Sabała/XX

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Andrzej Stopka Nazimek
Tytuł Sabała
Podtytuł Portret, życiorys, bajki, powiastki, piosnki, melodye
Wydawca L. Zwoliński i Spółka
Data wyd. 1897
Druk Drukarnia Narodowa
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XX.[1]

S

Sét ràz — prosem piéknie ik miłości — budàrz na zàrobek do miasta.
Zracno już było, ale ze miàł zaruconom cieślice i świder bez ramie, toz to, co krocý, to mu świder o cieślice zwoni — haj.
Usłysàła zwonienie śmierzć, co na Bańkowkach, hłopa brała i wyskocýła na dróge jako starà baba ku niemu, stowarzýsowała sie ś nim i idzie dołu drogàmi — haj.
Hłop, ze był mądry gazda, poznàł zaràz śmierzć i myśli, jako sie jej pozbyć mà. — Nie wielo myślący, kie przýśli tymcase do Biàłego Donajca, sjon hłop świder z ramienià i wzion wiertać dziure do wiérby, pokiela nie wywiertàł, a pote zaziéra do niéj.
— Cego tam patrzýs — pytà sie go śmierzć.
— Kces sie przekonać, to sama zaźréj. Tam na dół widno het prec do światu, a ta mnohenko luda, a staryk nàjwięcéj — haj.
Wyskrobała sie śmierzć na wiérbe, zaźrała do dziury, ale nie widzi nic. Wlazła cała, coby jej lepiej było uźréć.
Hłop za tela okrzesàł cieślicom kołecek kwardy ze sęcke, przýbiéł ś nim śmierzć we wiérbie i poseł — haj.
I dobrze nie barzo, co sie nie robi, roki wielgie lecom, a hłop zýje i zýje. Ludziska przestali téz umiérać i zajaziéło sie od nik w Zàkopaném, w Kościeliskak i na Bańkówkak i sędyj, ze cłek koło cłeka stàł jako smreki w huściawie — haj.
Naprzýkrzyło sie, prosem piéknie ik miłości, i hłopu juz zýć tele casý, bo go biéda pocéna bić. Zarobić juz nijakim świate nika nic ni móg.
Jaze se zbàcył o śmierzci we wiérbie, polàz do Donajca i odetkàł biéde z wiérby.
Jak śmierzć, moi piékni, nie skocý, jak nie łapi kosy, kie nie zacnie kosić!
W Zàkopaném, w Kościelisku, w Porominie, w Hohołowie i na Donajcu, to telo sie naràz ludzi wykopyrtło, co ik ani wto, ani kany ni miàł pohować.
A śmierć se ino dalej kosi i kosi. Jaze zawadziéła kosom o jednom gaździnom, wdowa była, a siedmiorgo siérot u niej w hałupie. Biere jom, a dziecýska w krzýk, co jaze giełcało po halàk, tak lamentujom i labidzom:
— Nie bier nàm matki, nie bier matki.
Zlutowała sie śmierzć nad dziecmi, posła do Pana Boga i tak mu padà:
— Panie Boze mój! ja téj wdowy brać ni mogę, bo jéj dzieci tak płacom i lamentujom, jà sama baba i jaze mi sie ik luto stało.
A Pan Bóg jej tak padà:
— Jà ludzi stwarzàm, ale ik nie zabiéram ze świata. W tyk rzecak to Pàniezus gazda. Idze do Niego i spytaj sie, jako ma być — haj.
Przýhodzi śmierzć do Pàniezusa i tak Mu padà:
— Panie Jezusicku, jakoz jà màm tom gaździnom brać, kie je wdowa, siedmiorgo ma dziàtek w hałupie, a tak pytajom i lamentujom, co jaze mi sie ik luto zrobiéło — haj.
Pàniezus prask śmierztecke w pysk, prask w pysk.
— Hybàj — padà jéj — i wocýmieniu przýniéś małom skałke z morzà.
Skocýła smierć wartko i przýniesła okrągłom skałke, kolwicek jako hléb.
A Pàniezus jej ozkazàł tak:
— Gryź skàłke!
Gryzie śmierć, gryzie, zębiska jom bolom, jàze przecie zgrýzła jom i patrzý.
Jaze co sie nie robi, wnuku mały hrobàcek siedzi i rusà sie — haj.
A Pàniezus przýskocýł do śmierzci i prask jom znowa w pysk.
— Patrzàjze, kanalija jedna, jà wiém, ka tak małe hrobàcki siàdujom i zýjom i nie dàm im z głodu skapać, a o dzieciak byk zabàcył.
— Hybàj wartko, bier wdowe!
Zabrała śmierć matke, ale sie dzieci wyhowały. Setne hłopàki były; toz to ik sędej radzi widzieli i dobrze im sie powodziło, bo rozum mieli — haj.

separator poziomy




  1. Bajkę tę spisał już H. Sienkiewicz pt. »Sabałowa bajka«, jednak dla lepszego zrozumienia niewładających gwarą góralską, zmuszony został poopuszczać różne charakterystyczne, góralskie wyrazy. Tu umieszczona jest w gwarze. Znana ona jest na całem Podhalu.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Andrzej Stopka Nazimek.