Satyra moja

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki

Piórko, co chętnie cudze malujesz śmieszności,
Przyznaj, że gdyby równał dowcip twojej złości,
Samą tylko szanując, choćby śmieszną, cnotę,
Mściłobyś i na tronie haniebną robotę,
A równo wszystkie głupstwa wytykając szczyrze,
Począwszy choć od Żydka, kończąc na Alzyrze,
Nie uszedłby twej chłosty żaden autor płaski -
Czy go zowią Sapieha, czyli też Bielawski.
Lecz daremnie, me piórko, piszesz i poprawiasz,
Choć jedne głupstwo zmażesz, to ich sto zostawiasz:
Tuś niepotrzebnie głupim zrobiło Essena,
Niżej trochę, na wywrót, lichwiarzem Hilzena,
A rym u ciebie - z rzeczą ustawnie niezgodny -
Gotów nam Działyńskiego chwalić dowcip modny.
Gdy chcesz obywatela malować dobrego,
Rozum stawia-ć Pisarza, rym zaś Ponińskiego...
A gdy imię Krajczyny, co piękność maluje,
Z Bronikowską dla miary obok się znajduje,
Chętnie cię już, niewdzięczne, rzucam, moje pióro.
Tyś na Miera wylała twe dary, naturo!
Ani mi wolno, w jego źle wstępując ślady,
Tych, których gwiżdże, śmieszne pomnażać przykłady.
Lecz, byś się poprawiło i wiecznie, i szczyrze,
Zakończmy, moje piórko, na własnej satyrze,
A odtąd - już skromniejsze - widź, wiele śmieszności
Można w mojej osobie umieścić bez złości.
Wiedz, że się podobało dziwacznej naturze
W trzechłokciowej mą duszę osadzić figurze.
Na cóż się to przydało? — kiedy mi nie dała
Do stufuntowych kości i sześć funtów ciała.
Tak, bardziej niż do człeka podobny do cienia,
Do zabawieniam trudny, łatwy do znudzenia,
A gdym próżnie w głębokich myślach zatopiony,
Minąwszy ludzi - późne czynię im pokłony.
Więc gdy mój umysł wszystko dziś cierpliwie znosi,
Powiem w sekrecie, że go niestatek unosi.
Mówią nawet - i pono nie są to już żarty -
Że bywasz, mój umyśle, czasem i uparty.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Tomasz Kajetan Węgierski.