Słownik rzeczy starożytnych/Silva rerum

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Zygmunt Gloger
Tytuł Słownik rzeczy starożytnych
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1896
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały słownik
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Silva rerum. Niegdyś w każdym domu polskim, gdzie umiano pisać, a zwłaszcza po dworach wiejskich, posiadano grubą księgę z czystego papieru, rodzaj pamiętnika, do którego wciągano przedewszystkiem rzeczy spraw publicznych dotyczące. Życie polityczne było nadzwyczaj w Polsce rozwinięte. Każdy ziemianin sejmikował, posłował, urzędował, głosował i w taki lub inny sposób służył Rzeczypospolitej, której był cząstką rzeczywistą. A że nie było stałych gazet, ani wydawnictw odpowiednich, więc do takiej księgi pamiętniczej wpisywano wszelkie relacye, mowy sejmikowe i sejmowe, weselne i pogrzebowe, noty, listy, deklaracye, satyry i paszkwile polityczne, dyaryusze wojennych pochodów, wiadomości statystyczne, daty wypadków dziejowych i rodzinnych, fundacye, rachunki, wiersze, pieśni, zjawiska atmosferyczne, klęski, napisy na nagrobkach i t. d. Z powodu tak różnorodnej treści, nadawano niektórym pamiętnikom podobnym tytuły: Nihil et omnia (nic i wszystko), Varia (rozmaitości), Miscellanea (mieszaniny), Vorago rerum (bezdeń rzeczy), Farrago (zbieranina), „Torba dworska“ i t. p. Ogólnie zaś nazywano je Silva rerum, czyli lasem rzeczy. W zbiorach podobnych, przeznaczonych dla prywatnego użytku a nigdy dla druku, znajdowało się mnóstwo rzeczy takich, które dla wielu przyczyn publikowane być nie mogły, tembardziej przeto do obrazu pory ówczesnej są ciekawe. Przechowało się tam wiele pomników umysłowości nigdy nie drukowanych, a dowodzących, że poza literaturą książkową istniał w Polsce cały obszar piśmiennictwa domowego, bardzo nieraz ciekawego i cennego. Dosyć wymienić tu, że w tego rodzaju kopalni wykryte zostały poezye Andrzeja Morsztyna, Wojna Chocimska Wacława Potockiego i Pamiętniki Paska. A ileż podobnych rzeczy kryć się może dotąd w szpargałach, lub zostało zniszczonych na zawsze przez wojny, pożary, ludzkie niedbalstwo i ciemnotę. Słusznie też powiedział uczony profesor Brückner, że o cywilizacyi polskiej nie można sądzić z samych książek, bo druki wyczerpują tylko część zasobu pracy umysłowej narodu polskiego. Praca zaś ta np. w drugiej połowie XVII wieku przedstawia znacznie większą wartość, niżby o tem z samych druków ówczesnych sądzić można. W sylwach, prowadzonych przez kilka pokoleń, znajdują się zwykle ciekawe wskazówki porównawcze do poznania następujących po sobie ludzi i czasów, oraz wpływów, jakim każde pokolenie ulegało. Oto np. próbka z niedrukowanego pamiętnika Kaleczyckich: Król Zygmunt I w roku 1524 daje szlachcicowi mazowieckiemu, Stanisławowi Sasinowi, Kaleczyce w województwie brzesko-litewskiem. Mazur osiada na Rusi, a syn jego buduje już własnym kosztem dwie cerkwie, w Rohaczach i Kaleczycach. Wnuk Stanisława nosi już rusińskie imię Siemen, a prawnuk Wasil. Krew mazowiecka, a obyczaj przyjęty od Rusi. Pod r. 1624, t. j. w sto lat po osiedleniu się Stanisława na Rusi litewskiej, prawnuk jego Wasil zapisuje w domowej księdze: „Przebudowałem cerkiew rohacką i wszystko odnowiłem i aparata posprawiałem“. Dalej znajdujemy rozmaite zapiski gospodarskie i majątkowe. Pod r. 1643 Wasil, mający już lat 78, zapisał: „Junij godziny 11 na półzegarzu w niedzielę, małżonka moja miła Zofia Bieńkowska Kaleczycka w Rohaczach zmarła, pochowana w cerkwi kaleczyckiej, w sklepie pod ołtarzem. I ja Wasil Kaleczycki tamże pochowany będę od synów moich“. Jakoż r. 1648 zmarł Wasil i pod tą cerkwią go pochowano. Dalej znajdujemy zapisaną bitwę korsuńską, nowiny polityczne i dzikie okrucieństwa Zaporożców, uchwały sejmowe, rady nad naprawą Rzeczypospolitej, projekt powołania kmieci do obrony kraju, wydatki na aparaty i porządek w dwóch cerkwiach. Rodzina bowiem mazowiecka, przywykła do opieki, jaką kolatorzy otaczali swoje kościoły w Mazowszu, znalazłszy w Rohaczach i Kaleczycach lud wschodniego obrządku, bez domów bożych, buduje mu takowe, uposaża i troskliwie opiekuje się nimi, aby chwałę Bożą podług miejscowego obyczaju szerzyć. Nie było to wówczas ani nic dziwnego, ani odosobnionego. Mazowsze i Podlasie roiło się narodem szlacheckim, gdy na Rusi ludu i szlachty było względnie do obszarów bardzo mało. Szlachta polska wychodziła na Ruś, ale osiadała pojedynczo na roli, gdyż każdy szukał pustego kawała ziemi, nie należącej do nikogo, a łatwo znalazłszy, bo takiej była moc wielka, zakładał na nim dwór warowny, organizował obronę przeciw Tatarom, nie odpasując miecza w dzień i w nocy. Osiadłszy wśród Rusinów, uczył się Mazur ich mowy, przejmował ich zwyczaje, szedł modlić się do ich cerkwi, a jeżeli takowej blizko nie miał, a lud pod osłoną warownego dworu i mężnego szlachcica mnożył się, to ten budował mu cerkiew, uposażał, parocha osadzał i dzieci swoje w niej chrzcił, którym nadawał imiona Wasilów, Semenów, Danielów, jak to w pamiętniku Kaleczyckich widzimy. Dzieci takiego Mazura przez związki małżeńskie z potomkami miejscowej rusińskiej szlachty zlewały się już w jedną krew, jeden obyczaj, jeden naród i przelewały wspólnie całe morza krwi w obronie Rzplitej przeciw Tatarom, Turkom i Zaporożcom. Niekiedy Silva rerum pisane drobnym charakterem dosięgały obszarem swoim wielkości potężnej księgi. Taką właśnie, obejmującą 1754 stronic czytelnego pisma, z drugiej połowy XVII w. p. t. Sylva variarum curiositatum, znajdującą się w bibliotece po Załuskich w Petersburgu, opisał profesor Brückner. Obok dokumentów i paszkwilów politycznych, dyaryuszów i poematów, znajduje się w niej, jak zresztą we wszystkich prawie tego rodzaju pamiętnikach domowych, mnóstwo anegdot, dykteryjek, wesołych żartów i wierszyków, w które obfitował serdeczny dowcip staropolski. Zdarzały się też niekiedy sylwy, wyłącznie humorowi poświęcone, a do takich należy znaleziona przez Glogera i wydana w Warszawie księga Karola Żery, który pod postacią wesołego szlachcica był w istocie księdzem Franciszkaninem w Drohiczynie na Podlasiu. Zdarzało się i dawniej niekiedy, że pamiętniki domowe drukowano. Tak za Sasów wyszła r. 1743 cała Silva Rerum kasztelana smoleńskiego, Kazimierza Niesiołowskiego pod tytułem: „Otia publica...... do zabawy w próżnościach niepróżnującym“. Także „Otia domestica“ w kilka lat później. Tytuły te łacińskie możnaby po polsku przetłumaczyć: „Wczasy publiczne“, „Wczasy lub odpoczynek domowy“. W roku 1829 wyszedł I tom „Pamiętnika sandomierskiego“, a w roku 1830 tom drugi, i już więcej potem nie wyszło. A szkoda, bo było to pożyteczne wydawnictwo w rodzaju silva rerum, zbiór ciekawych dokumentów dziejowych, opisów, relacyj, dawnych rymów, wiadomości o zabytkach przeszłości i t. p. rzeczy. O sylwach rerum skreślił ciekawy artykuł profesor Brückner.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Zygmunt Gloger.