Słowo Xenofonta o wyprawie woienney Cyrusa po Grecku Anabasis/Xięga VII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ksenofont
Tytuł Słowo Xenofonta o wyprawie woienney Cyrusa po Grecku Anabasis
Część Xięga VII
Wydawca F. S. Gerhard
Data wyd. 1831
Druk Louis Botzon
Miejsce wyd. Gdańsk
Tłumacz Krzysztof Celestyn Mrongovius
Tytuł orygin. Ἀνάβασις
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii
Xięga siodma.

Rozdział I.
Treść.
Anaxibios floty Spartańskiey dowodzca nakłoniony obietnicami Farnabazosa pobudza Greków obłudną nadzieią żołdu do przepłynienia do Byzantyum. Potym tąż nadzieią zawiedzionych z miasta wywabia. Lecz zamknięciem miasta nic niewskórał, bo żołnierze gwałtem się dostaią do miasta. Xenofon hamuie ich zapędy i nakłania do powtórnego wyyścia z Byzantyum. Koyradates ubiega się o dowodztwo, ale niemogąc dopełnić przyiętych na siebie obowiązków w krotce sam się zrzeka tego zaszczytu.

1. Co Grecy w ciągu wyprawy z Cyrusem zdziałali aż do bitwy, co w drodze po śmierci Cyrusa aż do przybycia nad brzegi Pontu, i co czynili w czasie podroży z Pontu częścią pieszo, częścią morzem odbywaney aż w polu mieście Azyatyckim zewnątrz uyścia morskiego stanęli, to wszystko opowiedziało się w poprzedzających xięgach.
2. Potym Farnabazos obawiając się, aby woysko do kraju jego niewtargnęło, posławszy do Anaxibiosa dowodzcy okrętów przypadkiem w Byzantyum będącego prosił, ażeby woysko z Azyi przewiózł, obiecuiąc mu wszystko uczynić, czegoby tylko żądał. 3. Anaxibios tedy przywoławszy Wodzów i setników woyska do Byzantyum obiecał, iż żołnierze, ieżeliby się przeprawili, żołd mieć będą. 4. Inni Wodzowie rzekli, iż po naradzeniu się dadzą odpowiedź; lecz Xenofon mu odpowiedział, że już rozstaie się z Woyskiem i życzy sobie odpłynąć. Ale Anaxibios wezwał go do wspólnego przeprawienia się, potym dopiero mógł oddalić się. Więc on na to przystał.
5. Seytes Trak tym czasem przysyła Medosadesa do Xenofonta i wzywa go, aby się do przeprawy woyska przyłożył i rzekł, że ieżeli to uskuteczni, żal mu tego być niema. 6. Ten zaś odpowiedział: Wszakci iuż woysko gotowe do przeprawienia się; dla tego więc niepotrzeba mu nic płacić ani mnie ani komu innemu, ale skoro się ono przeprawi, ja się z nim rozstanę; tym czasem może sobie z pozostałemi przy woysku i dogodnemi sobie[1] osobami wchodzić w układy, jak mu się tylko spodoba.
7. Potym wszyscy żołnierze przeprawili się do Byzantyum; ale Anaxibios nie dał żołdu; owszem ogłosić kazał, ażeby żołnierze zabrawszy broń i tłomoki z miasta ustąpili, ażeby ich razem mógł przeliczyć i odprawić. Stąd żołnierze markotni byli, iż niemając pieniędzy niemogli się opatrzyć w żywność na drogę i przykre im było wybieranie się.
8) Xenofon złączony iuż prawami gościnności z Kleandrem Namiestnikiem mając odpłynąć poszedł do niego i uściskał go przy rozstaniu. Ten mu zaś rzekł: Nieczyń tego, ażebyś nieściągnął na siebie zarzutów jakich; iuż bowiem i teraz winuią cię niektórzy, że woysko nie rychło z miasta wychodzi. 9. A on na to rzekł: Wszak ja tego przyczyną nie jestem, lecz sami żołnierze potrzebujący żywności i nabyć iey za co niemający dla tego iść daley niechcą. 10. Ale iednak, powiada, ja tobie radzę wyyść, jakobyś chciał z woyskiem daley ciągnąć, a gdy ono już będzie za miastem, możesz się oddalić. Więc w takim razie, rzecze Xenofon, poydźmy do Anaxibiosa dla ułatwienia tey sprawy. Tak się stało, poszli do Anaxibiosa i przełożyli mu to. 11. Ten też kazał tak czynić, a to żeby jak nayrychley z swoią ruchomością wyszli i powiedzieć im, że ktoby tylko nie był przytomnym przeglądowi i liczeniu woyska, ten za to odpowiedzialnym będzie. 12. Potym wyszli nayprzod Wodzowie, a po nich inni; i prawie wszyscy oprocz małey liczby iuż byli zewnątrz miasta, a Eteonik stał przy bramie, ażeby po ustąpieniu wszystkich z miasta, mógł zamknąć bramę i zaporę wsunąć.
13. Anaxibios zaś zwoławszy Wodzow i setnikow rzekł: Żywność, powiada, bierzcie z wiosek Trackich; iest w nich podostatkiem jęczmienia, pszenicy i wiele innych zapasów, a opatrzywszy się w takowe, udaycie się daley do Chersonezu[2], gdzie wam Kiniskos żołd wypłaci. 14. Usłyszawszy to niektórzy żołnierze i setnicy donieśli wszystko woysku. A Wodzowie pytali się potym czyli Seytes iest nieprzyjacielem lub przyjacielem (Lacedemończykow) i czy maią iść przez górę świętą czyli wkoło niey środkiem Tracyi.
15. Tym czasem gdy się względem tego Wodzowie, tak umawiali, to żołnierze porwawszy się do bróni biegą pędem do bramy, chcąc znowu weyść na powrót do miasta. Ale Eteonik i przy nim będący ludzie spostrzegłszy hoplitów przypadających zamykają bramę i zaporę zasuwaią. 16. Żołnierze kołatali w bramę, wołaiąc iż nayniesprawiedliwiey cierpią tę krzywdę przez wypędzenie siebie pomiędzy nieprzyjacioł i mówili że wyrąbią bramę, ieżeli im niebędzie otworzona dobrowolnie. 17. Inni z nich pobiegli nad morze i przeleźli koło kamiennego narożnika muru[3] do miasta, inni zaś z pomiędzy żołnierzy jeszcze będących w mieście, widząc co się przed bramami działo, poprzecinali zapory siekierami i otworzyli bramy, a tamci wpadli do miasta. 18. Xenofon zobaczywszy to co się dzieie, obawiając się, aby się woysko na łup nieudało, co by mogło miastu, jemu samemu i żołnierzom stać się okropnym nieszczęściem, pobiegł tam i wpadł wraz z tłumem do miasta. 19. Byzantyanie zobaczywszy woysko gwałtem wpadające, uciekają z rynku, jedni na statki, drudzy do domu, inni w domu będący na dwor; niektórzy spuścili troywiosłowki na morze dla ocalenia się na nich; a wszyscy już mieli się za zgubionych, jak gdyby miasto było zdobyte. 20. Eteonik zaś schronił się na zamek. Anaxibios też pobiegłszy do morza, puścił się na łódce rybackiey do zamku i natychmiast kazał przybyć załodze z Chalcedonii; nie zdawała się bowiem liczba ludzi w tym zamku być dosteteczną do wstrzymania tych mężów.
21. Żołnierze tym czasem spostrzegłszy Xenofonta biegną hurmem do niego i mówią: Teraz masz Xenofoncie porę stać się mężem. Masz miasto, masz troywiosłowki, masz pieniądze, masz tylu wojowników. Teraz gdybyś tylko chciał, mógłbyś nas uszczęśliwić, a my ciebie moglibyśmy uczynić wielkim mężem. 22. Xenofon odpowiedział im: Dobrze mówicie i uczynię to; ale jeżeli tego pragniecie, stańcie pod brónią w porządku woyskowym jak nayprędzey; chcąc ich uspokoić sam ich do tego zachęcał i innym zalecał, aby również zachęcali. 23. Oni zaś sami dobrowolnie stanęli w porządku woyskowym, hoplici natychmiast uformowali się w ośm rot, a peltaści pędem bieżąc przyłączyli się do obydwu skrzydeł 24. Plac zaś ten bardzo wygodny do ustawienia szyków nazywany placem Trackim był i bez budynków i równy. Gdy iuż stali pod brónią i udobruchali się cokolwiek, wezwał ich Xenofon do koła na obradę i rzekł:
25. Że wy się, Waleczni mężowie, gniewacie i że myślicie być bardzo skrzywdzonemi i oszukanemi, temu się ja nie dziwuię. Ale gdybyśmy dogadzając naszey niechęci chcieli mścić się za to oszukaństwo na Lacedemończykach tu będących i miasto temu niewinne złupić, uważcie coby stąd wyniknąć mogło. 26. Okazalibyśmy się jawnemi nieprzyjaciołmi Lacedemończyków i ich sprzymierzeńcow; a jakąbyśmy mieli woynę, każdy może poznać, ktokolwiek widział i przypomni sobie to, co się iuż niedawno temu stało.[4] 27. My bowiem Ateńczykowie weszliśmy w woynę z Lacedemończykami i ich sprzymierzonemi mając okrętów troywiosłowych częścią na morzu, częścią na warsztatach okrętowych[5] niemniey jak trzysta, na zamku wiele gotowych pieniędzy i z rocznych dochodów krajowych i z zagranicznych niemniey niż tysiąc talentów, będąc także panami wysp wszystkich na morzu, i mając wiele miast w Azyi i w Europie i toż samo nawet Byzantyum, w którym teraz iesteśmy, a jednak byliśmy ponękani, jak wszyscy wiecie. 28. A teraz coż myślicie coby nam już przyszło cierpieć, gdy Lacedemończyki z Achayczykami są w przymierzu, a Ateńczycy także i ich dawni sprzymierzeńcy wszyscy do nich przyłączeni, z drugiey stróny Tyssafernes i inni Barbarzy nad morzem mieszkający wszyscy są nieprzyjaciołmi naszemi, a naygorszym ów Król wschodniokrajowy, przeciw któremuśmy wyruszyli chcąc go pozbawić państwa i zabić, gdyby można było? Któżby przy skojarzeniu się wszystkich tych okoliczności jeszcze był tak nierozsądnym, żeby myślał, iż górę otrzymamy? 29. Dla Bogów nie bądźmyż szalonemi, abyśmy nie pogineli haniebnie, stawszy się wrogami własnych Oyców, przyjacioł i domowników; albowiem oni wszyscy znayduią się w tych miastach, któreby nam woynę wydały; a to słusznie że gdyśmy żadnego z barbarskich miast, choć zwycięzcami będąc, niechcieli otrzymać, jednak byśmy pierwsze z miast greckich do któregośmy przyszli, zniszczyć mieli. 30. Ja wolałbym raczey, abym wprzód nimbyście się tego dopuścili, zapadł się raczey na dziesięć tysięcy sążni w ziemię. I radzę wam ażebyście wy jako Grecy posłuszni tym, którzy są na czele[6] Greków, prawa swego dochodzić chcieli. Jeżeli zaś nie będziecie mogli dostąpić sprawiedliwości, to przynaymniey pomimo doznanego skrzywdzenia z Grecyi wyłączeni nie będziemy. 31. Teraz radziłbym wyprawić posłów do Anaxibiosa z doniesieniem, iż my nie dla czynienia gwałtu wkroczyli do miasta, lecz jedynie w celu znalezienia dla siebie jakiego wsparcia; a jeżeli nic niewskoramy, tedy chcemy pokazać żeśmy nie jako dający się oszukać, ale jako posłuszni stąd ustąpili.
32. Zgodzono się na to; i wyprawiono Hieronyma Eleyczyka jako mieć mającego głos wraz z Eurylochem Arkadczykiem i Filezyosem Achayczykiem. Ci więc odeszli mając polecenie przełożenia mu tego.
33. W tym do pozostałych ieszcze na mieyscu żołnierzy przybywa Koyratades Tebańczyk; który się włoczył po Grecyi nie jako wychodziec, ale w chęci uzyskania dowództwa ofiarował swoie usługi, jeśliby jakie miasta albo jaki naród wodza potrzebował. Przyszedłszy więc w ow czas rzekł, iż gotów był im przewodniczyć do Trackiey krainy Delta zwaney, w którey wiele dobrych rzeczy zyskać mogą. Obiecywał im nad to w drodze dostarczać w obfitości jedzenia i picia.
34. Słysząc to żołnierze i odebrawszy odpowiedź od Anaxibiosa w tych słowach, iż posłuszeństwa swego wcale niebędą żałowali, albowiem nie tylko doniesie o tym zwierzchności oyczystey, ale jeszcze pomyśli o tym — jakimby sposobem mógł im być pożytecznym. 35. Przyymuią więc żołnierze Koyratadesa za wodza i wyszli z miasta. Koyratades zaś obowięzuie się nazajutrz przybyć do woyska wraz z bydłem ofiarnym i z wieszczkiem i sprowadzić oraz pożywienie i napóy dla woyska. 36. Jak tylko znowu wyszli, Anaxibios zamknął bramy i ogłosił, że ktoby kolwiek z żołnierzy był zdybany w mieście, miał być jako niewolnik zaprzedany. 37. Nazajutrz znowu Koyratades przybył z bydłem ofiarnym i wieszczkiem, za nim szło ludzi dwadzieścia z mąką jęczmienną i tyluż ludzi z winem, trzech z oliwą; jeden z czosnkiem ile mogł unieść, a drugi z cebulą. To złożywszy jak gdyby do podzielenia wziął się do ofiar.
38. Xenofon przywoławszy Kleandra prosił, aby wyjednał dla niego wolny przystęp do miasta, żeby mógł odpłynąć z Byzantyum. 39. Przyszedłszy Kleander zaledwo, rzecze, zdołałem tego dokazać; albowiem Anaxibios powiedział, iż nie dobrzeby było, aby żołnierze byli blisko murów, a Xenofon w samych murach, gdy sami nawet Byzantyanie burzliwi są i poróżnieni między sobą; ale jednak, rzecze, pozwala mu weyść, byle tylko zaraz z nim chciał wypłynąć. 40. Xenofon tedy pożegnawszy się z żołnierzami obok Kleandra wszedł do miasta. Koyratades zaś dnia pierwszego wcale nie pomyślnie ofiary sprawował i żywności między woysko niedzielił; nazajutrz ustawił ofiary przy ołtarzu Koyratades i uwieńczony zabierał, się do ofiar, a w tym przybywają do niego Tymazyon Dardańczyk, i Neon Azyneyczyk i Kleanor Ochomeńczyk mówiąc, ażeby nieczynił ofiar żadnych jako niemająey już dłużey woysku przewodniczyć, jeśliby natychmiast żywności nierozdał. 41. Koyratades kazał w ten czas między wszystkich rozdzielić zapasy, a gdy uyrzał, że wiele jeszcze lmakowało na utrzymanie żołnierzy przez jeden przynaymniey dzień odszedł, zabrawszy z sobą bydło ofiarne, i zrzekł się dowodztwa.

Rozdział II.
Treść.
W tym gdy Wodzowie względem podroży są porożnieni, wielu żołnierzy rozchodzi się. Do trzech set z nich Arystarch namiestnik Byzantyński zaprzedał. Ten gdy także i na Xenofonta dybał, tedy on z wybraną drużyną udaie się do Seytesa w celu rozpoznania warunkow, pod któremi on Greków w służbę woyskową przyiąć chciał.

1. Neon Azyneyczyk, Fryniskos Achayczyk, Filezyos Achayczyk, Xantykles Achayczyk i Tymazyon Dardańczyk zostali przy woysku i wkroczywszy do wiosek Trackich koło Byzantyum rozłożyli się obozem. 2. Wtym powstała niezgoda między Wodzam, gdy Kleanor i Fryniskos chcieli udać się z woyskiem do Seytesa; nakłonił ich bowiem do tego, podarowawszy iednemu konia, a drugiemu kobietę, Neon zaś chciał się udać do Chersonezu rozumieiąc, że, skoro stanie na granicach Lacedemońskich, pewno obeymie dowodztwo nad całym woyskiem. Tymazyon zaś życzył sobie przeprawić się znowu do Azyi, rozumieiąc, że się do domu dostanie. A i żołnierze na to przystawali. 3. Ale gdy czas schodził, przedawszy niektórzy żołnierze po wsiach broń, odpłynęli jak kto mógł, inni zaś rozdawszy broń bezpłatnie na wsiach udali się do miast łącząc się z tamteyszemi mieszkańcami. 4. Ale Anaxibios cieszył się słysząc o rozeyściu się woyska, rozumieiąc, iż w tym razie Farnabazosowi bardzo dogodził.
5. Gdy Anaxibios z Byzantyum wyruszał spotyka się w kyzikach z Arystarchem następcą Kleandra namiestnika Byzantyńskiego; powiadano też, iż Polos następca iego jako dowodzca floty[7] w krótce przybędzie do Hellespontu. 6. Na ten czas Anaxibios zalecił Arystarchowi, aby poprzedawał żołnierzy z wyprawy Cyrusa przybyłych, ilu ich tylko w Byzantyum zastanie; lecz Kleander żadnego nieprzedał, ale owszem lituiąc się nad choremi opatrywał ich i do domów kazał przyymować. Arystarch zaś jak tylko przybył natychmiast niemniey jak cztery sta z nich przedał. 7. Anaxibios zaś przypłynąwszy do Paryum wysyła do Farnabazosa stosownie do umowy. Ten zaś dowiedziawszy się, iż Arystarch jako namiestnik przybył do Byzantyum i że Anaxibios nie jest iuż dowodzcą floty[8], zaniedbał całkiem Anaxibiosa, lecz z Arystarchem tak traktował względem woyska Cyrusowego, jak dawniey z Anaxibiosem.
8. W tedy dopiero Anaxibios przywoławszy Xenofonta zaleca mu, aby wszelkiemi sposobami starał się jak nayśpieszniey popłynąć do woyska, zapobiec całkowitey rozsypce jego i zbierać ile możności rozbiegłych i przyprowadzić do Peryntu, a stąd jak nayprędzey przewieźć do Azyi, i dał mu nadto trzydziestowiosłowy okręt i list wraz z pełnomocnikiem od siebie mającym zalecić Peryntyanom, aby jak nayśpieszniey Xenofonta końmi własnemi odesłali do woyska. 9. Xenofon tedy przepłynąwszy przybywa do woyska, a żołnierze przyięli go z radością i chętnie za nim szli w zamiarze przeprawienia się z Tracyi do Azyi.
10. Ale Seytes usłyszawszy o przyyściu Xenofonta posławszy morzem[9] do niego Medosadesa prosił, aby woysko do niego przyprowadził, obiecując mu dać to, coby kolwiek mu się zdawało być dogodnym do namówienia go. Ten mu odpowiedział, że nic z tego być niemoże. 11. Co ten usłyszawszy odszedł swoią drogą. Grecy zaś gdy przybyli do Peryntu, tedy Neon odłączył się i obozował osobno, mając około ośmiu set ludzi; reszta zaś całego woyska była pospołu tuż przy murach Peryntu.
12, Tym czasem starał się Xenofon o statki chcąc jak nayśpieszniey do Azyi przepłynąć. W tym przybywa Arystarch namiestnik Byzantyński mając dwie troywiosłowki namówiony od Farnabazosa i zakazuie froktarzom przewozić, a odwiedziwszy woysko rzekł do żołnierzy, żeby się z nich żaden nieprzeprawiał do Azyi. 13. Xenofon zaś rzekł, iż Anaxibios kazał udać mu się tutay. Na co Arystarch znowu rzekł: Anaxibios już więcey nie iest teraz dowodzcą floty, ja zaś iestem tu[10] namiestnikiem; kogo tylko z was pochwycę, zaraz w morzu utopić go każę. Po tych słowach udał się do miasta. 14. Nazajutrz zwołał Wodzów i setnikow woyska. Gdy już ci byli blisko muru, doniosł ktoś Xenofontowi, iż jak tylkoby wszedł do miasta, miał być schwytanym i ukaranym albo Farnabazosowi wydanym. Słysząc to Xenofon posłał drugich przodkiem[11], mówiąc, że sam postanowił względem czegoś ofiary sprawować. 15. I odszedłszy sprawował ofiary, radząc się Bogów czyli dopuszczą prowadzić woysko do Seytesa; widział bowiem, iż niebezpiecznie było przeprawić się, gdyż temu przeszkadzaiący posiadał troywiosłowki, ani się też chciał do Chersonezu udać, żeby tam niebył zamknięty a woyskoby było narażone na wielki niedostatek wszystkiego; tam zaś potrzeba będzie nietylko być posłusznym namiestnikowi mieyscowemu, ale i woysko nie miało mieć nawet żywności.
16. Tenci się koło takich rzeczy zatrudniał; wodzowie zaś i setnicy przyszedłszy od Arystarcha donosili, iż im tą razą kazał odeyść, ale że mieli na wieczór przyyść, co ieszcze jawniey zdawało się okazywać, iż w tym była zdrada. 17. Xenofon tedy odebrawszy wieszczby pomyślne tak sobie samemu jak i woysku, jeśli się uda do Seytesa, przybrawszy sobie setnika Polikratesa Ateńczyka i od każdego Wodza, wyjąwszy Neona, po jednym żołnierzu, któremu każdy ufał udaie się w nocy prosto do obozu Seytesa na sześćdziesiąt stadyow ztamtąd oddalonego. 18. Gdy się przybliżyli, spostrzegli nayprzod strażowe ognie poopuszczane. I myślał z początku, że się Seytes gdzież przemieścił. Ale gdy się wrzawa słyszeć dała i ludzie Seytesa znaki sobie dawali, pomiarkował, że dla tego od Seytesa ognie te przed nocną strażą pozapalane były, ażeby stanowiska stróżów w ciemnocie będących niewidziano i żeby nadchodzący niemogli się ukrywać, ale owszem przy świetle widocznemi byli. 19. Poznawszy to wysyła przodkiem tłómacza, którego przypadkiem miał przy sobie, i każe Seytesowi powiedzieć, iż Xenofon już jest blisko i że chce rozmówić się z nim. Ci zaś pytali się czyli to był ów Ateńczyk od woyska. 20. Co gdy on stwirdził, pędem pobiegli[12] do Seytesa; i w krótce potym przybyło około dwóch set Peltastów i przyjąwszy Xenofonta zaprowadzili go z jego ludźmi do Seytesa. 21. Był on na wieży dobrze strzeżony, w koło którey kónie okiełznane stojały; albowiem z bojaźni kazał paść konie w dzień, a w nocy okiełznane mieć pod dozorem straży. 22. Powiadano bowiem, iż Teres jeden z iego przodków maiący wielkie woysko w tey właśnie okolicy stracił niemałą liczbę ludzi i sprzętów woiennych przez mężów tam mieszkających. Byli to Tynowie nayniebezpiecznieysi w potyczkach nocnych.
23. Gdy się zbliżali, kazał przystąpić Xenofontowi wraz z dwóma innemi którychby sam sobie życzył. Gdy zaś weszli, w ten czas uściskawszy się nayprzód Trackim zwyczaiem po rogu wina do siebie wypili; był także przytomnym i Medosades, którego Seytes zawsze za posłannika używał. 24. Potym zaś Xenofon tak mówić zaczął: Przysłałeś Seytesie tego tu Medosadesa do mnie nayprzód, gdym był w Chalcedonii i prosiłeś mię, abym się starał o przeyście z woyskiem z Azyi i obiecywałeś nam za to być wdzięcznym jak ten tu Medosades powiadał. 25. To powiedziawszy pytał się Medosadesa czyli prawdę powiedział. Ten przyświadczył. Potym tenże sam Medosades, gdym wrócił do woyska z Paryum znowu przybył obiecując, że gdy przyprowadzę woysko do ciebie, między innemi nietylko jako z przyjacielem i bratem obchodzić się będziesz, ale że nawet miasteczka (włości) nadmorskie, które posiadasz mieć mam od ciebie. 26. Tu znowu zapytał się Medosadesa czyli tak mówił. Ten i to potwirdził. Powiedzże mu więc sam com ci zaraz z początku odpowiedział w Chalcedonii. 27. Odpowiedziałeś, że woysko przeprawi się do Byzantyum i że niepotrzeba. aby kto tobie lub komu innemu za to co płacił; powiedziałeś potym, że po przeprawie odeydziesz i jakeś mówił, tak się stało. 28. Cóżem ci mówił, rzecze, gdy przybyłeś do Selibryi? Powiedziałeś, że to być niemoże, ale że do Peryntu przyszedłszy, przeprawicie się do Azyi. 29. Teraz więc, rzecze Xenofon, przybywam do ciebie, ja i ten Fryniskos jeden z wodzów i ten Polikrates jeden z setników, a na dworze są mężowie z których każdemu jego Wódz naywiększe zaufanie okazuie, wyiąwszy Neona Lakończyka. 30. Jeżeli więc chcesz tę sprawę mieć dowiernieyszą, to każ i tamtych zawołać. Idź Polikratesie powiedz im, że ja im zalecam broń pozostawić, a i ty zostaw tam miecz twoy i powroć.
31. Co usłyszawszy Seytes rzekł, iż żadnemu Ateńczykowi nieodmawia zaufania swojego, gdyż czuje, iż iest z niemi spowinowacony i że ich poczytuje za życzliwych sobie przyjaciół. Potym gdy weszło ludzi, ile chciał użyć woyska. 32. Seytes tak odpowiedział: Maysades był mi oycem, pod którego władzą byli Melandeplowie, Tynowie i Tranipsowie. Z tego kraju z przyczyny upadku władzy Odrysów wygnany w chorobie umarł, a ja jako sierota wychowałem się u Medoka teraźnieyszego Króla. 33.Gdym wyrósł na młodzieńca niemogłem znieść życia takiego, gdzie się trzeba było na cudzy stół oglądać. Zasiadłszy raz z nim do siołu prosiłem go pokornie[13], aby mi dał jak może naywięcey ludzi dla zemszczenia się nad temi którzy nas wygnali i prowadzenia odtąd życia, w którym bym niepotrzebował jak pies oglądać się na jego stół. 34. Dał mi tedy ludzi i kóni, których zobaczycie, skoro się rozwidni. A teraz ja mając ich tym się żywię, że rabuię w moim oyczysLym kraju. Ale gdybyście wy do mnie przystali, spodziewam się za pomocą Bogów łatwo odzyskać państwo moie. I toć to iest, o co ja was proszę.
35. Cożbyś ty więc, rzecze Xenofon, kiedy przyydziemy, mogł dać woysku i setnikom i wodzom, powiedz, aby ich ci o tym uwiadomić mogli. 36. Ten więc obiecał każdemu żołnierzowi dać po kyzykienie, setnikowi dwa razy tyle, a wodzowi cztery razy tyle, nad to przyrzekł dać ziemi, ileby tylko chcieli z jarzmami wołow i miasto nadmorskie murem opasane. 37. A jeżeli, rzecze Xenofon, usiłujący (doprowadzić ci woysko) niedokażemy tego, lecz boiaźń przed Lacedemończykami możeby temu przeszkodziła, czy przyjąłbyś z nas którego do siebie, ieśliby chciał przyyść do ciebie? 38. Ten zaś odpowiedział, nawet jako braci ich przyymę i wspołstołownikow i uczestników wszystkiego czego tylko nabędziemy. Tobie zaś Xenofoncie nawet córkę moię dam, a jeżeli ty masz córkę, kupię ją sobie zwyczaiem Trackim i dam iey na pomieszkanie Bisantę jedno z naypięknieyszych miast moich nad morzem.

Rozdział III.
Treść.
Grecy, wyjąwszy Neona Lakończyka z iego ludźmi, przyymuią warunki od Seytesa podane i przechodzą do niego; po zawarciu przymierza Wodzowie na ucztę zaproszeni bankietuią zwyczaiem Trackim. Seytes z Grekami względem przedsięwzięcia wyprawy naradza się; potym o północy przeciwko nieprzyjaciołom wyruszaią, na których nazajutrz nieprzygotowanych z nienacka napadaią i wielu niewolników i niemało bydła zabieraią.

1. To usłyszawszy i na wzaiem sobie ręce podawszy odeszli; i ieszcze przededniem przybywszy do obozu opowiedzieli wszystko co się działo tym, od których byli wysłani. 2. Gdy się już rozwidniło, Arystarch znowu do siebie wzywał wodzów i setników; ale ci postanowili nie chodzić wcale do niego, lecz woysko zwołać. I zeszli się wszyscy oprocz ludzi Neona, którzy stąd o dziesięć prawie stadyow oddaleni byli. 3. Gdy się zeszli, Xenofon wystąpiwszy tak przemówił: Mężowie, niemożemy stąd gdzie by nam się podobało popłynąć, gdyż ow Arystarch maiący okręty troywiosłowe iest nam na przeszkodzie; nawet wsiąść na statki przewozowe byłoby dla nas rzeczą niebezpieczną. Tenże każe nam gwałtem przez górę świętą do Chersonezu wkraczać; gdybyśmy po zajęciu iey tam przybyli, tedy powiada, że ani was już jak w Byzantyum niebędzie przedawał by niewolników, ani was więcey zawodził, ale owszem macie otrzymać żołd, i nie być, jak teraz, wystawionemi na niedostatek żywności. 4. Ten ci tak powiada; ale Seytes mówi, iż was sobie dobrodzieystwy zobowiąże, ieśli się do niego udacie. Teraz tedy rozważcie, czy tutay zostawszy wolicie o tym co postanowić, albo raczey powróciwszy tam, gdzie żywności nie skąpo. 5. Mnie więc zdaie się, że gdy tu ani pieniędzy na kupno niemamy, ani też chcą pozwolić brać żywność bez pieniędzy, musiemy wrócić się do wsiow skąd ią zawojowani brać dopuszczą, tam mając żywność, i słysząc iakich kto od was usług potrzebować będzie, możecie potym wybierać co się wam zda być naylepszem. 6. A komu się to podoba, niecimy rękę podniesie. Wszyscy je wyciągnęli. Więc idźcie, rzecze, a mieycie się na pogotowiu i gdy wam znać dadzą postępuycie za przewodnikiem.
7. Potym przewodniczył Xenofon, a oni szli za nim. Neon zaś i inni ze stróny Arystarcha namawiali ich do zwrócenia się; ale oni na to niesłuchali. Gdy już blisko pięciudziesiąt[14] stadyow uszli, spotyka się z niemi Seytes. Xenofon zobaczywszy go kazał mu nadjechać ażeby jak naywiększa część z nich mogła go słyszeć mówiącego o tym do niego, co się mu zdawało być dogodnem 8. A gdy się zbliżył, rzekł Xenofon: My ciągniemy tam, gdzie woysku spodziewa się mieć żywność; tam słysząc twoie oświadczenia, i wnioski owego Lakończyka obierzemy to co się zda być naylepszego. Jeżeli nas więc poprowadzisz do mieysc obfitych w żywność, tedy się od ciebie gościnnie przyiętemi być poczytamy. 9. Na to Seytes: Wszak ia wiem o wielu wsiach blisko siebie lezących i wszelką żywność mających tak tylko od siebie odległych że pochod do nich śniadanie nam przysłodzi. Więc prowadź nas, rzecze Xenofon. 10. Gdy do tych wsiow wieczorem przybyli, zeszli się żołnierze, a Seytes tak do nich przemówił: Ja, Mężowie, upraszam was, abyście towarzyszyli wyprawie moiey i obiecuię wam dawać co miesiąc po kyzikienie, a setnikom i wodzom podług zwyczaiu, a prócz tego godnieyszych zaszczycę nagrodami. Jedzenie zaś i picie tak jak i teraz z kraju nabywać będziecie; lecz żeby mi wszelką zdobycz oddawano, tego jako rzeczy słuszney żądać będę, abym sprzedawszy ią miał wam zczego żołd wypłacić. 11. Uciekających i ukrywających się[15] przed nami nieprzyjacioł będziemy sami w stanie ścigać i śledzić, opierających się zaś przy pomocy waszey podbiiać sobie będziemy usiłowali. 12. Na to się Xenofon zapytał: A jakże daleko od morza zechcesz mieć woysko sobie towarzyszące? Ten zaś odpowiedział: Daley nigdzie, jak na siedem dni drogi, a często i mniey.
13. Potym pozwolono każdemu mówić, ktoby chciał. Wielu oświadczyło się za tym, że godne przyięcia rzeczy Seytes przekłada, zima bowiem, i ani do domu odpłynąć, choćby kto chciał, niepodobna, ani by też w kraju przyjacielskim utrzymać się można, skoroby za pieniądze żyć miano; ale w kraju nieprzyjacielskim bawić się i żywić bezpieczniey w towarzystwie Seytesa niż bez niego zwłaszcza przy tylu wygodach, jeżeliby zaś nadto jeszcze żołd pobierali, zdawało im się to być wielkim zyskiem. 14. Potym rzekł Xenofon: Jeżeliby kto miał co przeciwko temu, niech mówi, a jeżeli nie, tedy to potwierdźcie. A gdy się nikt nie sprzeciwił, zebrał głosy i zostało to uchwalone. Natychmiast też Seytesowi powiedział, że się z nim w pole udadzą.
15. Potym inni udali się po kolei szyków swoich pod namioty na posiłek, a wodzowi setnikow zaprosił Seytes do stołu mając wieś pobliżu. 16. Gdy zaś byli przy drzwiach mając iść na biesiadę, znalazł się tam niejakiś Herakleydes Maroneyczyk; ten do każdego z osobna przystąpił, o którym rozumiał, iż ma coby dać mogł Seytesowi. Nayprzod zbliżył się do niejakich Paryanów, którzy przybywszy dla zawarcia przyjaźni z Medokiem Królem Odrysów, mieli z sobą podarunki dla niego i iego żony i powiedział, że Medok jest daleko od morza na dwanaście dni drogi wzwyż kraju, a zaś Seytes nabywszy tego woyska zapewne pomorze pod swą moc zagarnie. 17. Więc jako sąsiad będzie w stanie wam i wygody i szkody czynić. Jeżeli więc roztropnie myślicie, oddaycież mu to, coście z sobą przynieśli i będzie wam pożytecznieyszy ten szafunek[16], aniżeli gdybyście to oddali Medokowi daleko stąd mieszkającemu. Takim ci sposobem namówił ich. 18. Potym udał się do Tymazyona Dardańczyka słysząc że ma puhary i kobierce Barbarskie powiedział mu, iż to jest zwyczaiem u Seytesa, iż od tych których zaprasza na bankiet odbiera podarunki. Jeżeli się on tu wzmoże, tedy łatwo mu będzie i odesłać cię do oyczyzny i tu cię oraz zbogacić. Takim sposobem przymawiał się do każdego. 19, Przyszedłszy do Xenofonta rzekł: Ty i z bardzo wielkiego miasta pochodzisz i imię twoje u Seytesa wiele znaczy i może tu w tym kraju będziesz sobie życzył mieć jakie zamki z włościami, jak i drudzy z was już dostąpili; naybardziey by się więc tobie godziło Seytesa jak naywspanialey uczcić. 20. Przypominam ci to będąc tobie przychylnym; bo iestem przekonany, że im większe będą od ciebie podarunki, tym większe ty sam potym odbierzesz. Słysząc to Xenofon znaydował się w przykrym położeniu, bo nic nie miał po wyyściu z Paryum jak tylko chłopca i cokolwiek pieniędzy na drogę.
21. Gdy zaś naycelnieysi z Traków w ow czas przytomnych i Wodzowie i Setnicy Greccy i Posłowie z miast na biesiadę weszli, siedli w koło do jedzenia. Potym wniesiono dla wszystkich troynogi[17] których było ze dwadzieścia pełne mięsa podzielonego na sztuki, a spore bochenki chleba kwaśnego były przyczepione do mięsa. 22. Osobliwie zaś półmiski z potrawami zawsze przed gośćmi stawiano, bo taki był ich zwyczay, że goście z nich innym rozdawali.[18] Seytes nayprzod to czynił, biorąc leżące przy sobie chleby, rozłamywał na kawałki i rozdawał[19] według zdania swego, toż samo czynił z mięsem, zostawując sobie tylko tyle, ile sam chciał ieść. 23. Inni też na taki sposob czynili, przed któremi te potrawy stoiały. Jeden z Arkadów z nazwiska Arystas tęgi w jedzeniu zaniechał zwyczay rozdawania i wziąwszy w rękę bochen chleba na trzy osoby wystarczyć mogący[20] i mięsa sobie na kolana nakładłszy zajadał. 24. Roznoszono potym rogi pełne wina i wszyscy przyymowali. Arystas zaś gdy podczaszy przyszedł do niego i podawał mu róg z winem, rzekł, postrzegłszy Xenofonta iuż niejedzącego: Tamtemu day, on iuż ma czas, ale ja jeszcze niemam czasu. 25. Usłyszawszy Seytes ten głos, pytał się podczaszego, co mówi. Podczaszy opowiedział to, umiał bowiem po Greku; z czego śmiech powstał.
26. W ciągu koleynego spiiania wszedł jeden z Traków, mając białego kónia; i wziąwszy pełny róg rzekł: Ja piię do ciebie, Seytesie, i daruię ci tego kónia, na którym ścigając, kogo zechcesz, schwycisz, a umykając niebędziesz się obawiał nieprzyjaciela. 27. Drugi przyprowadził chłopca i podobnież piiąc do niego darował mu go, inny zaś suknie dla żony iego. Tymazyon także piiąc do niego darował śrebrną czarkę i kobierzec dziesięć minow wartujący. 28. Pewny Ateńczyk Gnesyp powstawszy rzekł, iż bardzo piękny iest ów zwyczay staroświecki, że majętni darują co Królowi dla okazania szacunku, a Król znowu daie takim, którzy nic niemaią, a tak i jabym też co miał do darowania i okazywania szacunku. 29. Xenofon zaś wąchając się niewiedział co miał czynić, zwłaszcza że dla zaszczytu naybliżey Seytesa siedział. Herakleydes zaś kazał mu podać róg z winem. Xenofon zaś, bo już sobie był trochę podochocił, powstał rzesko chwyciwszy za róg rzekł. 30. Ja Tobie Seytesie daię siebie samego i tych moich towarzyszów jako wiernych przyjacioł i żaden temu nieprzeciwny, lecz wszyscy chcą ieszcze bardziey niż ja tobie sprzyjać. 31. A oto teraz masz ich przed sobą nie jakby od ciebie co więcey iądaiących i owszem podaiących się na trudy i niebezpieczeństwa, które za ciebie gotowi są podeymować. Z niemi ieżeli Bogowie zechcą częścią wielki kray oyczysty odzyszczesz, częścią inny ieszcze zdobędziesz, wiele też koni, wielu mężów i pięknych kobiet zabierzesz, a nie potrzeba ci ich będzie przez rabunek nabywać, ale sami przyydą do ciebie z podarunkami. 32. Seytes powstawszy pił razem z nim i wychlustnął z nim resztę z roga. Potym weszli ludzie[21] którzy na rogach, jakich używaią do dawania woiennego znaku, trąbili i na trąbach, które z niewygarbowanych skór bydlęcych były zrobione podług taktu i niby w oktawie trąbili i wtorowali. 33. I w tym sam Seytes powstawszy odzywał się krzykiem wojennym i podskakiwał z wielką letkością jak unikający przed postrzałem. Weszli także i figlarze.
34. Ale gdy słońce było na samym zachodzie, powstali Grecy mówiąc, że już czas iest do rozstawienia strażow nocnych i wydania hasła; zalecali oraz Seytesowi, aby rozkazał, żeby żaden z Trakow w nocy nieprzychodził do obozu Greckiego; nieprzyjaciołmi bowiem są dla nas Trakowie, a wyście nam przyiaciołmi. 35. Gdy wychodzili, powstał Seytes wcale niepodobny do piianego. Wyszedłszy zaś i przywoławszy samych wodzow rzekł: Mężowie, ieszcze nasi nieprzyjaciele nic niewiedzą o naszym zwiąsku; gdybyśmy więc na nich uderzyli, nim się zabezpieczą od napaści albo nim obmyślą sposoby do obrony przeciwko nam, wielebyśmy mogli zdobyć zbiorów i ludzi. 36. Pochwalili to wodzowie i wezwali go do przewodniczenia. Ale on rzekł: przysposobiwszy się czekaycie, poki ja, gdy czas będzie potemu, do was nie przyydę; i wziąwszy z sobą Peltastow wraz z wami przewodniczyć będę przy pomocy Bogów. 37. A Xenofon rzekł: Rozważ więc czyliby w razie nocney wyprawy nielepszy był zwyczay Grecki; albowiem w dziennych pochodach przodkują woysku, ile mieyscowość pozwala albo hoplici, albo też peltaści albo zaś jazda; ale w nocy iest zwyczay u Greków, że naycięższy oddział woyska nayprzod postępuje. 38. Tym albowiem sposobem naymniey rozprasza się woysko, i naymniey się ukrywaią ci, którzy chcą cichaczem uciec od drugich; częstokroć zaś trafiają oderwańcy jeden na drugiego, a niepoznawszy się szkodzą sobie nawzajem. 39. Seytes na to odpowiedział: Dobrze mówicie i ja za waszym zwyczaiem poydę. A dam wam na przewodników z pomiędzy starszych ludzi nayświadomszych tey okolicy, sam zaś z tyłu za wami postąpię z jazdą; a skoro tylko potrzeba będzie, przybędę śpieszno na przód. Hasłem zaś rzekli niech będzie: Minerwa w zwiąsku[22]. To powiedziawszy udali się na spoczynek.
40. Około połnocy przybywa Seytes z oddziałem jazdy uzbroioney w pancerze i z Peltastami uzbrojonemi. A gdy im oddał przewodników przodkowali Hoplici, za niemi szli Peltaści, na tylney straży byli jezdzcy. 41, Wraz ze dniem przyiechał Seytes konno przed front woyska i pochwalił zwyczay Greków. Często albowiem, rzecze, w nocy iemu samemu przytrafiło się, że nawet gdy z małą liczbą postępował, jazda od piechoty bywała odrywana, a teraz, jak się należy, wszyscy razem na jednym mieyscu zebrani ze świtem dnia oglądamy się. Zostańcie więc tu na mieyscu i odpoczniycie sobie, ja zaś rozpatrzywszy się cokolwiek, powrócę 42. To powiedziawszy puścił się przez gorę drogą, którą odkrył a natrafiwszy na wielkie śniegi oglądał się na drodze czyli gdzie nie było śladu ludzi tam albo sam idących. A gdy uyrzał, że droga była bez śladu, powrócił szypko nazad i rzekł: 43. Mężowie, dobrze poydzie, jeżeli wola Boga, bo znienacka na tych ludzi napaść możemy. Ale ja postąpię na przód z jazdą, ażeby nam nikt z tych których zoczemy nie umknął i niedał o tym znać nieprzyjaciołom; wy postępuycie za nami, a ieżeli za nami nie zdążycie, trzymaycie się śladu końskiego. Przeszedłszy góry dostaniemy się do licznych i zamożnych wiosek.
44. W samo południe już był na wyżynach, a zoczywszy wioski przyiechał pędem do Hoplitow i rzekł: Puszczę teraz konnicę na równinę, a Peltastow na wsie. Ale wy jak nayprędzey za niemi postępuycie dla dania pomocy, gdyby nam się kto oparł. 45. Co usłyszawszy Xenofon zsiada z konia, a gdy go Seytes zapytał, dla czego to zsiadasz zwłaszcza gdy trzeba pośpieszyć; wiem dobrze, odpowiedział, że nie ja sam tylko iestem tam potrzebny; a Hoplici daleko prędzey i chętniey bieżeć będą, ieżeli i ja pieszo niemi dowodzić będę.
46. Potym Seytes odjechał, a z nim Tymazyon mając około czterdziestu jezdzcow Greckich. Xenofon zaś kazał żołnierzom letkim na nogi nie starszym nad lat trzydzieści z pomiędzy hufcow przystąpić do siebie. I sam pośpieszał z niemi pędem; a Kleanor prowadził resztę Greków. 47. Gdy zaś już byli we wsiach, przyiechał Seytes pędem maiąc przy sobie około pięciudziesiąt jezdzcow i rzekł: Xenofoncie, tak się stało, iakeś powiedział, już mamy tych ludzi w mocy, lecz jezdzcy samopas rozbiegli się jeden tu drugi tam ścigaiąc i obawiam się, ażeby, gdy się zeydą nieprzyjaciele do kupy, nienarobili im szkody. Trzeba nawet aby niektórzy z nas i w tych wsiach pozostali; albowiem są pełne ludu. 48. Xenofon na to, ja zaymę ztemi, których mam, wyżyny, ty zaś rozkaż Kleanorowi rozciągnąć falangę na równinie aż do wiosek. To gdy uczynili, zdobyli jeńców do tysiąca, a wołow do dwóch tysięcy, drobnego zaś bydła do dziesięciu tysięcy. I w tym mieyscu przenocowali.

Rozdział IV.
Treść.
Seytes pali wioski nieprzyjacielskie. Grecy cierpiąc od wielkiego zimna na polu udaią się do pomieszkali wieyskich. Ci z Barbarow którzy na góry uciekli oświadczają chęć do zawarcia przymierza, ale w nocy do znajomych sobie domow zbliżywszy się nagle uderzają na Greków, od których do ucieczki przymuszeni na koniec się poddaią Seytesowi.

1. Nazajutrz popaliwszy Seytes wioski owe do szczętu, tak iż ani jeden dom niepozostał, aby innych strachu nabawił i pokazał im, co ucierpią, ieżeli się niepoddadzą, ruszył daley. 2. Zdobycz posłał przez Herakleydesa do Peryntu, aby przedawszy ią, mógł wypłacić żołd woysku, on zaś sam i Grecy rozłożyli się obozem na równinie Tynow, którzy natychmiast opuściwszy mieszkania na góry pouciekali.
3. Wten czas właśnie spadł śnieg wielki i taki był mróz, iż woda którą do gotowania jadła przyniesiono i wino w naczyniach zamarzały, a wielu Grekom odmarzły nosy i uszy. 4. I w ten czas poznali dopiero Grecy, dla czego to Trakowie wszyscy mieli lisie futerka około głów i uszu, i odzienia nietylko koło piersi, ale i około udów i dla czego wsiadłszy na koń opończą[23] długą sięgaiącą aż do nóg zamiast zwierzchnicy sukni wdziewali. 5. Seytes puściwszy kilku z jeńcow na góry kazał powiedzieć, że, jeżeli nie powrócą do mieszkań i nie poddadzą się do posłuszeństwa, każe popalić ich wsie i wszelkie zapasy żywności tak iżby z głodu poginęli. Na ten czas kobiety, dzieci i starcy zeszli z gór; młodsi ludzie zaś obozowali we wsiach wzdłuż gór. 6. Seytes dowiedziawszy się o tym, kazał Xenofontowi z naymłodszemi hoplitami z nim razem wyruszyć. Tedy w nocy wyruszywszy przybyli na świtaniu do wsiow; większa część uciekła, albowiem góry były blisko; a którzy dostali się w ręce Seytesa tych on wszystkich bez miłosierdzia sam dzidą poprzebijał. 7, Był zaś pewny Olintczyk Epistenes chłopcolubiec, który uyrzawszy pięknego chłopaka z małą tarczą dopiero dorastaiącego, a mającego umierać pobiegłszy do Xenofonta prosił go usilnie aby tego chłopca pięknego poratował. 8. Ten poszedłszy do Seytesa prosił, aby tego chłopca nie zabiiał i namienił mu o charakterze Epistenesa i że on niegdyś całą kompaniią chłopców nazbierał zważając tylko na ich piękność, z któremi ten człowiek mężnie się popisał. 9. Seytes zaś zapytał się: Czyli chciałbyś, Epistenesie za tego chłopca umrzeć? Ten zaś szyię wyciągnąwszy, uderz, rzecze ieżeli młodzieniec ten każe i wdzięcznym być zechce. 10. Seytes zapytał się w ten czas młodzieńca, czyli go miał zamiast niego zabić? Młodzieniec niezezwolił na to, ale owszem błagał, aby żadnego niezabiiał Potym Epistenes objąwszy młodzieńca rzecze: Teraz Seytesie biy się ze mną o niego, iuż bowiem nie puszczę młodzieńca- 11. A Seytes śmieiąc się przestał na tym; umyślił potym założyć tu obóz, aby na górach będący ani nawet z tych wsiow niebrali żywności. I sam pod górą. na równinie rozłożył oboz; Xenofon zaś z wyborem woyska stanął w nay wyższej pod górą wsi, a pobliżu niego inni Grecy na gruntach zwanych podgórzem Trackim.
12. Po kilku dniach Trakowie zszedłszy z góry do Seytesa traktowali z nim względem zakładników i warunków pokoiu. I Xenofon poszedł do Seytesa i mówił iż obozuią na mieyscach złych blisko nieprzyjacioł. Wolałby, rzecze, obozować zewnątrz wsi w mieyscach warownych, aniżeli pod strzechą, gdzie się obawiać przyydzie zguby. 13. Ten zaś kazał mu być dobrey myśli i pokazał mu przytomnych zakładników. Niektórzy z gór zszedłszy prosili nawet samego Xenofonta ażeby im dopomogł do zawarcia pokoiu. Ten przyrzekł im zadosyć uczynić i krzepił ich nadzieią i zapewniał oraz, że im się nic złego nie stanie, byle się tylko poddali Seytesowi. Ale to oni podobno mówili w celu rozpatrzenia się.
14. Działo się to w dzień, a następney nocy zeszli Tynowie z gór i napadli na nich. Przewodnikiem był gospodarz każdego domu; bo innemu trudno by było pociemku trafić do domow wieyskich, zwłaszcza że te w około opasane były wielkiemi palami dla drobnego bydła. 15. Przystąpiwszy do drzwi domów swoich jedni rzucali w nie pociski, drudzy dobijali się do nich pałkami, które jak powiadali do strącania końcow włoczni mieli, inni podpalali, a wołając Xenofonta po imieniu kazali mu wychodzić w celu zabicia go, albo, rzekli, że spali się tam.
16. Już się ogień przez dach pokazywał, a pancerni żołnierze przy Xenofoncie byli jeszcze wewnątrz domu mając tarcze, miecze i hełmy, w tym Sylanos z Makiesty lat ośmnaście mający daie znak trąbą, a natychmiast żołnierze także i z innych domów wypadaią z dobytemi mieczami. 17. Trakowie zaś podług zwyczaiu swego zarzuciwszy na plecy tarcze uciekali, a gdy przebywali przez pale, niektórzy z nich uwisnąwszy byli schwytani, gdyż tarcze zahaczyły[24] się na palach, innych którzy zbłądzili wychodząc zabiiano, Grecy zaś ścigali ich aż za wieś. 18. A niektórzy z Tynow zwróciwszy się pociemku nazad pociski z ciemnego na jasne mieysce rzucali na przebiegających mimo palącego się domu i poranili Hieronyma i Enodyasa i Teagenesa Lokreńczyka setników; ale żaden niezginął, spaliły się jednak niektórym suknie i sprzęty. 19. Seytes przybył na pomoc z siedmią pierwszemi jezdzcami i trębaczem Trackim. A gdy to postrzegł, kazał dopoty trąbić, dopoki nieprzybył na pomoc; tak że i to przyczyniło się do nadania nieprzyjaciołom strachu. A zbliżywszy się powitał ich i mówił że sądził, iż ich wielu zabitych znaydzie.
20. Potym Xenofon żądał żeby mu zakładników wydał i żeby on wraz z nim uderzył na góry, jeśliby zechciał, a jeżeli nie, żeby go samego puścił. 21. Nazajutrz tedy wydał mu Seytes zakładników, mężów starych i jak twierdzono naydostoynieyszych pomiędzy góralami; i sam też oraz z woyskiem przybył. Miał już Seytes trzy razy większe siły; słysząc bowiem czego dokazuie Seytes, zeszło z gór wielu z pomiędzy Odrysow chcących należeć do tey wyprawy. 22. Tynowie zobaczywszy z gór tyłu hoplitow, tylu peltastow, tylu jezdzcow, zszedłszy na doł, prosili pokornie o zgodę i przyrzekali wszystko uczynić i prosili o przyięcie rękoymi. 23. Seytes zawoławszy Xenofonta oznaymił mu, co mówili, dodając że nie przystanie na żadną ugodę, jeżeli Xenofon zechce się nad niemi zemścić z przyczyny napadnięcia. 24. Ten zaś rzekł: Ja myślę, że są już dosyć ukarani[25], kiedy będąc wolnemi ludźmi staną się teraz niewolnikami; jednakowo rzekł, że mu radzi, aby na potym ludzi mogących co złego uczynić brał na zakładników, a starców w domu zostawił. Na to wszyscy się zgodzili.

Rozdział V.
Treść.
Choć Grekom żołdu z pełna nie zapłacono, wszelako dali się od Seytesa uprosić, aby mu dopomogli innych barbarów podbijać. Gdy mimo to jednak żołdu nie wypłacono, dla tego poczęli się żołnierze gniewać na Xenofonta. Nadto i Seytes stróni od niego.

1. Wkraczają zaś przez góry przeciw Trakom, wyżey Byzantyum mieszkającym, w tak nazwane Delta. Nie należało już to państwo do Maysadesa, ale raczey do Teresa Odrysyyczyka[26]. 2. Tu przybył Herakleydes z pieniędzmi za zdobycz zebranemi; a Seytes kazawszy trzy jarzma mułow, bo więcey ich niebyło, i resztę składającą się z wołów wyprowadzić i przywoławszy Xenofonta zachęcał go do przyięcia, a resztę dał do podzielenia między Wodzow i Setnikow. 3. Xenofon zaś powiedział: Co się mnie tycze kontent iestem, byłem potym co dostał, ale tylko rozday Wodzom i Setnikom, którzy tu ze mną przybyli. 4. A tak jedno jarzmo mułow otrzymał Tymazyon Dardańczyk, jedno Kleanor Orchomeńczyk i jedno Fryniskos Achayczyk, jarzma zaś wołow podzielono między Setnikow. Żołdu zaś wyliczono tylko za dwadzieścia dni, choć już był miesiąc upłynął; Herakleydes bowiem powiedział iż więcey z sprzedaży nie mogł uzyskać. 5. Na co rozgniewany Xenofon powiedział, zdaie mi się Herakleydesie że źle dopilnowałeś interesu Seytesa; albowiem gdybyś go był miał na pieczy, byłbyś żołd z pełna przyniosł, choćbyś też musiał zapożyczyć się i sprzedać własną odzież, ieżeli inaczey być niemogło.
6. Na co się Herakleydes bardzo rozgniewał i obawiał się, aby niewypadł z przyjaźni Seytesa i od dnia tego jak tylko mogł obgadywał Xenofonta przed Seytesem. 7. Żołnierze zaś składali winę na Xenofonta, że nieotrzymali żołdu; a Seytes był markotny na niego, iż się usilnie o żołd upominał. 8. A dotychczas zawsze przypominał, że gdy tylko nad morze przyydzie, wyda mu Bizantę, Ganos i Neon teychos[27]; odtąd zaś nic już niewspominał o tym wszystkim. Albowiem Herakleydes i w tym go oczerniał, iż niebezpieczno było zamki wydawać człowiekowi siłę mającemu.
9. Xenofon tym czasem naradzał się, co miał czynić względem dalszey wyprawy do wyższey Tracyi; ale Herakleydes wprowadził Wodzów do Seytesa zachęcał ich do oświadczenia się, iżby niemniey jak Xenofon potrafili dowodzić woyskiem i obiecał że im w kilka dni żołd dwumiesięczny z pełna wypłacony będzie, i zachęcał ich do wspolney wyprawy. 10. Na to rzekł Tymazyon: Ja i za pięciomiesięczny żołd niechciałbym bez Xenofonta być na tey wyprawie. Przyświadczyli mu to i Fryniskos i Kleanor.
11. Potym Seytes łaiał Herakleydesa że i Xenofonta razem z innemi nieprzywołał. A zatym wzywają Xenofonta samego. Ten poznawszy niegodziwość Herakleydesa, że go chciał oczernić przed innemi Wodzami przybył ze wszystkiemi Wodzami i setnikami. 12. Gdy wszyscy przystali na to, więc tę wyprawę wspolnie przedsięwzięli; i przybywają mając Pont po prawey ręce przez Tracką krainę tak nazwanych Melinofagów do Salmydessy. Tu wiele okrętów płynących do Pontu gręźnie na mieliźnie i osiada, bo tu morze z większey części płytkie (miałkie). 13. A Trakowie nad nim mieszkający słupami odznaczone maią mieysca, w których każdy napada i łupi co mu się tam nawinie. Albowiem pierwey, jak powiadaią, nim takie odgraniczenia postanowiono, miało się wielu z tych rabusiow przy takiey okazyi na wzaiem zabiiać. 14. W mieyscach tych znaleść można różne łóżka, szalki lub skrzyneczki, xiążki i wiele innych rzeczy, które szyprowie w drewnianych skrzyniach wożą. A gdy mieysca te opanowali, odeszli stąd znowu daley. 15. Dopiero już Seytes miał woysko od Greckiego licznieysze; iuż bowiem daleko większa liczba Odrysów z gór zszedłszy i ci co się popoddawali w służbę woyskową przystali. Założyli zaś obóz na równinie powyżey Selibryi, w odległości około pięciudziesiąt stadyow od morza. 16. Ale żołdu wcale ieszcze widać niebyło; na Xenofonta zaś żołnierze bardzo byli zagniewani, Seytes także iuż nie obcował z nim poufale, a ile razy chciał się z nim zeyść, zmyślał iż wiele ma do czynienia w interesach swoich.

Rozdział VI.
Treść.
Gdy Lacedemończycy Greków do prowadzenia woyny przeciwko Tyssafcrnesowi wzywali, tedy powstawszy pewny Arkadczyk oskarża Xenofonta względem żołdu i domaga się, aby go na karę śmierci skazano. Xenofon broniąc się odpowiada w dorzeczney i dobitney mowie na czynione sobie narzuty. Bronią go też oprocz Polikratesa Ateńczyka nawet Posłowie Spartańscy, Następnie zaprasza go Seytes, żeby u niego przynaymniey z tysiącem żołnierzy został. Lecz Xenofon po uczynioney ofiarze postanowił wraz z woyskiem oddalić się z tamtąd.

1. Już prawie dwa miesiące upłynęły, gdy przybyli wysłani od Tybrona Charrainos Spartańczyk i Polinikos. Ci oświadczyli, iż Lacedemończycy zamyślają wydać woynę Tyssafernesowi i że Tybron na wyprawę tę iuż wypłynąwszy potrzebuje tego woyska, obiecując każdemu z żołnierzy jeden dareyek na żołd miesięczny, dwa razy tyle setnikom, a cztery razy tyle Wodzom. 2. Jak tylko Lacedemończykowie przybyli, natychmiast Herakleydes dowiedziawszy się, iż do woyska idą, doniosł to Seytesowi mówiąc, iż jak naypiękniey wypadło; albowiem Lacedemończykowie potrzebują woyska, a ty go już więcey niepotrzebuiesz; jeżeli im więc wydasz woysko, przymilisz im się, a żołnierze nie będą się już więcey od ciebie żołdu domagali, i owszem z kraiu twego wyydą.
3. Co usłyszawszy Seytes rozkazuje posłow wprowadzić, a gdy oświadczyli, że do woyska idą, powiedział: że im woysko odda, i życzy sobie być ich przyiacielem i przymierzeńcem; zaprosił ich na gościnne i jak naywspanialey ich uczęstował. Xenofonta zaś niezaprosił ani żadnego innego z Wodzow. 4. A gdy się Lacedemończykowie spytali, co to za człowiek był ten Xenofon, odpowiedział Seytes, że z resztą nie iest on zły, tylko że iest przyjacielem żołnierzy, na czym nawet on sam źle wychodzi. A oni rzekli: Ale czy mąż ten umie żołnierzy wymową na swą strónę nakłonić? Tak jest umie to, odpowiedział Herakleydes. 5. A niebędzieli on, rzekli oni, przeciwny temu, że my woysko stąd wyprowadzić zamyślamy? Jeżeli, rzecze Herakleydes, zgromadziwszy ich żołd im zepewnicie, mało na niego zważając za wami pędem poydą. 6. Ale jakże rzekli będzie można tego dokazać żeby się do nas zgromadzili? Jutro rzecze Herakleydes, zaprowadziemy was do nich i pewny iestem, iż iak was tylko zobaczą, chętnie zbiegną się. Tak więc zszedł ten dzień. 7. Na zajutrz zaprowadzili Seytes i Herakleydes Lakończykow do obozu i zgromadziło się woysko. Lakończycy zaś tak przemówili: Lacedemończykowie postanowili wydać woynę Tyssafernesowi, który was tak skrzywdził, ieżeli więc z nami poydziecie, zemścicie się nad waszym nieprzyiacielem, i każdy z was odbierze po dareyku w żołdzie miesięcznym, setnik zaś ma mieć w dwoynasob więcey, a Wódz cztery razy tyle. 8. Z chęcią usłyszeli to żołnierze i natychmiast wystąpił jeden z Arkadów oskarżaiący Xenofonta. I Seytes był temu przytomny ciekawym będąc dowiedzieć się, co się stanie; stanął zatym w mieyscu, z którego naylepiey mógł słyszeć i miał sobie tłomacza, lubo sam rozumiał także z większey części po Grecku. 9 Arkadczyk ów tak mówił: Lacedemończykowie, jużcibyśmy dawno byli u was, gdyby nas Xenofon obietnicami tu niebył zwabił. Tuśmy noc i dzień w zimnie strasznym woienne fatygi ponosząc nic prawie nieuzyskali, a on tylko z prac naszych korzysta, u Seytes iego wprawdzie wyłącznie wzbogacił, ale nas żołdu pozbawia. 10. A tak ja który pierwszy przeciwko niemu świadczę, gdybym go, rzekł, widział być ukamionowanym i do kary pociągnionym za to, że nas tu i owdzie włoczył, rozumiałbym, żem nie tylko żołd móy otrzymał, alebym się nawet dla poniesionych trudów nie martwił. Po nim powstał ieszcze jeden i drugi w rowney mierze. Na reście Xenofon tak się odezwał:
11. Jużci też to więc wszystkie przygody człowieka spotkać mogą, gdyż i wy mnie nawet w tym winuiecie w czymem właśnie podług świadectwa mego sumnienia naywiększą gorliwość dla waszego dobra okazywał. Albowiem dążąc już do domu zwrociłem znowu do was, nie, jak widzi Bóg, żebym wiedział, iż wam się dobrze powodzi, ale raczey słysząc, żeście w przykrym bardzo położeniu zostawali, abym się wam, ile możności, stał użytecznym. 12. Przybywszy do was gdy tenże Seytes jednego posła po drugim do mnie przysyłał i wiele mi obiecywał, gdybym was nakłonił do udania się w iego służbę, niepodjąłem się tego jak sami wiecie, ale prowadziłem was na to mieysce, z któregobyście nayprędzey mogli przeyść do Azyi. Bo poczytałem to być rzeczą dla was naypożytecznieyszą i wiedziałem żeście wy tego sobie sami życzyli. 13. Ale coż gdy Arystarch przybywszy tamże z troywiosłowkami przeszkadzał przeprawie, tedy, coc już za pewne było rzeczą słuszną, zgromadziłem was dla naradzenia się coby czynić należało. 14. Alboż wy usłyszawszy, że wam Arystarch rozkazywał udać się do Chersonezu, a z drugiey stróny znowu usłyszawszy, że Seytes namawia do wspolney z nim wyprawy, nieoświadczyliście się wszyscy iść z Seytesem i czy nie uchwaliliście wszyscy tego? Powiedzcie więc, czylim w tey mierze wykroczył, żem was tam odprowadził, gdzieście wszyscy sami chcieli. 15. Ajeżelim ja Seytesa, gdy nam zaczął w żołdzie zawód czynić, chwalił, słusznie byście mię oskarżali i nienawidzieli; ale gdy ja będąc dawniey naywiększym iego przyjacielem, teraz iestem iego naywiększym przeciwnikiem, jakimże prawem ja przenoszący was nad Seytesa, mogę od was o to być oskarżanym, o co się z nim poróżniłem? 16. Ale może powiecie, iż ja odebrawszy waszę należność od Seytesa foremnie to wszystko zmyślam. Alboż nie iest jawną rzeczą, że ieśli mi co płacił Seyles, zapewniećby nie tak płacił, iżby mu i to, co mi dał, przepadło i żeby ieszcze inne summy wam wypłacał? I owszem mniemam, ieśli mi co dał, toćby dla tego dał, żeby mnie cząstkę mnieyszą dawszy, wam niepotrzebował większey summy oddawać. 17. Jeżeli więc sądzicie, że tak się rzeczy maią, możecie nam obydwom zaraz tę sprawę zepsuć, skoro się do niego o to pieniądze odezwiecie. Pewną iest bowiem rzeczą, że cobym tylko od Seytesa posiadał, tego mógłby w ten czas ode mnie żądać napowrót, a to sprawiedliwie, za to ze mu niedogodziłem w tym, dla czego przekupiony od niego byłem. 18. Ale daleki iestem od tego, żebym waszę należność miał posiadać, bo przysięgam wam na wszystkie Bogi i Boginie, że nawet niemam tego, co mi osobno Seytes obiecał. Sam iest tutay przytomny, i słysząc to wie czyli fałszywie przysięgam. 19. Ale żebyście się ieszcze więcey zadziwili, przysięgam oraz, żem nietylko ani tyle ile inni Wodzowie, ale nawet ani tyle niewziąłem, co niektórzy setnicy otrzymali. 20. A dla czegożem to uczynił? Oto rozumiałem, mężowie, że im większy bym w ow czas niedostatek z nim znosił, on poźniey tym bardziey mi sprzyiać będzie, skoro się wzmoże. Ale widzę go teraz w dobrym mieniu i poznaię umysł iego. 21. Może mi kto rzecze, czyli się nie wstydzisz, żeś się jak głupi dał oszukać? Jużci zaiste miałbym się czego wstydzić, gdybym był od nieprzyjaciela tak oszukany, ale kiedy przyjaciel oszukuie, tedy to bardziey iego samego hańbi, aniżeli tego, który oszukanym został. 22. Bo ieżelić względem przyjacioł nawet potrzebna iest ostrożność, wyście wszelką taką iak wiem zachowali, żeby mu niedać słuszney przyczyny do nieuiszczenia się w tym co wam przyrzekł. Aniśmy go bowiem nieukrzywdzili w niczym, aniśmy też przez gnuśność interesu iego nie zaniedbali aniśmy się też medali odstraszyć od tego do czego nas wezwał. 23. Ale może powiecie, że trzeba było dawniey zastaw jaki (zakład) wziąść, aby nas w tey mierze, choćby i chciał niemogł oszukać. Posłuchaycież więc tego co bym ja wam w obecności jego nigdy niebył powiedział, gdybyście mi się niezdawali być ze wszech miar niebacznemi i bardzo przeciwko mnie niewdzięcznemi. 24. Przypomniycież sobie w jakim stanie rzeczy wasze były, gdym was do Seytesa przyprowadził. Alboż, gdyście pod miasto Perynt przybyli, Arystarch Lacedemończyk bramy miasta zamknąwszy dozwolił wam weyścia? Alboż nieobozowaliście zewnątrz miasta pod gołym niebem? Alboż to niebyło w śród zimy? Alboż nawet na targu niewidzieliście wielkiego niedostatku żywności i czyliż mieliście ich za co kupić? 25. A jednak trzeba było zostać nad granicami Tracyi, bo troywiosłowki były w porcie gotowe do zabronienia nam przeprawy. Wypadało nam więc na gruncie nieprzyjacielskim zostawać, gdzie liczna jazda i mnostwo Peltastow nam były na przeszkodzie. 26. My w prawdzie mieliśmy Hoplitow, z któremi w kupie wyszedłszy do wsiow, podobno można było dostać żywności, lecz nie podostatkiem, a do ścigania i zdobywania niewolników i drobnego bydła niemieliśmy kogo; albowiem też przy was nie zastałem w ładzie ani jazdy ani Peltastow. 27. Gdybym wam więc w takiey biedzie będącym, żadnego nawet żołdu niewymagaiąc, Seytesa był przybrał za przymierzeńca maiącego i jazdę i peltastow, których wam niedostawało, czy w takim razie byłbym źle wam doradził? 28. Bo połączywszy się z niemi znayduiecie żywności podostatkiem we wsiach, z których, gdyż Trakowie do śpieszney ucieczki przymuszeni byli, dostała wam się cząstka drobnego bydła i niewolników. 29. Żadnego już potym niewidzieliśmy nieprzyjaciela skoro się jazda do nas przyłączyła, a do poty śmiało nacierała na nas nieprzyjacielska jazda i peltasty przeszkadzając nam wszelkiemi sposobami, kiedyśmy się małey liczbie po żywność rozproszyli, żeśmy iey nigdzie podostatkiem nabyć nie mogli. 30. Choć więc nastręczający wam takie bezpieczeństwo nie bardzo wielki żołd przydał do bezpieczeństwa tego, alboż to iuż iest dla was srogim nieszczęściem? I czyliż sądzicie, że mię dla tego bynaymniey nietrzeba przy życiu zostawić? 31. Teraz zaś jakże stąd wychodzicie? Czyliż nie przezimowaliście w zbytku żywności? mając prócz tego jeszcze w zapasie to, coście od Seytesa otrzymali? Albowiem eście się kosztem nieprzyjacioł strawowali; a procz tego ani mężów z pomiędzy siebie zabitych nie widzieliście, ani żywych przez niewolą nieutraciliście. 32. Jeżeli zaś okryliście się chwałą w sprawie przeciwko Barbarom w Azyi, alboż ta chwała nie zostaie przy was w całości (bez uszczerbku) i czyliż oprocz tego nienabyliście teraz inney sławy zwyciężywszy i w Europie Traków, przeciw którym wyruszyliście? Ja przynaymniey powiadam, że słuszną to iest abyście wy za to, dla czego się właśnie na mnie gniewacie, raczey Bogom jako za dobrodzieystwa dzięki składali. 33 Taki iest stan waszych rzeczy. Ano więc dla Bogów spoyrzyycież i na moy los. Bo gdym ja dawniey wybierał się w drogę do domu powracałem tam mając, wielką od was chwałę i mając oraz przez was u innych Greków sławę; a i u Lacedemończykow posiadałem zaufanie, bo by mię do was niebyli znowu posłali. 34. Teraz zaś odchodzę u Lacedemończykow przez was oczerniony, z Seytesem zaś z waszey przyczyny poróżniony, u którego, dobrze mu się razem z wami przysłużywszy, rozumiałem znaleść dla siebie i dzieci, któreby mi się urodzić mogły, zaszczytny przytułek. 35. Wy zaś z których ia przyczyny łaskę u ludzi odemnie możnieyszych straciłem wy, dla których dobra i teraz nawet ile możności czynnym być nieprzestawam, wy to taki wyrok względem mnie stanowicie? 36. Wszak macie mię w ręku, ani wam ścigać za mną ani mię szukać niepotrzeba, ale jeśli tak ze mną postąpicie, jakeście powiedzieli, wiedzcie że zabijecie męża który dla was wiele bezsennych nocy przepędzał, wiele z wami trudów ponosił i na niebezpieczeństwa się narażał nie tylko w obrębie powinności, ale i nad powinność, który przy pomocy Bogow z wami razem pomniki zwycięstw nad barbarami odniesionych wystawiał i abyście się nie poróżnili z żadnym z greckich narodow usilnie się starałem 37. Teraz więc też wolno wam bezpiecznie[28] udać się gdzie kolwiek zechcecie czy morzem czy lądem. Wy tedy że wam świeci gwiazda do błogiego bytu[29] i że popłyniecie tam dokądeście już dawno sobie życzyli i że was potrzebuią naypotężnieysi ludzie, że żołd na widoku, i że Lacedemonscy wodzowie poczytani za nayznakomitszych do was przyszli, (wy więc) teraz dopiero uznaiecie to za dogodną porę, aby mię jak nayprędzey zabić! 38. Zaiste nie takie były wasze oświadczenia, gdyśmy się znaydowali w biedzie, o wy którzy tak dobrze wszystko pamiętacie! W ten czas nazywaliście mię ojcem i zawsze o mnie jako o swoim dobroczyńcy pamiętać przyrzekaliście. Wszelako i ci mężowie, którzy tu dopiero do was przybyli zapewne nie są tak niewzględnemi żeby oni, jak mi się zdaie, was, gdyście takiemi przeciwko mnie za lepszych poczytać mieli. To powiedziawszy przestał mówić.
39. Charminos zaś Lacedemończyk powstawszy, tak rzekł: Mężowie zdaiecie mi się niesłusznie być zagniewanemi na męża tego; bo i ja sam świadkiem jestem, jak Seytes zapytany odemnie i od Polinika coby był Xenofon za człowiek powiedział, że nie można mu niczego zarzucić jak tylko to, że był nadto wielkim przyjacielem żołnierzy, przez co jak u nas Lacedemończykow tak u niego sam sobie szkodzi. 40. Na to znowu powstawszy rzecze Eyryloch z Luzyi Arkadczyk: Mnie się zaś zdaie, mężowie Lacedemońscy, abyście naczelstwo wasze nad nami zaczęli od dopomnienia się dla nas żołdu z rąk chętnego czy niechętnego Seytesa i żebyście nas stąd rychley nie wyprowadzali. 41. Powstał też i Polikrates Ateńczyk i tak za Xenofontem mówił: Widzę, powiada, o mężowie, że i Herakleydes jest tu przytomny; ten rzeczy ciężką pracą przez nas zdobyte do sprzedania wziąwszy, pieniędzy za nie nabytych ani Seytesowi ani nam nie oddał, lecz sam je skradłszy posiada. Jeżeli więc jesteśmy roztropnemi, to się go trzymać będziemy. Nie jest on bowiem Trakiem, ale będąc Grekiem Greków krzywdzi.
42. To słysząc Horakleydes bardzo się przeląkł, i przystąpiwszy do Seytesa rzekł: Roztropność każe, abyśmy się oddalili z pod władzy tych ludzi. I wsiadłszy na koń odjechali do swego obozu. 43. Ztamtąd wysłał Seytes Abrozelmę tłomacza swego do Xenofonta z zachęcaniem, aby ten został się przy nim wraz z tysiącem hoplitow, obiecuiąc mu powtórnie nadać majętności nad morzem leżące i to co dawniey obiecywał. Potaiemnie nadto uwiadomił, iż słyszał od Polinika, że skoro będzie w mocy Lacedemończykow, Tybron go bez wątpienia zabić każe. 44. Donosiło o tym Xenofontowi i wielu innych gościnnych przyjacioł, iż był oczerniony i że powinien się mieć na ostrożności. Ten słysząc to wziął dwa bydlęta ofiarne i ofiarował ie Jowiszowi Królowi badaiąc z nich, coby było lepszym i bezpiecznieyszym dla niego zostać przy Seytesie pod warunkami jakie Seytes podał, albo odeyść z woyskiem. Wyrok był za odeyściem.

Rozdział VII.
Treść.
Stąd wyruszywszy gdy z majętnych wiosek potrzebna zapasy żywności brać zaczęli, Medosades któremu te okolice były nadane usilnie wszelkiemi sposobami, aby z tamtąd ustąpili i był przyczyną, iż Xenofon znowu względem żołdu do Seytesa się udał, Xenofon w dobitney mowie Seytesowi przekłada, że uczciwość i iego własny pożytek i interes tego po nim wymaga, aby Grekom żołd zaległy wypłacił, Xenofon odzyskawszy i odebrawszy żołd ten Spartańczykom dla podzielenia lub rozdania go między żołnierzy oddaie.

1. Stąd Seytes przeniósł oboz swóy daley, Grecy zaś rozłożeni byli po wioskach, skąd zaopatrzywszy się dostatecznie w żywność nad morze poyść mieli. Wsie owe posiadał Medosades w darze od Seytesa 2. Widząc tedy Medosades że to co miał we wioskach przez Grekow było strawione, był stąd markotny i wziąwszy z sobą Odrysesa męża jednego z naypotężnieyszych, którzy z górney krainy nadeszli, i jezdzcow około pięciudziesiąt przybywa i kazał Xenofonta z obozu Greckiego przyzwać. Ten przybrawszy sobie kilku setników i innych sposobiących się do tego ludzi poszedł do niego. 3. Medosades tedy tak się odezwał: Xenofoncie, niesprawiedliwie postępuiecie mszcząc wioski nasze. Przeto ja imieniem Seytesa, a mąż ten z woli Medoka króla górney krainy tu przybywszy nakazuiemy wam wyyść z kraju; czego ieżeli nie uczynicie, nie uydzie wam to tak[30]. Albowiem krzywdzący krainę naszą doznaią zemsty naszey jako nieprzyjaciele.
4. Xenofon to słysząc tak się odezwał: Jużci tobie tak rozprawiającemu nawet odpowiadać iest rzecz przykra; wszelako dla młodzieńca tego mówić będę, aby wiedział, co wy za jedni, a jacy my iesteśmy. 5. My bowiem wprzod nim ieszcze byliśmy waszemi przyjaciołmi, przechodziliśmy przez ten kray gdzieśmy chcieli i podług woli naszey rabowaliśmy w nim i palili. 6. Ty sam gdyś przyszedł do nas jako posłannik spałeś w naszym obozie bez naymnieyszey obawy przed nieprzyiacielem, ale wy przeciwnie w te stróny niepokazaliście się, albo jeśliście kiedy przybyli, nienocowaliście nigdy bez okiełznanych koni właśnie jak gdybyście byli na gruncie nieprzyjacioł od was mocnieyszych. 7. Zostawszy zaś przyjaciołmi naszemi gdy za pomocą Bogów przez nas dzierżycie ten kray, teraz wypędzacie nas gwałtem z tego kraju, któryście od nas dobrowolnie otrzymali; bo jak sam wiesz że nieprzyjaciele niebyli w stanie wypędzenia nas. 8. Ty zaś daleki od wywdzięczenia się nam przez danie podarunków i zamiast dogodzenia nam w czym za nasze względem ciebie zasługi, chcesz nas nie tylko z kwitkiem odprawić, ale i owszem gdy iuż odchodziemy ieszcze nam nawet obozem tu tylko stanąć wszelkiemi sposobami zabraniasz. 9. A takie rzeczy rozprawiając niewstydzisz się ani przed Bogami ani przed tym mężem, który cię teraz widzi zbogaconym, ale nim się z nami sprzyiaźniłeś, z rabunku tylko, jakeś sam nawet wyznawał, żywiłeś się. 10. Wreście po czegóż więc teraz tak do mnie mówisz, bo ja iuż nie rządzę, ale Lacedemończykowie, którym eście wy oddali to woysko do odprowadzenia, a to zaocznie, o dziwni ludzie! (niezyczyliście mi) żebym ja też jakem dawniey przez doprowadzenie wam woyska wpadł u nich w nienawiść, tak teraz przez oddanie onegoż względy jakie od nich uzyskał.
11. To usłyszawszy Odryses rzekł: Ledwom się, Medosadesie! w ziemię niezapadł ze wstydu takie rzeczy słysząc. I gdybym był pierwey o tym wiedział, niebyłbym się tu z tobą udał, a teraz oddalam się; boby mię król Medokos niepochwalił, gdybym wypędzał dobroczyńców. 12. To wyrzekłszy dosiadłszy konia odjechał, a z nim i inni jezdzcy wyiąwszy czterech lub pięciu. Medosades zaś któremu żal było pustoszonego kraju, kazał Xenofontowi przywołać owych dwóch Lacedemończyków. 13. Ten też wziąwszy z sobą zdatnych ludzi poszedł do Charmina i Polinika mówiąc że ich wzywa Medosades, chcąc im toż samo co onemu oświadczyć, aby wyszli z kraju. 14. Ale zdaie mi się, dodał, że możnaby teraz dla woyska żołd zaległy odebrać, ieżeli powiecie, że woysko was prosiło, abyście mu dopomogli żołd należący się od Seytesa chcącego lub niechcącego odebrać i mówi że dopiero w ten czas chętnie poydzie z wami, gdy go otrzyma, (dodaycie nadto) że zdaie wam się że prawdę mówią i żeście im obiecali wtedy dopiero stąd wyruszyć, kiedy żołnierze należność mieć będą. 15. Co usłyszawszy Lakończycy odpowiedzieli, że tak powiedzą i dodadzą to ieszcze coby być mogło nayskutecznieyszego; poczym udali się zaraz z samemi znakomitemi mężami[31] Przyszedłszy zaś tam rzekł Charminos: Mów Medosadesie, co masz do nas, ieśli nie, to my powiemy, co do ciebie mamy. 16. Medosades zaś bardzo łagodnie rzekł: Ja, wraz z Seytesem mówię że prosiemy, aby się tym, którzy się nam stali przyjaciołmi, nic złego od was niestało. Bo cokolwiek im złego uczynicie, tobyście uczynili nam, bo oni są naszemi. 17. My byśmy, rzekli Lakończycy, stąd wyruszyli, gdyby ci, którzy wam to wyrobili, żołd otrzymali; w przeciwnym razie przybywamy im dopomagać i karać tych mężów, którzy ich w brew przysięgom skrzywdzili. Jeżeli zaś i wy takiemi jesteście, to z tego końca zaczniemy prawa dochodzić. 18. Nato znowu Xenofon tak rzecze: Chcieycież tylko Medosadesie, tym w których kraju iesteśmy, ponieważ ich waszemi przyjaciołmi być mienicie, pozwolić, aby rozsądzili, kto z nas czy wy czyli my z kraju wyyść powinien? 19. Ale on się do tego nieskłonił, i owszem radził ażeby sami Lakończycy coby naylepiey było[32] względem żołdu udali się do Seytesa, o którym sądzi, iż się do tego nakłoni; a jeżeliby tego niechcieli, żeby Xenofonta wraz z nim wyprawili, i sam nawet przyczynić się do lego obiecał; ale prosił aby wiosek niepalono. 20. Wysłano tedy Xenofonta wraz z mężami do tego zdatnemi. Ten przyszedłszy do Seytesa, tak się odezwał:
21. Nieprzychodzę, Seytesie, dopraszać się czego od ciebie, ale raczey okazać ile możności, jak niesprawiedliwie gniewałeś się na mię, że dla żołnierzy od ciebie domagałem się tego, coś sam dobrowolnie obiecał. Sądziłem bowiem, że nie mniey tobie pożyteczno oddawać jak im odbierać. 22. Bo po pierwsze wiem to, że oni ciebie za pomocą Bogow na świetny stopień wznieśli, uczyniwszy cię Królem wielu kraiow i wielu ludzi, tak iż niepodobna iest ukryć, czy co pięknego lub co szpetnego popełnisz. 23. Dla takiego tedy (jak ty jesteś) męża ważną zdaie mi się być rzeczą, ażeby o nim niemówiono, iż odprawia od siebie ludzi dobrze zasłużonych bez nagrody, wiele zaś na tym zależeć musi, aby dobrze słynął u sześciu tysięcy ludzi; a co większa, żeby się nigdy niepokazał być nierzetelnym w danym słowie. 24. Widzę bowiem, że mowy niesłownych ludzi daremne nieskuteczne i wzgardzone chybią celu; ci zaś których prawdomówność iest jawnie uznana, tych słowa, gdy się o co tylko odezwą coby mieć chcieli, więcey skutkuią, niż przemoc innych; jeżeli błądzącego chcą poprawić, wiem z doświadczenia, że ich pogróżki nie mniey skutkuią, jak kary innych; gdy tacy ludzie komu co przyrzeką, tedy to iuż tyle waży co innych gotowy datek. 25. Przypomniy sobie tylko, czy nam co z góry zaliczyłeś, gdy nas za sprzymierzeńców przyymowałeś? Wszak wiesz, że wcale nic; ale w zaufaniu, że się uiścisz w danym słowie, ruszyło tylu ludzi gotowych do wyprawy woienney na zdobycie dla ciebie państwa, które nie tylko pięćdziesiąt talentow[33] należności ich u ciebie zaległey, ale nad to daleko więcey iest warte. 26. Nieprzedaieszli to sławy zaufania która ci do Królestwa dopomogła za takie pieniądze?[34] 27. Ano już tylko przypomniy sobie, ileś w ow czas cenił, aby to uskutecznione było, co teraz nabyte posiadasz. Jać to wiem dobrze, że wolałeś był tego dostąpić, co teraz za sprawą naszą posiadasz, aniżeli mieć pieniądze, choćby w daleko większey liczbie. 28. Mnie się zdaie być większą szkodą i haniebnieyszą rzeczą nieutrzymanie się przy teraźnieyszych korzyściach, niż owo dawnieysze nienabycie, a to w równey mierze, jak dotkliwsząby było rzeczą z bogactwa przeyść do ubóstwa, albo zgoła gdyby się pierwey niebyło bogaczem, lub w równey mierze jak smutnieysząby było rzeczą, stać się z Króla prywatną osobą, niż gdyby się wcale niebyło Królem. 29. Alboż nie wiesz, że teraźnieysi poddani twoi nieprzeszli pod berło twoie z przyiaźni ku tobie, ale że do tego przymuszeni byli i że radziby zapewne wybić się na wolność, gdyby ich tylko boiaźń nie wstrzymywała? 30. Jakim że sposobem myślisz ich lepiey w grozie utrzymać i w posłuszeństwie przeciw tobie, czy gdyby widzieli, ze żołnierze gotowi są i teraz, skoro rozkażesz czekać i znowu, skoro tylko potrzeba wypadnie, natychmiast powracać, a i inni nawet wiele dobrego o tobie od nich usłyszawszy na wezwanie twoie spiesznie do ciebie przybywać, albo czy przeciwnie, gdyby opak sądzili że inni żołnierze do ciebie nieprzyydą dla nieufności z tego wydarzenia wynikłey i że ci bardziey im są przychylni, niżeli tobie? 31. Jużci oni nie przeto się tobie poddali, jakobyśmy ich naszą liczbą przewyższali, lecz uległości ich przyczyną był niedostatek wodzów dobrych. Czyliż więc i teraz nie grozi niebezpieczeństwo, żeby sobie albo tych nieobrali za wodzów, których widzą od ciebie skrzywdzonych, albo nawet Lacedemonczyków ieszcze potężnieyszych, osobliwie gdyby żołnierze obiecali chętniey się z niemi na wyprawę udać, ieśli im płacę należącą się im od ciebie wyexekwują (odbiorą), a Lacedemończycy zaś potrzebuiący woyska na to się zgodzą? 32. Nad to jawno przewidzieć można, że Trakowie teraz tobie poddani chętnieyby walczyli przeciwko tobie, niżeli z tobą; albowiem dopokiś ty zwycięzca, do poty zostanie ich poddaństwo, ale skoro ty będziesz zwyciężony, nastąpi ich wolność. 33. A gdy potrzeba zaradzić i kraiowi iuż teraz twoim będącemu, jakimże sposobem myślisz go lepiey zabezpieczyć od szkody, czyli gdy ci żołnierze odebrawszy należność swoię odeydą w pokoiu, czyli też gdy zostaną iako w kraju nieprzyjacielskim, a tybyś na oddalenie ich musiał użyć sił ieszcze licznieyszych, które także potrzebować będą żywności? 34. W jakimże zaś razie wydałoby się więcey pieniędzy, czy gdybyś tym ludziom dług zapłacił, albo czy nieoddawszy go, inne by ci woysko daleko licznieysze trzeba było na żołdzie trzymać? 35. Herakleydesowi wprawdzie, iak mi powiadał, zdaie się to być zbyt wielką summą. Ale zaiste łatwiey tobie iest teraz zdobyć się na nią i wypłacić ią, aniżeli przedtym dziesiątą iey część, nimeśmy do ciebie przyszli. 36. Albowiem nie sama liczba oznacza wielości małość, ale raczey przemożność dającego i odbierającego. Teraz zaś roczne dochody twoie są większe, niż dawniey to wszystko, coś tylko posiadał. 37. Ja, Seytesie, starałem się usilnie, abym będąc twoim przyjacielem tak ci zaradził, abyś i ty okazał się być godnym dóbr, których ci Bogowie użyczyli, i żeby także moia wiara u woyska nieszkodowala. 38. Bądź albowiem przekonany, że ja teraz, choćbym chciał nieprzyjacielowi szkodzić, ani bym był w stanie z tymże wojskiem tego dokazać, ani bym też, choćbym i chciał, mógł znowu tobie dać pomoc. Tak teraz woysko to iest ku mnie zniechęcone. 39. Biorę zaś ciebie samego i Bogów wszystko wiedzących za świadków, że ja z powodu tych żołnierzy nic od ciebie niemam i żem tego co się im należy nigdy nieżądał mieć dla własnego pożytku; anim nawet nie domagał się u ciebie o to coś ty mnie przyobiecał. 40. Przysięgam tobie, że nie byłbym nawet tego przyjął; gdyby żołnierze także nie byli odebrali należności swoiey. Hańbąby to bowiem dla mnie było, żebym ja o sobie tylko pamiętał, a sprawy ich niepomyślney zaniechał, zwłaszcza gdy mię takim uszanowaniem zaszczycali. 41. Jużci Herakleydes poczytuie sobie wszystko za fraszkę, byle mieć pieniądze, jakimkolwiek bądź sposobem nabyte; ja zaś, Seytesie, rozumiem, że niemasz dla człowieka, a zwłaszcza dla Rządzcy pięknieyszego i chwalebnieyszego nabytku nad męstwo, sprawiedliwość i szlachetność umysłu. 42. Ten bowiem, który to posiada, jest bogaty w przyjacioły, bogaty oraz w innych życzących sobie niemi być, a kiedy mu się dobrze powodzi, ma wielu wspołweselących się z tego, jeśli się zaś co przeciwnego wydarzy, nie zabraknie mu na ratujących. 43. W reszcie jeżeli nieprzekonałeś się jeszcze o moiey ku tobie serdeczney przyjaźni, ani z postępków, ani z mowy moiey, to zważ przynaymniey słowa które powiedzieli żołnierze; byłeś albowiem przytomnym i słyszałeś, co mówili ci którzy mię chcieli upodlić. 44. Oskarżali mię bowiem przed Lacedemończykami, jakobym ciebie więcey niż Lacedemończyków cenił; a co się tycze ich samych, wyrzucali mi, jakobym wolał starać się o twoie dobro bardziey, niż o ich sprawę; wymawiali mi też żem od ciebie podarunki brał. 45. I czy to ty myślisz że oni upatrzywszy we mnie jakąś nienawiść ku tobie stąd wzięli pochop do posądzenia mię jakobym był podarunkami twoiemi przemaięty, albo raczey iż wielką we mnie przychylność ku tobie dostrzegli? 46 Ja przynaymniey sądzę, iż każdy człowiek darozumiewa się, że trzeba zachować przychylność dla tego od któregoby kto podarunki brał. Ty zaś, nimem się jeszcze w czym przysłużył, przyymowałeś mię miluchno już to oczami, już to i głosem, już zaś darami gościnności, a niemogłeś się dosyć naobiecywać; a gdyś tego, czegoś chciał, dostąpił i za pomocą moią, ile mi iey tylko można było dodać, wzniosłeś się na naywyższy stopień wielkości, teraz mię tak iuż u żołnierzy osławionego ważysz się ieszcze zaniedbać. 47. Ale spodziewam się że sam czas ciebie przekona o konieczney potrzebie wyliczenia długu, i że sam tego nie zniesiesz widząc, że ci którzy byli dobroczyńcami twoiemi bez natręctwa[35], na ciebie się uskarżają. Proszę cię tylko, abyś oddawszy należność starał się postawić mię znowu u żołnierzy na stopniu takim, iak dawniey byłem.
48. Słysząc to Seytes, zaczął przeklinać człowieka, który był przyczyną tego, że żołd już dawno niezostał wypłacony, i mieli wszyscy w podeyrzeniu Herakleydesa. Ja, rzecze Seytes, daleki zawsze byłem od zatrzymania wam żołdu i zapłacę go. 49. Na ten czas Xenofon tak znowu powiedział: Gdy go więc wypłacić chcesz, proszę cię teraz, abyś to przezemię wykonał i temu zapobiegł, abym u woyska z twoiey przyczyny niebyt inaczey uważany niż dawniey, gdym do ciebie przyszedł. 50. Na to znowu Seytes: Przezemię, rzecze, niebędziesz upośledzony w woysku, a ieżelibyś chciał z tysiącem Hoplitow przy mnie pozostać, oddałbym ci zamki i wszystko to, com tylko obiecał. 51. Ten zaś znowu rzecze, że to żadną miarą być niemoże, odpraw nas tylko. A jednakże, rzecze Seytes, wiem, że lepiey i bezpiecznicy tobie będzie, gdy zostaniesz przy mnie, niż gdybyś odszedł, 52. Ten zaś znowu rzecze: Chwalę twoię o mię troskliwość, ale tu wcale zostać uiemogę; bądź tym czasem przekonany, że ieśli ja gdziekolwiek bądź większe znaczenie odzyskam, to i dla ciebie dobrze będzie. 53. Na to znowu Seytes: Pieniędzy w prawdzie niemam, rzecze, wyiąwszy tę odrobinę, jeden tylko talent, ten tobie daię, ale mam wołow sześćset, drobnego bydła mniey więcey do czterech tysięcy sztuk i do stu dwudziestu niewolników. To wszystko weź z sobą, oraz z zakładnikami tych którzy cię skrzywdzili i odeydź. 54. Xenofon z uśmiechem na to odpowiedział. A jeżeli to na żołd niewystarczy, komuż mam ten talent przeznaczyć?[36] Gdy ta rzecz tak jest dla mnie niebezpieczna, alboż by mnie zwłaszcza jak opuszczaiącemu już woysko niebyło lepiey wystrzegać się kamieni?[37] Wszak słyszałeś sam owe pogróżki. Wtedy więc tam zostali.
55. Nazajutrz (Seytes) oddał im to, co obiecał i oraz ludzi do pędzenia wyznaczył. Tym czasemci zaś żołnierze mówili, że Xenofon przeszedł na strónę Seytesa, chcąc tam zostać i odebrać to, co mu obiecał; ale gdy uyrzeli wracającego, mocno się cieszyli i przybiegali do niego. 56. Xenofon zaś zobaczywszy Charmina i Folinika, wszystko to, rzecze, wyście woysku wyiednali i toć ja wam oddaię, wy też przedawszy to rozdzielcie między żołnierzy. Ci tedy wziąwszy to postanowili łupoprzedawców i przedawaiąc nie wyszli bez zakały. 57. Xenofon zaś ani przystąpił do tego[38], lecz jawnie wybierał się w drogę do domu; ieszcze bowiem nie był skazany na wygnanie z Aten. W tym przychodzą do niego przyiaciele z woyska z proźbą aby pierwey nieodchodził, pokiby nieodprowadził woyska i oddał go w ręce Tybronowi.

Rozdział VIII.
Treść.
Gdy się woysko przeprawiło do Lampsaku radził wieszczek Euklides Xenofontowi, żeby Jowiszowi Milichickiemu ofiary sprawował, co też Xenofon nazajutrz uczynił, z tamtąd przeszli na koniec przez różne miejsca do Pergamu. Hellas matka Gongila i Gorgiona radziła Xenofontowi, aby napadł na Asydatesa, Xenofon usłuchał iey, i z początku musiał zaniechać obleżenia i ustąpić z wielką niewygodą, lecz na zajutrz iednak szczęśliwiey mu się powiodło. Stąd gdy do Pergamu wróciwszy za jednostayną zgodą znaczną z łupu część odebrał, oddaie woysko Tybronowi.

1. Stąd przeprawili się do Lampsaku, gdzie Xenofon spotkał się z wieszczkiem Euklidesem z Flius synem Kleagorasa, który pisał xiążkę: sny w Liceum. Ten cieszył się z ocalenia Xenofonta i spytał się, ile ma złota. 2. Ten pod przysięgą odpowiedział, żeby mu ani na drogę zapasu do domu niezostało, gdyby kónia i innych rzeczy, które miał przy sobie nieprzedał. Ale on mu niechciał wierzyć. 3. Potym dopiero gdy Lampsaczanie dary gościnne Xenofontowi przysłali, gdy on ofiary Apollinowi sprawuiąc Euklidesa przybrał, rzekł Euklides po obejrzeniu wnętrzności, że wierzy Xenofontowi, iż niemiał pieniędzy. Nadto wiem, rzecze, że późniey nawet w nadarzeniu się pieniędzy zjawi się jakaś przeszkoda, a choćby i nic inszego, to ty sam sobie nią będziesz[39]. Przyznał mu to Xenofon. 4. Ten zaś rzecze, że to przeszkodą iest Jowisz Mejlichios i zapytał go czyli kiedy czynił mu ofiary tak, jak ja za was w domu miałem zwyczay czynienia ofiary i całopalenia. Xenofon powiedział, że nigdy w czasie oddalenia się z oyczyzny ofiar temu Bogu nieczynił. Zatym radził mu ofiarę uczynić, jak był zwykł, co napotym miało mu być pożyteczniey. 5. Na zajutrz tedy udawszy się Xenofon do Ofrynium czynił ofiary i całopalenia podług zwyczaiu oyczystego, biiąc wieprze na ołtarzu i miał pomyślne wróżby. 6. Właśnie tegoż dnia przybywa Biton z Euklidesem dla wypłacenia woysku pieniędzy i byli od Xenofonta gościnnie przyięci i oddali mu kónia, którego w Lampsaku za piędziesiąt dareykow przedał, i niechcieli przyiąć zwrotu ceny jego, gdyż się domyślali, że do takiey sprzedaży przymusił go niedostatek, więc tego kónia wykupili słysząc, że mu bardzo był miły.
7. Stąd udali się przez Troas i przebywszy górę Idę nayprzód do Antandru, potym posunęli się wzdłuż morza w Lidyi aż na równinę Tebów. 8. A z tamtąd przez Atramytyon i Kertonyon pomimo Atarneus postępuiąc aż na równinę Kaiku doszli do Pergamu w Myzyi.
Tu Xenofon był od Hellady żony Gongila Eretreyczyka, a matki Gorgiona i Gongila gościnnie przyięty. 9. Ta mu powiedziała, że na tey równinie znayduie się Asydates mąż perski, tego samego, rzekła, mógłby schwycić wraz z iego żoną i dziećmi i pieniędzmi, których miał wiele, gdyby się tam tylko z trzema set ludźmi w nocy udał. Nadto dała za przewodników siostrzeńca swego i Dafnagorasa, którego bardzo szacowała. 10. Xenofon maiąc tych mężów przy sobie czynił ofiarę. A obecny przy tym wieszczek Bazyas Eleyczyk powiedział, ze ofiary były iak naypomyślnieysze dla niego i że mąż ten może być poymany. 11. Po wieczerzy więc wyruszył wziąwszy z sobą Setników sobie naymilszych, i którzy zawsze w każdym razie wiernemi bywali, chcąc im dobrodzieystwo jakie okazać. Wyszło także z nim około sześciu set innych żołnierzy gwałtem się tego napierających; ale setnicy oddalili się od nich[40], aby należney cząstki pieniędzy, jakoby na pogotowiu już będących niepotrzeba im było między nich rozdzielać.
12. Wsród nocy stanąwszy na mieyscu mniey dbali o stoiących około wieży i uchodzących z znaczną częścią majątku niewolników, aby tym łatwiey Asydatesa i to co było iego schwycić mogli. 13. Oblegli wieżę, a gdy iey, bo była wysoka i wielka, opatrzona przedmurzem i mająca wielu bitnych obrońców, niemogli zdobyć, chcieli w niey wyłom zrobić. 14. Ale mur był gruby na ośm cegieł, wszelako ze świtem dnia już był wyłamany; a gdy pierwszy otwor był widoczny, pchnął ktoś z wewnątrz przezeń rożnem od przebijania wołow[41] jednego z naybliższych w udo i przeszył mu ie na wylot tym sztychem; w reście strzały tak rzęsisto padały iż niebezpieczną było przystąpić. 15. Gdy zaczęli krzyczeć i gdy ogień na znak trwogi zapalono, przybył im na pomoc Itabelios z ludźmi swemi, i Assyryyscy hoplici z Komanii i około ośmiudziesiąt jeźdźców Hyrkańskich w żołdzie Króla będących tudzież ieszcze około ośmiu set peltastow; inni zaś przybyli z Partenii, z Apollonii i z pobliższych mieysc częścią peltaści, częścią jezdzcy.
16. Wtedy już czas był myśleć o powrocie; i zabrawszy z sobą woły i owce, ile ich było, pędzili przed sobą umieściwszy niewolników w śród czworogranu[42]; niemyślano iuż bowiem w ten czas o zbiorach, lękano się tylko, aby odwrot do ucieczki podobnym niebył, gdyby porzuciwszy zbiory uchodzili, przez coby i nieprzyjaciele stali się smielszemi, a żołnierze bojaźliwszemi; teraz zaś odchodzili jako o zbiory walczyć mający. 17. Spostrzegłszy zaś Gongillos, jak mało Grekow, a jak nierównie więcey nacierających wyszdł mimo woli matki z ludźmi swoiemi, chcąc tego czynu być uczestnikiem; przyszli także na pomoc Prokles z Halisarnii i Teytranii potomek Demarata. 18. Żołnierze Xenofonta dręczeni licznemi z łuków i proc wystrzałami uformowawszy koło postępowali tak, że ich nadstawione tarcze od strzał zasłaniały i ledwo przeszli rzekę Kaik będąc prawie do połowy ranieni. 19. W ten czas raniony był Agazyas. Stymfalczyk Setnik cały czas mężnie potykaiący się z nieprzyiaciołmi. Tak tedy uratowali się mając około dwóch set niewolników i tyle drobnego bydła, ileby wystarczyć mogło na czynienie ofiar.
20. Nazajutrz odbywszy ofiarę Xenofon w nocy całe woysko wyprowadza, chcąc jak naydaley udać się w głąb Lidyi, aby się go w bliskości będącego nieprzyiaciel niemiał przyczyny lękać i żeby ubezpieczony mniey był bacznym. 21. Asydates zaś dowiedziawszy się, że Xenofon znowu względem niego ofiary czynił i że z całym woyskiem nadeydzie, przeniósł oboz do wiosek pod miasteczko Partenion rozciągających się. 22. Tu natrafili na niego żołnierze i Xenofonta i za brali go w niewolą wraz z zoną i dziećmi, z końmi i całym iego majątkiem. A tak pierwsza wróżba spełnioną została. 23. Stąd wracają się znowu do Pergamu. Tam iuż nienarzekał więcey Xenofon na tego Boga; albowiem i Lakończycy i Setnicy i inni wodzowie i żołnierze przyłożyli się do tego, iż mógł sobie wybrać i koni i zaprzęgów i innych rzeczy tak iż był w stanie i innym dobródzieystwa świadczyć. 24. W tym przybył Tybron i obiął dowodztwo nad woyskiem, które złączywszy z innemi Grekami wojował przeciwko Tyssafernesowi i Farnabazosowi.
25. Rządzcami kraju Królewskiego, ktoryśmy dotąd przeszli, byli następuiący: Lidyą rządził Artymas, Frygiią Artakamas, Lakaoniią i Kappadocyą Mitrydates, Cylicyą Syennezys, Fenicyą i Arabiią Dernes, Syryią i Assyryą Belezys, Babyloniią Roparas, Medyą Arbakas, Fazyanow i Hesperytow Rządzcą był Terybazos; Karduchowie zaś i Chaliby i Cbaldeyczycy i Makronowie i Kolchowie i Mozynoycy i Koytowie[43] i Tybarenowie maią własną ustawę rządową; Paflagoniią władał Korylas, Bityniią Farnabazos, a Trakami w Europie Seytes. 26. Przeciąg całey drogi w pochodzie wstępczym i wstecznym czynił dwieście piętnaście noclegów, tysiąc sto pięćdziesiąt i pięć parasangów, trzydzieści cztery tysiące sześć set pięć dziesiąt stadyów. Ilość czasu w pochodzie wstępczym i wstecznym wynosi rok i trzy miesiące.




  1. Podług Krügera ma ἐπιϰαιριος znaczyć: mężów dostoynych, znakomitych, wiele znaczących, wielki wpływ mających: Einflußreiche Männer von Wichtigkeit, also die Befehlshaber; Leonclavius ma: idoneus, Halbkart i Tafel tłomaczą fur seine Absichten tauglich, brauchbar.
  2. Chersonez albo raczey Cherzonez; bo gdy Grecy kładli w piśmie na literze: r czyli ῥ ῥ znaki przydechu zdaie się, że ie wymawiali na Polski sposob więc ῥητωρ a łacińskie rhetor brzmiało jak rzetor; ῥωμη = Rzym etc. Νησος = wyspa porównay sławiańskie nest = nieść, hebrayskie nasa ziemia z wody wyniesiona.
  3. Po grecku χηλη dosłownie znaczy kleszcze rakowe, kopyto, lecz co ten przenośnie użyty wyraz z dodatkiem τοῦ τειχους w ow czas oznaczał trudno powiedzieć, Szoliasta powiada, że to były kamienie przedmurne dla zewnętrzney ochrony muru od bałwanów morskich aby niepsuły muru tak nazwane (χηλη) od podobieństwa do kopyta wołowego.
  4. W woynie Peloponeskiey.
  5. Czyby niemożna użyć wyrazu: okrętowisko?
  6. Niby: zastoynikom, władnikom, xiązętom, zwierzchnikom, rey wodzącym nad —; patron, opiekun. To miejsce możnaby i tak oddać: Ja radzę wam, ażebyście wy jako Grecy posłuszni będąc mającym nad Grekami naczelstwo, prawa swego sądownie dochodzić probowali.
  7. jako kapitan okrętowy lub admirał, naczelnik floty to iest następca iego w urzędzie admiralskim.
  8. Admirałem.
  9. Krüger opuszcza wyraz ϰατα ϑαλατταν = morzem; Tafel tłomaczy: do morza, ale bez fundamentu i przeciw duchowi greczyzny; Leonclavius i Halbkart mają pierwszy: mari, a ostatni zur See.
  10. W Peryncie. Videtur etiam Perinthi harmostes fuisse.
  11. Innych odesłał od siebie precz do Peryntu, Krüger.
  12. Podług wykładu Krügera: αναπηδησαντες sc. επι τοὺς ἵππους dosiadłszy kóni śpieszyli do Seytesa.
  13. Trudne to mieysce różni różnie tłómaczą.
  14. Inni oprocz Krügera czytaią: trzydzieści.
  15. Obacz I Xięge 4., 8.
  16. Melius collocabitur, Leonclavius; so macht ihr einen vortheilhaftern Gebrauch davon, Halbkart; ihr werdet besser dabei fahren, Tafel = lepiey wyydziecie na swoie; pożytecznieyszem wam będzie to umieszczenie.
  17. Troynogi = mensae tripedes t. i. stoliki o trzech nogach.
  18. C.G. Krüger tak każe tę dziurę w texcie Greckim załatać.
  19. Ciekawa rzecz że słowa ustawy św. sakramentu przypominaią nam takii zwyczay łamania i rozdawania chleba.
  20. τριχοινιϰος αρτος bochen chleba trzy choyniki wynoszący obacz na karcie 29. Xięgi 1, R. 5. w. 6. przypisek o choyniku.
  21. Wyraz Grecki ϰερασουνταιοι — czyni wielką trudność tłomaczom, więc na domysł odmieniali słowa testu i każdy po swoiemu — przekładał. A że co głowa to rozum, tak i ja ośmielam się moie zdanie tu umieścić takim sposobem: słowko Κερας znaczy róg, a τονεω lub τονοω tudzież εντονοω znaczy: silę się, dmę, nawet forma τοναιος = ιςχυρος mocny, tęgi była w używaniu, któż wie czy złożony wyraz Κερασοεντοναιος, a wliczbie mnogiey Κερασουντοναιοι w dźwięku podobny nazwisku narodu Κερασουντινοι, ale w znaczeniu człowieka dmącego na rogu lub dmącego w rog czyli tak nazwanego kornecisty, hornisty, waltornisty (po Rossyysku rożecznik) także niebył używany?
  22. Tu znowu text zepsuty, więc każdy na domysł tłomaczy np. Leonclavius: Tessaram dabant Atheniense ob cognationem. Ja czytam z Krügerem αϑηναιαν = Minerwa. — Tafel: Wegen der Verwandschaft mit den Athenern, war die Loosung Athene gegeben. Atena czyli Minerwa w pobratymstwie, — w zwiąsku.
  23. Ζειρα kto wie czy nie czamara?
  24. Albo zaczepiły się o pale.
  25. Krüger tłomaczy: że już dostateczną mamy satysfakcyą.
  26. C. G. Krüger sądzi że to nazwisko narodu, a nie oyca Odrysa (jakiegoś starego), więc też odrzuca słowa: (αρχαιου τινος) kładąc je w nawiasie.
  27. Neon teychos dosłownie tłomacząc znaczy nowy zamek albo Nowogrod.
  28. ανεπιλήπτως = μη παρεχων ϰατηγοριας ἀφορμην nikt was nagabnąć lub do sądu pociągnąć nie może, bez przeszkody, bez przykrości, bez zaczepki, ocaleni, bez zakały, bezpiecznie podług Halbkarta: Vorwurfsfrei und sicher; a podług Tafela: unangefochten; a podług Leonclaviusa: Itaque jam nemine de vobis querente.
  29. Albo że wam się pomyślne widoki do szczęścia i dobrego powodzenia otworzyły; że się wam szczęście uśmiecha.
  30. Albo: niepofolgniemy wam, nieprzepuszzemy wam.
  31. Wyraz παντας opuszczają niemieccy tłomacze. Halbkart wynagradza to przez Superlatyw, a Leonclavius: cum maxime idoneis, więc i ja starałem się ten pomysł przez słowko sam wynagrodzić.
  32. μάλιστα μεν tłomaczy Krüger: wo möglich, was am besten sein würde.
  33. Podług nowey edycji Krügera tylko trzydzieści talentow.
  34. Nad tym trudnym mieyscem zastanawia się Krüger i odmienia konjunkcyą ουϰουν w negacyą, więc by sens był taki: Chciałżebyś publiczne zaufanie, które w tobie pokładano i co właśnie dopomogło ci do królestwa za takie (małe) pieniądze przedać?
  35. προεσϑαι ἐυεργεσιαν oddaie Krüger: eine Wohlthat erweisen ohne sich dafür etwas auszubedingen. Mnie się zdaie, że gdy zachodziły między niemi warunki trzeba tłomaczyć jakem ja w texcie wyraził to iest skłonić się do dobrzeczynienia komu, do służenia komu nie naprzykrzając się mu względem rychłey nagrody, nie będąc natrętnemi w domaganiu się rychłego wynagrodzenia.
  36. Dosłownie: Czyyże talent mieć powinien = wessen Talent zu haben soll ich sagen? Krüger. Cujus talentum me habere dicam? i. e. quibus ut distribuam hoc talentum me accepisse dicam? Krüger.
  37. W przełożeniu tego trudnego mieysca poszedłem za zdaniem C. G. Krügera, ale i ten z sobą niezgodny, więc — Wreszcie wystrzegać się kamieni znaczy podług niego: ad milites non redire t. i. niepowracać już wcale do woyska.
  38. Xenofon zaś niepodeymował się tego, niechciał do tego należeć: nahm sich dessen nicht mehr an, Tafel. Kam gar nicht dazu, Halbkart. Xenofon minime accedebat, Leonclavius. A to dla tego żeby niewpadł w podeyrzenie jakich z niemi konszachtow.
  39. t. i. przez bezinteresowność, Krüger.
  40. απηλαυνον odpędzili ich; tak tłomaczą Halbkart i Tafel, ale Leonclavius ma: verum ab eis praefecti cohortium discedunt. Ten wielki znawca ducha Greczyzny zdaie mi się mieć racyą do takiego przekładu; bo 600 żołnierzy trudno gwałtem odpędzić, więc setnicy oddalili się od nich, usunęli się, opuścili ich.
  41. Albo ogromną włocznią, dzidą spisem.
  42. Krüger czyni uwagę, że samych tylko niewolnikow w środ czworogranu umieszczono, a nie jak Leonclavius, Halbkart i Tafel chcą, woły i owce.
  43. Ten wyraz ma pochodzić z zepsutego textu, więc wypuszczaią go niektórzy.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Ksenofont i tłumacza: Krzysztof Celestyn Mrongovius.