej opiece d-ra Pertuiset hr. Emanuel d’Areynes odzyskał władzę mówienia.
Lekarz miał nawet nadzieję usunąć paraliż i z pozostałych członków, wszakże z warunkiem, by hrabia trzymał się ściśle przepisanego sposobu życia, przyjmował pokarmy lekkie, nie pił wina, bardzo mało palił i zachowywał spokój absolutny.
Hrabia, wielki smakosz i palacz, szemrał na wymagania doktora, ale ponieważ pragnął żyć jeszcze, poddał się im z rezygnacyą.
Odzyskawszy mowę, zaczął wypytywać lekarza o stan swego zdrowia, pragnąc dowiedzieć się, czy doczeka powrotu swego nadleśnego i przyjazdu bratańca.
— Niech pan nie troszczy się o swoją chorobę, czynię co tylko mogę i jestem spokojny o przyszłość; proszę raczej myśleć o swych sprawach majątkowych.
Rajmund Schloss musi już być w Paryżu i jestem pewny, że znajdzie sposób wydostania się ztamtąd wraz z księdzem d’Areynes.
Upłynęło kilka dni, nadszedł 18 września, tymczasem ani Raul, ani Rajmund Schloss nie dawali znaku życia o sobie.
— Godziny upływały z śmiertelną powolnością, biedny chory niecierpliwił się i wyobrażał sobie, że nie doczeka się przyjazdu bratańca.
Powierzony opiece doktora Pertuiset niemiecki porucznik d’Angelis; zmarł w dwa dni po wyjeździe Rajmunda do Paryża.
Zawiadomiony o wypadku komendant konsystujących w Fenestranges wojsk niemieckich, przysłał kilku żołnierzy dla pochowania zwłok na wiejskim cmentarzu, którzy nie zwrócili nawet uwagi na zniknięcie munduru i broni.
W dniu wyżej wymienionym, hrabia, korzystając z pogodnego wieczoru, kazał przysunąć się z fotelem do otwartego okna i z pozwolenia lekarza zapaliwszy cygaro, zadumanym wzrokiem wodził po długiej, wiodącej do parku alei.
Nagle wychylił głowę aby przyjrzeć się jakiemuś, poruszającemu się na końcu alei, ciemnemu punktowi.
Osłabiony niedawnym paraliżem wzrok nie dozwolił mu rozpoznać co by to było.
— Piotrze — rzekł do lokaja — ty masz wzrok lepszy, przyjrzyj się, co widzisz w końcu alei?
— Widzę trzy cienie.
— To znaczy trzech ludzi. — Zdaje się, że idą szybkim krokiem.
Nagle lokaj zawołał:
— Proszę pana hrabiego, zdaje mi się, że rozróżniam suknię księżą.
— Suknię księżą! — powtórzył hrabia wzruszony. — W takim razie to mój brataniec.
— Panie hrabio, jestem teraz pewnym, że to ksiądz Raul, a dwie inne osoby, to doktór Pertuiset i Rajmund.
Hrabia powstał z fotela tak energicznie, jak gdyby przybycie bratańca powróciło mu dawne siły.
— On! on! — zawołał ze łzami w oczach. — Mój kochany Raul! Przecież zobaczę go! Niech Bóg będzie błogosławiony, że mi dozwolił uścisnąć go przed śmiercią!
— Niech pan hrabia się uspokoi — rzekł służący, — przestraszony wzruszeniem swego pana.
W parę minut wikary był już w objęciach hrabiego.
— Dziecko moje drogie! — wołał starzec, przyciskając go do piersi. — Jak ja jestem szczęśliwy! Czy wiesz, to cud, że mnie widzisz jeszcze żywego! Zawdzięczam to memu staremu przyjacielowi, doktorowi Pertuiset.
— Jest jeszcze któś, komu hrabia powinien podziękować i który uczynił więcej niż ja. — Rajmund Schloss.
Hrabia d’Areynes podał rękę nadleśnemu.
— Dziękuję ci kochany Rajmundzie. Wiedziałem, że mogę rachować na ciebie.
— Dość tego wzruszenia — zawołał doktór — niech hrabia uspokoi się i myśli raczej o naszych podróżnych, którzy piętnaście mil zrobili dzisiaj pieszo i od godziny ósmej rano nie w ustach nie mieli.
— Biedaki! — szepnął hrabia
— Każę natychmiast nakrywać do stołu — zawołał Piotr i wybiegł z pokoju.
Po kwadransie, wikary, hrabia Emanuel, Rajmund Schloss i doktór Pertuiset siedzieli przed zastawionym naprędce stołem, a młody ksiądz opowiadał stryjowi przygody swej podróży i szczegóły przygotowywania się mieszkańców Paryża do obrony.
Chory, zdawało się, odzyskał wszystkie siły, lekarz jednak, obawiając się, by tak długa rozmowa nie utrudziła go zanadto, wezwał do rozejścia się.
— Dość hrabia rozmawiał dzisiaj i wszyscy trzej potrzebujecie spoczynku. Zostawmy na jutro szczegóły wypadków i sprawy majątkowe. Ksiądz Raul zabawi kilka dni, będziecie więc mieli czas na rozmowę. Rozejdźmy się na spoczynek.
Wikary uścisnął stryja i odszedł do przygotowanego dla siebie pokoju w pałacu, zaś Rajmund w towarzystwie doktora udał się do położonego w parku pawilonu.
Nazajutrz po śniadaniu wikary i doktór zeszli się w pokoju hrabiego.
— Pragnę z wami pomówić — rzekł hrabią do swych gości.
— Słuchamy — odrzekli.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Xavier de Montépin i tłumacza: anonimowy.