Postrzyżyny u Słowian i Germanów

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
>>> Dane tekstu >>>
Autor Karol Potkański
Tytuł Postrzyżyny u Słowian i Germanów
Wydawca Kraków, Akademia Umiejętności
Data wyd. 1895
Miejsce wyd. Kraków
Źródło skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


Karol Potkański.
POSTRZYŻYNY
U SŁOWIAN I GERMANÓ
W.
W KRAKOWIE.
NAKŁADEM AKADEMII UMIEJĘTNOŚCI.
SKŁAD GŁÓWNY W KSIĘGARNI SPÓŁKI WYDAWNICZEJ POLSKIEJ.
1895.
Karol Potkański.
POSTRZYŻYNY
U SŁOWIAN I GERMANÓ
W.
W KRAKOWIE.
NAKŁADEM AKADEMII UMIEJĘTNOŚCI.
SKŁAD GŁÓWNY W KSIĘGARNI SPÓŁKI WYDAWNICZEJ POLSKIEJ.
1895.
Osobne odbicie z Tomu XXXII. Rozpraw Wydziału historyczno-filologicznego
Akademii Umiejętności w Krakowie.
W Krakowie, 1895 — Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego, pod zarządem A. M. Kosterkiewicza.





POSTRZYŻYNY
U SŁOWIAN I GERMANÓW.
Napisał
KAROL POTKAŃSKI.



Mam zamiar podać badaniu bardzo stary i rozpowszechniony zwyczaj wśród Słowian i Germanów; a mianowicie zwyczaj obrzędowego strzyżenia włosów.
Zaczynam od zabytków szczątkowych, które się dochowały bądź w starożytnem prawie, bądź też w żywej ludowej tradycyi obu tych aryjskich szczepów. Porównywam je następnie ze zwyczajami Indusów, jako najbliższymi źródła pierwotnych wierzeń całej rasy. A wreszcie staram się wyjaśnić na podstawie socyologii i psychologii cały ten dział zjawisk. Próbuję powiązać zwyczaje ludów aryjskich z ogólną symboliką włosów. Wychodzę więc od szczegółów dochodząc do coraz bardziej ogólnych wniosków czyli postępuję drogą indukcyi.
Omawiać lub uzasadniać mojej metody wcale nie myślę. Każda metoda jest dobra, jeśli daje dobre rezultaty, jeśli prowadzi do celu. Czy ta doprowadzi? Przesądzać nie chcę. Chciałbym tylko zwrócić uwagę, nim rozpocznę właściwe badanie, na niektóre naukowe terminy, którymi się będę posługiwał. Określenie ich, o ile możności, ścisłe jest koniecznem w każdej naukowej pracy.
Otóż postrzyżyny są jednym z licznych obrzędów, które wprowadzają dziecko do rodziny a później do rodu czy plemienia, oraz do związku sakralnego tychże grup społecznych.
Wprowadzenie do rodziny nie koniecznie polegało na samem tylko uznaniu prawowitości dziecka, jakbyśmy dzisiaj skłonni byli przypuszczać. Naturalnie, były i takie symbole uznania niemowlęcia i oneto chroniły przed porzuceniem. Spełniał je ojciec lub ktokolwiek inny, do kogo to należało, bo to jest już zresztą kwestya formy rodziny. Symbole te były rozmaite u różnych plemion i ludów i o nich także przyjdzie mi później mówić. Prócz nich jednakże było jeszcze wprowadzenie do rodziny i rodu i to mnie głównie obchodzi. Dziecko, tak zresztą jak dzisiaj, nie od razu stawało się uczestnikiem wszystkich praw dorosłego człowieka. Nabywało je ono powoli i nie wszystkie od razu. W miarę jak je nabywało, wyzwalało się z pod władzy rodzicielskiej. Ojciecto lub patryarcha rodu dokonywał różnych obrzędów, które dawały możność uczestniczenia dziecku a później młodzieńcowi w przywilejach i obowiązkach pewnego związku społecznego. To jest jedna strona zwyczaju rytualnego wprowadzenia do rodziny, zrozumialsza dla nas. Prócz niej istnieje jeszcze i druga. Dziś ojciec lub ktokolwiek z krewnych nie ma żadnych wyłącznych praw do spełniania nad dzieckiem religijnych obrzędów z tytułu swego ojcowstwa lub ktokolwiekbądź inny z tytułu pokrewieństwa lub wieku. Dawniej było inaczej. Ojciec nie tylko uznawał dziecko, ale je następnie wprowadzał do związku religijnego rodziny, był on bowiem kapłanem i stróżem tej religii. Różne epoki w życiu dziecka u różnych ludów były przeznaczone na takie kolejne wprowadzenie go do związku sakralnego oraz do związku społecznego. Łączyły się one z różnemi fizyologicznemi epokami w życiu niemowlęcia, starszego dziecka a wreszcie młodzieńca; łączyły się więc n. p. z dostaniem i zmianą zębów, co mogło być odchowaniem, później znowu z pierwszą fizyczną i płciową dojrzałością. Wszystkie te objawy, dziś pozbawione swych znaków i symboli, dawniej je miały. Były one punktem wyjścia do wyposażenia dziecka w różne religijne i społeczne obowiązki i przywileje.
O jednym z tych symboli właśnie zamierzam mówić w ciągu niniejszej pracy a mianowicie o postrzyżynach. Na zakończenie chcę jeszcze tylko dodać słów kilka.
Oto nieraz przy badaniu szczątkowych objawów nie można zupełnie ściśle i dokładnie odtworzyć całości we wszystkich szczegółach; można więc albo je dorobić, uzupełnić, albo zostawić, tak jak są, t. j. mniej lub więcej wątpliwe. Nieraz tak bywa w paleontologii. W książce półpopularnej z kilku znalezionych kości np. czaszki, paru żeber, szponów, pazurów lub kawałka pletwy odtwarza się zwierzę, rysuje się je całe, nawet z sierścią, łuską lub piórami, słowem ze wszystkiem. Obraz taki może być nawet prawdziwym, w każdym zaś razie jest efektowniejszym. W książkach ściśle naukowych albo więcej specyalnych postępują zwykle inaczej. Rysują tylko to całkowicie, co się ma w ręku, co jest zupełnie pewnem i wiadomem, resztę dopełnia się punktowanem konturem i liniami, tak aby każdy mógł sądzić, co jest danem a co dodanem. W pracy niniejszej pragnie autor przedewszystkiem zachować naukowy charakter, dla tego też wybrał sposób drugi. Zresztą, wyznaję, nie mam tej zbytniej czasem śmiałości ręki, potrzebnej do nakreślenia wszystkich szczegółów, do zapełnienia wszystkiego, czego źródła nie dają. Wolę więc zostawić wątpliwem, co jest wątpliwem, dowieść raczej za mało, niźli za wiele, ale dowieść ściśle tego, czego dowieść zamierzam.

I.

Można powiedzieć, że się historya polska zaczyna opisem postrzyżyn.
Gallus w swej kronice mówi o nich, co następuje[1]: książę Popiel sprasza do Gniezna przyjaciół ze wszystkich stron kraju. Na książęcym dworze gotują się do wielkiej uczty, wśród której mają się odbyć uroczyste postrzyżyny dwóch synów Popielowych. Zdarzyło się, że przyszli wtedy do grodu z dalekich stron dwaj obcy przybysze. Książę nie przyzwał ich do siebie, na ucztę nie prosił a nawet kazał precz wygnać. Wypędzeni przychodzą do chaty ubogiego wieśniaka, który niedaleko grodu mieszkał. Wieśniak ów nazywał się Piast a żona jego Rzepicha. Przyjął on ich gościnnie i chętnie częstował wszystkiem, co w domu było. A właśnie zbierał i on z żoną zapasy, bo i u niego miały się także odbyć postrzyżyny jedynaka syna. Wdzięczni za gościnność obcy przybysze mnożą cudownie jadło i napoje, byli to jacyś święci czy aniołowie, tak że ubogi rolnik może zaprosić do swej chaty samego księcia i całą jego drużynę. Wszyscy jedzą i piją, nikomu na niczem nie zbywa, a dwaj goście obcinają chłopcu włosy i dają mu imię Ziemowit. Chłopiec się szczęśliwie chował i skoro urósł, pozbawił tronu tego samego Popiela i jego potomków, dał też początek panującemu na Gnieźnie rodowi Piastów, twórców polskiego państwa.
Z całego tego ustępu, który przytoczyłem, można postawić zupełnie pewno następujące wnioski: 1) przy postrzyżynach nadawano dziecku imię, 2) wyprawiano ucztę, 3) nie tylko ojciec mógł dokonywać obrzędu, ale ktoś dalszy; dowód: dwaj obcy goście strzygą chłopca. Ja nawet dodałbym i czwarty, a mianowicie: powszechność samych postrzyżyn, obchodzono je bowiem i na dworze książęcym i w chacie wieśniaka. Tak biorę tekst kroniki. Wprawdzie, nie przeczę, łatwiej sobie wystawić wysokiego dostojnika, który się staje przywłaszczycielem tronu, łatwiej także wystawić sobie księcia, zchodzącego z grodu nie do ubogiego wieśniaka, lecz do urzędnika, sit venia verbo, bo taka nazwa w tych czasach anachronizmem trąci, mimo to jednak wolę zostać przy dosłownem znaczeniu opowiadania kronikarza. Bądź-co-bądź, opowiada on to, co ludzie mówili w Polsce za jego czasów, a więc na początku XII wieku. Opowiadanie jego nosi znamiona wiarygodności. Sami ówcześni Piastowie, podobnie jak Przemyślidzi w Czechach, nie wstydzili się takiego pochodzenia, była to może ich tradycya domowa, a zresztą zapominać nie należy, że tu przecież nie o samego Piasta chodzi, ale dopiero o jego syna, który został księciem. To ułatwia przejście, syn bowiem mógł się sam wynieść i tron książęcy wywalczyć. Jeden szczegół jeszcze podnosi wiarogodność całego tego opowiadania: oto bez kwestyi obrząd postrzyżyn i przybycie dwóch świętych wiążą się z sobą.
Nie trudno w nich poznać misyonarzy, którzy właśnie na tę uroczystość pogańską przychodzą, może nawet przemycają, jeśli wolno tak powiedzieć, przy tej sposobności chrześcijański jakiś obrządek. W każdym zaś razie strzygą chłopca uroczyście, co, jak się później okaże, dawało początek sztucznemu pokrewieństwu tak z dzieckiem, jak i z jego rodzicami. Co to byli za misyonarze? Skąd przyszli? Nie wiadomo. Gdyby się to działo w Małopolsce, otwierałoby się pole do różnych domysłów, czy to czasem nie jacy uczniowie Metodego? Jest to jednak legenda wielkopolska; trudniej więc pomyśleć, że aż tam dotarli. W każdym razie łatwo przypuścić, że jacyś misyonarze chodzili po ówczesnej Polsce jeszcze przed Mieszkiem i Dąbrówką.
Tyle mówi kronikarz o postrzyżynach Ziemowita i synów Popiela. Nie na tem jednak kończą się jego wiadomości o tym ciekawym obrzędzie.
Wspomina o nim raz jeszcze Gallus z powodu cudownego przejrzenia Mieszka.[2] Ów Mieszko miał być ślepym do lat siedmiu. Okoliczności, wśród których wzrok posiadł, przypominają postrzyżyny już zaraz na pierwszy rzut oka. W siódmą rocznicę urodzin sprasza jego ojciec, stary książę Ziemomysł, według powszechnego zwyczaju — to są słowa kroniki — możnych i przyjaciół na wielką ucztę, zupełnie tak, jak niegdyś książę Popiel. Ale nie weseli się na niej razem ze wszystkimi. Wciąż go trapi straszne kalectwo syna. Wtem księżna daje znać, że dziecko nagle przewidziało. Starsi i mędrsi z ucztujących tłomaczą zaraz, co to ma znaczyć? Oto za jego rządów cała Polska przewidzi i będzie wyniesiona nad inne narody.
Oczywiście mowa tu o jej przyszłem nawróceniu, z czem się może łączyć i cudowne przewidzenie chłopca. To jest dorobioną, a raczej powiedziałbym, nakręconą częścią podania. Reszta jest najzupełniej prawdziwa. Najpierw mamy fakt, że w siódmą rocznicę urodzin wyprawiał ojciec ucztę. Otóż bezwątpienia owa uczta odnosi się do postrzyżyn, choć o nich wyraźnie kronikarz nie wspomina. Natomiast wszyscy późniejsi dziejopisarze, jak Długosz i historycy XVI w., wyraźnie o nich mówią; widocznie jeszcze podówczas nie było pod tym względem żadnych wątpliwości. Czy na tej uczcie podczas postrzyżyn nadano chłopcu imię Mieszka lub czy je dawniej nosił? O tem kronikarz milczy. Prawdopodobnie, że je otrzymał przy postrzyżynach, jak niegdyś syn Piasta Ziemowit. Gdyby było wolno bez zbytniego naciągania sprostować tekst Galla, dosyć zresztą niejasny, zyskałoby się ciekawy szczegół co do nadania imienia przy postrzyżynach a raczej co do jego zmiany. Kronikarz mówi o Mieszku: qui primus nomine vocatus alio, co nie ma wielkiego sensu, i przed nim bowiem książęta z domu Piastów nie mieli jednego imienia, lecz kilka. Otóż znak skrócenia na primus jest taki sam, jak na prius, podstawiwszy też prius, brzmienie całego ustępu byłoby takie: który to Mieszko zwał się inaczej t. j. do lat siedmiu a więc do postrzyżyn. Taka zmiana imienia nie jest zwykłą. Przeciwnie nawet spotyka się ją u wszystkich prawie pierwotnych ludów i, co ciekawsze, następuje w podobnych okolicznościach, t. j. kiedy dziecko nie chowa się dobrze, kiedy choruje. Tutaj naturalnie trudno mieć na myśli ślepotę, wszelako naprowadza to na domysł, że istotnie dziecko mogło być słabowite i jakieś wspomnienie o tem dochowało się do czasów Galla, który dorobił, a może wziął z roczników, całą legendę symbolicznego przewidzenia.
Naturalnie, wszystko to podaję jako daleką bardzo hipotezę, bez której zresztą można się w zupełności obyć. W każdym bowiem razie zostaje ważny szczegół mianowicie ten: postrzyżyny odbywały się w lat siedm po urodzeniu dziecka.
Drugi z rzędu kronikarz polski, Mistrz Wincenty, prawie to samo mówi o postrzyżynach Ziemowita, co Gallus. Jeden szczegół jest tylko ciekawy i nowy. Oto Piast wraz z żoną podają dwom przybyszom jakoby kłosy spadłe z włosów dziecka, a przygotowane na ofiarę postrzyżynową.[3] Niestety styl kronikarza ciemny i pełen przesady nie pozwala na zupełnie pewną interpretacyą tego ustępu. Trudno orzec, czy to zwrot retoryczny, czy opis prawdziwego faktu. Ponieważ jednak obyczaj postrzyżyn był znanym jeszcze za jego czasów t.j. w XII w., jak się to później pokaże, można więc przypuścić, że podobny obrządek Mistrz Wincenty widział na własne oczy, z tej też przyczyny i ja nie odrzucam jego opowieści.

Nieco odmiennie przedstawiają się postrzyżyny na Rusi.
Ku schyłkowi XII w., a mianowicie w latach 1192, 1194, 1196, można znaleść o nich wzmianki w rocznikach[4]. Obchodzono je po książęcych dworach. Młodemu księciu strzygą włosy uroczyście. Raz jest wspomniany biskup jako dopełniający obrzędu. Zdaje się jednak, że mógł strzydz i kto inny, n.p. ojciec, któryś z krewnych lub książę zaprzyjaźniony. Źródła o tem milczą. Po ostrzyżeniu wsadzano chłopca na konia. Jest to nowy szczegół, natomiast nie ma wzmianki o nadaniu imienia, jak przy najstarszych polskich postrzyżynach. Ojciec dziecka wydawał potem wielką ucztę. „I była radość w mieście takiemto a takiem“, dodaje zwykle mnich zapisujący to zdarzenie. Raz nawet uroczystości te trwają cały miesiąc; jeden z obecnych książąt dostaje drogocenne podarki: konie, futra i złotą monetę — on i cała jego drużyna. Utrzymuje się ten zwyczaj dalej. Dwie wzmianki i nim pochodzą z pierwszej połowy XIII w. z lat 1212, 1230, a ostatnia — znana mi — z 1301 roku.[5] Nie wygasł on jednak tak wcześnie. Tatiszczew, pisarz rosyjski z przeszłego wieku, opowiada, że za jego czasów obchodzono postrzyżyny w niektórych bojarskich domach[6]. Te, które są znana z XII i XIII w., t. j. najstarsze, odbywały się w drugim, trzecim lub czwartym roku życia dziecka. Przekonać się o tem można, zestawiając daty urodzin książąt oraz datę świętego strzyżenia włosów. O późniejszych nie mogłem się nic dowiedzieć. Jeśli prawdą jest, co mówi ten sam Tatiszczew, że po uroczystości postrzyżyn i wsadzenia na konia dziecko przechodziło z pod opieki matki pod nadzór ojca, to musiały się one później odbywać. Oto jest wszystko, co mogę o nich powiedzieć.
Nie potrzebuję rozwodzić się długo nad znaczeniem etnologii. Każdemu wiadomo, jak bardzo odległych czasów sięgają różne ludowe zwyczaje i jak łatwo wykazać co do wielu, że są szczątkami pogańskiej doby.
Zabobony, tyczące się włosów, są w znacznej części szczątkami dawnych postrzyżyn.
Są nawet ślady, że Kościół próbował wciągnąć postrzyżyny do swego rytuału, co mu zresztą łatwo przyszło, znalazł się bowiem podobny kościelny obrządek. Jako przykład podam, że jeszcze w XVIII w. jeden z biskupów kroackich zakazywał księżom brania udziału w uroczystości pierwszego strzyżenia włosów, które lud praktykował[7]. Nie mógł się jednak zwyczaj postrzyżyn zachować nienaruszenie już przez to samo, że go Kościół, szczególnie wschodni, przejął i przerobił. Atoli postrzyżyny traciły swój charakter bardzo powoli i stopniowo, nie ginąc zupełnie. Rozleciały się tylko na mnóstwo ułamków, w których zatracała się świadomość, skąd pochodzą i jakie mają znaczenie? Stały się też różne szczątkowe ich formy zwykłym zabobonem ludowym, przesądem niezrozumiałym nawet dla tych, którzy go pilnie strzegli i przechowywali. Tak się stało w Polsce, Czechach i na Rusi.
Zwyczaje złączone z pierwszem strzyżeniem dziecka pochodzą przedewszystkiem od pogańskich postrzyżyn, na nie też należy zwrócić pilną uwagę.
W Polsce na Mazurach nie obcina się dziecku włosów, nawet nie czesze grzebieniem do pierwszego roku życia, bo mogłoby umrzeć[8]. W innych znowu stronach kraju, na południowych krańcach dawnego województwa sandomierskiego, istnieje ten sam przesąd, o tyle tylko zmieniony, że nie trzeba strzydz dziecka, dopóki się nie nauczy mówić, boby ciężko mówiło, to znaczy, miało trudną wymowę[9]. Podobny zwyczaj z małemi tylko zmianami zachował się prawie wszędzie. Spotykamy go jeszcze np. w Krakowskiem i Sieradzkiem[10]. Są znowu ślady, że do obcięcia włosów w siódmym roku — nie koniecznie po raz pierwszy — przywiązywano pewne znaczenie; miało ono chronić przeciw późniejszemu ich wypadaniu. Sam autor miał je tak obcięte, zwyczaj to, jak się zdaje, przejęty od ludu w Radomskiem. Później nie mogłem już sprawdzić, o ile jest powszechny i znany. Nie są to jedyne zabobony tego rodzaju, jakie się dochowały wśród Słowian.
W Wielkorosyi n. p. i na Białej Rusi także nie strzyże się dziecku włosów w pierwszym roku życia a nawet nie obcina się paznogci[11]. Ciekawy jest zwyczaj, który istnieje w gubernii jarosławskiej. Tam znowu często podczas chrztu pop obcina dziecku włosy a następnie wróży z nich o przyszłej doli niemowlęcia. Skręca je i z woskiem puszcza na wodę; jeśli pływają, dziecko żyć będzie, jeśli toną, wcześnie umrze[12]. Widocznie dawne pogańskie postrzyżyny przyczepiły się niejako do chrześcijańskiego obrządku Kościoła wschodniego i pod jego osłoną utrzymały się dłużej.
W Czechach wreszcie i na Morawach istnieje inny jeszcze bardzo ciekawy obyczaj. Oto w niektórych okolicach, nie tylko nie strzygą dziecku włosów do roku — bo i tak bywa — ale do lat siedmiu, gdyby tego nie pilnowano, dziecko mogłoby rozum stracić[13]. Ów termin siedmioletni, do którego wcale nie obcinają włosów, odnosi się już wprost do takich postrzyżyn, jakie były w pogańskiej Polsce. Związek tutaj jest widoczny.
Wszystkie ludowe przesądy, wyżej podane, stanowią jedną grupę zwyczajów związanych z postrzyżynami. Wszędzie w nich chodzi o nieobcinanie włosów dziecku do pewnego wieku a to pod wpływem jakiejś niewyraźnej obawy, że się dziecku coś złego stać może, że coś niezwykłego łączy się z faktem, na pozór tak nieznaczącym i tak prostym, jak obcięcie włosów. Są to ślady, że kiedyś pierwsze strzyżenie miało swój sakralny, obrzędowy charakter. Z włosów tych, pierwszy raz obciętych w uroczysty sposób, wróżą; mają one jakieś odrębne własności i swoje mistyczne znaczenie.

Jeszcze wyraźniejsze ślady postrzyżyn, a raczej same postrzyżyny spotykamy u Słowian południowych. Można powiedzieć, że przetrwały one aż do dnia dzisiejszego. Kiedy się o nich czyta, nie wiadomo czasem, czy się nie ma przypadkiem do czynienia z pogańską Polską lub z Rusią XII w.? Tak dalece znać starszą ich pogańską postać pod późniejszem chrześcijańskiem przebraniem.
We wszystkich krajach, zostających na niższych szczeblach kultury, bardzo znaczną odgrywają rolę różnego rodzaju fikcyjne pokrewieństwa. A więc adopcya, przyjęcie do rodu lub rodziny, t. zw. pobratymstwo t. j. zbratanie się dorosłych itd. Nie poślednie miejsce zajmuje między nimi kumostwo, które Kościół uświęcił a po części i wytworzył. Słowianie południowi znają nie tylko jedną jego formę — ze chrztu. Obok niej istnieje druga, niewątpliwie starsza, ze chrztem nie związana, a mianowicie: kumostwo ze strzyżenia. Zwyczaj ten jest znany z małemi tylko odmianami w Czarnogórze[14], w Bośni, Serbii[15], w Hercogowinie[16], a także i w Bułgaryi[17]. Oto, jak obchodzą takie postrzyżyny w Czarnogórze. Rodzice dziecka zapraszają kogoś, aby dopełnił tego obrzędu. Przyjmują go jak najwystawniej, częstują i ugaszczają. Następnie ojciec lub matka przynoszą nożyce na talerzu i kum zacina trzy razy dziecku włosy jakoby na pamiątkę św. Trójcy. Następnie składa je na tym samym talerzu a ktoś z domowników wyrzuca je na gnojowisko[18]. Taki ojciec postrzyżynowy — chrzestnym go nazwać nie można — daje dziecku podarek, zwykle sztukę srebrnej monety, robią to zresztą wszyscy obecni zaproszeni goście i na tem się cały obrzęd kończy. Zwie się to święconem strzyżeniem. Małe odmiany istnieją w różnych stronach w sposobie spełniania tego zwyczaju. Tak n. p. w Serbii zacina kum cztery razy włosy z przodu, z tyłu i na skroniach, to znowu robi krzyż, wodząc nożycami od czoła na tył głowy i na ukos od ucha do ucha[19], albo je obcinają okrągło, to znowu zacinają siedm razy. Obcięte włosy kładzie kum do naczynia z wodą, w którą też wrzuca złotą lub srebrną monetę, a za jego przykładem czynią to obecni[20]. Czasem rodzice dziecka prowadzą je lub wiozą do domu ojca postrzyżynowego, częściej jednak odbywa się obrząd w domu rodziców, a czy tu, czy tam zawsze się łączy z ucztą. Ciekawym jest ten szczegół, że kum wzywa pomocy Pana Boga i zdaje się dobrej doli dziecka, uważanej jako osoba, a raczej jako boginka czy wróżka; w związku z tem, zdaje się, jest zwyczaj, że postrzyżyny obchodzą, kiedy dzień rośnie, t. j. kiedy go przybywa, a więc rano. Dodać tu jednak winienem, że niekiedy obchodzą postrzyżyny i wieczór ze względu może na ucztę a nie na sam obrząd[21].
Wszędzie musi mieć dziecko włosy niestrzyżone, dwa razy obcinać ich uroczyście nie można. Dawniej, jeżeli dziecko miało za długie włosy, splatano je w warkocz z tyłu głowy ale nigdy nie obcinano. W jakim wieku strzygą je po raz pierwszy? To zależy od miejscowego zwyczaju; pod tym względem próżnobyśmy chcieli szukać jednostajności. Zwykle obchodzą je bardzo wcześnie. Pieśni wspominają parę razy o dzieciach w powijakach. Późniejsze wiadomości mówią o pięciu i sześciu latach; nie udało mi się spotkać z późniejszym terminem[22]. Wszędzie też postrzyżyny mają znaczenie pokrewieństwa i to nie tylko z dzieckiem, ale i z rodzicami, czasem nawet są one pozorem niejako do zawarcia braterstwa między ojcem rzeczywistym a ojcem postrzyżynowym[23]. Pokrewieństwa tego odmówić nie można, trzeba dokonać obrzędu, jeśli rodzice dziecka proszą o to.
Dawało to początek ciekawym nieraz zdarzeniom. Oto wyzyskiwano ten zwyczaj jako obronę od rozbójników, których bandy włóczyły się po Serbii i w ogóle po całym półwyspie Bałkańskim. Zdarzało się tak n. p., że rozbójnicy napadali na dom jakiegoś bogatego Turka, obiecując sobie obfity połów. Rabują i przetrząsają dom cały — wtem matka wynosi niemowlę i prosi herszta, aby je postrzygł, słowem prosi go w kumy. Wprawdzie mógł on rzucić dziecko o ziemię i rabować dalej, ale bądź co bądź byłby to czyn niegodny rozbójnika-junaka i źle widziany przez samych jego towarzyszów. Zwykle też strzygł dziecko, otrzymywał podarki i dawał je, a raczej oddawał część zrabowanych przedmiotów. Dom taki był zupełnie bezpieczny od tej chwili, napaść na niego ta przynajmniej banda już nigdy więcej nie mogła. Opowiadają o takiem zdarzeniu. Jeden ze znanych junaków i jego towarzysze porwali żony wraz z dziećmi trzech tureckich begów podczas ramazanu. Żąda za nie okupu i to bardzo znacznego. Mężowie i ojcowie proszą herszta o postrzyżenie trzech synów. Rad nie rad zgadza się on na to, daje sam podarki i w zamian otrzymuje — ale gorsze. Zostaje poprostu wyprowadzony w pole i on sam i towarzysze, mimo to jednak przyrzeka opiekować się domem podstępnych Turków[24]. Były to naturalnie wyjątkowe zdarzenia, malują one jednak bardzo dosadnie niemożebność odmowy. Ale tak samo, jak nie można było odmówić ostrzyżenia, tak można było pokryjomu ostrzydz dziecko i wtedy — i to jest najciekawsze — skutki pozostawały takie same, kum zawsze wchodził w pokrewieństwo i z dzieckiem i z jego rodzicami, choćby ci tego wcale nie pragnęli[25].
Wiąże się to kumostwo zresztą tak samo jak wynikające ze chrztu z dolą dziecka, można mieć i w tym wypadku szczęśliwą lub nieszczęśliwą rękę, wywiera zatem kum wpływ na przyszłość dziecka, na jego zdrowie i życie.
Otóż punktem wyjścia pozostają zawsze najstarsze polskie postrzyżyny. Do tego, co o nich powiedziałem, dodać tylko należy, że wytwarzały one pokrewieństwo, jeśli nie ojciec obcinał włosy. Pod tym względem stosunki Słowian bałkańskich mogą być uzupełnieniem tego, co Gallus mówi o postrzyżynach. Teraz już wiemy, jakie jest znaczenie obcięcia włosów Ziemowita przez dwóch obcych przybyszów. Stali się oni — uproszeni przez rodziców — krewnymi młodego chłopca; do dziś dnia istniejące zwyczaje Serbów potwierdzają zupełnie stare podanie polskie.
Oddzielną grupę stanowią postrzyżyny ruskie. Czy wytwarzały one pokrewieństwo? Zdaje się, że tak, choć na to brak bezpośrednich dowodów. Wsadzenie na konia jest obcą naleciałością, jak się to później okaże, pozostają więc tylko lata dziecka odmienne niż w Polsce i Czechach. Obchodzili je na Rusi wcześniej, nie w lat siedem, ale we dwa lub trzy. Pod tym względem łączą się one bliżej z południowo-słowiańskiemi, choć widzieliśmy, że i tam może się termin pierwszego strzyżenia odwlec aż do lat sześciu; zbliża się więc do starego polskiego terminu.
Ważna kwestya, czy i dziewczęta strzyżono, nie jest zupełnie jasną. Źródła historyczne mówią o chłopcach, w niektórych też okolicach strzygą uroczyście tylko chłopców. Nie można jednak twierdzić na pewno, że dziewczętom nie obcinano włosów rytualnie. Dowód na to jest ten, że u Słowian południowych strzygą i strzygli dawniej w ten sposób i dziewczynki[26]. W każdym razie to jest pewnem, jak to zobaczymy niebawem, że obcinano im włosy przed ślubem; zostaje więc tylko pytanie, czy je strzyżono po raz pierwszy w lat dwa, trzy lub siedm a później zapuszczano włosy znowu aż do wyjścia za mąż? Prawdopodobnie u Polaków n. p. nie strzyżono zupełnie.
Przechodzę teraz z kolei do kwestyi, jakie znaczenie miały postrzyżyny, czego były symbolem i znakiem? Zwyczaj, tak powszechny, musiał odgrywać ważną rolę w życiu społecznem tych ludów, które go niegdyś znały.

Sam czas, w którym obchodzono postrzyżyny, a mianowicie 2—3 lub siedm lat od urodzenia, określa do pewnego stopnia ich znaczenie. A mianowicie: w tych latach mogły one być świętem odchowania dziecka i wprowadzeniem go do rodziny. Co się tyczy odchowania, to przyznać należy, że termin ruski, dwa lub trzy letni, wydaje się wzięty trochę dowolnie, równie dobrze mógłby być rok jeden, lub cztery czy pięć, jak jest istotnie u Słowian bałkańskich. W ogóle z najstarszych wzmianek ruskich kronikarzy widać chwiejność; stałej jakiejś daty nie musiało już być w XII wieku. Czy była dawniej? Na to pytanie trudno dziś odpowiedzieć. We dwa, trzy lata, można jeszcze przypuszczać, że obchodzono wyjście z niemowlęctwa — choć i to pewnem nie jest — tak, że nieśmiałbym twierdzić, że to był pierwotny termin tych postrzyżyn. Stalej natomiast wygląda drugi termin siedmioletni, według chronologii samych źródeł najstarszy. Łatwo się też domyśleć, z czem on się wiąże i co oznacza. W siódmym roku dziecko zmienia zęby, kończy więc niejako pierwsze dzieciństwo, odchowanie może się też łączyć bardzo dobrze z polskiemi postrzyżynami i z nadaniem imienia. Otóż bardzo bliskie skojarzenie się pojęć istnieje między taką uroczystością wyjścia z dzieciństwa z wprowadzeniem do rodziny.
Należy przypuścić, że zaraz po urodzeniu dziecka ojciec je uznawał. W jaki sposób? Tego nie wiemy. Może i u Słowian, tak samo jak u Germanów, działo się to przez podniesienie lub pokropienie wodą. W każdym razie po uznaniu, które chroniło dziecko przed porzuceniem następowało wprowadzenie do rodziny, z kolei była to droga uroczystość. Symbolem jej były postrzyżyny, na ten czas bowiem przypadają.
Tutaj jednak nasunąć się może inne pytanie, jak to lepiej w następnym rozdziale zobaczymy, a mianowicie, czy nie łączyło się owo święto odchowania z umniejszeniem władzy ojcowskiej, z rozpoczynającą się odpowiedzialnością, poczytalnością sądową? Są pewne wskazówki, że tak być mogło, należy je też wziąć w rachubę, choćby dla odrzucenia ich. Poza owe poszlaki jednak wyjść nie można.
Źródła słowiańskie nic o takiem rozszerzeniu praw dziecka nie mówią. O starych polskich postrzyżynach nic podobnego nie wiemy, tak samo o dzisiejszych południowo-słowiańskich. Jedynie ruskie mogłyby dostarczyć pewnych danych. Uroczyste wsadzenie na konia chłopca zdaje się naprowadzać na to, że dziecko zyskiwało coś w hierarchii społecznej przez pierwsze obcięcie włosów. Takby mogło być, gdyby sam zwyczaj wsadzania na konia był pierwotnie złączony z postrzyżynami słowiańskiemi. Tymczasem należy w tym względzie zrobić kilka bardzo ważnych zastrzeżeń.
Wiemy od pisarzy arabskich o zwyczaju Russów dawania oręża synowi przy dojściu do pełnoletności. Są dwie odmiany tego obrzędu. Geografowie: Inb-Dast, Inb-Fodlan i Abu-el-Kassim, wszyscy trzej z X wieku, powiadają, co następuje[27]: skoro u Russów urodzi się syn, wtedy ojciec daje łuk i strzały niemowlęciu, mówiąc: twoje jest tylko to, co sobie tym mieczem zdobędziesz, albo: oto twoje dziedzictwo. Diu-Halib-Ullah, Mirkond i Kazwini[28], ten ostatni z XIII w., mówią o tem samem wręczeniu oręża — zdaje się także u Russów — tylko z tym dodatkiem, że się ono odbywa, skoro syn dojdzie do lat; wtedy ojciec daje mu łuk i strzały i mówi: myśl teraz sam o sobie, dosłownie: bądź sam dla siebie przemyślnym. Aczkolwiek późniejsza to wersya, jednak zdaje się być prawdziwą. Kazwini niewątpliwie czerpał ze starszych źródeł a właściwie je wprost przepisywał.
Bardzo słusznie uczony rosyjski Władimirskij-Budanow[29] łączy to wręczenie broni z wsadzeniem na konia i utrzymuje, że stanowiły one razem znak dojścia do pełnoletności. Otóż zachodzi teraz pytanie, czy cała ta uroczystość nie jest poprostu germańską?
Russowie byli Normanami. To nie ulega wątpliwości, mimo hipotez przeciwnych, dotąd bowiem nikt nie zdołał wytłomaczyć, skąd się wzięły między nimi normandzkie imiona. Wiadomo też z wszelką pewnością, że Germanowie już za czasów pogańskich znali podobną uroczystość. W takim razie, gdyby wsadzenie na konia było częścią normandzkiego nadania oręża, pozostawałby jeden ważny szczegół a mianowicie: połączenie wręczenia broni ze słowiańskiemi postrzyżynami. Takie zlanie się obu tych zwyczajów może istotnie dawać pozory, że tu idzie o jakieś rozszerzenie praw dziecka. To jednak trudno przypuścić, choćby ze względu na sam wiek chłopca. Natomiast łatwiej pomyśleć, że szło w tym przypadku o rozszerzenie samego uznania. Książę pokazywał syna ludowi, uznawał go niejako uroczyście. Dziecko przed trzema latami mogło być poczytywane za nieodchowane, mogło być ono ledwo odkarmione. Co najwyżej też można mówić o takiem rozszerzeniu praw, tylko że przy niem nie następowało żadne umniejszenie władzy i opieki ojcowskiej. U zwykłych ludzi nie było takiego pokazywania syna ludowi i to więc odpada, pozostaje zaś jedynie odchowanie. Słusznie też utrzymują uczeni rosyjscy[30], że postrzyżyny nie mają nic wspólnego z umniejszeniem władzy ojcowskiej i z pełnoletniością w ogóle.
Pełnoletniość u Słowian, a raczej pierwsze upełnoletnienie, jest znacznie późniejszem; w trzech lub siedmiu latach nawet mowy być o niem nie może.
W Rosyi jeszcze w XVI wieku pierwszy, najwcześniejszy termin pełnoletniości przypadał na lat piętnaście a po dworach książęcych na dwanaście[31]. W Wielkopolsce według prawa polskiego z XIV w. na lat dwanaście, w Małopolsce i na Mazowszu na piętnaście[32]. Podobnie Serbowie w tej samej epoce znali termin czternastoletni[33]. Współczesne prawo zwyczajowe południowych Słowian zna ich kilka, stosownie do tego, jakie miejsce zajmuje podrastający chłopak w gospodarstwie wspólnej rodziny. Dzieciństwo kończy się w dziesiątym albo dwunastym roku i to kończy się bez żadnej uroczystości. Od tego czasu do lat piętnastu, szesnastu, jest chłopiec pasterzem i uważa się już za dorosłego. Pracuje w polu i kosi, ma nawet w niektórych stronach głos przy obradach całej rodziny. Ale to bywa dosyć rzadko; zwykle dopiero w dwudziestu latach staje się mężczyzna zupełnie dojrzałym i wtedy korzysta w całej pełni ze swych praw w obrębie wspólnoty rodzinnej t. zw. zadrugi[34].
Pozostają więc postrzyżyny słowiańskie zawsze symbolem wprowadzenia do rodziny i odchowania dziecka.
Dla zupełnej ścisłości dodać winienem: „te postrzyżyny, o których mówiłem“; nie można bowiem zupełnie na pewno twierdzić, że nie istniały drugie a mianowicie postrzyżyny zarostu. Bezpośrednich śladów takiej uroczystości nie mogłem nigdzie odnaleść u Słowian. Istnieje tylko gołosłowne twierdzenie Palackiego, że odbywały się one przy dojściu do pełnoletniości[35]. Z powodu braku źródłowych danych nie mogłem też nic o nich mówić w pierwszej części rozdziału. Wiadomość Galla o podsadzeniu na konia młodego Bolesława Krzywoustego[36] na nic mi się nie może przydać. Jeżeli to była w ogóle jakaś uroczystość, której kronikarz dobrze nie zrozumiał i przekręcił, to jest ona najbliższą jeszcze uroczystości posadzenia na konia, tak jak się ono praktykowało na Rusi, i była bezwątpienia stamtąd zapożyczonym obrzędem, z postrzyżynami nie miała zatem nic wspólnego. Zawsze więc hipoteza drugich słowiańskich postrzyżyn zostaje bardzo daleką i o nic nie jest zaczepioną.
U Germanów, jak to niebawem zobaczymy, łączy się ona z nadaniem oręża, u Słowian jednak, jak wiadomo, wręczenie broni i posadzenie na konia jest zwyczajem normandzkiego pochodzenia. Możnaby jedynie przypuścić, że jako powszechne obie te uroczystości i wręczenie broni i postrzyżyny zarostu istniały zupełnie niezależnie, tak dobrze u jednych jak u drugich. Ale w takim razie będzie to zawsze hipoteza, oparta tylko wyłącznie na gruncie ogólno-porównawczym i jako taka nie może być pomieszczoną w tej części mojej pracy, która się zajmuje szczegółowem badaniem stosunków słowiańskich na podstawie historyi i etnologii.

Wszystko, co dotąd powiedziałem o znaczeniu postrzyżyn, odnosi się do jednego wypadku: jeżeli dziecko wprowadzonem jest przez nie do swej własnej rodziny, do swego własnego związku rodowego. Muszę więc tem samem z góry przyjąć, że nikt inny jak tylko ojciec jest tym, który do rodziny wprowadza, i że to jest jego wyłączny przywilej związany najściślej z ojcowstwem. Takie znaczenie postrzyżyn jest już według mnie tylko konsekwencyą faktu, że służyły one do wprowadzenia do innej rodziny a raczej do wyprowadzenia ze swojej własnej.
Na pierwsze moje założenie źródła nie dostarczają dowodów wprost. I w Polsce już w VIII w. widzimy postrzyżyny dokonane nie przez ojca, tak samo i dzisiejsze południowo-słowiańskie służą tylko do zawiązania węzłów sztucznego pokrewieństwa między dzieckiem a kimś obcym. Na drugie zato dowodów mamy aż nadto, wywodzę więc z objawu następczego pierwotny; związek jest między nimi zbyt bezpośredni, zbyt bliski, abym tego nie miał uczynić i nie oprzeć na tem całej swojej hipotezy o znaczeniu tego obrzędu. Wprowadzenie kogoś do innej rodziny zwie się adopcyą, i rzeczywiście znana jest forma adopcyi u Słowian przez obcięcie włosów. Logiczny związek między nią a postrzyżynami jest bardzo prosty: jeżeli postrzyżyny należą do znaków ojcowstwa, to, jeżeli ojciec ustępuje komuś tego znaku, pozwala go wykonać nad własnem swem dzieckiem, w takim razie na tego trzeciego przechodzą prawa ojca, albo przynajmniej jakaś ich część. Co więcej, jeżeli ktoś bez wiedzy i woli rodziców postrzyże dziecko, wtedy wchodzi w pokrewieństwo i z nim i z jego rodzicami, którzy nie są w stanie nie przyjąć następstw prawnych tego czynu, tak jest n. p. do dziś dnia jeszcze u Słowian bałkańskich.
Wykazuje to najlepiej, jak dalece ze spełnieniem pewnego sakralnego obrzędu wiązało się pojęcie ojcowstwa; związku tego rozerwać nie było można. Jest to zwykłe przywiązanie się do zewnętrznych form i symbolów wszelkiego pierwotnego prawa i wogóle pojęć ludów pierwotnych. Każdej formie odpowiada rzeczywistość, jest ona identyczną z tem, co wyraża. Przenośnia wówczas nie istnieje, na to trzeba daleko zawilszego myślenia i większej zdolności do abstrakcyi. Pierwszem, najbliższem następstwem pojęcia, że ojciec w pewnym wieku wprowadza dziecko do rodziny, jest mianowicie to, że ten sam obrzęd, wykonany przez kogoś trzeciego, może posłużyć jako znak przyjęcia do innej rodziny, słowem może być znakiem adopcyi. Posiadamy na to bardzo ciekawy, bezpośredni dowód.
Oto ten sam Mistrz Wincenty przy sposobności opisu postrzyżyn Ziemowita poczuwa się do obowiązku wzięcia w obronę tego pogańskiego zwyczaju, który istniał jeszcze za jego czasów, mimo niechęci, którą wzbudzał w duchowieństwie, patrzącem na nań jako na zabobon pogański. Robi to, jak zwykle, w formie dialogu: biskup Mateusz potępia zwyczaj postrzyżyn, mistrz Wincenty go broni i mówi, że uroczyste obcięcie włosów nie jest niczem innem, jak formą adopcyi. Postrzyżony staje się krewnym postrzygającego z tytułu prostego przysposobienia. Matka zaś jego zostaje siostrą przysposobioną tego, który obcina włosy jej dziecku[37].
Uczony kronikarz, który był mistrzem nauk wyzwolonych paryskiej Sorbony, stara się podciągnąć tę formę adopcyi pod określenia, znane w prawie rzymskiem i kanonach, i czyni to z pewną znajomością rzeczy, odróżnia n.p. zupełnie dobrze adopcyą od adrogacyi. Nie wchodzę tutaj w jego wywody, zwracam jedynie uwagę na fakt, że obrzęd ten byłznakiem adopcyi w XII w., podobnie jak jest dzisiaj wśród Słowian południowych. Wytwarzał on pokrewieństwo prawne, podobnie jak chrzest duchowne, mówi to bardzo wyraźnie nasz kronikarz. Szkoda tylko, że zamiast objaśnić lepiej i dokładniej tę polską adopcyą, zajmuje się wyłącznie rzymską. I nic dziwnego, był to nielada popis dal jego uczoności. Tak więc mamy dowód, że w Polsce XII w. postrzyżyny dochowały się jeszcze jako forma usynowienia. Następnem stadium są tutaj stosunki Słowian bałkańskich, u których postrzyżyny wytwarzają już tylko dalsze pokrewieństwo.
Fakt ten naprowadza znowu na domysł, że mogły one dać początek nie tylko sztucznemu pokrewieństwu, ale zaprzyjaźnieniu się.
Jest na to dowód wprawdzie nie bardzo pewny u Ditmara Merseburskiego. Przytaczam cały ustęp kroniki, w którym mowa o pogańskich Lutykach: Infideles ipsi mutabiles (scil. Lutici) ipsi immutabilitatem ac magnam exigunt ab aliis fidem. Pacem abraso crine supremo et cum gramine datisque affirmant dextris. A dalej: Hii milites quondam servi nostrisque iniquitatibus tunc liberi tali comitatu ad regem auxiliandum proficiscuntur[38]. Wolałbym w tym wypadku objaśnić słowa Ditmara odmiennie od Grimma, nie sądzę bowiem, aby tu mogło iść o poddanie się cesarzowi, ale o zwyczaj ogólny, zachowywany przy zawarciu pokoju; wskazuje na to ostatni przytoczony ustęp kroniki. Może być bardzo, że takie danie, albo raczej wymiana włosów łączyła się w pewnych okolicznościach z pojęciem zaprzyjaźnienia się, zawarcia przymierza. Byłby to przykład najszerszego zastosowania postrzyżyn, jaki znamy.

Właściwe badanie nad znaczeniem postrzyżyn na tem się kończy; jedna tylko kwestya pozostaje nie wyczerpaną, a mianowicie: jakie one zajmują stanowisko wobec symboliki włosów u Słowian?
Powszechnie wiadomo, że włosy u wszystkich prawie ludów pierwotnych mają symboliczne znaczenie, bez tego może nie byłoby przyszło do obrzędowego ich strzyżenia. Wszędzie prawie symbolika owa mniej lub bardziej wyraźnie się skłania ku pojęciu, że obcięcie włosów jest ujmą, długie zaś włosy oznaczają wyższe stanowisko, są ozdobą i pewnym przywilejem. Pytanie więc, jak się wobec tej symboliki zachowują postrzyżyny? Aby na to odpowiedzieć, należy zbadać, jaką jest ona u Słowian? Otóż jest taką, jak było można z góry przewidzieć. Obcięcie włosów oznacza umniejszenie czci, zapuszczenie zaś długich wysokie stanowisko. To ostatnie twierdzenie jest już tylko pośrednio znanem. W Zakonniku Cara Stefana Duszana z XIV w.. pochwycenie za brodę lub włosy osoby wyższego stanu, bojara, jest karane bardzo wysoką grzywną[39]. Widać, że tu nie chodzi o uszkodzenie materyalne, ale o ubliżenie czci. Takie też znaczenie musiały mieć włosy podówczas. W naszych statutach natomiast nie masz o tem wzmianki, nie wspominają również i czeskie pomniki prawne, o ile wiem, o zbrodni wyrwania włosów, a przynajmniej nie kładą na to większego nacisku.
Można jednak udowodnić pośrednio, że w Polsce, a zdaje się i w Czechach, obcięcie włosów miało znaczenie poddania się komuś, tak samo zresztą, jak na Zachodzie. Istnieją u nas jeszcze w XV i XVI w. t. z. postrzyżyny woźnych. Jak wiadomo, byli oni sługami sądowymi w średnich wiekach. Na wiek XIV przypada wydoskonalenie ich organizacyi razem z organizacyą sądownictwa. Ale jak przedtem, tak i potem podlegali oni wojewodom. Być może, iż wpływy czeskie tu podziałały, i dlatego dowód mój i dla stosunków czeskich może mieć pewne znaczenie. Pierwsza wiadomość o postrzyżynach woźnego jest w księdze sądowej krakowskiej i pochodzi z 1483[40]. Ktoś zarzucił woźnemu, że nie jest przez wojewodę postrzyżony, a więc nie jest prawdziwym woźnym. Trzy artykuły korrektury praw z 1532 r. mówią również o tem, że woźnych wyłącznie mianują i strzygą wojewodowie[41]. Cóż właściwie to strzyżenie oznaczało? Odpowiedź na to nie trudna. Był to znak poddania się, poddanymi też wojewodów byli woźni, od nich zależni i pod ich władzę i opiekę wyłącznie oddani. Obcięcie włosów jest tutaj znakiem, symbolem tego oddania się pod czyjąś opiekę i władzę, z czem zawsze idzie zmniejszenie swego własnego stanowiska.
Obrzędem, który bardzo ściśle wiąże się z poprzedzającym, jest powszechny zwyczaj obcinania włosów pannie młodej przy ślubie. Zwyczaj ten zamienił się później w rozplatanie warkoczy. Bogatego materyału dostarczy nam tutaj etnologia.
Zwyczaj ten istnieje w wielu okolicach Polski[42]. Często robi to brat panny młodej przy oczepinach. Na Ukrainie robią to swaci pana młodego, przy czem śpiewają pieśni o ucięciu warkoczy mieczami; wskazuje to, że niegdyś istotnie był taki zwyczaj[43]. Zwyczaj to zresztą powszechny; znają go Litwini[44] i co ciekawsze podobnie jak przy postrzyżynach zacinają włosy pannie młodej na skroniach, z tyłu i z przodu głowy, obcięte zaś kosmyki palą[45]. W dobie praw plemiennych znali go i Germanowie, jak to zobaczymy w następnym rozdziale. Wyraża on najprawdopodobniej poddanie się pod władzę męża. I to powinno nam tłomaczyć, dlaczego zrobiłem zastrzeżenie, że nie jest zupełnie pewnem, czy dziewczęta obchodziły postrzyżyny. Być może, iż obcięcie włosów dla nich tylko oznaką poddania się, bo adopcyą do rodziny męża, choć z drugiej strony możnaby przypuścić, że niektóre z plemion słowiańskich, n. p. południowi Słowianie, znali postrzyżyny dziewcząt, jako przyjęcie do rodziny, a dopiero później po raz drugi następowało obcinanie warkoczy. Zależy to od tego, czy odrazu przeznaczano córki do wejścia w rodzinę męża, czy też rytualnie przyjmowano do swojej?
Okoliczność, że czasem brat obcina włosy siostrze, tłómaczę po prostu zamąceniem się późniejszem zwyczaju.
Wprawdzie możnaby dać i takie wyjaśnienie: brat obcina warkocze na znak, że odtąd on ma opiekę nad siostrą, mundium, że tu użyje wyrazu zapożyczonego ze stosunków germańskich. Siostra bowiem nie wychodzi ze swego związku rodzinnego. Godzi się to z tem, co wiemy o stanowisku wuja wobec siostry i jej dzieci, słowem byłoby to śladem rodziny macierzyńskiej. Objaśnienie to jednak odrzucam jako sztuczne i zbyt naciągane, zostaję też przy pierwszem, które w zupełności wystarcza dla tego, co chcę udowodnić, t. j. że obcięcie włosów przy ślubie oznacza poddanie się pod władzę męża.
Ciekawem uzupełnieniem tego obrzędu są wiadomości poczerpnięte nie już z etnologii, ale wprost z historyi.
Wracam się znowu do geografów arabskich.
Kazwini mówi, że dziewczęta słowiańskie wychodzą z domu z odkrytą głową, każdy mężczyzna zaś może zarzucić którejkolwiek z nich chustkę, przez co staje się dziewczyna jego żoną. Nie zdarza się nigdy, dodaje pisarz arabski, aby dziewica odmówiła mężczyźnie[46]. Prawdziwą jest tylko pierwsza część opowiadania.
Kobiety niezamężne chodziły z odkrytą głową, a raczej z odkrytymi włosami, zamężne zaś okrywały je jakąś namitką, czy zasłoną. Oczepiny są pozostałością tego zwyczaju, który się zachował do dziś dnia. Statut Winodolski, zabytek prawny Kroatów z końca XIII w., wyjaśnia tę opowieść Kazwiniego. Za zdarcie z głowy namitki kobiecie kara jest tak wysoką, jak za jej zgwałcenie[47]. Chodzi więc tutaj o cześć, której znakiem niejako jest nakrycie włosów, bo o nie tu idzie przedewszystkiem. Starożytne prawo Franków salickich mówi nawet wyraźnie o rozpuszczeniu włosów, pokazanie ich było podówczas rzeczą wstydliwą dla mężatki. Z jednej więc strony włosy u kobiet były oznaką ich czci, wierności małżeńskiej, należały one do tego, który je posiadał. Z drugiej zaś strony odsłonięcie ich przez niezamężne dziewczęta mogło wyrażać swobodę wyboru, dziewiczość w tem znaczeniu, że nie należały one jeszcze do nikogo. Niech się zaś nikt nie dziwi, że to rozpuszczenie włosów u dziewczyny mogło być mniej skromnem. Poczucie wstydu niewieściego w wielu razach nie było tem, czem jest dzisiaj. Dopiero kobieta zamężna była do niego zobowiązaną. Cnota jej stawała się własnością męża, którą ten jako rzeczą prawie materyalną mógł rozporządzać, a którą ona, jeśli mu była niewierną, kradła, w dosłownem znaczeniu tego wyrazu.
To jest wszystko, co zdołałem zebrać w zakresie symboliki włosów u ludów słowiańskich. Spodziewaćby się można, że zgodnie z nią, podobnie jak u Germanów, wolni ludzie i wogóle ludzie wyższego stanu, nosili długie włosy, niewolni zaś obcięte. Tak może i było. Prawo serbskie zdaje się tego dowodzić. Książęta wszyscy musieli je także długie nosić. Jedni tylko Polacy zdają się być w niezgodzie z tem, co powiedziałem: Żywociarz św. Stanisława, piszący w XIII w., opowiada, że na pamiątkę uwolnienia z klasztoru Kazimierza Mnicha papież kazał Polakom tak jak zakonnikom okrągło strzydz głowy[48]. Naturalnie z tego wszystkiego prawdziwym jest tylko szczegół, że Polacy tak, je podówczas nosili. Nie dowodzi to jednak, aby je mieli nosić zupełnie krótko. Panujący n. p. mieli długie włosy. Widać to z pieczęci króla Przemysława 1295[49], z nagrobków Władysława Łokietka i Kazimierza W., ale to może są wpływy zachodnie — jak również zachodnią jest moda noszenia kędziorów przez szlachtę w XV stuleciu.
Po tem, co powiedziałem o samej symbolice włosów, należy się zapytać, jaki ma ona związek z postrzyżynami? Otóż każdemu rzuca się w oczy fakt, że bardziej się ona godzi z rozszerzonem ich pojęciem, z adopcyą, niż z właściwemi postrzyżynami, chociaż nie stanowi względem nich przeciwieństwa. Łatwo powiedzieć, dlaczego tak jest w pierwszym wypadku t. j. przy adopcyi: adopcya jest oddaniem się komuś w opiekę, która wypływa z samego pokrewieństwa. Tak musiało być zawsze przy ścisłej, prawdziwej adopcyi, jeśli tak powiedzieć wolno. Później, luźniejsze jej formy zmniejszały tę opiekę faktycznie, ale zawsze symbol pozostał.
Z postrzyżynami samemi związek symboliki włosów jest mniej widoczny a nawet i mniej jasny. Trudność leży mianowicie w tem: postrzyżyny słowiańskie nie są poddaniem dziecka pod władzę ojca. Przeciwnie, okoliczność, że mogą one być symbolem wyjścia z dzieciństwa, wskazuje, że raczej oznaczały pewne rozszerzenie jego praw — a nie ograniczenie.
Przyjąwszy raz, że obcięcie zawsze oznacza poddanie się, jedna byłaby droga, wiodąca do rozwiązania trudności: ponieważ ojciec rytualnie obcinał dziecku włosy, a więc była to adopcya syna przez ojca. Tego jednak nie robię. Raz, że należałoby przyjąć w takim razie, że obrzędy związane z uznaniem właściwem, byłyby raczej adopcyą a nie obrzędy wprowadzające do rodziny, a już najmniej do związku rodowego, na rzecz którego zrzekał się przecież ojciec swej władzy. Po drugie, że byłaby to dziwna forma adopcyi, przy której nie następuje umniejszenie praw, ale bądź co bądź raczej dążność do ich rozszerzenia. Przeciwieństwo to odnajdziemy bardzo silnie zaznaczone w rozdziale o stosunkach germańskich i tam wypadnie mi też mówić o nim obszerniej. Pozostaje więc jedno tylko przypuszczenie, to które już zrobiłem, kiedy starałem się wywieść adopcyą przez strzyżenie od postrzyżyn. Moment najważniejszy tkwi w tem, sakralne obcięcie włosów należy do przywilejów ojcowstwa, że więc każdy, który je spełnia, wchodzi zupełnie lub częściowo w prawa ojca. Nie przeczy to jednak bynajmniej temu, że w jego rękach mają one inne znaczenie.
Mam nadzieję, że, zestawiając cały porównawczy materyał, będę mógł nie dowieść, bo o to się nie kuszę, ale wskazać blizki związek postrzyżyn z kultem domowym i w ogóle z wierzeniami religijnemi ludów pierwotnych. To zaś, że obcięcie włosów było symbolem wprowadzenia do rodziny i że nie było ubliżającem, może pochodzić z dwóch względów, o których później będę mówił obszerniej: włosy u wszystkich prawie ludów pierwotnych mają swoje odrębne znaczenie i odgrywają pewną rolę w mitologii, stąd też poszło składanie ich na ofiarę bogom. I tutaj może jesteśmy przy źródle mniemania, że długie włosy są ozdobą, bo długie je nosił a w jakiejś ważnej chwili życia obcinał ten, który się bogom ofiarowywał, t. j. ten, który chciał nie tylko bogów przejednać i oddalić ich gniew od siebie, ale także zjednać ich dla siebie, wkupić się w ich łaskę i dostać coś dla siebie z ich potęgi i z ich przymiotów. Należy zaś pamiętać, że podówczas sakralny charakter łączył się zawsze z prawnym. Jednego bez drugiego nie było. Ojciec więc przy postrzyżynach występował i jako ojciec i jako kapłan.
Obrzędów zaś spełnianych nad dzieckiem od urodzenia aż do pełnoletności było kilka. Aby lepiej zrozumieć postrzyżyny i miejsce dla nich wyznaczyć, wypada na zakończenie zrobić przegląd wszystkich podobnych zwyczajów.
Będzie to przegląd bardzo krótki, bo i wzmianki, które o nich spotykamy, są zbyt pobieżne i niepewne. Wspominałem już poprzednio o możliwości istnienia obrzędu pogańskiego: pokropienia wodą. Zwyczaj białoruski obmywania niemowlęcia zaraz po urodzeniu, zdaje się mieć czasem, prócz zwykłego względu na czystość, inne jeszcze znaczenie.
Wskazuje na to wrzucanie do wody to srebrnej monety, to chleba, sadła, bursztynu lub wlewanie mleka. Często nawet ojciec bierze udział w przygotowaniu takiej kąpieli[50]. Drugą z rzędu uroczystością mogło być nadanie imienia, które u ludów pierwotnych ma swe mistyczne znaczenie. Wiemy już, że właśnie z postrzyżynami było złączone nadanie imienia, przynajmniej tak było w Polsce. Natomiast nie jest pewnem, czy na Rusi oba te obrzędy łączyły się z sobą. Są ślady innej uroczystości t. z. imienin. Kronikarze z XII wieku rozróżniają prawie zawsze między imieniem ze chrztu n.p. Teodor, Dymitr, a imieniem pogańskiem, książęcem n. p. Włodzimierz, Mścisław[51]. Raz nawet wspomina rocznikarz, ze po urodzeniu młodego księcia były „imieniny“, któreby można z pewnem prawdopodobieństwem odnieść do jakiejś uroczystości przy nadaniu owego książęcego pogańskiego imienia[52]. Okoliczność, że w niektórych stronach Polski i Czech rodzice trzymają imię dziecka w tajemnicy z obławy, aby się o niem nie dowiedziały złe duchy i znając nie rzuciły uroku, świadczy także o związku imienia z pogaństwem[53]. Świadczy również i to, że na Mazurach nadają je zaraz po urodzeniu, nie czekając chrztu[54]. Podobnie i w Wielkorosyi zaraz po przyjściu na świat niemowlęcia wołają na niego rodzice różnemi imionami i to mu zostawiają, na które samo da jakiś znak, obróci główkę n.p. lub otworzy oczy[55]. Wszystko to skłania do przypuszczenia, że razem z postrzyżynami jak w Polsce, lub bez nich jak zdaje się na Rusi, obchodzono jakąć inną uroczystość, związaną z wyborem i nadaniem imienia. O nadaniu oręża i postrzyżynach zarostu u Słowian, jak już mówiłem, nie bezpośrednio nie wiemy.
Krótki ten przegląd stwierdza raz jeszcze, że postrzyżyny należały do tej grupy obrzędów, które się odbywały we wczesnem dzieciństwie, co się zgadza z założeniem tej rozprawy.

II.

Łatwo bardzo udowodnić, że Germanowie znali postrzyżyny. Sam ten fakt jednak nie wystarcza. Należy pójść dalej i zapytać, kiedy je obchodzono i jakie miały znaczenie? Otóż na te pytania trudniej odpowiedzieć.
Postrzyżyny słowiańskie jaśniej się przedstawiają — przynajmniej na pozór — nie łączą się tak z różnemi pojęciami prawnemi, może zresztą dlatego, że i zabytki prawne Słowian milczą o nich. Nie można tego powiedzieć o germańskich. Znamy je głównie ze starożytnych zbiorów praw, od razu więc trzeba się przenieść na ten grunt, a właśnie ta ostatnia okoliczność utrudnia bardzo wszelkie poszukiwania. Rosną wymagania ścisłości, a materyał, aczkolwiek nieskończenie bogatszy od słowiańskiego, nie jest jeszcze wystarczającym, aby odpowiedzieć na każde pytanie. Wszystkie kwestye zresztą z historyi prawa niemieckiego nastręczają wiele punktów spornych, których nawet bardzo bogata literatura nie zdołała rozstrzygnąć. Wszędzie też natrafia się na mnóstwo wątpliwości i to tam właśnie, gdzie chodzi o największą ścisłość, jak przy wszystkich pojęciach prawnych. Praca niniejsza ma charakter socyologiczny nie prawniczy, z natury więc swojej nie może się wdawać w uzasadnienie pytań prawnych, z drugiej zaś strony każda nieco szersza generalizacya w tej dziedzinie musi o prawo zawadzić a bliższe zaś i ściślejsze sformułowanie wielu pytań natrafia na mnóstwo trudności i zastrzeżeń. O tem trzeba ostrzedz każdego, wątpliwości bowiem usunąć trudno. Nie należy to zresztą do mnie i nie byłbym w stanie tego uczynić. Wszystko też, co z mego stanowiska mogę powiedzieć jest to: żałuję mocno, że historycy prawa niemieckiego nie rozwiązali wszystkich spornych kwestyj, ułatwiłoby mi to niezmiernie zadanie. Ponieważ tak nie jest, muszę się ograniczyć na samem postanowieniu i stwierdzeniu najniezbędniejszych faktów, sam przedmiot jest tak zawiły, że i to dosyć miejsca zajmie.
Trzy kwestye obchodzą mnie przedewszystkiem: 1) kiedy postrzyżyny się odbywały? 2) jakie było ich znaczenie? a wreszcie 3) w jakim było stosunku do pewnych form adopcyi oraz do germańskiej symboliki włosów?

1. Zaczynamy od pierwszego pytania. Tytuł dwudziesty czwarty prawa salickiego mówi o zabójstwie kobiet i dzieci. Pojedyńcze jego uchwały tak się przedstawiają. Zaraz na wstępie paragraf pierwszy stanowi 600 solidów za zabójstwo chłopca przed skończonemi dziesięciu laty, tak ma tekst pierwszy, najstarszy, wszystkie inne w liczbie dziewięciu mają przed skończonemi dwunastu laty[56]. Czy owe lat dziesięć są tylko omyłką? Nie śmiem twierdzić. W każdym razie idę za większością tekstów i przyjmuję, że skończonych lat dwanaście dawało prawo do owego okupu sześciuset solidów. Następny paragraf mówi, si quis puerum crinitum occiderit. I w tym wypadku kara naznaczona jest taka sama, jak za zabójstwo dziecka przed dwunastym, a względnie dziesiątym rokiem życia. Paragrafy następne 3 i 4 mówią o zabójstwie ciężarnej kobiety i niemowląt. Po nich gubi się zupełnie tekst pierwszy, najstarszy. Aby go odnaleść, trzeba dojść prawie na sam koniec zwodu między paragrafy, wzbraniające zdejmowania wisielców z szubienicy lub gałęzi. Jest to tytuł 69, znajdujemy w nim taki przepis. Jeśliby ktoś pozbawił włosów chłopca bez wiedzy i woli rodziców, płaci 14 solidów kary, gdyby to była dziewczyna płaci ich sto[57]. Otóż ten sam artykuł, zabraniający strzyżenia włosów mieści, się we wszystkich ośmiu pozostałych tekstach tytułu 24, ale nie na właściwem także miejscu, bo nie po artykule pierwszym i drugim. Przedzielony on jest od nich tymi paragrafami, które mówią o zabójstwie kobiet i dzieci i przyczepiony do artykułu o zapłaceniu pewnej kary sądowej t. zw. fredum przez chłopca, nie mającego lat dwunastu. Cały zaś tytuł 24 zamykają znowu paragrafy mówiące o zabójstwie kobiet.
Z tego, jak się przedstawia sześć pierwszych tekstów, a są one widocznie porozrywane, można w każdym razie wywnioskować, że istniał związek między pierwszem strzyżeniem włosów a rokiem dwunastym. Za chłopca przed tym wiekiem i za chłopca z nieobciętemi włosami płaci się ten sam okup t. j. 600 solidów, o którym już mówiłem. To jest pewne. Wprawdzie artykuł pierwszy mówi oddzielnie o zabójstwie chłopca poniżej lat dwunastu a oddzielnie o zabójstwie chłopca z włosami, zdawaćby się więc mogło, że te pojęcia nie odpowiadały sobie w zupełności, że byli pueri criniti i po latach dwunastu. Tego zdania jest kilku uczonych niemieckich[58], sądzę jednak, że nie mają słuszności. Dalsze bowiem teksty 7—9 stwierdzają wprost równoczesność postrzyżyn z dojściem do tego wieku. Mówią one co następuje: jeśli ktoś zabije chłocpa niestrzyżonego, poniżej lat dwunastu, płaci okup 600 solidów[59]. Wszystkie one nie mają już następnego artykułu o puer crinitus. Widocznie dwa te paragrafy, pierwszy i drugi, zostały tutaj ściągnięte w jeden. Przepisywacze, zdaje się z VIII w., nie mieli żadnej wątpliwości: chłopiec z niestrzyżonemi włosami nie miał skończonych lat dwunastu, to zdaje mi się być zupełnie jasnem i nieulegającem wątpliwości. Podział sześciu tekstów pierwszych na dwa oddzielne paragrafy nie jest tutaj wcale podziałem między dwoma temi pojęciami, ale wprost wynikiem złej redakcyi. Takie powtarzanie się wypływa z braku należytego uogólnienia, z pewnego niedołęstwa w abstrakcyjnem formułowaniu poszczególnych przepisów i nie jest wcale wyjątkowem w zbiorach praw pierwotnych. Jest to powtórzenie, dwukrotne omówienie jednego i tego samego stosunku, który się przedstawiał pod dwiema postaciami, nigdy zaś nie jest umyślnem przeciwstawieniem chłopca dwunastoletniego chłopcu z niestrzyżonemi włosami, jak chcą niektórzy. W każdym razie to rzecz pewna, że dla skracających tekst prawa salickiego, dla lepiej go redagujących, nie było w tych dwóch oddzielnych paragrafach takiego przeciwieństwa. Wyrażały one identyczny w rzeczywistości i praktyce stosunek, czego dowodem, że paragrafy owe można było skrócić i ująć w jeden ogólniejszy przepis. I ja je też dzisiaj łączę tak samo. Na zarzut zaś, że zbyt formalnie biorę teksty, i to późniejsze, z góry odpowiadam: gdyby nawet ów termin dwunastoletni nie był tak pewny, za jaki ja go uważam, to i tak nie możnaby wnosić z tego, że byli chłopcy niestrzyżeni po dwunastu latach. W takim razie należałoby raczej przyjąć, idąc za pierwszym najstarszym tekstem, że w VI w. chwiał się czas postrzyżyn między dziesiątym a dwunastym rokiem i że następowały one wcześniej wraz z dojściem do lat dziesięciu, nigdy zaś później. Takie przypuszczenie wychodzi po za wszystkie teksty prawa salickiego.
Związek postrzyżyn z liczbą lat dwunastu zaznaczają nawet i glossy malbergskie. N.p. glosa tekstów 4—5 ma wyraz oznaczający: z włosami[60]. Jest to wyrażenie w języku Franków równoznaczne łacińskiemu critinus, czyli: chłopiec przed skończonym dwunastym rokiem jest zarazem puer critinus. Nawet i tekst pierwszy ma wyraz o podobnem znaczeniu[61], jeśli słuszną jest poprawka uczonego komentatora tych glos, Kerna. W obu razach okup 600 solidów zwał się okupem za zabójstwo chłopca niestrzyżonego, a to wystarcza najzupełniej, aby przyjąć, że pierwsze obcięcie włosów przypadało na lat dwanaście.
Tak było u mężczyzn. Nieco inaczej miały się rzeczy z dziewczętami.
Nie sądzę, aby je strzyżono w dwunastym roku. Zachowywały one włosy dłużej, a mianowicie, aż do chwili zamążpójścia. Jest na to dowód następujący. Prawa Longobardów stanowią, że córki, które nie wyszły za mąż t. j. te, które pozostały w domu in capillo — dosłownie: we włosach, mają zarówno z braćmi dziedziczyć[62]. Takie nie obcinanie warkoczy dziewczynie a raczej obcinanie ich dopiero przy ślubie jest bardzo starym i powszechnym zwyczajem. Przypominam, że go znali Słowianie, także Litwini, prócz nich zaś bardzo wiele plemion i ludów rozproszonych po całej kuli ziemskiej. Opierając się na tem, co powiedziałem, można przyjąć za rzecz pewną, że Germanowie znali i obchodzili uroczystość pierwszego obcięcia włosów w latach dwunastu — jeśli to był chłopiec — jeśli dziewczyna, z chwilą wyjścia za mąż. Nie na tem jednak koniec.
Są ślady innych jeszcze postrzyżyn o kilka lat późniejszych.
Ślady te są następujące: jeden ze zwodów prawnych IX wieku t. zw. Lex romana curiensis mówi o zwyczaju uroczystego strzyżenia pierwszego zarostu. Przy tej sposobności, jeśli chodziło o młodego księcia, poddani mieli obowiązek składania podarków[63]. Widocznie, działo się to z pewną okazałością, coś tak jak po dworach ruskich książąt w XII w. I Grzegorz z Tours wspomina o podobnym obrzędzie, zresztą niedosyć wyraźnie. Oskarżona o różne wykroczenia ksieni jakiegoś klasztoru dała swej wnuczce złocistą szatę, a to z powodu postrzyżyn barbatoriae, które się odbyły w kościele[64]. I to policzono jej za przestępstwo. Można więc przypuścić, że sama uczta postrzyżynowa nieprawnie się w kościele odbyła. Jest to jednak wątpliwe. Kościół mógł służyć podówczas do takich celów, sam zaś obrzęd był zupełnie legalny i przez duchowieństwo uznany. Lepiej też będzie przypuścić, że tu jedynie chodzi o nieprawny podarunek sukni kościelnej przy uroczystości takich postrzyżyn, które ksieni wyprawiała. Tak czy inaczej, zawsze to dowód istnienia tego zwyczaju, pochodzący z końca VII wieku, gdyż nie przypuszczam, żeby tu o maskaradę chodziło, którą czasem tym samym wyrazem „barbatoriae“ nazywano, widocznie od brodatych masek, w które się przystrajali uczestnicy takich zabaw[65].
Wszystkie te wzmianki, nie mogą też żadną miarą dotyczyć obcięcia włosów w dwunastym roku. Śmiało powiedzieć można, że mylą się uczeni niemieccy jak n.p. Brunner, nie odróżniając pierwszych postrzyżyn od tych drugich[66]. Same źródła to robią i to bardzo wyraźnie. Mają dwie oddzielne nazwy, pierwsze nazywają się cappillatoriae, drugie zaś barbatoriae nazwa znana jeszcze w dawnej łacinie i oznaczająca pierwsze obcięcie brody i zarostu. Różnica jest tutaj aż nadto oczywista. W pierwszym razie chodzi o włosy, w drugim o zarost. Wolałbym też odnieść do tych drugich postrzyżyn wzmiankę Tacyta o młodych Chattach, którzy, skoro dorosną[67], nie strzygą brody i włosów, dopóki nie zabiją nieprzyjaciela na wojnie. Tacyt wspomina wyraźnie o brodzie, a więc mówi o doroślejszych już młodzieńcach. Mogli oni niestrzydz jej zupełnie, włosy zaś mogli powtórnie zapuścić, jako ślub po owych pierwszych postrzyżynach dwunastego roku. Ślub taki, znany zresztą z innych źródeł, czyniono bogu wojny.
Łączyć tych dwojakich postrzyżyn w żaden sposób nie można. W takim razie bowiem należałoby przypuścić, że odkładano owo pierwsze obcięcie włosów aż do pojawienia się pierwszego zarostu i obcinano je razem. Wobec wyraźnego tekstu prawa salickiego taka hipoteza nie ma się na czem oprzeć. Jeśli zaś ją odrzucę, w takim razie pozostaje tylko jedno: owe drugie postrzyżyny barbatoriae obchodzono później, wtedy jak się zarost pokazuje. Wiadomo, kiedy to przypada, mianowicie najwcześniej w lat piętnaście, szesnaście. W dwunastym roku nawet za czasów Chlodewiga nie mógł mieć chłopiec brody! Zważywszy to wszystko, należy przyjąć lat piętnaście jako najwcześniejszą granicą postrzyżyn zarostu, ośmnaście zaś jako najpóźniejszą. Musiały się one odbywać w tym okresie wieku młodzieńczego. Termin oznacza tutaj z góry sam objaw fizyologiczny. Owe drugie postrzyżyny mają jeszcze ten rys charakterystyczny, że się często — jeśli nie zawsze — łączą z innym obrzędem, a mianowicie z uroczystem nadaniem oręża na wiecu ludowym. Samo to nadanie jest bardzo stare; znane już było za czasów Tacyta[68] i z pewnością sięga jeszcze dawniejszej epoki. Polegało ono na wręczeniu broni młodzieńcowi w obecności wolnych ludzi jego plemienia. Broń dawał ojciec, krewni lub sam książę. Na ów związek postrzyżyn zarostu i nadania broni naprowadza już Tacyt, mówiąc o młodych Chattach, którzy po dopełnieniu pierwszego wojennego czynu t. j. po zabiciu nieprzyjaciela na wyprawie wojennej obcinają zarost. Bardzo być może, że i nadanie broni dopiero wtedy następowało. Ten domysł stwierdza okoliczność, że przy adopcyi, dokonywanej przez nadanie oręża, zacinano brodę[69]. Słusznie też przypuszcza Brunner[70], że oba te zwyczaje łączyły się, tylko w tem się myli, jak zresztą wspominałem, że nie odróżnia tych postrzyżyn od wcześniejszych z dwunastego roku[71]. Kwestya zaś, czy oba te obrzędy przypadały na ten sam czas tak się przedstawia. Dla nadania broni nie istnieje wyraźna granica, jak puszczenie się pierwszego zarostu, należy więc chociażby pobieżnie udowodnić, kiedy się ono odbywało i czy w tym samym czasie jak strzyżenie brody, czy nie później lub wcześniej? W ogóle przyjąć należy, że broń można było nosić i przed jej uroczystem nadaniem — a nawet być na wyprawie wojennej, jak to wiemy z Tacyta[72]. Na to nie było żadnych przepisów. Bronią władał potroszę każdy chłopiec i przed owemi pierwszemi postrzyżynami t.j. przed dwunastym rokiem. Terminu oznaczonego dla tej „nauki“ z pewnością nie było, tak jak n.p. i dzisiaj nie ma nauki orania lub koszenia dla wiejskiego wyrostka. W stosunkach pierwotnych jest to wszystko zależne od rozwoju fizycznego. Sądzę też, że można przyjąć lat piętnaście jako pierwszą granicę dla nadania broni. Już Tacyt wspomina o adolescentuli z możnych rodów, którym na wiecu broń dawano[73]. W tych słowach kryje się twierdzenie, że można było być bardzo młodym i dostać oręż na wiecu ludowym a zarazem i pewne przeciwstawienie do innych, którzy dopiero później dostępowali tego zaszczytu. Owi „młodzieniaszkowie“ stanowią tutaj wyjątek, inni — widocznie — później broń odbierali. W każdym zaś razie tak jedni jak drudzy mieli więcej niż lat dwanaście, to jest pewna. Ale znowu nie sądzę, aby należało czekać zawsze do lat dwudziestu, jak chcą niektórzy, idąc za Cezarem[74]. Lat ośmnaście, jest według mnie, i tak bardzo już późnym zwyczajowym terminem dla dopełnienia tego obrzędu. Z tego wynika, że i nadanie broni waha się między piętnastym a ośmnastym rokiem, nic więc dziwnego, że się z samym symbolem dojrzałości, z pierwszem strzyżeniem brody zejść mogło. Związek obu tych zwyczajów jest aż nadto naturalnym i prostym przynajmniej w czasach pierwotnych, bo przecież każdy to przyzna, że pierwszym, niezbędnym warunkiem nadania broni, była możność zupełnego nią władania, a to znowu zależnem było nie od czego innego, jak tylko od zupełnego fizycznego rozwoju, ten zaś od faktycznej dojrzałości. Bez zbytniego więc naciągania przyjąć można związek nadania oręża z pierwszem obcięciem brody.
Tylko dodać należy, że takie połączenie było częstem, ale nie koniecznem, szczególniej w późniejszych czasach. Dwa te zwyczaje mogły się rozdzielić i obok siebie istnieć jako odrębne i samoistne. Nikogo też dziwić nie powinno, jeśli nadanie broni odbywało się bez uroczystego przystrzyżenia zarostu. Często, był to szczegół mniej ważny, łatwiej go też można było opuścić. Mógł się on zresztą dochować samoistnie jako wyłącznie domowa uroczystość, w której ojciec lub ktoś uproszony dokonywał obrzędu, tak zresztą jak i przy wręczeniu oręża z tą tylko różnicą, że tam najczęściej obdarzał książę bronią, przynajmniej w późniejszych czasach. Wyprawiano przy takich postrzyżynach ucztę i wręczano już nie chłopcu ale młodemu człowiekowi podarki. Nadanie broni mogło się odbyć trochę wcześniej lub później, nosiło ono zawsze charakter więcej publiczny.
Również ważną kwestyą, a w tym razie nawet może i ważniejszą, niż wzajemny stosunek uroczystego strzyżenia zarostu i nadania broni jest oddziaływanie wzajemne obydwóch tych postrzyżyn. Bez wpływu na siebie nie mogły one pozostać. Tożsamość formy musiała zrobić swoje. Początkowo oba zwyczaje zachowywały z pewnością swoją odrębność. O zlaniu się nie mogło być mowy, zbyt długi przeciąg czasu oddzielał je od siebie. Pierwsze obcięcie włosów odbywało się w lat dwanaście, pierwsze obcięcie zarostu najwcześniej w piętnaście. Tak było pierwotnie. Pod wpływem różnych nowych czynników zwyczaj strzyżenia chłopca w dwunastym roku zaczął — zdaje się — wcześnie zamierać. Już Lex emendata przewiduje możliwość, że chłopiec dwunastoletni może mieć obcięte włosy lub nie[75]. Kapitularze zaś utożsamiają błędnie postrzyżyny z tonsurą duchowną[76]. To są objawy świadczące, że w IX i X wieku za Karolingów zwyczaj pierwszych postrzyżyn zamierał. Albo ginęły one zupełnie, albo raz wytrącone ze swego stałego położenia mogły się cofać wstecz lub naprzód posuwać. Otóż z tych dwóch możliwości należy wybrać ostatnią. Pod wpływem drugich pierwsze postrzyżyny posunęły się naprzód, napotkały na swej drodze strzyżenie zarostu i wsiąknęły w nie bez śladu. Jeżeli zaś nie było już i owego przycinania brody przy nadaniu oręża lub oddzielnie, wtedy ginęły same powoli. Zależało to od tego, który z tych dwóch obrzędów przeżył drugi, a w ogóle przyznać trzeba, że trudno im było obydwom ostać się wśród zmienionych warunków. Zwyczajowo, bez charakteru prawnego, mogły się one dłużej dochować bądź jako pierwsze obcięcie włosów, bądź jako późniejsze przycięcie zarostu. Żaden zwyczaj od razu nie ginie, przechodzi tylko długi szereg zmian i przeobrażeń. Ostatnich śladów postrzyżyn może należałoby szukać w pewnem noszeniu włosów u giermków i rycerzy a prócz tego w różnych przesądach, zabobonach i wierzeniach ludowych. To już mnie jednak nie tyle obchodzi; udowodniłem bowiem, jak sądzę, co zamierzałem, a mianowicie: że Germanowie znali jedne postrzyżyny w dwunastym roku a drugie między piętnastym a osiemnastym. Co się zaś tyczy niemieckiego ludoznawstwa, to wspomnę tutaj tylko zwyczaj, który się dochował w niektórych okolicach Szwajcaryi i Niemiec Południowych. Podobnie jak niegdyś w Polsce, strzygą tam po raz pierwszy włosy dziecku w lat siedm[77]. Gdyby ktoś nie uważał na to i obciął włosy wcześniej, dziecko nie byłoby nigdy silnem i zdrowem. Ciekawy ten przesąd będzie mi potrzebny do dalszych wniosków i wywodów, dlatego też wspominam tutaj o nim.

2. Sam fakt, że Germanowie święcili postrzyżyny, nie tak jak Słowianie w trzech lub siedmiu latach, lecz później, naprowadza na domysł, że zostają one w jakimś związku z pełnoletnością. Tak jest w istocie. są one znakiem dojścia do lat i dojrzałości. Dowody na to są następujące.
Na lat dwanaście t. j. na czas pierwszych postrzyżyn przypada: 1) okup taki jak za dorosłego mężczyznę, 2) odpowiedzialność sądowa a wreszcie 3) dopuszczenie do udziału w majątku rodzinnym. Na czas pierwszego przycięcia zarostu: stwierdzenie faktycznej dojrzałości. Znamiona te, razem zebrane, mogą zupełnie dobrze wypełnić i określić pojęcie pełnoletności. Wskazują one rozpoczynającą się zdolność do działania, są pierwszymi zawiązkami całkowitego „upełnoletnienia“, którego ostatnim etapem jest zupełna dojrzałość fizyczna i uzyskanie praw politycznych.
Zaczynam od znamion pełnoletności w latach dwunastu, t.j. pierwszej pełnoletności (Erster Mündigkeitstermin) — jak ją odtąd będę nazywał. Paragraf pierwszy tytułu 24 prawa salickiego, przypominam, że mówi on o zabójstwie kobiet i dzieci — jest takiej osnowy: gdyby ktoś zabił chłopca przed skończonemi dziesięciu — inne teksty: przed skończonemi dwunastu laty — ten płaci sześćset solidów kary[78]. Otóż wiadomo, ile wynosił w prawie salickiem okup za dorosłego mężczyznę, a mianowicie tylko dwieście solidów[79]. Za chłopca więc do lat dwunastu płaciło się trzy razy tyle. Prawo brało więcej w obronę jego życie niż tych, którzy jako dorośli sami się mogli bronić, od tego więc czasu chłopiec przestawał być bezbronnem dzieckiem, to jest rzecz jasna. Dalej paragraf piąty tego samego tytułu ma we wszystkich tekstach taką osnowę: jeśli chłopiec przed końcem dwunastego roku popełni przestępstwo, nikt nie powinien od niego żądać „fredum“ t. j. opłaty za złamanie pokoju publicznego, która się należała księciu[80]. I ten przepis jest zupełnie zrozumiały. Do lat dwunastu płacił odszkodowanie za dziecko ten, do którego należało mundium t.j. władza nad niem, a więc ojciec, po jego śmierci zaś ród lub opiekun. Od lat zaś dwunastu stawał się chłopiec odpowiedzialnym sądownie za swoje czyny, stawał się poczytalnym. Szczegół ten sam przez się bardzo ważny, pociągał jeszcze wtedy dalej idące następstwa, niżby to dziś przypuścić można. Znany jest ówczesny ustrój społeczny. Za morderstwo i w ogóle za każde przestępstwo odpowiedzialnym był nie sam tylko winowajca, ale i cały ród, do którego należał. Kto był odpowiedzialnym sądownie za swoje czyny, stawał się przez to samo odpowiedzialnym za wszystko, co popełnił związek rodowy. Słowem, był wciągnięty do krwawej zemsty. Zgodnie z tem sagi skandynawskie opowiadają o pomszczeniu śmierci ojca przez chłopców w tym wieku[81]. To byłoby jedno następstwo ówczesnej poczytalności sądowej. Drugie jest związane z pytaniem: kto płacił owe fredum, czy ojciec nadal, tak jak dotąd odszkodowanie, czy też chłopiec, wraz z całą karą sądową?
Odpowiedź na to przedstawia się — według mnie przynajmniej — zupełnie jasno.
Prawo salickie wyraźnie mówi, że przed końcem dwunastego roku nikt żądać nie może od chłopca fredum: ei znaczy tutaj ab eo inne tłomaczenie tego ustępu nie jest możliwe. Sam tekst wspomina wyraźnie, że przed czasem odpowiedzialności sądowej nikt nie powinien żądać od chłopca fredum, a więc po dojściu do niej, t. j. po latach dwunastu zyskuje to prawo. Naturalnie zapominać nie należy, iż pierwotnie na kary sądowe, a raczej na wykupienie się od krwawej zemsty, składał się nie tylko przestępca, ale jego ród, tak jak nie pobierał okupu nikt sam jeden, ale się każdy musiał dzielić ze swymi rodowymi krewnymi tem, co otrzymał[82]. Nie chcę też wcale dowodzić, że od lat dwunastu chłopiec sam jeden płacił i pobierał kary sądowe, lecz tylko, że na równi z dorosłymi był obowiązany przyczyniać się do ich opłaty i odbioru według przyjętego zwyczaju.
Ta ostatnia okoliczność naprowadza już poniekąd na ową trzecią cechę charakterystyczną dochodzenia do lat pełnych. A mianowicie na udział w majątku rodzinnym. Oczywiście, kto sam za siebie płacił przypadającą na niego część — musiał mieć z czego płacić. Jeśli znowu dawał za siebie, to i pobierał dla siebie, jedno wynika z drugiego. Że miał cośkolwiek, co za swoje mógł uważać, na to jest bezpośredni dowód a raczej dowody. Tytuł setny prawa salickiego wyraźnie mówi[83]: skoro ojciec lub ród parentella (inne teksty zmieniają to na krewnych) wydają córkę za mąż, wszystko, co w nocy poślubnej ona dostaje, ma być jej wyłącznie oddane. Tak samo wszystko, co syn otrzymuje przy postrzyżynach capillatoriae, pozostaje wyłączną jego własnością i do podziału z braćmi nie idzie. Podarki, które wtedy dostawał, a które składały się z ruchomości[84] może z rolniczych narzędzi, a przedewszystkiem z bydła, przypominam, że w bydle niegdyś opłacano i kary sądowe[85], zostały w ten sposób wyłączone ze wspólnego rodzinnego majątku. Nie dość na tem. Najstarsze prawo Longobardów orzeka, że do lat dwunastu ojciec nie może uznać swych naturalnych dzieci, bo mogłoby się to stać z krzywdą ślubnych[86]. Ten przepis był dla tego potrzebnym, że dopiero od lat dwunastu chłopiec miał prawo zgodzić się lub nie na wszelkie czynności prawne ojca tyczące się wspólnego majątku, tak samo jak mógł żądać działów prawdopodobnie od tego samego czasu i co ważniejsze wyznaczać wiano swej żonie[87]. Słowem, stawał się od tej chwili członkiem związku rodzinnego, miał w nim zapewniony udział, zapewnioną własność taką, jaką wogóle można było mieć podówczas. Ostrzegam, zaś z góry, że ówczesne jej pojęcie mogło nie być i nie było równoznaczne z dzisiejszem. Dla objaśnienia dodaję tylko, że o ile nie wierzę we własność gminną, o tyle znowu uznaję t. zw. wspólnotę rodzinną „joint family“, jak ją Anglicy nazywają. Ojciec gospodarował razem z dorosłemi dziećmi czasem z braćmi, podobnie jak n.p. dzisiaj przy t. zw. zadrudze południowych Słowian. To więc w pierwszym rzędzie, musiało ograniczać samą własność, ograniczało również w niejednem swobodę młodszych członków rodziny na rzecz starszych. Z jednej więc strony ów związek umożliwiał tak wczesną pełnoletność, z drugiej zaś ją krępował[88].
Cała ta kwestya wymaga studyów nad rodziną ówczesną, dla tego też bliżej w nią tutaj nie wchodzę. Owa pierwsza pełnoletność nie jest zresztą wyjątkową, ani znaną jedynie z prawa salickiego. Jest ona udziałem prawie wszystkich ludów pierwotnych. Znali ją w tych samych latach Fryzowie[89], a następnie Sasi[90] i Norwegowie[91]. Do X w. obowiązywała na Islandyi[92], do VIII u Longobardów[93]. Anglosasi nawet znali wcześniejszą. Chłopiec nie tylko po skończonych dwunastu latach, ale już w dziesięciu mógł się sprzedać w niewolę, wstąpić do klasztoru, nie mógł być przez ojca karany[94], miał też więc bardzo szeroki zakres działania, szerszy może nawet u Franków. Naturalnie u różnych germańskich szczepów zakres tej pełnoletności był większy lub mniejszy, sądzę jednak, że te zasadnicze znamiona, które wyżej podałem, były wszędzie te same, można więc przy nich pozostać jako przy najważniejszych.
Na tem się kończy charakterystyka tego pierwszego dojścia do lat, nie kończy się jednak proces upełnoletniania. Zostaje faktyczna dojrzałość i złączone z nią przystrzyżenie zarostu.
Z góry muszę tutaj ostrzedz każdego, że rozgraniczenie zakresu tej pierwszej pełnoletności od owej drugiej ostatecznej, której znakiem jest nadanie broni i drugie postrzyżyny, jest dosyć trudne. Pierwsza w dwunastu latach zdaje się być czasem tak obszerną, że nie wiele pozostaje dla drugiej, późniejszej. Chłopiec dwunastoletni n.p. mógł się żenić[95], przysięgał także na wierność królowi za czasów Karola W., bywał i na wiecach ludowych[96]. Otóż i jedno i drugie zdaje się wkraczać w zakres faktycznej dojrzałości i pełnoletności politycznej, jest to jednak pozornem. Co do pierwszego punktu, to bez kwestyi lat dwanaście były pierwszą, czysto fakultatywną granicą dojrzałości, przy której może więcej chodziło o możność wyznaczenia wiana niż o samo małżeństwo. Chłopiec w tym wieku fizycznie dojrzałym być nie mógł, tak samo, jak nie mógł mieć zarostu. Prawa rozwoju fizyologicznego nie zmieniają się tak prędko jak ludzkie ustawy. Dojrzałość ani się z niemi cofała, ani szła naprzód, a mylnem jest również przekonanie, że u ludów pierwotnych rozpoczyna się ona wcześniej. Najprawdopodobniej też owe małżeństwa w latach dwunastu były małżeństwami zawieranemi między dziećmi. Zwyczaj ten był bardzo rozpowszechnionym w średnich wiekach, w Europie znany jest również gdzieindziej u ludów pierwotnych. Co do drugiego punktu, to uczęszczanie na zgromadzenia ludowe przyjąć należy za konieczne następstwo odpowiedzialności sądowej i zdolności do działania, sądy się bowiem na wiecach odbywały. Kiedyś prócz sądów były tam rozstrzygane sprawy politycznej natury, nim je władza królewska zagarnęła. Otóż bardzo być może, że pierwotnie chłopiec przed nadaniem oręża nie mógł w takich obradach uczestniczyć, choć brał udział w sporach sądowych, które wiece rozstrzygały. Wszystko to zresztą jest dla mnie kwestyą szczegółów, przechodzących zakres niniejszej pracy. Cała pełnoletność musi w niej być braną ze stanowiska jednego, z jej symbolów a mianowicie postrzyżyn. To zaś zostaje zawsze pewnem, że pierwsze obcięcie włosów oznacza dojście do lat, pierwsze obcięcie zarostu fizyczną dojrzałość, złączone zaś z nią nadanie broni dojście do pełni praw politycznych. To nie ulega żadnej wątpliwości.
Symbole te zanadto jasno mówią, co znaczą. Są one zupełnie proste i zupełnie powszechne. Spotykamy je wszędzie u ludów pierwotnych, prawie w tej samej, niezmienionej formie i wszędzie wyrażają to samo. Oczywiście z biegiem czasu i one wraz z innemi ulegają różnym zmianom. Już n.p. za czasów Tacyta nadanie broni z pewnością niejednokrotnie oznaczało wejście do drużyny, a więc wyrażało pewną zależność od księcia i w ogóle od tego, który broń dawał. Nie trzeba tracić bowiem z uwagi, że tu chodziło o rzeczywiste obdarowanie czemś bardzo cennym, gdyż broń podówczas była narzędziem zarobku. Otóż bezwątpienia są to wszystko późniejsze rozszerzenia i zastosowania pierwotnego symbolu, który oznaczał początkowo tylko dojście do wszystkich praw zupełnie dorosłego człowieka. Sam ustrój drużynny jest bardzo wczesny, ale w każdym razie nie pierwotny u Germanów, badając zwyczaj uroczystego nadania oręża, z tem się liczyć wypada.
To samo można powiedzieć, w znaczniejszej tylko mierze, o postrzyżynach zarostu. Zmieniały one znaczenie, przenosiły się na inne stosunki, pierwotnie jednak były prostem stwierdzeniem dojścia do faktycznej dojrzałości fizycznej. Później mogło więcej zależeć na tem, kto strzygł brodę: ojciec czy kto inny? Początkowo strzygł ją ojciec lub sam młodzieniec, a w takim razie pozostawały one zawsze symbolem dojrzałości. Wszak i później, w Zwierciedle saskim, dojrzałość fizyczną w lat piętnaście rozpoznawano po włosach[97]. Wszelkie zaś dalsze przemiany i formy pochodne zarówno tych ostatnich jak i pierwszych postrzyżyn znajdą wyjaśnienie w następnej części niniejszego rozdziału.

3. Przechodzę do ostatniego pytania postawionego na początku, a mianowicie do związku pewnych form adopcyi z postrzyżynami a następnie z ogólną symboliką włosów u różnych niemieckich plemion.
Dla Germanów, tak samo jak dla Słowian, postrzyżyny stały się symbolem usynowienia. Wywód mój uczyniony z tego powodu przy omawianiu stosunków słowiańskich musi i tu wystarczyć, nie potrzeba szukać innego. Każde prawo pierwotne jest zanadto formalistyczne, zbyt niezdolne do abstrakcyi i zupełnie materyalnie przywiązane do pewnych znaków i czynności, aby faktyczne spełnienie któregokolwiek z nich nie miało pociągać skutków prawnych. Ojciec wykonywał nad dzieckiem cały szereg obrzędów. Kolejno podnosił je lub kropił wodą, nadawał imię, obcinał rytualnie włosy, a wreszcie zwykle sam przycinał zarost i wręczał oręż na wiecu ludowym. Wszystko to wchodziło w ówczesne pojęcie ojcowstwa, należało do zakresu jego czynności, a więc ktokolwiek dopełniał jednego z tych aktów stawał się ojcem, uzyskiwał władzę nad dzieckiem. Tak było istotnie. Można było przenieść ojcowstwo za pomocą któregobądź z tych obrzędów, początkowo zupełnie, później z pewnemi ograniczeniami. Działo się to w ten sposób, że ojciec rzeczywisty ustępował część jakąś swej władzy, a co dla nas dziwniejsze swego pokrewieństwa komuś innemu. Bezwątpienia, pokropienie wodą i danie imienia stwarzało pewien związek krwi między dzieckiem a dokonywującym tej czynności. W dobie historycznej jednak stosunek ten był już widocznie luźniejszy i zlał się zupełnie z chrześcijańskim zwyczajem trzymania do chrztu. Postrzyżyny zaś daleko dłużej utrzymały się jako znak adopcyi bliższej i ściślejszej. Poczesne też miejsce zajmują one między licznymi jej symbolami. Nie o wszystkich mówić tu zamierzam. O jednem tylko wspomnę, jako o pokrewnem z adopcyą przez postrzyżyny. Mianowicie istnieje usynowienie przez udanie samego aktu rodzenia, znakiem jego jest: schowanie kogoś pod płaszcz lub suknię[98]. Przy tej formie, zdaje mi się, chodziło raczej o adopcyą przez kobiety, kiedy adopcya przez strzyżenie zarostu a i pokropienie wodą lub nadanie oręża wskazuje na usynowienie agnatyczne przez ojca. Godnem jest również uwagi, że formy te są niejako rozszerzeniem pojęcia ojcowstwa, a przez to i adopcyi na obrzędy religijne, przeniesieniem niejako tych pojęć z czysto fizyologicznego stosunku na rytualny. Widocznie obrzędy owe zrosły się z ojcowstwem bardzo wcześnie i tak silnie, że wykonanie któregoś z nich nad dzieckiem, chociażby nawet nieprawne, wystarczało do przywłaszczenia sobie praw rodzicielskich. Wówczas można było ukraść samo ojcowstwo, jak jakiś przedmiot materyalny, choć dziś wydaje nam się to niemożebnem.
Tak pojmuje prawo salickie ten stosunek, skazując na wysoką grzywnę każdego, któryby bez wiedzy ojca ostrzygł dziecko włosy[99]. Prawo Alamanów rozszerza to pojęcie na dorosłych ludzi, ustanawiając karę za obcięcie włosów lub brody wolnemu człowiekowi wbrew jego woli[100], oraz prawo Burgundów, które stanowi kary na tego, któryby je obciął zbiegłemu niewolnikowi lub człowiekowi wolnemu[101].
Naturalnie podobny stosunek mógł być nie tylko nielegalny. Istotnie był on zupełnie uprawnionym, jeśli ktoś obcinał włosy dziecku za wolą i wiedzą rodziców lub opiekuna. Wtedy stawał się jego przybranym ojcem. Mogło się to zdarzyć zresztą i między dorosłymi, i wtedy, byłaby to adrogacya gdyby prawo ówczesne robiło takie różnice. Źródła dochowały nam więcej tych ostatnich przykładów. Wszystkie te wzmianki są zbyt dobrze znane, abym je miał tutaj przytaczać i rozwodzić się dłużej nad niemi. Są one zresztą zebrane u Grimma[102], tam też odsyłam każdego. Ze swojej zaś strony dodaję tylko przykład adopcyi małoletniego. Biskup z Rodez Innocentius chce wziąć jednego z synów Komesa Eulaliusa. Ojciec się na to zgadza. Biskup wtedy obcina chłopcu włosy i oddaje go do katedralnej szkoły, chcąc z niego zrobić księdza. Co mu się zresztą zupełnie udaje, dziecko bowiem jest bardzo pobożne i bogobojne[103]. Przypominam też, że kiedy Alaryk król Gotów adoptował króla Franków Chlodwiga, jedna z kronik ówczesnych mówi o nim, że stał się patrinus, dosłownie ojcem chrzestnym, druga zaś, że został pater adoptivus, a więc ojcem przybranym frankońskiego władcy[104]. Przykładem również takiej adopcyi jest bardzo znany następujący fakt. Karol, zwany Młotem, posyła swego syna Pipina do Luitpranda, króla Longobardów, aby wedle zwyczaju iuxta morem, jak mówi tekst łaciński, obciął włosy młodemu księciu, co ten i uczynił a wskutek tego stał się jego przybranym ojcem, następnie obdarzył szczodrze i odesłał do domu[105]. We wszystkich tych wypadkach postrzyżyny mają znaczenie adopcyi pozornej lub rzeczywistej. W pierwszym usynowionym jest małoletni, w trzech innych przytoczonych przeze mnie sami pełnoletni, gdyż i Pipin nie był już wtedy wcale dzieckiem[106]. Otóż strzyżenie włosów czy brody w tem znaczeniu jest w gruncie rzeczy tylko zużytkowaniem i dalszem rozwinięciem samego obrzędu podwójnych postrzyżyn. Czy można twierdzić n.p. o adopcyi dokonanej przez biskupa Inocentego, że pochodzi od pierwszych? Zdaje mi się, że tak. Dla adopcyi małoletnich punktem wyjścia jest jak mówiłem to, że pierwotnie ojciec obcinał dziecku włosy. A więc jeśli kto inny go zastępował, wchodził tem samem w jego prawa, lub przynajmniej w jakiś stosunek pokrewieństwa, to już zależało od zwyczaju i od umowy. Okoliczność, że tu idzie o dziecko, zdaje się wskazywać bliższy o bezpośredniejszy związek tej adopcyi z pierwszemi postrzyżynami. Biskup przez obcięcie włosów stał się przybranym ojcem chłopca, którego mu odstąpił jego własny rodzony ojciec. Takie jest najprostsze wyjaśnienie tego faktu. Inne formy adopcyi dla tego właśnie, że się praktykowały między dorosłymi, zdają się znowu łączyć nieco bliżej z obcięciem zarostu, choć nie jest to już tak bardzo pewnem i jasnem. Najprędzej może się to odnosić do adopcyi jako symbolu zaprzyjaźnienia lub zawarcia przymierza. Bardzo jest prawdopodobnem, że chodziło w tych razach o t. z. braterstwo, znane prawie wszystkim pierwotnym ludom. Co prawda, symbol jego jest inny, zazwyczaj bowiem tacy bracia wymieniają krew wzajemnie. Że jednak można było użyć i włosów w tym celu, to okazuje się na pogańskich Łużyczanach, o których już wspominałem. Pod tym względem trudności nie ma. Trudność polega jedynie na tem, że znane mi źródłowe wzmianki nie wspominają o wymianie włosów, tak jak krwi lub o wzajemnem ostrzyżeniu; przeciwnie nawet wszędzie zdaje się zachodzić stosunek jednostronny. Lepiej też będzie i pewniej przypuścić, że i te luźniejsze formy rozwinęły się z adopcyi rzeczywistej, ściślejszej, słowem z adopcyi małoletnich, od której też pochodzi i symbol oddania się w niewolę przez obcięcie włosów. Z tego powodu nie sądzę nawet, aby należało wskazywać koniecznie drugie postrzyżyny jako źródło jej form luźniejszych. Co najwyżej można zaznaczyć możliwość takiego rozróżnienia. Dalsze badania mogą ten domysł potwierdzić lub zbić zupełnie, ja tymczasem poprzestaję na prostej wzmiance. Jest to już bowiem rzecz drugorzędna, od których postrzyżyn która z form adopcyi się wywodzi wobec faktu, że adopcya ze strzyżenia włosów w ogóle jest tylko dalszem ich zużytkowaniem.

Na tem kończę cały ten i tak już dosyć długi i mozolny wywód, pozostaje tylko kwestya stosunku dwóch tych prawnych znaków do ogólnej symboliki włosów u ludów germańskich.
Wiemy o niej wiele więcej niż o słowiańskiej, źródła okazują się tutaj bardzo obfitemi. Przedewszystkiem musi też uderzyć szczegół wielce charakterystyczny, że długie włosy są oznaką wolności i wysokiego urodzenia, obcięte zaś oznaką jej umniejszenia, a nawet często wprost znakiem niewoli. Każdy słyszał o długich, niestrzyżonych włosach Merowingów. Grzegorz z Tours mówi, że i dzielnicowi królikowie frankońscy nosili je również długie[107]. Był to zresztą zwyczaj ogólnie germański. Pogańscy książęta Suewów, jak o tem wspomina Tacyt[108], książęta Sasów, królowie Wandalów, a także jak się zdaje Ostrogotów i Burgundów nosili tak samo jak królowie Franków niestrzyżone włosy[109]. Zwyczaj ten obowiązywał nie tylko same królewskie rody. Wolni ludzie nosili je również długie. Ten sam Grzegorz z Tours, chwaląc pobożność ś-go Leobarda, mówi, że nie zapuszczał kędziorów, ani dzielił ich na pasma, jak to już było podówczas w modzie. Pochodził ten święty wprawdzie nie z senatorskiej rodziny, lecz zawsze z wolnych rodziców, i widocznie miał prawo do noszenia długich włosów jak inni[110]. Sięgał zresztą ten obyczaj bardzo odległych czasów. Wspominają o nim różni autorowie jak: Sidonius Appolinarius, Agathias i inni[111]. Włosy rodzielone na czole spadały równo dookoła szyi i ramion. Wyjątek stanowili Suewowie, którzy za czasów Tacyta wiązali je z tyłu głowy w węzeł[112]. Podobnie jak niegdyś Piktowie[113] a dziś niektóre pokolenia Czerwonoskórych.
Fakt, że długie włosy były oznaką wolności i w ogóle wysokiego pochodzenia, tłomaczy nam wysokie kary germańskich praw plemiennych za ich wyrywanie. W prawie Franków Chamawów n. p. kara za podobne przestępstwo jest taka sama, jak za wdarcie się do domu, za skrępowanie kogoś powrozami[114]. Burgundowie[115], Fryzyjczycy[116], Anglo-Sasi[117] płacili także dosyć wysokie kary za pochwycenie za włosy wolnego człowieka. U Alamanów kara jest mniejszą za uderzenie w twarz bez naruszenia włosów[118]. Widać, że tu chodzi głównie o zniewagę i ubliżenie czci a nie samo uszkodzenie. Występuje to jeszcze wyraźniej w stosunku do kobiet. Prawo salickie stanowi znaczne kary pieniężne za wyrywanie włosów kobiecie i za zerwanie jej nakrycia z głowy[119]. Podobnie prawo Burgundów skazuje na wysoki okup tego, któryby się ośmielił obciąć włosy wolnej kobiecie w obrębie jej domu, a na śmierć nawet, gdyby to niewolnik uczynił[120]. Jest to także obyczaj powszechny i musiał być bardzo stary, skoro się z nim można spotkać i u Słowian. Wszędzie tutaj prócz materyalnego uszkodzenia prawo ma na względzie cześć, obrazę honoru, jakbyśmy dzisiaj powiedzieli.
Z tego już wnosić można, że obcięcie włosów było znakiem hańbiącym, znakiem poddania się a nawet częstokroć niewoli. Przypominam tutaj wszystkie te tradycye rodu Merowingów, dla nas nic a nic między śmiercią a niezdolnością do panowania[121]. Bo takie właśnie skutki pociągała za sobą ich utrata. Była to wprawdzie niezdolność czasowa, gdyż włosy frankońskich królów nie były włosami Samsona, które raz obcięte odebrały mu na zawsze jego nadludzkie przymioty, póki jednak nie odrosły zupełnie, każdy pretendent do korony był ubezwładniony, nie mógł panować[122]. Nie tylko Merowingowie cenili tak swoje kędziory. I dla wolnych ludzi także utrata ich była hańbą. Jeszcze w późnych średnich wiekach, w Szwabii n. p. w XIII w., obcięcie włosów było znakiem infamii i karą sądową[123]. Tonsura duchowna, która powstaje bardzo wcześnie, bo w wieku VI, ma podobne znaczenie, jest ona niejako oddaniem się w niewolę Bogu i Kościołowi.
Taką była symbolika włosów u ludów germańskich. Zapytać nam teraz należy, jakim był jej stosunek do postrzyżyn, czy się ona z nimi zgadza, czy nie?
Otóż zaraz na pierwszy rzut oka musi każdego uderzyć fakt, że zgadza się z nią adopcya przez obcięcie włosów, nie zgadzają się jednak postrzyżyny. Pewne wątpliwości, które się nasuwały u Słowian, przeszły u Germanów w zupełne niemal przeciwieństwo. Obcięcie ich jest deminutio capitis, tymczasem widzimy, że z dzieckiem jest inaczej, powiedziałbym nawet: przeciwnie. Dopóki chłopiec nosi długie włosy, jest niedorosłym, niepoczytalnym sądownie, poddanym zupełnie pod władzę ojcowską, która zaczyna się z chwilą urodzenia dziecka, a raczej z chwilą jego uznania. Po obrzędzie postrzyżyn mundium ojca się zmniejsza a przy obcięciu zarostu zupełnie ustaje. Chłopiec, a względnie młody człowiek, zyskuje coraz to szersze prawa. Inaczej się ma z adopcyą, ta jest zupełnie w zgodzie z symboliką włosów, o której przed chwilą mówiłem. Jest ona przecież w swej zasadniczej formie poddaniem się pod władzę przybranego ojca, a więc jest w każdym razie umniejszeniem niezależności, co właśnie wyraża obcięcie włosów.
Możnaby sobie poradzić od razu przyjmując, że adopcya przez obcięcie włosów jest starszą niż same postrzyżyny, które są tylko jej zastosowaniem. Innemi słowy: że i same postrzyżyny są adopcyą. W takim jednak razie powstaje nowa kwestya: jakiem jest to usynowienie? Wszystko, co dotąd powiedziałem o znaczeniu postrzyżyn, stanowczo się nie zgadza z taką hipotezą. Obrzędowe obcięcie włosów w dwunastym roku, lub postrzyżenie zarostu później, ma zawsze znaczenie usamowalniające. Fakt zaś, że wszystkie, obrzędy wykonywane nad dzieckiem czy młodzieńcem, z chwilą, kiedy je nie ojciec spełniał, dawały początek tyluż formom usynowienia, nie zgadza się również z takim przypuszczeniem. Nie były więc postrzyżyny same przez się adopcyą, choć mogły dać początek jednej z jej form. Gdyby było inaczej, należałoby przypuścić, że ta adopcya jest zupełnie odrębną i różną od tego, co się zwykle przez nią rozumie, a w takim razie i utożsamienie jej z postrzyżynami na niewieleby się przydało. Wprawdzie, przyznać należy, że czasem mogła ona służyć i do umniejszenia mundium, bywało tak w jednym tylko wypadku: jeśli dla zdjęcia władzy ojcowskiej lub czyjejkolwiek następowało usynowienie pozorne przez kogoś obcego. Taka adopcya służyła tylko do tego, aby adoptowany mógł się uwolnić z pod pierwotnego mundium i wejść z adoptującym w jakiś z góry umówiony luźniejszy stosunek a nawet zupełnie się wyzwolić. Ale właśnie okoliczność, że trzeba było koniecznie pośrednictwa kogoś trzeciego, obcego, dowodzi, że ojciec, adoptując syna, nie mógł go uwolnić z pod swojej władzy, kiedy przeciwnie sam fakt zezwolenia, aby go ktoś inny adoptował, wystarczał do zerwania zupełnego lub przynajmniej uszczuplenia pierwotnej ojcowskiej i w ogóle każdej władzy; n.p. władzy pana nad swym niewolnikiem[124]. Z tego wszystkiego wynika mojem zdaniem, że postrzyżyny, dokonywane przez ojca, nie mają znaczenia adopcyi, tak zresztą jak nie są adopcyą inne obrzędy n.p. kropienie wodą, choć mogły dać jej początek z chwilą kiedy ojciec dozwalał, aby je ktoś inny spełniał nad jego dzieckiem. Zresztą zwracam uwagę, że gdyby ktoś przyjął hipotezę, którą próbowałem tutaj usunąć jako przeciwną mojej, wtedy znalazłby się przed nową trudnością, że jest jedna adopcya przez strzyżenie, która się zgadza z symboliką włosów, wyraża bowiem poddanie się pod czyjąś władzę, druga, postrzyżynowa, jeśli tak powiedzieć wolno która zostaje z nią w sprzeczności, gdyż wyraża usamowolnienie. I tak więc kwestya nie byłaby w zupełności usuniętą, szczególniej nie byłaby usuniętą dla kogoś, który, jak ja, przypuszcza, że postrzyżyny były związane z umniejszeniem ojcowskiego mundium. Dla mnie też pozostaje zawsze jedno: postrzyżyny nie są adopcyą a dają jej tylko początek wtedy, jeżeli ojciec sam zrzeka się na korzyść kogoś trzeciego prawa dopełnienia tego obrzędu. Jeżeli więc nie można symboliki włosów i postrzyżyn połączyć, należy je wziąść jako dwa odrębne zwyczaje i odpowiednio traktować. Nie jest to tak trudnem, należy tylko zwrócić uwagę, że ani jeden zwyczaj, ani drugi nie powstały wyłącznie na gruncie germańskim, że były one same spuścizną innej epoki i odmiennych stosunków.
Już postrzyżyny słowiańskie wskazują dostatecznie, że początku tych obrzędów należy szukać gdzieindziej. I że zarówno Słowianie jak i Germanowie przejęli je sami skądinąd, zmieniając je tylko i przystosowując. Otóż obrzędy i zwyczaje bardzo starożytne mogą dać początek pozornym sprzecznościom, nie łączą się bowiem same dostatecznie z jedną jakąś epoką, nieraz tkwią w niej jako pozostałość dawniejszych czasów, może się też w nich kryć pewien dualizm, który wynika z tego, że wspólny ich początek jest bardzo daleko. Postrzyżyny germańskie i symbolika włosów przedstawiają właśnie taką podwójność. Usunąć jej całkowicie nie jestem w stanie, co najwyżej mogę wskazać pewne objawy, które pozwalałyby przypuszczać, że sprzeczność między postrzyżynami germańskiemi a symboliką włosów nie jest zasadniczą, nie dającą się usunąć. Otóż naprzód pojęcie, że długie włosy są oznaką potęgi czy władzy, przynieśli, jak się zdaje, Germanowie ze swoich dawniejszych siedzib; tam się już wyrobiło takie pojęcie o włosach. Włosy królów germańskich przypominają bardzo bogów aryjskich, jak się to okaże później. Bardzo być może, iż były one w związku z ich religijnym charakterem lub z wyprowadzeniem rodu od różnych bóstw pogańskich. Słowem, z chęcią jak największego zbliżenia się do nich i naśladowania. Te pojęcia mogły się później uogólnić i rozszerzyć. Wolni ludzie zaczęli uważać swe włosy ozdobę, później za rzecz nietykalną z której można było zrobić użytek, ofiarowując bogom, a stąd już bardzo blisko do pojęcia, że ich obcięcie może wyrażać niewolę lub poddanie się, działało tu proste przeciwstawienie.
W ten mniej więcej sposób wyrabiała się symbolika włosów.
Jeżeli posiadanie czegoś jest przywilejem, brak może być ujmą. A dalej, jeżeli pojęcie ofiary łączyło się z pojęciem poddania się zupełnego a zobaczymy, że nie wszystkie ofiary miały to znaczenie, to w takim razie utrata włosów mogła stać się znakiem oddania się komuś słowem, znakiem poddania. Obok niej istniały bez kwestyi postrzyżyny ze swoim sakralnym charakterem. Jakim? W to nie wchodzę. Są pewne ślady, że przycięcie włosów miało u Germanów religijne znaczenie i z tego punktu trzeba na nie patrzeć. Wspominałem już o młodych Chattach, o których Tacyt opowiada, że ślubują nie strzydz włosów, dopóki nie zabiją nieprzyjaciela na wojnie i łączą w ten sposób, jak już mówiłem, nadanie broni z drugiemi postrzyżynami. Zwyczaj ten znały również non plemiona germańskie. Wspomina o nim także sam Tacyt w Germanii i Historyi[125]. Grzegorz z Tours zaś mówi w swej kronie, że sześć tysięcy Sasów ślubowało nie przystrzygać włosów i brody, póki się nie pomszczą na Suewach[126]. W ten sposób oddawali się oni w opiekę boga wojny, zobowiązywali do męstwa. Otóż jest rzeczą możliwą, że niegdyś i postrzyżyny miały przedewszystkiem religijne znaczenie.
Dziecko nosiło długie włosy, było bowiem oddano w opiekę jakiemuś bogu, a raczej jakimś bogom. Ojciec jako kapłan strzygi je pierwszy raz w określonym czasie i prawdopodobnie oddawał w ofierze bóstwu, pod którego opiekę zostawało dziecko lub młodzieniec. Tym sposobem byłaby choć w części wyjaśniona pozorna sprzeczność między symbolika włosów a postrzyżynami. Co prawda trochę na korzyść przypuszczenia, że obcięcie włosów nawet przy postrzyżynach oznaczało oddanie się komuś w opiekę, bo nie ulega wątpliwości, że tu pierwotnie o ofiarę chodziło, o danie włosów zamiast siebie samego t. j. swego życia.
Znany to dobrze skądinąd obyczaj i bardzo rozpowszechniony wśród dzikich ludów[127]. Takie zbliżenie dwóch tych pojęć t.j. uwolnienia z pod mundium i ofiary nie szkodzi jednak bynajmniej mojej hipotezie. Ten, który się bogom oddaje, nabiera często sam większego znaczenia, zjednywa sobie ich łaskę, dzielą się oni z nim jakąś cząstką swej własnej siły i potęgi. Słowem zbliża się do nich. Tak jest n.p. z młodymi Chattami i z owymi sześciu tysiącami Sasów, wyjednywają oni wszyscy męstwo. To poddanie się przynosi im korzyści, nie jest poddaniem w ścisłem tego słowa znaczeniu. Dopełniając ślubu, składają oni włosy i uiszczają się przez to z długu zaciągniętego wobec boga wojny. Postrzyżyny mogły wyrażać coś podobnego. Mniej może chodziło o poddanie się jakiemuś bóstwu, a więcej o wkupienie się w jego łaskę, przez złożenie mu włosów, a zarazem wyjście z pod tej opieki po dokonaniu ślubu, pewne wyzwolenie się, przygotowanie do nowej epoki w życiu a jednocześnie zakończenie starej; wszystko są to pojęcia, które się łączą bardzo dobrze i z tem, com powiedział o znaczeniu postrzyżyn, i ze znaczeniem ślubu religijnego w ogóle. Tym sposobem mogły one kończyć dzieciństwo i lata młodzieńcze oraz wyrażać wyzwalanie się stopniowe. Wszystkie ludy pierwotne znają i do dziś dnia obchodzą uroczyście zakończenie i rozpoczęcie lat dziecinnych oraz wieku młodzieńczego; z wszelką pewnością znali je i Germanowie.
Jasnem jest, że przy takiem pojęciu obcięcie włosów przestaje być hańbiącem.
Okazuje się to już choćby z tego, że jest ślubem wojennym. Warunkiem jego spełnienia jest przecież albo zabicie nieprzyjaciela na wojnie, albo pomszczenie klęski. W obu więc razach idzie o rzecz zaszczytną. Obcinał zaś włosy albo sam ślubujący, albo nawet mógł i kapłan, ponieważ chodziło o ślub religijny, czyli, że nie było ubliżającem nawet, jeżeli obrzędu dokonywali ktoś trzeci. Przy pierwszych postrzyżynach ojciec występował w roli kapłana, w roli zwykłej, przy drugich albo sam młodzieniec przycinał sobie zarost albo dokonywał tego ojciec, lub wreszcie naczelnik plemienia może w religijnym charakterze lub nawet sam kapłan. Pod tym więc względem sprzeczności nie ma, można nie tylko drugie ale i pierwsze postrzyżyny nawiązać, do tego religijnego znaczenia włosów, o którem tutaj dopiero co mówiłem. Ponieważ zaś oba te obrzędy łączyły się z ważnymi okresami życia dziecka czy młodzieńca, nic więc dziwnego, że nabrały i prawnego znaczenia, wyrażały wyzwolenie się stopniowe z pod władzy ojca, uzyskanie co raz większej samodzielności.
Takie przypuszczenie jest jeszcze dosyć blizkie, nie powiem może, prawdy, ale uzasadnionego prawdopodobieństwa. Wolę też tak wyjść z trudności, niż przyjąć n.p. wraz z Kernem, że przy postrzyżynach nie chodziło o przycięcie włosów, lecz o ich rozpuszczenie[128], coś tak, jak się to praktykuje do dziś dnia w Indyach u chłopców, którzy idą na naukę Wedas[129]. Tekst prawa salickiego usuwa tę hipotezę, mówi on zbyt wyraźnie o obcięciu włosów nie o czem innem.
Obydwie te obrzędowe formy ich strzyżenia pierwsza jako znak poddania się, druga jako ślub religijny ta ostatnia bliższa postrzyżynom, mogły obok siebie istnieć, nie kłócąc się z sobą. Z góry tylko można powiedzieć, że ostatnia posiadała mniej warunków do życia niż pierwsza, może nawet dla tego, że była starszą i że pośrednio przez adopcyą przyczyniła się do wytworzenia tego mniemania, że obcięcie włosów jest poddaniem się pod czyjąś władzę.
Były też inne tego przyczyny.
Za czasów Tacyta istnieli jeszcze bogowie pogańscy, później już ich zabrakło. Wprawdzie chrześcijaństwo nie występowało przeciw starym zwyczajom, podstawiało chętnie swoje obrzędy pod dawniejsze. W tym razie nawet przyszło to łatwo, bo już w Rzymie i Byzantium Kościół przyjął podobny obrzęd pierwszego strzyżenia włosów i zarostu i odniósł go nie do pogańskich bogów, ale do Boga chrześcijańskiego. W każdym jednak razie nie było to już to samo, brakowało szczególniej dawnego boga wojny. Tak mogło być z samym ślubem religijnym, znikł on najwcześniej. Więcej niż on sam obchodzą mnie losy tak blizko z nim spokrewnionych, związanych postrzyżyn.
Bez kwestyi przeżyły go one dosyć długo. Za czasów powstawania prawa salickiego pierwsze a bezwątpienia i drugie był jeszcze w całej sile, obchodzono je tak samo jak za czasów pogańskich, później może wystąpił silniej ich charakter prawny ze szkodą obrzędowowego. Oto wszystko, co się o nich da powiedzieć. Obcięcie włosów jako znak hańbiący przetrwało natomiast dłużej, nie ogranicza się do starszej epoki frankońskiej. Są nawet dane, które każą przypuszczać, że pod wpływem tego symbolu mogły ustąpić same postrzyżyny a przynajmniej, że się mogło zatracić pierwotne ich pojęcie. Już w VIII w. zaczęły się one asymilować z tonsurą duchowną, a więc z poddaniem się. Zwyczaj zaś obcinania włosów jako kara — wiemy już — przetrwał aż do późnych średnich wieków.
Ta więc część symboliki włosów okazała się najtrwalszą, nie tyle może z powodu, że była późniejszą, bo i ją można wywieść od bogów aryjskich, ale że się więcej zakorzeniła i w samej modzie noszenia długich kędziorów znalazła dla siebie ochronę. Między ślubem religijnym a późnym zwyczajem obcinania włosów jako kary mieszczą się same postrzyżyny, chronologicznie, jako ogniwa pośrednie, bliżej związane z ową starszą symboliką włosów.

Wszystko to nie rozstrzyga może ostatecznie kwestyi na korzyść mojej hipotezy, ale w każdym razie czyni ją dosyć prawdopodobną. Na tem ograniczam się tutaj, pozostawiając przyszłym badaczom usunięcie tej sprzeczności, jeśli w ogóle jest ono możliwem.

Rozdział ten nie byłby zupełnym, gdybym na zakończenie nie zrobił przeglądu innych germańskich obrzędów, związanych z dzieciństwem; nie należy bowiem zapominać, że postrzyżyny, jeżeli nie u Germanów to u Słowian przynajmniej, należą do tej szerokiej grupy, o której mówiłem na samym wstępie niniejszej pracy.
O jednym z tych zwyczajów wspominałem już parę razy mianowicie o kropieniu wodą, nie jest to jednak wszystko. Prócz niego są jeszcze inne. Według prawa salickiego mniej się płaciło za zabójstwo dziecka, które nie miało imienia i nie miało więcej nad dziewięć nocy, w tym więc czasie następowało[130] nadanie imienia. Źródła milczą, z jakim obrzędem łączyło się ono u pogańskich Franków. Na dowód, że była przy tem jakaś uroczystość, przytaczają zwykle ustęp z kroniki Grzegorza z Tours. Chlodoweg, jeszcze poganin, wyrzuca żonie, że gdyby syn jego był poświęcony w imieniu bogów jego, byłby żył, tak zaś umarł, ponieważ był ochrzczony. Ścisłe jednak tłumaczenie tekstu nie pozwala na takie łączenie, poświęcenia bogom, owej dicatio z nadaniem imienia. Kronikarz bowiem mówi: Babtizatus autem (fuit) puer quem Ingomarem vocitaverunt, a o drugim synu Chlodewiga także ochrzczonym przez Śtą Klotyldę; quem babtizatum Chlodomer vocavit regina[131]. Widocznem jest tutaj przeciwstawienie: pierwszy musiał mieć już imię, drugi zaś dostał je przy chrzcie. Wskazuje to i stylizacya całego ustępu, pogardliwe wyrażenie o nadaniu imienia przez królowę vocavit. Niemniej jednak jest rzeczą bardzo prawdopodobną, że nadanie imienia było połączone z jakąś uroczystością. Tylko z jaką? Nie wiadomo. Termin dziewięciu nocy bez wzmianki o nadaniu imienia, spotyka się jeszcze u Alamanów i u Wizygotów[132]. U Franków zaś rypuaryjskich jest przeciwnie wzmianka o daniu imienia bez wzmianki o dziewięciu nocach[133]. Nie był to więc wyłącznie frankoński obyczaj. Prócz tego jednego, istniały jeszcze inne symbole uznania dziecka, wprowadzenia go do rodziny i zabezpieczenia przed porzuceniem. Wiemy o tem z praw i zwyczajów skandynawskich[134]. Po urodzeniu kładziono tam dziecko na łonie matki a następnie kropiono wodą, był to obrządek pogański. Po tem skropieniu ojciec lub ktoś z uproszonych krewnych lub przyjaciół dawał mu imię i obdarowywał. Wchodził on skutkiem tego w pewien stosunek pokrewieństwa z dzieckiem, tak samo jak później przy postrzyżynach; podobieństwo jest tutaj widoczne. I różnice są także widoczne: pokropienie odbywało się w niemowlęctwie, obcięcie włosów później, z tej więc ostatniej uroczystości łatwiej się mogła wyrobić forma adopcyi niż z pierwszej. Zwyczaj ów kropienia wodą był powszechny u północnych Germanów, na ślady jego zaś natrafiamy i u zachodnich[135], być więc bardzo może, że znali go również i Frankowie. U Fryzyjczyków podanie dziecku pokarmu chroniło go przed porzuceniem[136]. Z życia śgo Ludgera wiadomo, że posmarowanie miodem ust niemowlęcia już zapewniało mu życie[137]. W prawie zaś islandzkiem przyjęcie pokarmu, podobnie jak otwarcie oczów u Alamanów, zapewniało mu dziedziczenie[138]. Ceremonie te mogły być u różnych plemion różne, bynajmniej się jednak nie wyłączały. Anglosasi n.p. znali danie imienia pierwszy pokarm i pokropienie wodą[139]. U innych plemion mogły się te obrzędy rozdzielić i różnie potem z sobą łączyć lub zastępować się wzajemnie. Cały ten przegląd przekonał nas o jednem, a mianowicie, że nie ma postrzyżyn wśród wszystkich symbolów wprowadzających dziecko do rodziny. Czy ich tam dawniej nie było? Tego na teraz nie przesądzam, w każdym jednak razie za rzecz pewną uznać trzeba, że w dobie historycznej nie miały one tego znaczenia. Potwierdza to nasze założenie: że Germanowie znali postrzyżyny jako symbol wyjścia z dzieciństwa a raczej dochodzenia do pełnych lat w ogóle. Dlatego też obchodzono je najpóźniej z końcem 12 lub 15—18 lat, podczas kiedy słowiańskie postrzyżyny odbywały się z końcem trzech lub siedmiu. To też stanowi główną między niemi różnicę. Z podobieństw zaś wyliczyć należy ucztę i danie podarków a wreszcie formę adopcyi przez strzyżenie od nich pochodzącą.
Te są wspólne znamiona, które łączą germańskie postrzyżyny ze słowiańskiemi.

III.

W dwóch pierwszych rozdziałach niniejszej pracy zajmowałem się postrzyżynami u Słowian i Germanów. Dowiodłem, jak sądzę, że są one u jednych symbolem wprowadzenia do rodziny, u drugich symbolem wyjścia z dzieciństwa, dojścia do pełnoletności. Dwa te znaczenia, jakkolwiek różne, nie są przeciwne sobie. Postrzyżyny słowiańskie nie umniejszają wprawdzie władzy ojcowskiej nad dzieckiem jak germańskie, ale za to mogą i one być uważane za święto odchowania, za koniec pierwszego dzieciństwa, niemowlęctwa.
Już taka obecność jednych i tych samych symbolów u ludów należących do jednego szczepu nasuwa pytanie, czy zwyczaje owe nie mają gdzie wspólnego źródła? Jeżeli mają, to gdzie i jakie?
Odpowiedź na to nadspodziewanie łatwo i szybko dają zwyczaje ludności aryjskiej w Indyach Wschodnich. Zachowały się u nich do dziś dnia postrzyżyny pierwsze i drugie i to naturalnie w swej pełnej formie i pierwotnej sile. Dość najprostszego zestawienia, aby tego dowieść. Księgi obrzędów domowych dostarczają nam tutaj potrzebnego materyału.

§. 1. Pierwsze strzyżenie włosów jest trzecią z rzędu uroczystością wykonywaną nad dzieckiem.
Księgi obrzędów różnią się między sobą co do czasu, w którym te postrzyżyny należy obchodzić. Najwcześniejszy termin jest rok jeden po urodzeniu, także lat trzy, najpóźniejszy lat siedem[140]. Zależało to od zwyczaju przyjętego w rodzie a także i od kasty, do której dziecko należało. Jedna z ksiąg obrzędowych zaznacza to, mówiąc: Obrząd strzyżenia ma się odbyć w roku po urodzeniu, albo we trzy, w pięć jeśli to wojownik, siedem jeżeli rolnik[141] Bywało jednakże i tak że odkładano je aż do chwili oddania chłopca do nauczyciela na naukę świętych ksiąg Vedas, wówczas obchodzono je w lat ośm a nawet jedenaście i dwanaście[142].
Brak jednostajności musi tu każdego uderzyć, z największem prawdopodobieństwem można przyjąć rok trzeci za powszechny, księgi obrzędów najczęściej go wspominają. Sam rytuał jest długi i zawiły, są nawet przepisy, co ma kto przy nim myśleć. Przygotowania do owych pierwszych postrzyżyn są następujące. Przed domem niecą ogień, obok niego od południa kładą dwadzieścia jeden zdziebeł trawy Darbha, naczynie metalowe z ciepłą wodą i nóż miedziany[143] i to, jak się zdaje, tak gładki, aby się w nim można przejrzeć. Następnie od północy naczynie z nawozem byka; od wschodu wreszcie naczynie z ryżem i jęczmieniem. Po ukończeniu tych przygotowań siada dopiero matka na owych źdźbłach trawy, chłopiec zaś w nowem odzieniu sadowi się jej na kolanach. Teraz zaczyna się właściwy obrzęd. Od strony zachodniej przystępuje ojciec, kropi głowę dziecka wodą, przy czem zwraca się do noża mówiąc: jesteś przednim kłem Visznu. Kładzie następnie we włosy po trzy kłosy rośliny Kuça, według innych po siedm, z prawej i z lewej strony oraz z tyłu. Przy każdem zatknięciu kłosa powtarza: ziele strzeż go! Bierze wreszcie lewą ręką pasmo włosów z prawej strony wraz z kłosami i trzykrotnie zacina je nożem, bywa i tak, że wyciąga kłosy osobno. Przy całym obrzędzie powtarza: Siekiero nie obrażaj jego ciała! Przy samem strzyżeniu mówi: Tym samym nożem Savitar obcinał włosy Somy i Varuny. Tym samym i ja strzygę, aby dziecko żyło długo i szczęśliwie[144] albo: tym nożem, którym Stwórca strzygł włosy Indry, Agni i Brihaspati na życie, tym i ja cię strzygę na życie, chwałę i szczęście. Obcięte włosy oddaje matce, która je wrzuca do naczynia z nawozem byka. Następnie znowu ojciec obcina po trzy pasma włosów z lewej strony i z tyłu głowy, ale już dokonywa tego milcząc. Często wodzi jedynie nożem nad włosami dziecka, obcina je zaś płatny postrzygacz nożycami żelaznemi. Po obcięciu zaś on sam obejmuje głowę dziecka dłońmi i mówi: Potrójne życie Yamadagni! Na tem się kończy cały obrząd. Obcięte włosy zakopuje się starannie w ziemię w pobliżu wody lub w miejscu obficie trawą zarosłem[145]. Nie należy sądzić, że przy tych postrzyżynach dziecko traci całą swoją czuprynę. Włosy nosi każdy według zwyczaju rodu swego, tak mówią księgi, a zwyczaje te są bardzo różne[146]. Często przy postrzyżynach zostawiano taką liczbę kędziorów po każdej stronie głowy, ilu przodków trzeba było wymienić przy zakładaniu świętego, domowego ogniska[147].
Cały ten rytuał, który przytoczyłem, odnosi się do chłopca; mogłaby się więc nasunąć wątpliwość, czy w podobny sposób strzyżono i dziewczęta? Na szczęście jest na to odpowiedź. Księgi obrzędowe mówią, że tak samo obcina się włosy córce, tylko w milczeniu, to znaczy, bez wygłoszenia modlitw i bez wezwania opieki bogów[148].
Te pierwsze postrzyżyny przedziela czysto indyjska uroczystość oddania dziecka na naukę Vedas od uroczystości kończącej dzieciństwo i lata młodzieńcze a mianowicie od postrzyżyn zarostu. Z uroczystości oddania chłopca do nauczyciela, podnieść tylko wypada ostrzyżenie włosów i sam termin. Małego Bramina oddaje ojciec w lat ośm — chłopca z kasty wojowników w jedenaście, a z rolników we dwanaście. Sam obrząd jest bardzo długi, nauczyciel nadaje uczniowi nowe imię i opasuje go pasem odmiennym dla każdej kasty[149], resztę rytuału pomijam.
Postrzyżyny zarostu w szesnastu latach i połączone z nim obcięcie włosów, odbywa się według tego samego obrządku, co pierwsze postrzyżyny. Różnica tylko zachodzi w tem, że tutaj sam młody człowiek dokonywa wszystkiego bez pomocy ojca. Po tej ostatniej uroczystości powinien był każdy zachować przez rok czystość i nie strzydz sobie włosów. Później skrócono widocznie ten przeciąg czasu aż do dwunastu, sześciu a nawet trzech dni. Na tem się kończą obrzędy spełniane nad dzieckiem i młodzieńcem. Ostatni nawet oznacza już wyjście z dzieciństwa, jest pierwszym stwierdzeniem dojrzałości, po nim młody chłopiec staje się dorosłym.

§. 2. Nim przejdę do ostatecznego porównania postrzyżyn słowiańskich i germańskich z jednej strony, a indyjskich z drugiej, muszę się jeszcze zastanowić, jakie znaczenie mogły mieć te ostatnie?
I u Hindusów nie mamy do czynienia z pierwotnym obrzędem. Słowianie i Germanowie zarzucili go, nie dotrwał on u nich w całości do czasów dzisiejszych, z wyjątkiem może Słowian bałkańskich, zostały z niego tylko ułamki. Aryowie w Indyach przeciwnie nie zatracili go, lecz rozwinęli. Przeszedł on z nimi całą ewolucyą religijną, przystosował się do niej i z nią razem mógł się w niejednem zmienić.
Nie jest też, o ile wiem, bezpośrednio wiadomem, jaki był pierwotny rytuał postrzyżyn w epoce Wedów, ani jakie było pierwotne ich znaczenie? Domyślać się tylko można, że sam obrzęd nie był tak złożonym jak w epoce rozwiniętego Bramanizmu, z której to epoki pochodzą i księgi obrzędów domowych. To mogą być kwestye wątpliwe, nie jest jednak bynajmniej wątpliwą rzeczą, czy same postrzyżyny podówczas istniały.
Są w samym rytuale strzyżenia włosów bardzo stare wspomnienia. N. p. nóż miedziany, którym się obcina włosy dziecka. Naprowadza to na domysł, że sam obrzęd sięga tych czasów, kiedy jeszcze żelazo nie było znanem, a przynajmniej używanem przy religijnych ceremoniach. Wszystkie prawie symboliczne czynności i znaki przy postrzyżynach są powszechnemi w rytuale indyjskim. Polanie wodą[150], serwatką lub mlekiem, nawóz byka, użycie szczeciny i kłosów trawy kuca, wszystko to jest znane przy ceremoniach ślubnych, oczyszczających i wielu innych, w które tak obfituje życie religijne Indusów[151]. Co do tego więc nie może być wątpliwości: postrzyżyny są bardzo stare, co wskazuje zresztą sama ich powszechność u ludów aryjskich.
Ale jeżeli łatwo dowieść, że są one pierwotne przed - bramińskie, to trudniej o wiele powiedzieć, jakie było niegdyś ich znaczenie? Księgi obrzędów nic w ogóle o tem nie mówią, trzeba się więc samemu domyślać z czem postrzyżyny były złączone i co mogły wyrażać?
Otóż najprawdopodobniej były one symbolem odchowania dziecka i wprowadzenia go do sakralnego związku rodziny.
W samym obrzędzie spotykamy tylko nieznaczne bezpośrednie ślady, że niegdyś mogły postrzyżyny być taką uroczystością. Przy polaniu wodą włosów wspomniane jest oczyszczenie ciała na długie życie i chwałę. Jest to jednak wskazówka zbyt ogólna, wody bowiem używano zawsze w tych celach przy każdej sposobności. Ważniejszym jest natomiast szczegół, że ojciec zostawiał dziecku tyle pasm włosów, ilu przodków trzeba było wymienić przy zakładaniu świętego domowego ogniska i przy spełnianiu ofiar. Z samego rytuału nic więcej nie można wydobyć.
Pierwszorzędnego znaczenia dla mojej hipotezy, że postrzyżyny indyjskie były wprowadzeniem dziecka do obrzędów religii domowej, są dwa pytania: czy dziecko było uważanem za niezdolne do ich spełniania i z jaką uroczystością kończyła się ta niezdolność? Księgi obrzędowe nie mówią jak wiadomo, że się ona kończyła z postrzyżynami; jeżeli więc wspominają, że się kończy z jakim innym obrzędem, wtedy hipoteza nasza mogłaby okazać się wątpliwą, przynajmniej pozornie. Ale tak wypada, jak to zaraz zobaczymy, że właśnie okoliczność, iż księgi obrzędowe wymieniają inny obrzęd, nie tylko nie jest dowodem przeciw mojej hipotezie, lecz przeciwnie jest dowodem za nią.
Co do pierwszego pytania, to tak się ono przedstawia.
Wiadomo, że według różnych ksiąg obrzędowych dziecko do pewnego wieku było wyłączone z obrzędów rodziny, i te go nie obowiązywały. Mogło ono nie zachowywać przepisów co do mowy, jadła i napoju napoju, co do ablucyi, kąpieli, żałoby i oczyszczania się pokutnego po umarłych członkach rodziny. I po dziecku także t. j. po jego śmierci najbliżsi tylko a więc rodzice i ci, którzy je grzebali, musieli się oczyścić przez zanurzenie w wodzie[152]. Wszystko to wskazuje bardzo wyraźnie, że dziecko dopiero później wchodziło do owego sakralnego związku. że nie odrazu stawało się uczestnikiem religii rodziny, to przedstawia się zupełnie jasno. Ciemniej za to przedstawia się druga część pytania postawionego wyżej a mianowicie, jaka uroczystość według ksiąg obrzędów domowych kończyła tę niezdolność a tem samem i wprowadzała dziecko do religii rodziny i w jakim stosunku jest ona do postrzyżyn, o co właśnie głównie mi chodzi? Według zdania niektórych ksiąg, przepisy religijne nie obowiązywały dziecka aż do chwili przyjęcia go w poczet uczniów i do opasania sznurem[153]. Przed wtajemniczeniem w naukę ksiąg świętych, mówi Gautama, dziecko może iść za swemi skłonnościami w mowie, zachowaniu się i jedzeniu. Apastamba zaś dodaje, że dziecko przed uroczystością wtajemniczenia t. j. przed pójściem do nauczyciela nie może spełniać pewnych ofiar, które księga wymienia a które tutaj opuszczam.
Otóż uroczystość oddania chłopca na naukę Wed, która się często nazywa drugiem narodzeniem dziecka tak się przedstawia; jest to obrządek czysto bramiński, musiała go wytworzyć późniejsza potrzeba odznaczenia kast a przedewszystkiem wywołał ciągle rosnący wpływ Bramanów, którzy się stali powoli nauczycielami i tłomaczami ksiąg świętych. Bardzo prawdopodobnie, uroczystość ta, złączona z oddaniem chłopca w ręce nauczyciela bramina, powstała później. Jeżeli zaś tak się stało, to mogła ona albo zastąpić miejsce jakiejś innej, lub też jako zupełnie nowa wsunąć się między dawniejsze. Przypuszczam, że ta druga możliwość jest bliższą prawdy. Takie wprowadzenie nowego jakiegoś obrzędu musiało wywrzeć wpływ na już istniejące. Nowy taki przybysz musiał w niejednem naruszyć dawniejsze zwyczaje, zapożyczyć się u nich tak w rytuale, jak i w symbolicznym znaczeniu. Sądzę n.p. że opasania ucznia świętym sznurem, które zna Zend - Avesta[154], prawdopodobnie stanowiło kiedyś część innego obrzędu, tak samo i symboliczne znaczenie, polegające na wprowadzeniu dziecka do kultu rodziny, należało również do innego. Do jakiego? Otóż najprawdopodobniej należało do postrzyżyn. Bezpośrednich dowodów na to nie mamy. Są jednakże dane pośrednie, które przemawiają za taką hipotezą i mogą posłużyć za dowody, że postrzyżyny pierwotnie miały to właśnie znaczenie.
Najpierw wiadomo już, że można je było odłożyć do chwili oddania dziecka na naukę Wed. Prócz tego do tej samej chwili chłopiec inaczej nosił włosy, a mianowicie, jak się zdaje, związane z tyłu głowy i strzygł je powtórnie przed pójściem do nauczyciela, o czem już wspominałem. To jedno — a drugie: sam wzgląd, że nie można adoptować chłopca, jak to później się okaże, nad którym dokonano postrzyżyn, przemawia także za moim przypuszczeniem. Według pojęć prawnych, takie dziecko miałoby dwóch ojców, byłoby uczestnikiem dwóch religij domowych, dwóch sakralnych związków a to właśnie przy adopcyi było niemożliwem. W ten sposób się cała rzecz przedstawia, skoro przyjmiemy, że uroczystość oddania chłopca do nauczyciela kończy „niezdolność“ dziecka do wykonywania religijnych obrzędów; otóż tak jest istotnie, ale należy zaraz dodać: nie jedynie. Są i inne termina, nad którymi trzeba się zastanowić czy są w związku z postrzyżynami jako domniemaną uroczystością wprowadzenia dziecka do religii domowej?
Przedewszystkiem zwracam tutaj uwagę, że i sam termin oddania dziecka do nauczyciela nie był wcale stałym terminem. Te, o których wspominają księgi obrzędów, należy uważać raczej za najwcześniejsze terminy a quo, niż za jakieś stałe i niewzruszone. Od lat ośmiu można było bramina posłać na naukę Wed, od jedenastu wojownika a od dwunastu rolnika, tak należy te terminy rozumieć[155]. Jakkolwiek zatem przypuścimy, że zaprowadzenie do nauczyciela zawsze się łączyło z wejściem dziecka do sakralnego związku rodziny, to i tak należy przyjąć pewną chwiejność skoro i sam ten obrzęd nie miał zupełnie stałego terminu. Są jednak bardzo liczne i wyraźne ślady, że uroczystość wprowadzenia, jak ją dla krótkości będę odtąd nazywał, następowała wcześniej oraz, że samo wprowadzenie następowało stopniowo.
Jeden z rozdziałów księgi Gautama mówi, że w czasie między piątym a jedenastym rokiem rodzice winni byli wykonywać za dzieci pewne religijne obrzędy za ich przestępstwo[156], dzieci zaś między jedenastym a piętnastym są obowiązane do ich spełniania tak, jak dorośli wtajemniczeni w księgi święte. I tutaj więc jeden termin: lat pięć jest za wczesny dla uroczystości oddania dziecka na naukę dla wszystkich klas, dla braminów zaś lat jedenaście jest znowu za późnym. Prócz tego są jeszcze inne wcześniejsze. Według niektórych przepisów nie obowiązywał dziecka kult domowy do jednego roku życia, do dwóch, to znowu do pięciu albo do chwili uroczystego dania pierwszego pokarmu[157]. W ogóle rozmaitość w tym względzie jest wielka. Nie myślę też wchodzić w szczegóły tych wszystkich postanowień, badam je bowiem jednostronnie a mianowicie, o ile się one mogą łączyć z postrzyżynami. Otóż związek między niemi i tutaj można odnaleść.
Najpierw przypominam, że i sam obrzęd pierwszego obcięcia włosów jest także bardzo niestałym, waha się w bardzo obszernych granicach. Rok jeden, trzy lata, pięć, siedem i wyżej, są jego terminami; ta ruchomość obu może wypaść na korzyść ich zejścia się w tym lub owym czasie. Są jednak dwa stalsze punkta. Księgi obrzędów mówią o latach pięciu jako o chwili wprowadzenia, lat pięć znowu jet terminem postrzyżyn dla dzieci z kasty wojowników. Do lat pięciu wolno adoptować, spotykają się więc wszystkie te czynności razem w tym czasie, na związek z postrzyżynami wskazują dwa ostatnie punkta. Można jednak powiedzieć, że jest to związek dowolny, lat pięć bowiem w życiu dziecka z niczem się nie łączy.
Daleko ciekawszem jest też drugie połączenie, a mianowicie termin roczny postrzyżyn i święto wprowadzenia, przypada on bowiem mniej więcej na czas, w którym dziecko dostaje zębów. Że takie połączenie istnieje rzeczywiście, dowodzą wprost księgi obrzędowe. Dwie z nich mówią wyraźnie, że dziecko przed ząbkowaniem nie jest obowiązane do spełniania religijnych obrzędów[158]. Wynika to stąd, że po śmierci dziecka w tym wieku rodzice i krewni nie są obowiązani do wykonywania żałobnych obrzędów. Po dziecku zaś, które ma już mleczne zęby obowiązywały rodziców przynajmniej niektóre z nich. Jest więc wielkie prawdopodobieństwo, że pierwszym niejako stopniem, przez który przejść należało, aby wejść do religii domowej, było dostanie zębów. Księgi przepisów mówią dalej: przed obcięciem włosów[159] pośmiertna nieczystość trwa noc jedną, trzy zaś noce, jeżeli dziecko umrze przed oddaniem go do nauczyciela, od tego zaś czasu, tak jak po śmierci dorosłych t. j. przez dziesięć nocy. I tutaj więc pierwszym stopniem również jest obcięcie włosów połączone, jak się zdaje, z dostaniem pierwszych zębów. Dowodzi tego między innemi fakt, że przy ząbkowaniu wzywany jest także ten sam bóg Brihaspati, bóg mowy, który występuje w rytuale postrzyżynowym[160]. Zupełne wprowadzenie następuje dopiero po uroczystości oddania do nauczyciela, wtajemniczenia w święte księgi Wed. Jeżeli teraz odsuniemy tę ostatnią uroczystość jako późniejszą, co, jak wiemy, jest dosyć prawdopodobnem, zostaną postrzyżyny, które tutaj po raz pierwszy występującą bezpośrednio w połączeniu z dostaniem zębów. To nam zarazem tłomaczy i termin drugi postrzyżyn siedmioletni, który obowiązywał kastę rolników, łączy się on bowiem znowu ze zmianą zębów, tak jak pierwszy z ich dostaniem. Być może, był to nawet termin pierwotny, tylko że wobec niestałości i różnorodności czasu, w którym pierwsze obcięcie włosów się odbywało, hipotezę taką należy przyjąć z zastrzeżeniem. Bądź-jak-bądź to, co powiedziałem, choć nie pozwala może na ostateczne oznaczenie lat, na które przypadały postrzyżyny i na zupełne wyjaśnienie wszystkich szczegółów a to wskutek niezgodności samych ksiąg obrzędowych, pozwala jednak na wyraźne zaznaczenie związku, który zachodził między niemi a świętem wprowadzenia dziecka do rodziny z jednej strony a dostawaniem i zmianą zębów z drugiej. I to mi też zupełnie wystarcza.
Na taki związek między uroczystością postrzyżynową a zmianą zębów, zwracałem już uwagę, omawiając stosunki polskie, tu jednak dopiero mogłem podać bliższe, więcej bezpośrednie dowody jego istnienia. Same źródła okazały się obfitsze. Dlaczego obcięcie włosów łączono w ogóle z uroczystością wprowadzenia do związku sakralnego rodziny? Na to odpowiedzieć trudniej. Widocznie, istniało jakieś odwieczne skojarzenie się pojęć włosów i zębów, a nawet i paznogci; na tę łączność wypadnie mi jeszcze parę razy zwrócić uwagę, tu tylko dodaję, że zabobon ludowy słowiański i germański, uważający za wielkie szczęście, jeżeli się dziecko urodzi z włosami lub zębami a czasem znowu poczytujący to za jakiś stosunek niemowlęcia z dyabłem jest bodaj czy nie wspomnieniem tej odległej epoki. Później zobaczymy, na czem zdaje się ten związek polega.

Zostają jeszcze drugie postrzyżyny. Nie wiele o nich jest do powiedzenia. Są one tak podobne do germańskich i tak wyraźnie oznaczają dojście do pełnych lat, dojrzałość, że wielu objaśnień nie potrzebują. Dodam tylko, że czas, w którym je obchodzono w Indyach a mianowicie lat szesnaście lub osiemnaście zgadza się z terminem pełnoletności. Księga praw Manu oznacza pełnoletność na lat szesnaście — tak samo inne mieszczą ją między szesnastym a osiemnastym rokiem życia młodzieńca[161].
Pełnoletność tę zaznacza w samym obrzędzie fakt, że sam chłopiec występuje w roli strzygącego się a nie ojciec jak przy postrzyżynach. Czy ją łączono z nadaniem oręża? Tego nie zdołałem odnaleść. U Parsów w lat czternaście istnieje uroczyste danie broni, ale znowu bez wzmianki o strzyżeniu zarostu, na który prawdopodobnie było za wcześnie w tym wieku[162].

§ 3. Bardzo charakterystyczną i ważną jest dla nas adopcya indyjska.
Potwierdza ona w zupełności poglądy, wyrażone poprzednio w niniejszej pracy. Związek logiczny pozostaje i w Indyach ten sam: obowiązkiem ojca jest spełnienie nad dzieckiem całego szeregu obrzędów, jeśli ktoś inny to czyni, wchodzi tem samem w prawa ojcowskie. Związek ten przedstawia się tylko nieco odmiennie, a raczej odwrotnie. Przy postrzyżynach słowiańskich wnioskowałem n.p. że, skoro obcięcie włosów przez kogoś trzeciego wprowadza postrzyganego do innej rodziny, to obcięcie ich przez ojca wprowadza go do jego własnej. Tutaj zaś odwracam rozumowanie: ojciec obcina dziecku włosy, bo to jest wiadomem wprost z ksiąg obrzędów domowych, jeżeli więc ktoś inny to zrobi, wprowadzi dziecko do swojej rodziny, słowem, adoptuje. Jeden dowód stwierdza i sprawdza drugi a nawet ten, który tu przytaczam, więcej bezpośrednio dowodzi słuszności mojej hipotezy. I tutaj dopiero w całej pełni staje się zrozumiałem, dlaczego w Indyach sam ojciec strzyże dziecko? Strzyże je jako kapłan, bo dopiero później mógł go bramin zastąpić. Tak też niewątpliwie było niegdyś u Słowian i Germanów, początek bowiem wszystkich tych zwyczajów postrzyżynowych jest stanowczo jeden — wszędzie je ojciec pierwotnie sam spełniał i wprowadzał tem samem syna do sakralnego związku rodziny, naturalnie rodziny agnatycznej, bo taką była ona u wszystkich tych ludów. Należało to wprost do jego obowiązków. Bardzo znana w Indyach opowieść, mówi o jednym z bogobojnych książąt, że wyprosiwszy sobie u bogów syna dokonał nad nim wszystkich obrzędów, i wtedy dopiero poszedł na pobożną pielgrzymkę. Widocznie więc przed ich dopełnieniem nie mógł tego uczynić[163].
Adopcya u Indusów ma ogromne znaczenie wynikające ze względów ogólniejszej natury.
Koniecznością było mieć syna, każdy człowiek musiał się o to starać pod grozą utraty zbawienia, a przynajmniej utrudnienia go. Każda rodzina miała swoje święte ognisko i złączonych z niem bogów, zresztą ono samo było już bóstwem. Umrzeć bezpotomnie znaczyło to osierocić ich, zostawić ich bez pożywienia, albo bez ofiar, zgasić i zniszczyć święty ogień domowy. A dalej znaczyło to pozbawić przodków możności poprawienia sobie doli na tamtym świecie, gdyż bez ofiar pozostałego syna, wnuka i prawnuka, umarły nie mógł się posunąć w hierarchii niebieskiej[164]. Męskie potomstwo było niezbędnem w tem dążeniu do zdobycia nieba, do co raz to większego upodobania się bogom. Jest to rys charakterystyczny religii wszystkich ludów aryjskich, tak dalece, że nawet jeśli niebo się odsuwa dalej i bogowie stają się wyżsi i więksi nawet wtedy umieją te ludy znieść przedział zupełnie, dostawić do tego nieba iście Jakubową drabinę i rzucić pomost między niem a ziemią. Nic więc dziwnego, że pamięć o zmarłych, składanie im ofiar wpływało na zagrobowe szczęście i doskonalenie się przodków[165]. Zresztą nie zapominajmy, że u Indusów istniała wiara w materyalną ciągłość życia pojedyńczego człowieka przez odradzanie się w synach i wnukach. „Odrodzisz się w swoim potomstwie, i to jest śmiertelny, twoja nieśmiertelność“, tak mówią Wedy, księgi święte, dla tego też mieć syna było koniecznością, kwestyą pośmiertnej przyszłości. Pamięć żywych żywiła niejako umarłych, cnotliwy syn ratuje siedmiu przodków, mówią znowu religijne księgi i przepisy[166]. Konieczność ta musiała wytworzyć adopcyą, był to jedyny ratunek dla tych, którzy własnego dziecka nie mieli. Znane są też jej rozliczne formy. Wyliczać ich tutaj nie mogę, zbyt długoby to potrwać musiało, zresztą nie należy to bezpośrednio do mojego przedmiotu. Niezależnie od nich jest bardzo ciekawy ślad roli, którą postrzyżyny przy adopcyi odgrywały, a o czem już zresztą musiałem poprzednio nadmienić.
Według niektórych tekstów, mianowicie po dokonanych postrzyżynach, nie może być chłopiec adoptowanym, bo miałby w takim razie dwóch ojców[167]. Nie chodzi więc w tym wypadku o fizyologiczne ojcowstwo, ale o spełnienie jednego z obrzędów, które ojciec nad dzieckiem wykonywał. Dlaczego? To już wiemy. Był to, pokazuje się, rodzaj sakramentu, którego nie zawsze było można zdjąć lub powtórzyć.
Wszystko to potwierdza moją hipotezę o związku, który zachodzi między adopcyą a postrzyżynami, logiczne powiązanie faktów jest zupełnie takie samo, jak to, które przypuszczałem, rozbierając adopcyą słowiańską i germańską. Prawo indyjskie należy do zawilszych, roi się w niem od systemów i komentarzy, nie mogę więc tutaj podać w całej rozciągłości poglądów prawnych na tę kwestyą; uczynię to w krótkości.
Traktaty o adopcyi należą do późniejszej literatury prawniczej. Są one dziełem komentatorów, piszących już po zajęciu Indyi przez Muzułmanów[168]. Traktatów tych jest dwa, jeden obowiązuje, a przynajmniej jest znany w północnych prowincyach, drugi w południowych. Otóż w pierwszym zn ich, t. z. Dattaka Mimasma, znajduje się ustęp, który mówi, że adoptowany nie może mieć więcej jak pięć lat wieku, a następnie, że jeśli został postrzyżony w swej własnej rodzinie, nie powinien być adoptowanym, bo miałby dwóch ojców, wiemy już dlaczego. Nie jest to jednak zakaz absolutny. Jeżeli ktoś, dodaje ów traktat, nie może sobie znaleść chłopca nie postrzyżonego, wtedy dozwolona jest adopcya i takiego, który już przechodził postrzyżyny. Tylko w takim razie należy zdjąć z niego ten obrządek za pomocą innego. Trzeba mianowicie odprawić modły i obrzędy, które odprawiano dla uproszenia sobie męskiego potomka. Nie wszyscy idą za tem objaśnieniem, są nawet tacy, którzy odmawiają mu autentyczności, inni znowu biorą go zupełnie ściśle i utrzymują nawet, że nie można wcale zdjąć postrzyżyn, ani dwa razy ich obchodzić.
Wdawać się w całą tę kwestyą, nie mogę, ani nawet potrzebuję. Dla mnie zupełnie wystarcza wiedzieć, że istniało takie zapatrywanie i to nietylko na same postrzyżyny lecz w ogóle na inne obrzędy, dokonywane przez ojca, są bowiem wzmianki, że opasanie pasem ma podobne znaczenie jak i postrzyżyny przy adopcyi, tak samo przeszkadza do jej spełnienia. Głównym momentem pozostaje tutaj fakt, że takie zapatrywanie tkwiło w świadomości prawnej pewnej części mieszkańców Indyj, byli to właśnie ci, którzy ściśle zachowywali przepisy, słowem, byli to puryści czy obserwanci[169], u których najlepiej badać istotne konsekwencye przepisów religijnych lub kastowych.

§ 4. Symbolika włosów u ludności aryjskiej w Indyach jest podobną do symboliki słowiańskiej i germańskiej, jak to można było z góry powiedzieć. W każdym razie długie włosy poczytywano za ozdobę.
Wspomniałem już poprzednio o bogach aryjskich. Hymny Rigwedy mówią o nich często jako o długowłosych. Jest to przydomek Waruny i Krszny. Długowłosym jest także Mūni, towarzysz boga Rudry. Promie słońca przywrównywane są do złotych włosów, a zatem i słońce samo i jego bóg Indra i Sawitar mają płowe, rozwiane kędziory. Tak samo i olbrzymy, kierujący rumakowi słońca i same rumaki mają złote grzywy. Wspominają także pieśni Rig-Wedy o włosach Wiatru. Długowłosym prócz słońca i wiatru jest ogień. Mówi się o nim: błyszczący płowo-włosy ogień, albo: złoto-włosy wąż (t. j. ogień) rozlał się po świecie. Co do ludiz to w tejże samej Rig-Wedzie znajdują się wzmianki o zbliżaniu się do ognia, w celu ofiary, z kapiącemi włosami, co znaczy, że je smarowano tłuszczem, masłem, które odgrywało ważną rolę przy obrzędach religijnych. Przenośnie mówi się także o ogniu: włosy ognia kapiące tłuszczem[170].
Wszystko to dowodzi, że Aryowie nosili niegdyś długie włosy i że je pielęgnowali, uważając za ozdobę. Zdaje się, że wiązali je z tyłu głowy w rodzaj węzła, podobnie jak germańscy Suebowie i mieszkańcy Bretanii za czasów Cezara[171]. Wiadomo również, że wypadanie włosów uważanem było za nieszczęście, w Atharwa-Veda i Jačur-Veda są formuły zaklęcia, chroniące od tego. Odwar z korzenia rośliny Nitatni, służył za środek przeciw ich utracie[172]. Długie włosy nosiły również kobiety, splatały je w warkocz, tak jak zresztą u Słowian i Germanów. Nazwa na ukrycie głowy u kobiet jest wspólną wszystkim ludom aryjskim, widocznie więc był to stary bardzo obyczaj. Czy miało ono to samo znaczenie co u Słowian i Germanów? Nie umiem powiedzieć. Rig-Weda wspomina, że narzeczona jechała do domu swego przyszłego męża w takiem nakryciu[173].
Z tego, co powiedziałem, można wnosić, że dla mężczyzn krótkie włosy były rodzajem ujmy, dla kobiet zaś nakrycie głowy, zdaje się, oznaką za mąż pójścia. Jest to wszystko w zgodzie z tem, co mówiłem poprzednio o symbolice włosów, ale tem samem, zdaje się być w niezgodzie z postrzyżynami. Otóż ciekawym jest szczegół, że jakkolwiek u Indusów krótkie włosy mogły być ujmą, to przecież ostrzyżenie włosów mogło nią wcale nie być. Dowód na to jest bezpośredni tak samo jak przy adopcyi.
W rytuale postrzyżyn jest wspomniane strzyżenie samych bogów. Przypominam, co mówi ojciec, ucinając nożem włosy dziecka: Tym samym nożem, którym Savitar strzygł Somę i Warunę, tym samym, o Brâhmanas strzyżcie dziecko, aby żyło długo i szczęśliwie. A następnie: Tym samym nożem obcinał Stwórca włosy Indry, Agni i Brihaspati, tym samym ja strzygę twoję na życie, chwałę i szczęście. A więc i bogowie mogli mieć obcięte włosy. Powołuje się tu niejako ojciec na nich i mówi wyraźnie, że także na chwałę, szczęście i życie strzyże swoje dziecko. Wyjaśnić jednak bliżej symboliki tego strzyżenia jednych bogów przez drugich nie mogłem. Najważniejszym w niej szczegółem jest bądź co bądź fakt, że i oni mogli je mieć obcięte na chwałę swoją bez umniejszenia boskiej natury i potęgi. Jest też łączność widoczna między postrzyżynami na ziemi a w niebie, jeśli tak powiedzieć wolno.
Ojciec wspomina i życiu dziecka, Savitar zaś jest personifikacyą siły rodzącej słońca. Waruna wszystko obejmującem sklepieniem niebios, przewodnikiem słońca, gwiazd, bogiem mórz i lądów ochronicielem i ładem świata, a ponieważ jest ładem, staje się zarazem sędzią wszechwiedzącym, prowadzącym ludzi, jak gwiazdy, karzącym i przebaczającym ich występki, opiekunem cnotliwych[174]. Król Soma, mądry król Soma, jak go pieśni nazywają, jest odurzającym napojem, którym się bogi żywią, następnie ofiarą i jej uosobieniem. Jest on również ożywiającym i podnoszącym ducha pierwiastkiem[175]. Indra wreszcie najwyższym bogiem (o ile w Rig-Wedzie może być mowa o hierarchii bogów) błyszczącego nieba, powietrza niebieskiego, władcą piorunów i błyskawic, którymi zabija złe duchy, trzymając na uwięzi wody niebios a przez to jest użyźniającym i zapłodniającym ziemię deszczem[176].
To więc wszystko wskazuje, że obcięcie włosów miało jakiś związek z życiodajną siłą, postrzyżyny zaś ziemskie, w wielu razach musiały być odbiciem stosunków między bogami.
Dlaczego zaś włosy wybrano jako symbol ku temu?
To, na teraz zostawiam jeszcze bez odpowiedzi i zdaje się odpowiedź tutaj jest bardzo trudną, jeżeliby jej ktoś chciał zupełnie ścisłej. Gdyby Waruna obcinał włosy Savitara, łatwiej byłoby pogodzić tę symbolikę z kultem słońca. Promienie słońca jako siły rodzącej porównywane są do rąk, ramion i oczów, często i włosów[177]. O zachodzie słońce je traci, zmniejsza się jego blask i siła, mogłoby to więc być łatwo porównanem do obcięcia włosów - promieni; do obcięcia a potem do ich odrośnięcia o świcie. Jest jednak, jak wiemy odwrotnie, bo Sawitar obcina je Warunie. Może dlatego, aby zmniejszyć jego żar, aby ochłodzić sklepienie niebieskie, coby mogło podnosić płodzącą i życiodajną siłę świata.
Wyznać jednak musze, że wszystkie te domysły są bardzo niepewne, hazardowne. Wywodów mitologicznych często unikać trzeba jak filologicznych, są one bowiem równie niebezpieczne.
Sądzę, że jeżeli nie dotarłem, to przynajmniej wskazałem na najdalsze aryjskie źródło postrzyżyn. Te pojęcia wszystkie musiały się łączyć z sobą, tylko jak? Dziś już trudno odtworzyć cały proces myślenia i kojarzenia się różnych wyobrażeń i pojęć przy ich powstawaniu, choć niemożliwem to nie jest, tak to zobaczymy wkrótce. Nie są one zupełnie niepowiązane między sobą. N. p. pojęcie włosów jako ofiary, o którem mówiłem przy stosunkach germańskich, da się wywieść od pojęcia włosów jako pierwiastu życiodajnego, jako siedliska duszy a raczej mówiąc, „jednej z dusz“, bo człowiek pierwotny nie od razu dochodzi do jej zupełnej jedności. Składa się z tego ofiarę, co jest cennem, to raz, a drugie, jakieś szczególne własności są potrzebne do ofiary, która ma zastępować ofiarę z siebie; że zaś obcięcie włosów gra właśnie taką zastępczą rolę, tego dowiódł znakomity etnolog holenderski Wilken w swej pracy „O ofierze z włosów“, którą kilkakrotnie już cytowałem.
Czy owo strzyżenie bogów aryjskich jednych przez drugich bez umniejszenia ich potęgi można wywieść także od pojęcia zastępczej ofiary? O tem wątpię. Źródło tego zjawiska może tkwić w mitach słonecznych, o których już mówiłem, a w których obcięcie włosów-promieni — nie jest wcale ujmą dla żadnego ze słonecznych bogów. W ogóle, sądzę, że nie należy dla jakiegoś objawu w socyologii szukać jednej jedynej przyczyny. Zwykle współdziała ich kilka. Nie ma też wzmianki przy postrzyżynach ziemskich w Indyjach o ofierze czynionej bogom z włosów. Nie przeczy to jednak, że mogły one mieć i ten charakter. Tylko być bardzo może, że wystąpił tu jeszcze inny element mitologiczny a mianowicie: naśladowanie bogów, zapożyczenie od nich czegoś, co oni sami otrzymywali, strzygąc sobie włosy.
Badając kolejno stosunki Słowian i Germanów można już było takie przypuszczenie zrobić. Teraz podsunęliśmy się jeszcze bliżej pod sam główny dowód, jakiego nam dostarcza mitologia Rig-Vedy.
Germanowie znają ofiarę włosów jako ślub wojenny, uzyskują przez to coś z potęgi samego boga, któremu się oddają w opiekę. A więc nie jest to bynajmniej aktem krzywdzącym. Aryowie w Indyach znają obcięcie włosów między bogami; jest to krok dalej, wśród ludzi bowiem ich obcięcie przy postrzyżynach nie może być już ujmą dla nikogo. Potwierdza to, co powiedziałem: że postrzyżyny nie mają charakteru poniżającego. Jest to także ofiara z włosów, jeśli ktoś chce, ale pojęta inaczej, chodzi tutaj o wyjednanie czegoś i o upodobnienie się bogom a nie o poddanie się bezwarunkowe. Ten pierwiastek schodzi bardzo długo na drugi plan. Nie brakło bezwątpienia i tej strony, ale pamiętać należy, że obie te strony nie wyłączają się wzajemnie i to nam tłomaczy, że raz może przeważać jedna, drugi raz druga. W moim przypadku ów mniej ważny pierwiastek nie zniknął zupełnie, ale dał początek pojęciu obcięcia włosów jako poddania się zupełnego, choć i o tem zapominać nie należy, że w ogóle takie pojęcia, jak „poddanie się“, są zależne również od organizacyi socyalnej i z nią się zmieniają, raz mogą być silniejsze drugi raz słabsze. Sądzę zresztą że i religijne pojęcia ludów aryjskich wyrobiły przedewszystkiem i podniosły więcej stronę nie poddania się, ale upodobnienia się bogom. Dwa te prądy pojęć, któreśmy spotkali u Słowian i Germanów, jeden, według którego postrzyżyny są uroczystością nie ubliżającą a drugi, który uważa ich obcięcie za ujmę (o ile zresztą nie pochodzi to mniemanie od adopcyi bo i na to zwracałem uwagę) nie były z sobą powiązane. Starałem się je zbliżyć do siebie, połączyć poprzecznymi kanałami, jeśli wolno użyć tego porównania, nie przelewając w jedno wspólne koryto, ale dopiero badając stosunki Indyi, można było wskazać ich wspólny początek. Początkiem tym jest nie poddanie się, ale raczej zbliżenie się do bogów.
Ofiara z włosów nie występuje tam jako ujma, ale jako wyjednanie. Zależnem to jest od systemu religijnego całego szczepu czy ludu.
Sądzę n. p., że u ludów aryjskich w ogóle objawiał się więcej ten kierunek, nie było tej przepaści między bogiem a człowiekiem jak w innych religiach. Uogólniając wszystko można tak powiedzieć co do symboliki włosów Aryów. Na początku mamy zawsze jakieś szczególne ich własności i z niemi się łączą pewne pojęcia mitologiczne. Jako stadyum następcze idzie pojęcie ofiary z włosów zamiast siebie, lub wprost ofiary, a następnie, a raczej równocześnie pojęcie jakiegoś bliższego stosunku do bogów, wyjednania łask a raczej zapożyczenia przymiotów nadludzkich a nawet pojęcie konsekracyi i oczyszczania. Od tego ostatniego pojęcia pochodzą postrzyżyny ludów aryjskich. Co do samych Indusów dowodzi tego aż nadto choćby ten jeden fakt, że pielgrzymi, udający się do miejsc świętych, kąpią się w Gangesie i obcinają sobie włosy[178].
Od pojęcia ofiary zastępczej pochodzi pojęcie poddania się przez obcięcie włosów. Jest to pojęcie słabiej wyrobione, u ludów aryjskich można też wywieść w części przynajmniej zwyczaj obcinania włosów w tem znaczeniu od pojęcia adopcyi, na co już zresztą wskazywałem w ciągu niniejszej pracy.
Ostatecznie więc chodzićby jeszcze mogło, czy pojęcie ofiary włosów jako zastępczej, jest wcześniejsze od ofiary wyjednania i nabycia pewnych przymiotów, czy równoczesne? bo to zostawiłem w zawieszeniu. Trudno to rozwiązać. Aryów zupełnie dzikich nie znamy, ani też nie znamy ich wierzeń. Ze stanowiska porównawczego należałoby prędzej przypuścić, że pierwotnie ofiara jako poddanie się była silniejszą a więc mogła być pierwszą. Zależy to od tego, w co oni wierzyli? Drobne bóstwa złośliwe, personifikacye doraźne sił przyrody, oraz duchy zmarłych, mogły wymagać ofiary w pierwszem znaczeniu, choć i tutaj ofiara jako wkupienie się w jakieś więcej niż ludzkie przymioty mogła nie być obcą. W każdym razie jakikolwiek był stosunek wzajemny i przejście od jednego z tych pojęć do drugiego, w co zresztą nie wchodzę, to jest pewna, że w dobie, którą za przedmiot niniejszej pracy obrałem, przeważa pojęcie ofiary w znaczeniu takiem i to mi wystarcza.
§ 5. Podobieństwa między postrzyżynami Słowian, Germanów i Indusów są tak wielkie i tak się same narzucają, że, sądzę, zbytecznem jest wszelkie dalsze udawadnianie wspólnego ich początku; przyjąłem to już za udowodnione w tem, co powiedziałem poprzednio. Przedstawiają się nam nadto postrzyżyny indyjskie do tego stopnia typowo, że właściwie możnaby od nich zacząć i odwrócić niejako tok całego dowodzenia, postępując od zjawiska więcej zasadniczego, prostszego, do form pochodnych a przynajmniej szczątkowych. Tego jednak nie uczyniłem ze względów, że się postrzyżyny same tak przedstawiają historycznie. Ze szczątków próbowałem odtworzyć całość i musiałem się oprzeć aż o dalekie Indye. Teraz, kiedyśmy aż tam doszli, można sprawdzić nie bez zdziwienia, że znalazła się ich forma tak zupełna i że się z niej tyle zostało. Podobieństwa te bowiem sięgają aż do analogii w samym rytuale postrzyżynowym jako jakieś dalekie wspomnienia początkowej jedności. Dowodzi to, że dłuższy czas rozwijały się one, razem, należą więc do zwyczajów wspólnie przez cały szczep wyrobionych jeszcze w epoce przedhistorycznej.
Wyrzucanie włosów na gnojowisko, n.p. praktykowane u Czarnogórców przypomina bardzo wrzucanie ich przez matkę do naczynia z nawozem byka u Indusów. Okadzanie zaś dziecka nawozem krowim, pomięszanym z obciętemi włosami matki i ojca, używane jako lekarstwo u Słowian południowych przeciwko czarom, jeszcze silniej tę analogią[179] potwierdza. Tak samo — także u Słowian bałkańskich — zacinanie włosów przy postrzyżynach na skroniach, czole i z tyłu głowy, jest podobne do pierwotnego rytuału aryjskiego, a wreszcie bez zbytniego naciągania, można tu jeszcze dodać i owe kłosy, o których wspomina mistrz Wincenty. I tutaj istnieje analogia między tym zwyczajem polskim a ową trawą Kuça wkładaną we włosy dziecka u ludności aryjskiej w Indyach. Nie na tem jednak koniec: bóg Brihaspati, wzywany przy postrzyżynach Indusów, jest bogiem mowy. Trudno nie przypomnieć sobie i nie porównać polskiego i czeskiego zabobonu ludowego, który tu przypominam: nie obcina się dziecku włosów dopóki się nie nauczy mówić, inaczej miałoby ciężką wymowę, albo nie strzyże się go do lat siedmiu, boby mogło rozum stracić. Wszystko to dowodzi niezmiernej trwałości zwyczaju i przywiązania się zabonnego do tak drobnych form i czynności, powiedziałbym nawet pewnego zabobonnego strachu, który się łączy zawsze w umysłach pierwotnych przy spełnianiu czynności, których przyczyna jest niewiadomą.
Stwierdziwszy ostatecznie wspólny początek nawet pewnych form rytualnych obcinania włosów, można pójść dalej i zapytać; czy postrzyżyny słowiańskie i germańskie odpowiadają indyjskim? Otóż to pytanie jest w części tylko uzasadnione, a to z powodów, o których już wspomniałem. Postrzyżyny obu tych szczepów nie są jedynie powtórzeniem pierwotnych indyjskich, ale dalszem ich ogniwem. Pytanie zaś takie nie liczy się z tem właśnie, że zwyczaj każdy, mimo wszelkich cech wspólnych, musi ulegać zmianom, przystosowuje się do odmiennych warunków, słowem musi być zwyczajem żywym, aby módz istnieć.
Mimo to, jeżeli się zapytamy o główne rysy, to i tak analogią między trzema temi grupami można jeszcze zupełnie ściśle przeprowadzić. Wszędzie znaczenie ich jest to samo, zmieniają się tylko sposoby obchodzenia postrzyżyn.
Przedewszystkiem widocznym jest podział ich na dwie kategorye: do jednej należą pierwsze, obchodzone w dzieciństwie, do drugiej obchodzone w czasie dojścia do pełnoletności a raczej dojrzałości. Ta druga kategorya, dzięki określonemu charakterowi przypada wszędzie na te same mniej więcej lata i wszędzie to samo oznacza. Przypominam znowu że bezpośrednich dowodów postrzyżyn zarostu u Słowian nie ma, musiały jednak być i u nich znane, znane są bowiem u wszystkich prawie ludów aryjskich. Obchodzili je koło szesnatego roku życia Indusi i Germanowie, ale o czem nie wspomniałem, obchodzili je także Grecy i Rzymianie. Ci ostatni robili to około dwudziestego-drugiego roku życia, a więc stosunkowo późno. Zwyczajem było pierwszy ostrzyżony zarost ofiarowywać bogom, zazwyczaj Jowiszowi, Apollinowi lub Venerze[180]. Była to uroczystość rodzinna, wyprawiano ucztę i dawano młodzieńcowi podarki. Grecy także znali drugie postrzyżyny. W żywocie Tezeusza Plutarcha jest następująca o nich wzmianka. Tezeusz idzie do Delf do świątyni Apollina, aby ofiarować bogom pierwiastki swoich włosów — było podówczas jeszcze zwyczajem, mówi dalej Plutarch, że wychodzący z dzieciństwa zwykli to byli czynić. Dodaje zaś, że Tezeusz obciął włosy tylko na przodzie głowy, jak to za czasów Homera robili Abantowie, lud zamieszkujący Eubeę[181]. Otóż sądzę, że owo wyjście z dzieciństwa odnosi się do stwierdzenia dojrzałości — nie czego innego.
Pierwsza kategorya t.j. pierwsze obcięcie włosów jest za to więcej zawiłą, sprowadzić ją też do jednakowego jakiegoś wspólnego wszystkim zwyczaju i czasu bardzo trudno.
Już w Indyach, jak wiemy, nie ma na pierwsze postrzyżyny stałego terminu. Rok jeden, trzy, pięć od urodzenia, a wreszcie siedem i więcej wspominają księgi obrzędów jako czas ich obchodzenia. Pod tym więc względem nie mogą one stanowić pewniejszego punktu oparcia. U Słowian spotykamy tę samą rozmaitość lat dwa, trzy, pięć i wreszcie siedem. U Germanów lat siedem i aż dwanaście. Nie wiele nas pouczają także ślady pierwszego obcięcia włosów u Greków i Rzymian, uroczystości odrębnej od postrzyżyn zarostu, o której już mówiłem. Dwa kościelne obrzędy pierwszego strzyżenia włosów w Kościele łacińskim i greckim, pochodzące od pogańskiego takiego samego zwyczaju, nie mają stałego terminu. W Kościele wschodnim często nawet obchodzą pierwsze postrzyżyny przy chrzcie a więc bardzo wcześnie[182], w zachodnim nie wiadomo kiedy. Pogańskie rzymskie obchodzono bardzo późno, może równocześnie z ostrzyżeniem zarostu[183].
Źródła więc nie dają nam nigdzie stalszego punktu oparcia, natomiast daje nam go fakt, na który już zwracałem uwagę a mianowicie: {{Roz|połączenie pierwszego obcięcia włosów z dostawaniem zębó}w. Jak wiadomo, kończy dziecko dostawać zęby albo w rok jeden, albo w siedem stałe. Od tych dwóch okresów życia więc mogły pojść, rozejść się niejako terminy postrzyżyn. Lat trzy, pięć i powyżej siedmiu n.p. są to lata wzięte dowolnie, wskutek jakich przyczyn? dziś odgadnąć trudno. Aby na to odpowiedzieć, należałoby znać wszystkie warunki, wśród których znajdowało się pewne plemię albo odłam całego szczepu. Dostanie pierwszych zębów łączy się, jak wiemy, z wprowadzeniem dziecka do sakralnego związku rodziny, wspominają o tem źródła indyjskie, to więc mogłoby przemawiać za jednym rokiem. Za siedmioma jednak przemawia więcej: raz, że skoro się przyjmie dostawanie zębów jako związane z wejściem dziecka do religii domowej, to można przyjąć ich przemianę za taką właśnie chwilę, przejście jest również łatwe od postrzyżyn w rok jeden do postrzyżyn w lat siedem jak odwrotnie. Są n.p. pewne wierzenia ludowe, które zdają się wskazywać, że do lat siedmiu dziecko nie bywało wprowadzone do związku religijnego rodziny, nie było zupełnie czyste. Jest to przesąd w Polsce i na Białej Rusi, że dzieci, które zmarły bez chrztu podlegają władzy złego ducha do lat siedmiu, po skończonym siódmym wydostają się z pod tej władzy i proszą same o chrzest kogo mogą[184]. Otóż, bezwątpienia jest to bardzo stary przesąd, łączy się on z wiarą bardzo pierwotną, że zmarli przebywają koło swych grobów, i nie jako dusze, ale jako pół materyalne duchy, z którymi żyjący mogą obcować. W tym wypadku widocznie, chrzest zastąpił jakąś starą pogańską uroczystość, najpewniej postrzyżyny, które na lat siedem przypadają. Nie obojętnym może być szczegół, że uroczystość pierwszego obcięcia włosów w Kościele katolickim złączyła się z demonologią w ogóle. Modlitwy odmawiane nad dzieckiem przy niej odnoszą się głównie do egzorcyzmów przeciwko złym duchom. Nadanie wreszcie lub wyjawienie imienia przy postrzyżynach polskich także zdaje się wskazywać na podobny związek. Dziecko od tych lat staje się bezpieczniejszem od czarów, zyskuje jakąś broń bliżej nam nieznaną przeciw nim. Prócz tych względów i inne jeszcze przemawiają za siedmiu latami. Ściślej się ten okres życia dziecka łączy z jego odchowaniem. Jest to dobrze znany u bardzo wielu ludów termin, do którego trwa pierwsze dzieciństwo. Na ten czas przypada koniec rzymskiej infantia. Kto wie nawet, czy kościelny przepis, według którego dopiero od lat siedmiu mógł chłopiec nosić tonsurę, nie łączy się z tym starym pogańskim terminem[185]. Ludy germańskie znały również lat siedem jako termin odchowania, tak bowiem można tłomaczyć przepisy, tyczące się odpowiedzialności za niedopilnowanie dziecka, za śmierć jego n. p. spowodowaną niedozorem rodziców, która to odpowiedzialność tylko do tych lat obowiązywała oraz zwyczaj, że ojciec w Anglii nie mógł sprzedać dziecka po siedmiu latach[186]. Inny lud aryjski, starożytni Parsowie, czciciele ognia także znali ten sam termin w podobnem znaczeniu. Ceremonia znana No-rûd, według Zend-Awesty odbywała się w lat siedem i miesięcy trzy po urodzeniu, w tym czasie bowiem zaczyna dziecko odróżniać złe i dobre, jak mówi księga święta. Na roczystość tę składała się oczyszczająca kąpiel, odmawianie formuły pokutnej oraz przewiązanie świętym pasem i z tego właśnie jest podobną do bramańskiej inicyacyi[187].
Wszystko to przeważa znacznie szalę na korzyść lat siedmiu jako stalszego terminu postrzyżyn a może i pierwotnego, choć z drugiej strony przyznać należy, że możliwość postrzyżyn wcześniejszych w rok jeden po urodzeniu zostaje mimo tego dosyć znaczna. Z tych względów nie śmiałbym twierdzić zupełnie stanowczo, że n.p. wszystkie słowiańskie postrzyżyny obchodzono w lat siedem; mogły być i wcześniejsze.
Dodać winienem, że zasadniczej sprzeczności między tymi dwoma terminami nie ma. Z chwilą kiedy się przyjmie łączność między postrzyżynami a dostaniem zębów, można przypuścić także, że zęby mleczne i zęby stałe dawały zarówno początek uroczystości pierwszego strzyżenia włosów. To jest jedno połączenie. Prócz niego jednak jest i drugie. Są ślady, że dostanie zębów mlecznych łączyło się z pojęciem daru mowy, jak to widać z wezwania Brihaspati zarówno przy postrzyżynach jak i przy dostawaniu pierwszych zębów. W takim razie pierwszy, wcześniejszy termin i postrzyżyn zyskiwałby większe prawdopodobieństwo. Tylko, że znowu i lat siedem może być uważanem za czas, od którego dziecko zaczyna się rozumnie zachowywać albo raczej posługiwać więcej rozumem. Ślady takiego zapatrywania dają się spostrzegać w folklorze czeskim, Zend-Aveście i w starożytnym prawie północnych Germanów. Danie imienia zaś przy postrzyżynach łączy się tylko ogólnie z pojęciem daru mowy i rozumu, może się więc łączyć tak z pierwszym terminem jak i z drugim.
Ów termin siedmioletni nie jest zresztą tak bardzo dowolny, jeśli chodzi o rozwój umysłowy dziecka. Na ten wiek przypada właśnie silniejszy rozwój mózgu[188]. Naturalnie ludy pierwotne nie wiedzą o tem, ale widocznie jakieś doświadczenie, praktyka codziennego życia, mogła ich o tem pouczyć, bez teoretycznych wiadomości można się było tutaj zupełnie dobrze obejść.
Z tego wszystkiego wynika że termin postrzyżyn mógł być podwójnym i sprowadzać je do jednego nie można i nie ma nawet potrzeby.
Ważniejszem jest natomiast to, że można wskazać związek, który zachodzi między pewną grupą faktów fizyologicznych, jak wyrastanie i zamian zębów oraz rośnięcie włosów z jednej strony, a początkami mowy u dziecka lub jego umysłowem i fizycznem odchowaniem z drugiej. Fakta te fizyologiczne stanowiły podkład, około nich powoli zaczęły się zbierać socyologiczne pojęcia, o których mowiłem. Związek ten jest widoczny, choć w wielu razach nie da się we wszystkich szczegółach równie dobrze wykazać. Nic w tem nie ma dziwnego, wszak są to w znacznej części szczątkowe zabytki, przy których nie da się wszystko odtworzyć.
Przy całem tem rozumowaniu uderzyć musi każdego szczegół, żeśmy opuścili, wyeliminowali niejako, postrzyżyny germańskie z bardzo starą metryką, które obchodzono w lat dwanaście.
Otóż co do nich można wybrać dwie drogi: albo należy je sprowadzić do terminu siedmioletniego, o którym wspomina folklor niemiecki, albo zostawić je przy terminie dwunastoletnim jako pierwotnym. Przyznać należy, iż obydwie te drogi mają za sobą równe prawie prawdopodobieństwo. Ostatnia n. p. znajduje silny dowód w tem, że już w w. VI Frankowie Saliccy tak je obchodzili. Ostatecznie jednak lepiej przypuścić, że pierwotnie i germańskie obchodzono w lat siedem; takim sposobem wchodzą one w ramy całego naszego poprzedniego dowodzenia i nic już o nich więcej nie da się powiedzieć. Pozostała jedynie kwestya: jakim sposobem posunęły się one o lat pięć, od siedmiu do dwunastu? Ale i na to jest odpowiedz: termin dwunastoletni jest u wielu aryjskich ludów najwcześniejszym terminem pełnoletności, od pojęcia zaś odchowania do pojęcia pełnoletności wprawdzie daleko, niema jednak przepaści po drodze, dojść do niego można. Takie przesunięcie znajduje swój odpowiedni objaw w przeniesieniu postrzyżyn indyjskich do chwili oddania chłopca na naukę Wed, co miało miejsce, jak już mówiłem, w lat ośm, dwanaście.
Lat dwanaście i tu się więc powtarza, jest to także jakaś ważniejsza epoka w życiu dziecka i to nie tylko u ludów aryjskich. U Indonezyan n. p. w tym samym czasie następuje uroczyste zanurzenie chłopca w wodzie, nadanie imienia i opasanie pasem, pasem wstydliwym (Schamgürtel)[189]. Przypomina to bardzo opasanie sznurem już tylko rytualnym, noszonym pod ubraniem u Indusów i Parsów, oraz zwyczaje ludowe słowiańskie. W dziesiątym roku życia dziecko u Słowian Bałkańskich dostaje pierwsze spodnie i zostaje pasterzem. Takie postrzyżyny w 12 roku są już ostatecznym krańcem pierwszej grupy zwyczajów postrzyżynowych, tak posunięte kończą one zupełnie dzieciństwo, drugie, jak wiemy, rozpoczynają dojrzałość i zostają w związku z faktem puszczania się zarostu.

Zestawienie postrzyżyn indyjskich ze słowiańskiemi i germańskiemi pokazało nam ścisły związek między wszystkimi tymi obrzędami, związek ten jest do tego stopnia blizkim, że śmiało można je wszystkie połączyć, przy czem naturalnie indyjskie należy uważać za pierwowzór, tak się one typowo przedstawiają. To samo odnosi się i do innych obrzędów. Wszędzie odnajdujemy w rytuale indyjskim pełny obraz tych zwyczajów, których resztki dochowały się bądź w etnologii bądź w ułamkowych zabytkach historycznych.
Wesele i pogrzeb mają rozliczne rytualne formy i symbole dobrze znane i naukowo obrobione. Nie wiem czemu — o ile wiem przynajmniej bardzo mało zwracano uwagi na obrzędy związane z przyjściem dziecka na świat. A przecież porównanie tych zwyczajów mogłoby wykazać istotnie zadziwiające analogie. Wszędzie zaś Indye dają pełniejszy obraz, czego się już z góry można było spodziewać. Postrzyżyny przecież są jednym z takich właśnie obrzędów. Zaledwie kilku zwyczajów brak u Indo-Europejczyków, wszystkie zaś łatwo wśród nich odnaleść.
Proste zestawienie ksiąg obrzędowych z folklorem, szczególniej słowiańskim, który znam lepiej, wystarczą, aby tego dowieść.
Do zwyczajów, których brak u nas, a które są w Indyach, należą dwa odnoszące się do ciąży. W drugim lub trzecim miesiącu od poczęcia mąż zanurza gałązkę figowego drzewa w wodzie i pokrapia nią żonę, czasem zaś stawia wodę w skorupie żółwia na jej łonie. Odprawia przytem przepisane modły i wzywa opieki bóstw rozlicznych[190]. Po tym wstępnym jakoby obrzędzie następuje drugi a mianowicie rozczesanie i namaszczenie włosów w czwartym, szóstym lub ósmym miesiącu. Uroczystość ta nosi charakter pogańskiego sakramentu, który zazwyczaj raz się tylko w życiu odprawia.
Kobieta siada przy ognisku świętym, za nią staje mąż, trzymając w ręku pęk gałązek z niedojrzałymi owocami rośliny Undumbara. Trzy razy wiedzie niemi po włosach, następnie powtarza to samo trzema szczecinami ze świni, wielokrotnie używanemi przy religijnych obrzędach Indusów. Za każdym razem wzywa ziemi, powietrza i nieba. Po dopełnieniu tego wszystkiego pyta się żony: co widzisz? Ta mu zaś odpowiada: widzę potomstwo. Na tem się ceremonia kończy[191]. Nareszcie, dziecko przychodzi na świat. To daje powód do rozlicznych obrzędów, których rozproszone ślady można już odnaleść u Indo-europejczyków. Rozpoczyna je uroczystość żywota i rozumu.
Zaraz po urodzeniu dziecka, jeśli to syn, daje mu ojciec imię, które zostaje tajemnem, niewyjawionem, a to z obawy przed czarami, które wtedy tylko są niebezpieczne, kiedy imię jest wiadomem. Następnie każe położyć dziecko na łonie matki. Potem smaruje usta nowonarodzonego roztłuczonym jęczmieniem, masłem albo miodem, podając to wszystko na złotym pierścieniu. Jeśli to masło, to roztapia je i opryskuje niem zlekka twarz niemowlęcia. Mówi zaś przytem: ziemio, powietrze, niebo wejdźcie w niego. Wzywa życiodajnych bogów: Indry, Agni, Somy i każe żyć i oddychać w imię ich dziecku, a także w imię drzew, ziół, morza, rzek, spełnionych ofiar i wszystkiego, przez co on sam jest żywym. Często podaje ojciec chłopcu piersi matki, obmywszy je wodą i odmówiwszy pewne modlitwy z Wed. Pokrapia też wodą położnicę z naczynia, które stoi u jej wezgłowia[192].
W ośm dni zazwyczaj następuje uroczyste obmycie dziecka, przy czem wzywa ojciec opieki gwiazdy, pod którą się dziecko urodziło[193]. Mniej więcej w tym czasie, w jakie dziesięć lub dwanaście dni po urodzeniu, następowało zazwyczaj nadanie imienia jawnego[194]. Ów termin zostaje w związku, jak się zdaje, z tem, że przez dziesięć dni od urodzenia a raczej od dopełnienia uroczystości żywota i rozumu do obmycia wodą i nadania imienia jawnego ojciec nie powinien był dziecka dotykać. Tyleż dni trwała i nieczystość położnicy, bo urodziny równo ze śmiercią były nieczyste, trzeba było oczyścić po nich siebie i dom, tak jak po umarłym. Uważam też dla tej zgodności termin dziesięciodniowy, w którym dawano jawne imię, za starszy od studniowego albo rocznego, o którym wspominają również księgi obrzędów.
W jakiś czas potem następuje ofiarowanie (Darstellung) dziecka. Matka podaje niemowlę ojcu, który odmawia nad niem modlitwy przy księżycu i zwraca je napowrót matce. Przy tym obrzędzie ojciec nabiera w obydwie dłonie wody i patrząc na księżyc wylewa je na ziemię, którą przedtem posypał trawą dharba. Składa ofiarę Gwieździe, pod którą się dziecko urodziło, i wyjawia matce tajemne imię[195]. W sześć miesięcy po urodzeniu następowało pierwsze danie dziecku jadła[196]. Dostanie pierwszych zębów, jak to już wspomniałem, obchodzono także uroczyście, było ono ważnym wypadkiem w życiu dziecka, do niego odnoszą się pewne zaklęcia i wezwania bogów w jednej z Wed[197]. Do niego także odnosił się zwyczaj Litwinów wydawania uczty, przy której śpiewano i modlono się, skoro dziecko pierwszych zębów dostaje, i dawano mu podarki[198]. Następnym dopiero obrzędem było pierwsze strzyżenie włosów, dalszym oddanie na naukę do bramina, a najdalszym ostrzyżenie zarostu, o nich wszystkich już poprzednio mówiłem.
Tak mniej więcej wygląda cały cykl obrzędów, które nad dzieckiem spełniano od chwili jego przyjścia na świat aż do uroczystego stwierdzenia dojrzałości. Naturalnie, nie potrzebuję ostrzegać czytelnika, że obrzędy owe nie zawsze mają stały termin i nie zawsze obchodzono je wszystkie. O ofiarowaniu dziecka n.p. wspomina jedna tylko z ksiąg obrzędowych. Indye są za obszerne, aby chcieć zupełnej jednostajności zwyczajów, nie wszystkie kasty i nie wszystkie sekty obchodzą je tak samo. To jednak nie przeszkadza, że wszystkie te obrzędy sięgają bardzo odległych czasów.
Czy wszystkie tak, jak są zapisane w księgach obrzędów, pochodzą z epoki Rig Vedy t. j. z czasów poprzedzających zajęcie Indyj przez plemiona aryjskie? Tego nie sądzę. Tak jak nie sądziłem tego również, mówiąc o postrzyżynach. Wydają się one wszystkie razem odwiecznemi wierzeniami, które później zostały uporządkowane. Łatwo odgadnąć, na jakiej drodze przyszło do tego. Zrobił to bramanizm, a raczej, mówiąc ogólniej, ostateczne sformułowanie kultu, stworzenie jednego systematu teologicznego i religijnego. Słowem, sądzę, że elementa są bardzo stare, uporządkowanie ich w wielu razach może być późniejszem. W samych Wedach zresztą są wzmianki o niektórych obrzędach, jak n.p. o polaniu dziecka wodą, o pierwszych zębach, wprawdzie są to pośrednie i liczne wzmianki, ale w każdym razie odnoszą się do najważniejszych sakralnych czynności[199].
Być też bardzo może, że księgi obrzędów domowych po prostu spisały, rozszerzyły i ustaliły te religijne zwyczaje, przystosowując je tylko tam, gdzie n.p. hierarchia bóstw nieco zmieniona wymagała tego a i to nie zawsze i nie wszędzie. Za tem przypuszczeniem silnie przemawia okoliczność, że obrzędy owe a przynajmniej ich elementa odnajdują się prawie wszystkie u reszty ludów aryjskich. Prawo porównawcze wielokrotnie do różnych zgodności nas przyzwyczaiło, mimo to analogie, które w tym wypadku zachodzą, sięgają bardzo daleko, wnikają w mnóstwo szczegółów.
Wiara, że i dziecko i matka po urodzeniu są nieczyste, jest powszechną, odnajduje się też ona u Słowian[200] i Germanów[201]. Po urodzeniu dziecka, z uroczystości obmycia odnajduje się samo obmycie, jak już wiemy, u Słowian i Germanów, naturalnie jako zabobon ludowy. Nadto wiadomo, że Rzymianie znali podobny porządek. Imię nadawano dnia dziesiątego, nazywało się to dies lustricus, co naprowadza na domysł, że niegdyś łączyła się z tem ceremonia obmycia dziecka wodą, może razem z położnicą[202]. Mniej więcej na ten czas przypadało w Grecyi nadanie imienia. Bardzo ciekawym jest zwyczaj do dziś dnia a przynajmniej do niedawna, praktykowany u Litwinów. Zaraz po urodzeniu obmywano niemowlę w wodzie. Nazywało się to: obmyciem w pocie Łaumy. Otóż Łauma to zdaje się jakaś bogini powietrza i obłoków. Lud tęczę nazywa pasem Łaumy, widocznie więc była to uroczystość pogańska[203]. Z rytuału uroczystości życia i rozumu, z którą się może pierwotnie i samo obmycie łączyło, odnajdujemy następujące szczegóły u Słowian: złoty pierścień gra ważną rolę przy połogu w Mołorosyi[204], przypomina to obrządek indyjski pocierania niem dziecka. Smarowanie ust noworodka miodem ma swoje współrzędne zjawisko w pogańskim zwyczaju Germanów. Słowianie zachowali niejasne o tem wspomnienie: u Czarnogórców jest zwyczajem smarowanie ust dziecka miodem, jeżeli matka je po raz pierwszy do sąsiadów przynosi[205]. Ofiarowanie dziecka tak, jak je znamy w Indyach, wykazuje niejakie podobieństwo z powszechnym zabobonem ludowym południowych Słowian. Jest u nich mianowicie zwyczaj, że kiedy dziecko choruje, wynoszą je po księżycu na dwór i dają pić wodę, którą potem z pewnymi obrzędami wylewają. O postrzyżynach już wiemy, że są one zupełnie zgodne z indyjskiemi, braknie więc tylko czysto miejscowej uroczystości oddania dziecka na naukę Wed i opasania sznurem. Prócz tej, wszystkie inne dają się złożyć i odtworzyć z zabytków szczątkowych, z zabobonów ludowych. Że zaś odnajdujemy je w takiem upośledzeniu, to nic dziwnego, zwykle bowiem wszystkie dawne wierzenia tak kończą. Wyparte przez nową religią stają się ciemnym przesądem, stanowią nieraz zaklęcia przeciwko złym duchom, z którymi zabobon nie przestaje ich łączyć.
Oto jak w głównych zarysach wyglądają uroczystości złączone z urodzeniem i wychowaniem dziecka u ludów aryjskich. Dla pamięci wymieniam je razem wszystkie tak, jak się one przedstawiają po ostatecznem ze sobą porównaniu. Pierwotna nieczystość położnicy i dziecka, zaraz po urodzeniu sakralne obmycie wodą, z którem się łączy danie pierwszego pokarmu, często nadanie imienia, może tajemne. Następnie, w rok lub siedem lat postrzyżyny czasem połączone z nadaniem lub wyjawieniem imienia, od nich pochodzą postrzyżyny w lat dwanaście a wreszcie obcięcie zarostu, które kończy dzieciństwo, jest bowiem uroczystością dojrzałości fizycznej. Ten ostatni obrzęd kończy i zakres naszej pracy w jej ścisłem właściwem zakresie, nie kończy jednak wszystkiego, co można o tych obrzędach powiedzieć, nie są one bowiem własnością jednej tylko rasy, jak to łatwo się domyśleć i spostrzedz.

IV.

Wspólność rasy, albo lepiej wspólność pochodzenia pewnej grupy języków, bo do tego ostatecznie najpewniej jeszcze sprowadzić można pojęcie rasy, które antropologicznie, nie jest tak łatwe do określenia, jak się zdaje, nie mogą być brane jako przyczyna, wytworzenia się pewnej kategoryi zjawisk socyologicznych. Powiedzieć, że ludy aryjskie miały wspólne przesądy czy zwyczaje, tyczące się włosów, nie znaczy to jeszcze bynajmniej objaśnić pochodzenie samego zwyczaju. Aby na to módz dać odpowiedź, choćby bardzo pobieżną, trzeba sięgnąć głębiej czy dalej i zapytać się, jakie psychiczne procesy prowadzą do takiego pojmowania strzyżenia włosów, albo raczej do zrobienia z nich ofiary zastępczej lub jakiejkolwiek innej? W tem zapytaniu tkwi już przeniesienie całej kwestyi na inne pole. Tam gdzie idzie o psychologiczne objawy ogólniejszej natury, tam nie może być mowy o pojedynczych narodach. Mimo różnic, które najpierwej uderzają każdego, bo takie jest już prawo naszego myślenia, podobieństwa przecież zawsze przeważają, dlatego też dusza ludzka okazuje się zawsze, pomimo odrębnych warunków miejscowych, pomimo oddalenia i różnicy czasu prawie wszędzie identyczną.
Podobieństwa między obrzędem postrzyżyn, symboliką włosów, jak tego można się było domyślać, nie ograniczają się do jednego tylko aryjskiego szczepu, nie są wcale jego wymysłem ani własnością. Nie mogę tutaj wdawać się w opis szczegółowy wszystkich zwyczajów, których przedmiotem są włosy u różnych ludów, rozsianych po całej kuli ziemskiej. Odsyłam czytelnika, któryby się chciał z niemi bliżej zapoznać do cytowanej już pracy Plossa i Wilkena, tam jest ich dosyć zebranych. Co najwięcej, jako przykład, mogę przytoczyć niektóre z nich, więcej charakterystyczne.
Chińczycy uroczyście obcinają dziecku włosy w trzy miesiące po urodzeniu, przyczem ojciec nadaje niemowlęciu imię. Japończycy miesięczne dziecko golą, matka zanosi je do świątyni i składa ofiary familijnemu bóstwu. Mieszkańcy Siamu zostawiają dziecku czteroletniemu okrągło wyciętą koronę z włosów na głowie[206]. Różne malajskie plemiona Indonezyi w rozmaity sposób obchodzą pierwsze obcięcie włosów. Na wyspach Moluckich np. w lat siedem, gdzieindziej znowu, jak tylko się dziecko chodzić nauczy, prawie wszędzie dają imię przy tej sposobności[207]. Robi to albo ojciec albo kapłan. Jak wiadomo, znają i Arabowie uroczystość pierwszego obcięcia włosów. I inne ludy, na niższym stopniu kultury stojące, zachowują podobne zwyczaje: mieszkańcy Nowej Gwinei, Tahiti, Nowej-Zelandyi i innych wysp, a różne plemiona Indyan południowej Ameryki i Karaibowie na Antyllach. Murzyni afrykańscy także obchodzą uroczyście pierwsze obcięcie włosów. U jednego z plemion południowo-afrykańskich, t. z. z Basutos, robi to czarnoksiężnik. Układa on potem dziecku czuprynę według zwyczaju plemienia, do którego dziecko należy[208]. Z ludów historycznych nie aryjskich starożytni Peruwiańczycy obchodzili bardzo uroczyście we dwa lata po urodzeniu dziecka pierwsze obcięcie włosów. Równocześnie następowało nadanie imienia. Obcinał włosy umyślnie zaproszony krewny lub znajomy, po prostu kum, nożem zrobionym z piorunowego kamienia, potem następowała uczta i obecni wręczali podarki[209].
Wszystkie te zwyczaje odpowiadają mniej lub więcej pierwszym postrzyżynom u Aryów.
Ale nie na tem koniec: są jeszcze postrzyżyny przy dojściu do fizycznej dojrzałości. W Japonii uroczystość drugich postrzyżyn następuje w piętnastym roku. Ktoś z krewnych lub przyjaciół obcina chłopcu włosy, które się potem przechowują starannie i kładą do trumny. Następuje przy tem zmiana imienia i zmiana ubioru. W Siamie podobna uroczystość ma miejsce w trzynastym roku życia. Na Nowej-Zelandyi strzyże chłopca krzemiennym nożem kapłan albo dziadek. Ceremonia polega na oddaniu postrzyżonego opiece boga wojny i dotknięciu głowy i pleców pewnem zielem, które kapłan następnie zjada. Starożytni Meksykanie mieli postrzyżyny drugie koło piętnastego roku życia, wysyłano chłopca na wojnę i jeśli udało mu się wziąć nieprzyjaciela w niewolę, wtedy obcinano mu włosy, i chłopiec stawał się dorosłym. Zwyczaj to zresztą znany skądinąd. Czerwonoskórzy północnej Ameryki znają podobny obrządek[210] a wreszcie niektóre zupełnie dzikie plemiona środkowej Brazylii noszą rodzaj tonzury, co weszło w zwyczaj wcale nie pod wpływem misyonarzy: wycinają ją, skoro chłopiec staje się dojrzałym. Jest to zwyczaj, który oni sami za bardzo dawny uważają[211].
I symbolika włosów jest prawie wszędzie jednakową. Długie włosy są ozdobą, czasem nawet siłą. Każdemu znaną jest historya Samsona. Otóż pojęcie, że we włosach kryje się życie lub siła nie jest zupełnie wyjątkowem. Np. niektóre plemiona Indonezyan tak dalece wierzą w to, że we włosach kryje się siła i możność zniesienia każdego bólu, że póki im włosów nie obetną, znoszą, jeśli są obwinieni o jakieś przestępstwa, różnego rodzaju męczarnie i tortury, tracą zaś zupełnie odwagę, skoro tylko chcą im głowę ogolić, co też zwykle sędzia przed indagacyą każe robić[212]. Bardzo to ciekawy przykład auto-suggestyi. Przykłady podobnej wiary zna także mitologia klasyczna. Córka króla Megary Skylla, kochanka Minosa gubi swojego ojca i oddaje stolicę swemu oblubieńcowi w ten sposób, że wyrywa ojcu podstępem włos złoty z głowy, w którym tkwiła cała jego siła i nieśmiertelność. Tak samo zupełnie Amphytrion opanował wyspę Taphos. Podobną legendę mają niektóre plemiona Melanezyan[213], a przecież o wpływie bezpośrednim Greków lub Hebrajczyków trudno tu i myśleć. Są to wszystko podobieństwa, autogenetyczne, nie syngenetyczne. To znaczy samorodne, a nie powstałe wskutek przeniesienia i przerobienia mytów. Tak samo n. p. długie włosy królów Tahiti były święte, jak i Merowingów. Spotykamy też to samo przeciwstawienie: często bardzo u różnych dzikich plemion, tam gdzie niewola istnieje, noszą niewolnicy krótko obcięte włosy, tak że i tutaj natrafić można na ten sam pokład zwyczajów i wierzeń[214]. Tem więcej zastanawia taki objaw i tem więcej dziwi, skąd mogło powstać w umysłach dzikich ludzi pojęcie o związku między włosami a życiem np. między ofiarą z nich a poddaniem się lub wysokim stanem?
Lat temu sto, a może nawet i nie tyle, można dać było na to pytanie łatwiej odpowiedź niż dzisiaj. Racyonalizm przeszłego wieku łatwiej dawał sobie radę z podobnemi kwestyami. Oto względy hygieny, jeśli np. chodzi o obcięcie włosów, skłoniły ludzi do przyjęcia takich zwyczajów. Jakiś nieznany prawodawca czy mędrzec wmówił w nich to po prostu pod pozorem obrzędu religijnego. Dziś mniej mamy wiary, w takie podchodzenie ludzi przez pierwotnych mędrców, jest to tłomaczenie za łatwe i za dowolne. Trzeba więc postarać się o inne. Widocznie chodzi tutaj o jakąś grupę pojęć, które w umysłach pierwotnych ludzi łączą się i występują razem, słowem, o pewne skojarzenie się, i pewną ich konstellacyą, jak się mówi w języku psychologii[215].
Wiele bardzo przedmiotów świata zewnętrznego występuje w stalszych związkach i w podobny sposób oddziaływa na nas. Jeżeli np. wiem, że lud pod Krakowem lub w Tatrach wierzy, że krzyk nocnego ptaka oznacza śmierć, widok węża nieszczęście a potem dowiaduję się, że ten sam zwyczaj odnajduję się np. na jednej z wysp niedaleko Nowej-Gwinei u Papuasów[216], to nie dziwi mnie zbytnie ta zgodność. Każdy tutaj sam łatwo odnajdzie związek. Trudniej go jednak odszukać w innym razie, kiedy np. mieszkańcy wysp Fidzii i Hotentoci równie dobrze jak lud pod Krakowem nie wyrzucają obciętych włosów i paznokci, ale je palą[217]. Widocznie ten związek jest dla nas już niezrozumiałym, a raczej mniej zrozumiałym. Drogi, które łączyły te pojęcia, zarosły, jeżeli wolno użyć tego porównania; nie odnajdujemy już prawie żadnego związku między włosami a obawą, aby ich nie wyrzucać. Żeby to wyjaśnić, muszę się cofnąć i powiedzieć kilka słów o psychologii człowieka dzikiego.
Otóż najpierw należy zwrócić uwagę na to, że dziki nie operuje tymi samymi elementami przy wielkim procesie psychicznego kojarzenia, co my. Pod tym względem dziecko rasy cywilizowanej przedstawia z nim wiele podobieństw. Zwracałem już kilkakrotnie uwagę na przywiązywanie się pierwotnego człowieka do form i czynności materyalnych, na trudność abstrakcyjnego myślenia. Występuje ona tutaj w całej pełni: Proces tworzenia się wyobrażeń (Vorstellungen) z wrażeń, (Empfindungen), jest bardzo zawiłym a jednak każdy, choćby najdzikszy człowiek, posiada wyobrażenia. Może natomiast nie posiadać, albo posiadać w słabym stopniu pojęcia ogólne (Begriffe). Zwykle nie uważamy jak rozwój pojęć jest powolnym, etnologia może nam pod tym względem dostarczyć niejednego ciekawego szczegółu. Jako przykład takiego braku abstrakcyjnych pojęć podaję kilka faktów z dziełą Karola v. d. Steinen. Niektóre plemiona Indyan środkowej Brazylii nie mają ogólnej nazwy na palmę, choć mają nazwy na wszystkie pojedyncze jej gatunki. Tak samo nie znają wyrazu papuga, choć mają nazwy na różne rodzaje papug. Wyraz w ich języku oznaczający np. język, lub jakąkolwiek część ciała nie może się obejść bez dodatku mój język, twój etc. a więc nie mogą się nim jako więcej abstrakcyjnem pojęciem posługiwać. Na czemkolwiek polega abstrakcya czy jest, jak Kant chce, jedynie ujemną, uwagą czy nie, a zdaje się nawet, że nie, wymaga ona pewnego usunięcia z pamięci więcej przypadkowych znamion, które posiadają wyobrażenia, a zastąpienia ich innemi[218]. Człowiek pierwotny nie może tego uczynić. Przeszkadza mu do tego mianowicie to, że każde wrażenie, każde wyobrażenie może mieć i ma zazwyczaj swój ton uczuciowy (Gefühlston), on to właśnie przeszkadza w eliminacyi jednych znamion, a w ustaleniu innych. Nie stawiam tego, jako jakiejś skończonej teoryi, podaję to raczej jako możliwość, a mianowicie u ludzi pierwotnych, podobnie jak u dzieci, przynajmniej w wielu razach przychodzi do wytworzenia się, jakby pośredniego ogniwa między zmysłowem pojecięm np. róży, a zupełnie ogólnem np. rośliny. W tej przerwie, która jest dosyć znaczna, mieści się cała serya pośrednich uogólnień. Zresztą, sam to przyznaję, bardzo nieuchwytnych, łatwo usuwających się z pod obserwacyi. Jednem z nich może być to samo zmysłowe pojęcie róży, na takim stopniu uogólnienia, że pozwala na silniejsze zespolenie poszczególnych wyobrażeń w jedno ogólniejsze zmysłowe pojęcie, którego elementa jako nie zajęte przy procesie kojarzenia innych ogólniejszych jeszcze pojęć mogą silniej i wyraźniej wystąpić. Objaśnimy to przykładem: dzicy północnej Ameryki mają bóstwa, odpowiadające różnym poszczególnym gatunkom roślin np. ryżu, prosa, bawełny etc., nie mają jednak ogólnego boga roślin[219], zarówno jak dzicy brazylijscy nie mają ogólnego wyrazu palma. Tak każde drzewo, każdy kamień, każda woda, niemal kałuża, każde zwierzę ma swoje bóstwo, rodzaj przyczepionego doń i zmateryalizowanego obrazu. Z tych obrazów tworzą się, jak uczy nauka mitologii, personifikacye ogólniejsze, zagarniające coraz więcej cech wspólnych, a to właśnie ułatwia opuszczenie wielu znamion i związanych z każdym pojedynczym takim pojęciem stanów czuciowych. Są to już personifikacye zbliżone więcej do abstrakcyi.
Wpływ mitologii może być bardzo znaczny na tę ewolucyą psychiczną. Ale nie tylko świat zewnętrzny zapełnia się takiemi personifikacyami. Wskutek tych samych procesów psychicznych i sam człowiek nie jest istotą jednolitą. Nie mogę tutaj dać całego obrazu, jak wygląda i świat zewnętrzny tak pojęty i własna dusza człowieka, odsyłam każdego, któryby się chciał bliżej z tem zapoznać do dzieła Tylora, ale szczególnie do niedawno wydanej książki Karola von den Steinen: O pierwotnych ludach środkowej Brazylii. Jest to pierwsza książka pisana przez etnologa, który umie patrzeć i wie, na co zwracać uwagę, odsyłam także do dawniejszych dzieł dwóch holenderskich etnologów Wilkena[220] i Riedla. Ograniczam się tutaj do jednego więcej typowego przykładu: cień człowieka jest takim zmateryalizowanym pojęciem, sit venio verbo jest istotą, jest jego materyalną duszą, towarzyszy mu ona zawsze, ale może i odejść, np. odchodzi podczas snu. Ponieważ zaś podczas snu każdy ma senne marzenia, w snach zaś przestrzeń i czas bywają zniesione, a raczej zredukowane, więc ów sobowtór człowieka wykonywa jeszcze dowolniejsze czynności jak sam człowiek[221]. Widzimy, jak takie zdwojenie prowadzi jeszcze do projekcyi rzeczywistości, poza rzeczywistość, nie odróżnienie jawy od snu np. Pochodzi to w części stąd, że wyobrażenia są zbyt zespolone z ich czuciowym akompaniamentem, jeśli tak powiedzieć wolno, co często może prowadzić do ułud zmysłowych. Zresztą nie wspominajmy, że dla człowieka dzikiego, tak jak dla dziecka, każdemu pojęciu odpowiada coś rzeczywistego, realnego, tak nawet że, jak to już zresztą wynika z tego, co powiedziałem wyżej, nie uznaję bóstw pierwotnych za zdegradowane abstrakcye, lecz prędzej za niedosyć abstrakcyjne, uogólnione pojęcia. Takie pojmowanie zgodniejszem jest, jak sądzę, z prawdą choć zapominać nie należy i o tem, że do pewnego stopnia proces ten psychiczny może się odbywać i na odwrót, czyli że abstrakcye, nie mogąc się długo utrzymać na tym wysokim, a więc mniej prawdopodobnym poziomie, materyalizują się, ale to mnie już nie obchodzi.
Jakie więc następuje kojarzenie się psychologiczne tych właśnie elementów?
Pojedynczych wrażeń zmysłowych nie odnajdujemy prawie w życiu, łączą się one z całą grupą uprzednio skojarzonych wrażeń i z niemi razem stanowią dopiero pewną całość, którą odczuwamy inaczej, właśnie dlatego, że pojawia się ona zawsze w połączeniu z niemi[222]. Pierwotny człowiek nie ma naturalnie do czynienia tak jak i my z pojedynczemi, czystemi wrażeniami, kojarzą się one tylko nieco inaczej u niego niż u nas. Pewne strony tej assocyacyi występują na pierwszy plan, inne cofają się, a są takie, które ledwie w zarodku się ukazują. Wyższych, jeśli wolno tak powiedzieć, skojarzeń złączonych z sądem, ogólnemi pojęciami, które jedynie dozwalają na użycie przenośni, brak prawie zupełny; to już wynika z tego, że człowiek pierwotny operuje nie abstrakcyami, ale zmysłowemi pojęciami i to takiemi, o jakich mówiłem.
Natomiast występuje kojarzenie się silniej na mocy stanów czuciowych, jest to kojarzenie się odrębne, nie powiem dowolniejsze, bo właśnie ma ono może cechy mniejszej dowolności, niż nasze oparte nieraz, a przynajmniej posługujące się sądem, logicznem wnioskowaniem, ale w każdym razie inaczej, t. j. w innym zakresie dowolne. Najpierw niema mowy o stałości zjawisk, bo stałość wymaga pojęcia prawa, a to znowu abstrakcyjnego myślenia. Np. wyraz: tak być musi (müssen) jest niezrozumiałym dla Indyan środkowej Brazylii, mówi ten sam Karol v. d. Steinen. Nawet tak prosta rzecz jak śmierć nie jest żadną koniecznością, ani żadnem prawem powszechem, któremu wszyscy ludzie podlegają, dal tego, że są ludźmi, ale wypadkiem, który wskutek jakichś szczególnych okoliczności, zwykle czarów, wydarza się każdemu z osobna i niezależnie od innych[223]. Wszystko jest więc wydane, jeżeli będziemy sądzić z naszego logicznego stanowiska, na pastwę dowolności. W tej względnej anarchii, bo psychologia nie zna rzeczywistej, łatwo odgadnąć, co się stanie. Owe pojęcia ożywiają się, to już wynika z tego, że są obrazami a raz ożywione na zasadzie tonów czuciowych, które wzbudzają, stają się wrogie lub przyjemne, ale nie mogą być niejakie. Te właśnie towarzyszące stany czuciowe, oraz brak wszelkiego ujednostajnienia zjawisk, na które patrzy człowiek pierwotny, sprawiają, że strona emocyonalna życia psychicznego bierze nad innemi górę. Kojarzą się więc pewne wyobrażenia bardzo łatwo i szybko, doraźnie, pod wpływem właśnie owych stanów czuciowych, i to sprawia, że owe είδωλον, obrazy półmateryalne, łączą się na zasadzie znamion nie istotnych i bardzo łatwo znamiona jednych wyobrażeń przenoszą się na drugie. Np. gałęzie drzewa poruszają się, człowiek i zwierzęta mogą się poruszać a więc i drzewo może, czyli drzewo, a właściwie owo zdwojone wyobrażenie drzewa żyje. Wtedy ów wiersz Heinego:

„Tannenbaum mit grünen Fingern
Pocht ans niedre Fensterlein“,

nie jest poetycką przenośnią, do której się artysta dzisiaj często ucieka, ale rzeczywistością. Takich przykładów można mnożyć bez końca. Wiatr, piorun, grzmot i wszystkie rozdrobnione siły przyrody, zwykle złośliwe, są takimi skupionymi ośrodkami skojarzonych wyobrazeń różnych połączonych z niemi stanów czuciowych, których doznaje człowiek, nie zapominajmy, nader zmienny i wrażliwy, jakim jest każdy dziki, a nawet każde cywilizowane dziecko. Jeżeli o to chodzi, takie pojmowanie, a raczej takie patrzenie się na naturę wymaga pewnej wyobraźni sui generis. Ciekawe to zresztą zjawisko. Tylor przytacza klasyczny przykład takiej łatwości: z jednej strony przenoszenia znamion jednego jakiegoś przedmiotu na drugi, co sprawia, że jeden przedmiot zamienia się na drugi, a z drugiej znowu, materyalizacyi pojęć. Oto ni mniej ni więcej, kobiety Indyan Czerwonoskórych[224] po stracie dziecka robią bardzo grubą, bez rysów ludzkich, lalkę, np. klocek drzewa, które uważają za dziecko i jako z takim się obchodzą, układają do snu, kołyszą a nawet karmią. Jakaś stara Tasmanka zbierała owalne kamienie, które dla niej przedstawiały nieobecnych przyjaciół lub krewnych. Otóż dla nas widzieć w kawałku drewna lub w kamieniu dziecko czy dorosłego człowieka, jest prawie niepodobnem, ale ta strona kojarzenia jest wtedy łatwiejszą, klocek drzewa zamienia się na dziecko, i to pod wpływem strony czuciowej w znacznej mierze, ale co ciekawsze: istnieje potrzeba materyalnej podniety, materyalnego punktu oparcia dla obudzenia całej grupy skojarzonych wyobrażeń, która bez tego nie może się wytworzyć. Potrącam o tę kwestyą tylko mimochodem, ale zdaje mi się, że tu na dnie tkwi potrzeba skojarzenia pewnych wyobrażeń ruchowych z odpowiadającymi im stanami czuciowymi. Tak samo chłopiec dziesięcioletni, cywilizowany, może się bawić w rozbójnika, t. j. być nim przez czas jakiś, pod jednym tylko warunkiem: aby mógł wykonywać cały szereg odpowiednich ruchów, które według niego łączą się z wyobrażeniem rozbójnika. Inne względy mniej go obchodzą, uzupełnia on je ze sfery ideo-motorycznej, która jako silniejsza w tym przypadku naprowadza na inne skojarzenia.
Po tym przydługim ustępie, wracam do pytania, jaki związek może zachodzić między włosami, a siłą i życiem, ofiarą z nich etc. Sądzę, że teraz łatwiej go nam będzie zrozumieć, zyskaliśmy ogólniejsze tło do niego. Przedewszystkiem w samem pojęciu włosów muszą tkwić te wszystkie elementy, o których mówiłem, a więc naprzód muszą one być zmateryalizowanem pojęciem zmysłowem, obrazem, a dalej muszą stanowić oddzielne „entity“, mieć niejako oddzielne istnienie a więc być projekcyą psychicznego życia z jednej strony a zarazem czemś, co można od niego oderwać i odłączyć. Jako takie następnie muszą wchodzić w związki, muszą się kojarzyć z różnemi innemi wyobrażeniami na tych zasadach, o których mówiłem, a wreszcie posiadanie ich materyalne musi być niezbędne do wywoływania skojarzeń się pewnych wyobrażeń.
Otóż wszystko to odnajdujemy w zwyczajach, o których mowa. Sama wiara, że z utratą włosów można stracić jakieś nadludzkie, czy wogóle jakiekolwiek przymioty, wskazuje, że były one siedliskiem duszy, podobnie jak np. cień. Mogła się w nich mieścić cała dusza, albo jakaś jej część, to zależało od tego, ile człowiek ich posiadał. Powstaje kwestya, jakie przymioty włosów mogły wyrobić to pojęcie, z czem musiały się skojarzyć, aby je wywołać? Pierwszem znamieniem, które się człowiekowi pierwotnemu musiało nasunąć, jeżeli szło o włosy, był wzrost ich, szybszy i dziwniejszy niż całego ciała. To samo można powiedzieć o paznokciach a po części i o zębach. Te ostatnie rosną dwa razy i wypadają. Przy tem mają włosy dosyć znaczną niezależność, można je wyrywać, same wypadają, zmieniają kolor, ale najdłużej zachowują się niezmienione po śmierci.
Wszystko to musiało uderzyć umysł pierwotnego człowieka i doprowadzić go do pewnych wyobrażeń. Co rośnie, żyje, a właśnie włosy posiadały w wysokim „widocznym“ stopniu tę siłę tajemniczą. Raz oderwane od ciała nie przestawały być jego częścią, bo w nich właśnie była ukryta jakaś siła, której do życia potrzebował cały organizm. Stały się się więc włosy, u wielu bardzo plemion i ludów duszą, a raczej jedną z mniej lub więcej niezależnych dusz jak oddech, krew, wnętrzności etc. Duszy tej nie można było odłączać bezkarnie. Kto miał czyjeś włosy, miał jakąś cząstkę jego samego, lub, jeżeli tak powiedzieć wolno, jakąś jego duszę. Włosy oderwane i porzucone mogły narazić ich właściciela na wszelkiego rodzaju niebezpieczeństwa, bo co im się robiło złego, odczuwał i cały człowiek, podobnie jeśli się kogoś obudziło raptownie ze snu, wtedy przyprawiało się go o ból głowy, bo cień, który swobodnie wędrował nie miał czasu połączyć się z ciałem. Australczycy, aby czar rzucić, potrzebują włosów, Indyanie zaś Brazylijscy włosów albo krwi[225]. Dowodzi to i owej projekcyi psychicznej, o której mówiłem, a zarazem i niezależności pół-materyalnych obrazów, z których się składa psychiczny materyał, jeśli tak powiedzieć wolno, dzikiego człowieka. Projekcya ta musi doprowadzać nawet do takiego rozbicia jego własnej duszy, która, jak w tym razie, prawie że się składa z mniej lub więcej niezależnych, oderwanych, a żywych kawałków. Potrzeba zaś przechwycenia jednego z nich zupełnie dotykalnie i realnie na to, aby się mogło wywiązać pewne skojarzenie wyobrażeń, dopełnia reszty. Jest to już znany objaw, o którym wspominałem poprzednio, mówiąc o owych Indyankach piastujących lalki — niemowlęta — a który się tutaj znowu w innej nieco formie pojawia.
Człowiek pierwotny musiał się też zastanawiać, z czego są włosy zrobione? Bo że z czegoś innego niż reszta ciała, to odrazu uderza. I tutaj, przyszło mu do głowy dziwne dosyć, jak dla nas, skojarzenie. Oto rośliny, trawa, liście na drzewach, same drzewa wyrastające z ziemi, jako las, są tem samem, co włosy. Indyanin środkowej Brazylii ma jeden wyraz na oznaczenie włosów i roślin, a także i piór u ptaków[226]. To wszystko znowu może łączyć je z wiatrem, a właściwie z bóstwem wiatru. Widzieliśmy już, jak promienie słońca porównywano w Rig - Wedzie do złotych włosów. Niektóre plemiona Indyan Brazylijskich uważają słońce za czerwone pióra papugi[227]; związek myślowy jest tutaj widocznie ten sam, wszystko się to razem trzyma. Własności te włosów, skojarzenie się ich z roślinami, wiatrem, a nawet i słońcem, wpłynęły na to, że stały się one ofiarą. Jeżeli się wyjdzie z założenia, że pierwotną ofiarą była ofiara z życia, z siebie całego — założenie, które niezaprzeczenie ma za sobą bardzo wiele danych — w takim razie przyjąć trzeba, że obcięcie włosów wyrobiło się później, była to ofiara zastępcza, tak ją też w większości wypadków rozumiano. Bardzo być jednak może, że oprócz tej zastępczej ofiary już od samego początku były włosy i ofiarą samoistną. Zależało to naturalnie od tego, o ile, w jakim stopniu, różne ludy pierwotne wyrabiały sobie te wszystkie pojęcia o włosach, które przytoczyłem. Od pojęć religijnych zależało znowu, jak o tem już wspominałem, czy owa ofiara stawiała zawsze tego, który ją spełniał, w zupełnej zawisłości od bóstwa, czy nie. Przyznać trzeba, że musiała mieć ona ten charakter, inaczej wogóle nie byłoby przyszło do wytworzenia się wszelkiej ofiary w ogóle. Z drugiej jednak strony starałem się wykazać w toku niniejszej pracy, co mogło wyrobić pojęcie, że ten, który składa ofiarę z siebie, lub z czegokolwiek, zostaje sam w jakimś bliższym stosunku do bogów. Przecież nieraz, nawet jeńcy wojenni, lub niewolnicy, których po prostu rżną na ofiarę, mają religijny charakter, charakter czegoś poświęconego. Jak z tych dwóch pojęć mogły się wyrobić wyobrażenia, że długie włosy są ozdobą, krótkie ujmą? A dalej, jak znowu obcięcie włosów nie zawsze było poddaniem się, na to już wskazywałem wielokrotnie w ciągu niniejszej pracy, nie potrzebuję więc teraz na nowo podejmować tych wywodów. Zwrócę tylko jeszcze uwagę na objaw, o którym nie miałem sposobności nic powiedzieć w niniejszem studyum.
Oto włosy mogły służyć, podobnie jak pewne tatuowanie, do wyrobienia w obrębie jakiegoś plemienia poczucia tożsamości. Wszyscy jego członkowie mogli na swojem ciele robić pewne desenie, wszyscy nosić włosy jednakowo. Bo noszenie włosów jest nieraz bardzo złożone, skomplikowane i nieraz bardzo kunsztowne u różnych pierwotnych ludów. Goli się głowę częściowo, zostawiając na niej kosmyki włosów, tak lub inaczej ułożone i wycinane w różne wzory, to znowu pokrywa się je farbą. Czasem te czupryny są robione i to tak mozolnie, że przedstawiają pewną wartość. Jedno z plemion nad wyższem Kongo nosi włosy tak misternie zaplatane ustawiane i farbowane, że posiadacze takiego uczesania w potrzebie, zrywają je z głowy, zastawiają lub sprzedają, za pewną sumę muszli — pieniędzy. Rysunki tych różnych uczesań są przedstawione w podróży Dybowskiego do jeziora Tchad[228], która zresztą zarówno jak i podróże Stanleya zawiera tylko powierzchowne, etnograficzne szczegóły.

Tą ostatnią uwagą wkroczyłem już na inne pole, a mianowicie na pole uogólniań z historyi rodziny i plemienia. Nie potrzebuję tu przypominać, że całą owa psychiczna strona znaczenia włosów znalazła szerokie zastosowanie w życiu społecznem różnych ludów pierwotnych. Postrzyżyny i różne związane z niemi zwyczaje są właśnie takim społecznem zużytkowaniem tej psychologii i zużytkowaniem bardzo rozległem. Jakiem zaś w szczególności? o tem mówi cała niniejsza praca. Naturalnie, symbolika włosów nie jest tu jedyną; różne inne symbole mogły odgrywać i odgrywały istotnie podobną rolę, podobnie były zużytkowane. Ale i o tem już wiemy, wiemy bowiem, że ludy aryjskie znały różne obrządki, towarzyszące uznaniu dziecka i wprowadzeniu młodzieńca do związku rodowego.
I znowu tutaj powtarza się to samo: znaki owe nie są bynajmniej udziałem jednej tylko rasy. Można się już było tego z góry spodziewać po tem, co powiedziałem na początku tego rozdziału o symbolice włosów, w ten sam sposób zużytkowanej przez różne ludy, nie mające żadnej styczności ze sobą. To samo da się powiedzieć i o innych symbolach, chodzi tylko wyższe uogólnienie.
Muszę tutaj powtórzyć, a raczej przypomnieć, że zamiarem moim nie jest zestawienie wszystkich tych zwyczajów, co najwyżej mogę o nich wspomnieć, zaznaczyć je, i odesłać czytelnika do dzieła Plossa, oraz Bastiana i innych, gdzie najwięcej w tym przedmiocie można znaleść materyału, który zresztą prawie z dniem każdym narasta.
Symbole, uznające i wprowadzające dziecko do rodziny, są nader liczne. Zostaje to w związku z mniemaniem bardzo wielu plemion, że dziecko jest nieczystem (Ploss I, str. 59). Np. pokropienie wodą gra bardzo znaczną rolę przy tego rodzaju obrzędach. Znają je Indyanie północnej Ameryki, mieszkańcy Nowej Zelandyi, Indonezyi etc. etc.[229]. Prócz tego zwyczaju było bardzo wiele innych, np. greckie obnoszenie dziecka naokoło ogniska, rzymskie podnoszenie go, u innych zaś plemion istnieje zaopatrywanie dziecka w pewne amulety, fetysze lub różnego rodzaju obrzędowe wypędzanie złych duchów, jak na Formozie, to znowu wystawienie dziecka przez chwilkę na słońce, tam gdzie słońce jest bóśtwem, np. u Indyan meksykańskich dzisiejszych, t. z. cliff dwellers, t. j. mieszkańców jaskiń w górach Sierra Madre[230]. Często znowu przedziurawienie uszów, nosa lub wargi dziecku, daje powód do uroczystości, jest znakiem wprowadzającym je do związku społecznego. Tak się dzieje u Indyan z Pompasów, u Hotentotów, Australczyków, Botokudów, południowej Ameryki i wielu innych plemion. Inne znowu ludy praktykują różne poprawki, jeżeli wolno tak powiedzieć, na ciele dziecka, są to po prostu deformacye, np. czaszki u Andamanów, uszów u Polinezejczyków i Malajów, ostrzenie zębów u Negritosów; zmniejszanie stóp u dzieci płci żeńskiej w Chinach, obcinanie kawałka małego palca u Australczyków[231]. Do tych ostatnich obrzędów zaliczam także bardzo szeroko rozpowszechniony zwyczaj obrzezania, który niekoniecznie powstał pod wpływem islamu. Praktykują go w różny sposób prawie wszystkie plemiona afrykańskie. Prócz nich mieszkańcy Nowych-Hebryd, niektóre plemiona australskie, Papuasi Nowej-Gwinei, Polinezyjczycy, a nakoniec w pewien szczególny sposób Indyanie środkowej Brazylii i wiele jeszcze innych plemion i narodów[232].
Wiele z tych obrzędów odprawiano w pierwszych zaraz dniach życia dziecka, jeżeli je sam ojciec wypełniał, jeżeli np. podnosił lub polewał wodą. Inne znowu później, w parę lub kilka lat po urodzeniu. Niektóre z nich wreszcie, jak np. obrzezanie, znacznie później, przynajmniej u znacznej liczby plemion, i te już stanowią symbol dojrzałości fizycznej. To samo można powiedzieć o tatuowaniu, które wprawdzie mogło następować i wcześniej, zwykle jednak odkładano je do czasu wyjścia z dzieciństwa[233]. Jesteśmy więc już u drugiej kategoryi tego rodzaju obrzędów, a mianowicie przy tych, które wykonywano z chwilą przejścia z dzieciństwa do lat dojrzalszych. Prócz tych, które mogły być podwójnie użyte, jak np. postrzyżyny, tatuowanie, obrzezanie, są znowu inne, które wyłącznie się odnoszą do tej ostatniej kategoryi. Do nich np. należy wręczenie oręża (prócz Germanów mieli je starożytni Peruwianie) a dalej pewne próby wytrzymałości i męstwa, znane z Indyan północnej Ameryki a w części i u Australczyków.
Wszystkie te obrzędy bywają nieraz bardzo długie i złożone a zawsze mają charakter wprowadzenia dziecka czy młodzieńca do tej grupy społecznej, w której on czy ono żyje, a która mu nie odrazu wszystkie prawa nadaje. Zazwyczaj mieszają się one z pojęciem wtajemniczenia, inicyacyi i pewnego poświęcenia. Symbole ich są niekiedy wprost zużytkowaniem pewnych psychologicznych pojęć, jak np. polanie wodą. Początek czysto psychiczny tego znaku bardzo łatwo wyprowadzić z pewnej grupy skojarzonych wyobrażeń. Łatwiej może jeszcze, niż włosy, o których mówiłem. Ale nawet takie zwyczaje, jak tatuowanie, obrzezanie etc., które mają społeczny początek, są także niejako pokryte grubą warstwą wierzeń i zostają pod wpływem psycho-religijnych pojęć danego szczepu. I nic dziwnego, gdyż wówczas te dwie klasy objawów nie wyodrębniają się tak wyraźnie jak później. Zwykle obrzędy, kończące dzieciństwo łączą się z długotrwałym postem. Często młodzi chłopcy uciekają każdy oddzielnie lub wszycy razem z namiotu lub chaty, w której żyją. Zamykani są podobnie jak młode dziewczęta w oddzielnych domach, to znowu kryją się po lasach i zaroślach. Nie mogą dotykać się rękami twarzy i włosów lub całego ciała, nie można do nich mówić, czasem nawet ich widzieć; to znowu oni rozmawiają między sobą językiem ad hoc wymyślonym[234], używają przytem rodzaju grzechotki, czy czegoś podobnego. Jest to instrument tajemniczy: np. chłopcy w Australii przysięgają że nie powiedzą żadnej kobiecie, ani dziecku, co widzieli. Grzechotką taką bawią się dzisiaj nasze dzieci[235]. Często bardzo malują się na biało lub czerwono, to się czernią lub używają pewnego odrębnego stroju. W Afryce np. niektóre plemiona ubierają chłopców w długie żółte opończe i dają im kij do ręki, a czasem zamiast niego lancę lub dzidę. Ciekawy ten szczegół jest może przejściem do nadania broni[236]. Zazwyczaj obrzędów nad chłopcami dokonywają najstarsi ludzie z plemienia; tak się np. dzieje w Australii i w niektórych stronach Afryki. Tam zaś, gdzie jest rozwinięty fetyszyzm, dokonywają tego fetyszerowie, lub jak u Indyan północnej Ameryki t. zw. po angielsku Medicin-Men. I jedni zresztą i drudzy są rodzajem czarnoksiężników-szamanów. Wiadomo, jak są oni potężni i jakiego wpływu używają. Często też tworzą sami rodzaj kongregacyi tajemnych, wielkiego znaczenia[237] i oni to zwykle obejmują przewodnictwo nad takimi obrzędami. Należy odróżnić obrzęd zwykłego wprowadzenia do związku plemiennego, od wtajemniczenia uczniów, bo fetyszerowie mają często rodzaj nowicyatu dla nich, zawsze jednak nadają oni całej uroczystości pewien religijny charakter. Czy więc chodzi jedynie o tatuowanie, zaostrzanie zębów, przedziurawienie warg lub nosa, a wreszcie o obrzezanie, czy o proste uznanie dojrzałości, jak np. u Australczyków, zawsze uroczystość taka przybiera charakter sakralny. Zachodzi też tutaj ciekawe zbliżenie pojęć. W Australii obrzęd dojrzałości wytwarza pewien rodzaj pokrewieństwa pomiędzy wszystkiemi, tak dobrze chłopcami jak i dziewczętami. Można pójść dalej w tym kierunku. Jest wiarą u niektórych dzikich plemion, że dziecko nie odrazu przychodzi na świat z duszą, ale ją dostaje w jakieś kilka dni później[238]. W Afryce znowu fetyszer wmawia czasem, że chłopcy, którzy przechodzą uroczystość pełnoletności, umierają i że ich dusze fetyszer napowrót sprowadza do ciała, i z tem się łączy zmiana imienia, odrzucenie dziecinnego, a przyjęcie imienia człowieka dojrzałego[239]. Toby wskazywało, jak głęboko sięga znaczenie takich obrzędów; ażeby zaś zrozumieć, trzeba sobie przypomnieć, że pojęcie duszy jest takie, jak wszystkie wyobrażenia dzikich, a więc pół materyalne. I nie tylko to: dusza człowieka jednego jakiegoś plemienia nie ma nic wspólnego z duszą człowieka innego plemienia. Każdy sobie tworzy i swoją duszę i swój świat zagrobowy, nie troszcząc się bynajmniej o sąsiadów. Zwykle po śmierci jest się takim samym, jak za życia, nosi się tak samo włosy, ma się na ciele takie same znaki, jeżeli zaś jest się po śmierci czemś innem, jakiemś np. zwierzęciem, to zawsze tem samem. Jedno z plemion Indyan brazylijskich zamienia się po śmierci tylko w czerwone papugi[240], inne plemiona zamieniają się znowu w inne ptaki, czworonogi lub ryby. Związek więc plemienny niejako trwa dalej. Wszyscy są do siebie podobni, wszyscy się do siebie upodabniają. Przecież i dla nas djabeł jest czarny, a dla murzynów biały. A więc i sama owa półmateryalna dusza, którą dziecku za pomocą jakichś obrzędów można włożyć, zamienić, zmienić, jest duszą pewnego tylko plemienia. Kto wie, owe obrzędy, może wpływają według dzikich na wytworzenie się znamion specyalnych duszy, są pewnego rodzaju tatuowaniem jej lub zacinaniem, słowem, może są upodobnieniem jej do pewnych plemiennych znamion zewnętrznych. Hipoteza taka ma pewne punkta oparcia i sądzę, że dałaby się rozwinąć, tutaj ją pomijam. Kilka słów, które o tem powiedziałem, mogą jedynie posłużyć za dowód, jak daleko mogą mieć swe źródło obrzędy, o których wspomniałem. Znaczenie ich społeczne, na które tutaj chcę przedewszystkiem zwrócić uwagę, bardzo jasno się przedstawia.
Dzisiaj sam fakt, że się ktoś urodził Anglikiem lub Niemcem, wystarcza, aby został członkiem całego państwowego związku. Bezosobiste, abstrakcyjne prawo i urządzenia dzisiejsze biorą go odrazu w opiekę. Dawniej było zupełnie inaczej. Sam ów związek był zanadto mozolnie wyrobionym i trzymającym się w skutek różnych materyalnych spójni, aby sam fakt przyjścia na świat w jego obrębie mógł wystarczać. Trzeba było każdego oddzielnie, namacalnie, do niego wprowadzać, niejako wziąć za rękę i ciągnąć po tych kilku szczeblach plemiennej drabiny, inaczej dziecko, czy młodzieniec, nie mógł używać praw, jakikolwiek był zresztą ich zakres, nie mógł połączyć się i zlać w jedno ze swojem plemieniem, czy rodem; nie mógł wejść w jego istotę zarówno pół-oderwaną, mitologiczną jak i materyalną społeczną.
Naturalnie wchodziło się w taki związek, jakim on był. Od jego też organizacyi zależało, kto i jak wykonywał te obrzędy, kto właściwie do grupy społecznej wprowadzał. Tak np. u Australczyków, nie ojciec przedziurawia chłopcu nos, co jest pierwszym stopniem rozróżnienia płci, ale starsi przyjaciele[241], młodzieńca zaś wprowadza całe plemię. Nic tam ojciec ani matka nie mają do czynienia. Starcy plemienia to robią. Podobnie się mają rzeczy u Czerwonoskórych Północnej-Ameryki. Obrzęd dojrzałości jest świętem plemiennem. Imię nawet, które chłopiec dostaje, daje plemię[242]. U ludów o wyrobionej już rodzinie zmienia się ten stosunek, plemię się cofa. Wszystkie obrzędy postrzyżynowe spełnia ojciec; tutaj więc rodzina agnatyczna, jak to łatwo było spostrzedz, obejmuje te przywileje. Jedynie przy święcie dojrzałości plemię ma jakąś ingerencyą. Choć i tutaj u ludów Aryjskich ślady są słabe. U Hindusów rodzina zagarnęła już wszystko. Chłopiec szesnastoletni sam sobie strzyże zarost. U Germanów ślad tego dochował się w tem, że na zgromadzeniu ludowem następuje wręczenie oręża. Tam np. gdzie przyszło do wytworzenia się rodziny macierzystej, mógł to samo co ojciec wykonywać brat matki, wuj, co, jak widzieliśmy, nigdzie się nie dzieje u ludów Aryjskich. Są to wszystko odmiany, które muszą się pojawiać razem z ewolucyą socyologiczną; przedstawiają one różne stopnie jej rozwoju Z nią się zmieniają i przetwarzają.. Ale nie sądźmy, aby w umyśle ludzkim zaginęła zupełnie bez śladu potrzeba takiego symbolicznego wprowadzenia do związku społecznego. Mogłoby się np. zdawać, że gdy się jest anarchistą, gdy się chce burzyć sam związek społeczny i ten, który istnieje, i wszelki przyszły, w takim razie nie odczuwa się potrzeby takich obrzędów. Otóż, dzieje się przeciwnie. I tu się przechowała chęć wytworzenia jakiejś spójni za pomocą jakiegokolwiek widomego znaku, oraz chęć wyróżnienia się od innych. Za naszych czasów bywały już takie święta socyalistyczne a nawet i anarchistyczne, wlewano dziecku kilka kropel wina, wkładano na niego czerwoną chorągiew etc. Obchodzono także uroczyście rodzaj wyjścia z dzieciństwa, kto wie nawet, czyby te ostatnie właśnie uroczystości, jako oznaczające święto płodności, dojrzałości fizycznej, nie nabrały większego znaczenia i nie stały się powszechnemi, gdyby przyszło do całkowitego przeobrażenia społeczeństw. Dowodzi to, jak dalece jest prawdą, że dowolność w psychicznem życiu każdego człowieka jest raczej pozorną, idealną, aniżeli rzeczywistą. W gruncie rzeczy koło, w którem wszyscy, mimo różnic cywilizacyi, obracamy się, pozornie tylko ma nieskończenie daleki obwód. Okrąg jego roztacza się przed nami coraz szerzej i szerzej. Tak przypuszczamy i tak wierzymy, a jednak koło to — zakres naszego rozwoju jest i mniejszym i ciaśniejszym, niż przypuszczamy.




  1. Monumenta Poloniae historica t. I. str. 390.
  2. Mon. Pol. hist. t. I. str. 398.
  3. Mon. Pol. hist. II, str. 272. Haec pro initanda parvuli caesarie pro delibandis tonsurae promitiis de spiciis cadentibus compilata vestris utinam desideriis accesserint. Tak mówi Piast z żoną do przybyszów.
  4. Лҍтопись по лаврентіевскому списку. Ст.-Петербургъ 1872, str. 388, 390.
  5. Tamże, str. 416, 461, 462 oraz: Новгородскія лҍтописи. Ст.-Петербургъ 1879, p. 18.
  6. Карамзинъ, Исторія государства Россійскаго, 2 wydanie 1818, t. III. Przypiski str. 95.
  7. Fr. Krauss, Haarschurgodschaft bei den Südslaven. Internationales Archiv f. Etnografie Bd. VII. 1984, str. 163.
  8. Toeppen, Wierzenia Mazurskie str. 762. Wisła t. VI. 1892, str. 762.
  9. S. Udziela, Lud w Ropczyckim. Zbiór Wiadomości do Antropologii krajowej t. XIV. 1890, str. 125.
  10. Z. Wasilewski, Przyczynek do etnografii Krakowiaków. Wisła VI. 1892 str. 203. — St. Polaczek, Z podań i wierzeń ludowych. Wisła t. V. 1891 str. 629.
  11. Шейпъ, Бѣлорусскій сборникъ, str. 17. Сборникъ отдѣленія Русскаго Языка и словестности Имп Акад. Наукъ. t. XLI, 1887. — Сумцовъ, Культурныя переживанія, str. 585. Кіевская Старина, t. XXVII, 1889.
  12. Баловъ, Рожденіе и воспитаніе дѣтей въ Пошехонскомъ уѣздѣ, str. 90. Зтнографическое Обозрѣніе, 1890, Nr. 3.
  13. František Bartoš, Naše děti, str. 7. V Brne 1888. Por. też ciekawy szczegół, zaczerpnięty z Żywotu Adama Mickiewicza przez Wł. Mickiewicza t. III, str. 374. — „Adam się opierał obcinaniu włosów starszego syna przed siódmym rokiem w myśli, że noszenie długich włosów broni od kołtuna, choroby litewskiej“.
  14. В. М. Г. Медаковичь, Живот и обичаи Црногораца, у Новом Саду, 1860, str. 62.
  15. Krauss, Sitte u. Brauch bei den Südslaven. Wien, str. 609.
  16. Bogišič, Zbornik sadaśnyk pravnih obyčaja u južnih Slovena. U Zagrebu 1874, str. 206, 367, 387.
  17. Krauss, Haarschurgodschaft bei den Südslaven l. c. str. 166.
  18. Медаковичь, l. c. str. 62.
  19. Krauss, Haarschurgodschaft etc. str. 194, 197.
  20. Krauss l. c. str. 189.
  21. Krauss, l. c. 189.
  22. Krauss, l. c. str. 166, 174, 189, 195, 196.
  23. Krauss, l. c. str. 197.
  24. Krauss, l. c. str. 188.
  25. Krauss, l. c. str. 197.
  26. Krauss, l. c. str. 163.
  27. Леонтовичъ, Исторія Русскаго права. Одесса 1869. Приложеніе str. 134, 137, 138.
  28. Леонтовичъ, l. c. str. 130, 136.
  29. Обзоръ исторіи Русскаго права. Wyd. 2. 1888. str. 400.
  30. Владимирскій-Будановъ l. c. str. 400. — Неволинъ, Исторія россійскихъ эаконовъ, 1851, t. I, str. 456.
  31. Неволинъ, l. c. str. 404—405. — Владимирскій-Будановъ, l. c. str. 318.
  32. Hube, Sądy, ich praktyka i stosunki sądowe społeczeństwa ku schyłkowi XIV w. 1886, str. 105. — Helcel, Star. prawa polskiego pomniki, t. II. Statut Ziemowita III, str. 272. §. 9.
  33. Законикъ Стефана-Душана. Ед. Зилель 1872, str. 138.
  34. Bogišič, Zbornik etc. str. 71 i następne — Por. Paul Viollet, Hist. du droit civil Français, str. 515. Na Zachodzie termin pełnoletności dla ludności wiejskiej w ciągu średnich wieków liczył się w podobny sposób.
  35. Palacky, Geschichte Böhmens I, str. 183.
  36. Mon. Pol. Hist. I, str. 434.
  37. Mon. Pol. hist. II, str. 275, qui tondetur incipit esse tondentis nepos per simplicem adoptionem, mater vero eius fit soror adoptiva eiusdem per arrogationem, a dalej ex qua (scil. forma adoptionis) prorogatur quaedam legalis cognatio, sicut ex baptismo et confirmatione spiritualis.
  38. Monumenta Germaniae historica ed. ad usum scholarum. Lib. VI, 24, 148.
  39. Законникъ ed. Зигель §§. 97, 98.
  40. Helcel. II. 1483 Nr. 4276, p. 846 et debet ponere litteram domini palatini si est verus ministerialis et tonsuratus per dominum palatinum Cracoviensem.
  41. Correctura Statuorum Regni Poloniae 1532. Star. prawa polskiego Pomniki III. ed. Bobrzyński § 224, str. 62, statuimus quod nullus iudicum regni nostri per aliam personam quam per ministeriales terrestres per palatinos creatos et tonsos et non per ministerialium substitutos, exequantur citationes; § 226 quorum (mimisterialium) creandorum et tondendorum auctoritatem apud solos palatinos iuxta veterem consuetudinem volumus esse et remanere.
  42. Kazimira Skrzyńska, Wieś Krynice. Wisła IV. 1890, str. 97.
  43. Wisła T. VIII. 1894, p. 370.
  44. Juszkiewicz, Wesele Wielońskie, str. 708. Wisła t. VII. 1893.
  45. Ludwik z Pokiewia, Litwa pod względem starożytnych zabytków. Wilno 1846, 304.
  46. Леонтовичъ, l. c. 130.
  47. Ягичь: Винодольскій Статутъ. Ст.-Петербургъ 1880, p. 40, § 27, p. 76, § 56.
  48. Mon. Pol. hist. t. IV. Vita S. Stanislai Episcopi Crac. Vita minor, str. 272, 24. ut in tonsura rotunda conformarent se (Poloni) moribus religiosorum.
  49. Kodeks WP. IV, N. 27.
  50. Шейнъ, Бѣлорусскій сборникъ l. c. str. 4 oraz Баловъ. Рожденіе и воспитаніе дѣтей въ пошехонскомъ уѣздѣ, Этн. Обозр str. 93.
  51. Полное собраніе русскихъ лѣтописей. Ст.-Петербургъ, t. II, 1843, str. 141, 143, 324.
  52. l. c. str. 141 pod rokiem 1191. У великого князя Всеволода родися сынъ до заутреня свѣтого Дмитреѣа дне и нменины же тогда бяхухь.
  53. František Bartoš l. c. str. 5. — Toeppen, Wierzenia mazurskie, str. 760. — Wisła t. VI 1892.
  54. l. c. Toeppen, str. 759.
  55. Барсовъ, Обряды — при рожденін и крещеніи дѣтей на рѣкѣ Орели, str. 76. Труды этнографическаго отдѣла общества любителей естествознанія, антропологіи и зтнографіи 1877.
  56. Lex Salica ed. Hessels and Keru, London 1880. Tekst pierwszy: Si quis puerum infra X annos usque ad decimum plenum occiderit mal familis fith DC sol. culp. iudic. — Wszystkie następne teksty mają: infra XII annos usque ad duodecimum plenum.
  57. Si quis puerum crinitum extra consilium parentum tundere praesumpserit mal uidri dardi sol. XIV. Si vero puella tunderit hoc est extra consilium perentum sol. C.
  58. Schröder, Die Franken und ihr Recht, str. 42 — Brunner, Deutsche Rechtsgeschichte I, 78. — Sohm, Die Fränkische Reichs- und Gerichtsverfassung 1871, str. 342.
  59. Si quis puerum infra duodecim annorum non tonsurato occiderit mal charscaro leodardi sol. DC. cupl. iud.
  60. Kern, Notes on the frankish Words in the lex salica w Hessels and Kern. XXIV, 491—3 malb. chrascaro; chrascaro, charcaro = hair shearing.
  61. Tamże mal famiis fith — faxi = critinus from fax-fahs-tuft of hair and the mass of hair falling-doun at both sides of the head.
  62. Si quis Langobardus se vicente filias suas nupto tradederit et alias filias in capillo in casa reliquerit tunc omnes aequaliter in eius substantia heredis succedant tamquam filii masculini. Lex Luitprandi, §§ 2, 3, 4, p. 145. Leges Longobardorum. Mon. Germ. hist. Legum IV.
  63. Str. 361 Quando aliqua publica gaudia nunciantur hoc est aut elevatio regis aut nuptias aut barbatoria aut aliqua alia gaudia quod ad iudices pertinet nihil invidum ad populum nec dona nec nulla expensa exsequantur, IV. str. 351. Mon. germ. hist. T. V. 1889. Lex romana raetica curiensis ed. Zeumer.
  64. Vittam de auro exornatam idem neptae suae superflue fecerit (abatissa) barbatorias intus eo (monasterio) quod celebraverit X, 16, str. 427. Monum. Germ. hist. Script. t. I.
  65. Por. Ducange, Glossarium pod barbatoriae.
  66. Deutsche Rechtsgeschichte II, 70,
  67. Ut primum adoleverint, crinem, barbamque submittere nec nisi hoste caeso exuere votivum obligatumque virtuti oris habitum. Germania §. 31.
  68. Germania §. 13.
  69. Schupfer, La famiglia presso i Longobardi 1868, str. 3. — Schröder, D. RG. str. 63.
  70. Tamże, II, str. 70.
  71. Tamże, I, 78, 55.
  72. Germania §. 31.
  73. Insignis nobilitas aut magna patrum merita principis dignitatem etiam adulescentulis assignant. Germania §. 13.
  74. N.p. Wackernagel v. Heussler, Institutionen I, 55. De bello Gallico Lib. VI, rozdział XXI.
  75. Hessels and Kern § 24. Si quis puerum infra duodecim annorum sive crinitum sive incrinitum occiderit.
  76. Brunner l. c. I, 78, 54.
  77. Ploss, Das Kind in Brauch u. Sitte der Völker, 2 wyd., 1884 II, 209. — Wilken, Ueber das Haaropfer und einige andere Trauergebräche bei den Völkern Indonensiens, Amsterdam 1886, II str. 81.
  78. Hessels and Kern. Si quis puerum infra X annos usque ad decimum plenum occiderit DC sol culp. iudic. Następne teksty — infra XII annos usque ad duodecimum plenum.
  79. l. c. § XV str. 91. Si quis hominem ingenuum occiderit aut uxorem alienam tulerit a viro suo CC sol. culp. iud.
  80. Si vero puer infra XII annos aliqua culpa commitat fretus ei nullatenus requiratur. Podobnie Lex Frisionum 70. Similiter et puer qui nondum XII annos habet sui cuilibet vulnus intulerit in simplo componat. Pertz. Leges III. Simplum było trzecią częścią kary.
  81. Weinhold, Altnordisches Leben. Berlin 1856 str. 313. Kålund, Skandinavische Verhältnisse, str. 216 w Grundriss der Germ. Philologie II Bd. 1893.
  82. Brunner, Sippe u. Wergeld. str. 22 i 44. Ztsft. der Savigny-Stifftung G. A III 1882. — Amira, Recht, str. 138 w Grundriss der Germ. Philologie II Bd. 1893.
  83. Hessels and Kern, Kodeks I De Chane Creudo. Si quis pater aut perentella quando filia sua ad mater domo, quantum ei in nocte illa quamlibet rem donavit totam extra partem incontra fratres suos vindicet. Capillaturias facit quicquid ei donavit fuerit extra parte hoc temptat et reliquas res equale ordine inter se dividant. Kodeks II. Si quis pater aut parentis quando filiam suam ad marito donat tota extra parte fratris suis vindicit. Similiter quando filius suus ad capilatorias ficiret quo quod donato fuiret extra parte hoc teniat et aliquas res dividat.
  84. Kern C. str. 557. Chanecreudohandgabe?
  85. Tacyt. Germania § 12.
  86. § 155. Nulli sit licentia naturales filius aeqales aut consimilis facere legitimis filiis, nisi si filii legitimi post completam legitimam aetatem patri consenserint. Legitma aetas postquam filii XII annos habuerint. Ed. Rothari. Leges Longobardorum M. G. H. Legum IV.
  87. Dwa te ostatnie przepisy pochodzą z późniejszego prawa Luitpranda 117, 74 posunął on pełnoletność do lat osiemnastu ale zostawił możność chłopcu przed tym czasem — et metam facere et morgingap dare et obligationem facere. A także: Si infans dum intra aetate est res suas cum fratribus aut cum parentibus suis dividere voluerit si ipsi cum ipso infante dividere voluerint faciant iudici noticiam. Sądzę, że obydwa te przepisy pozostały z czasów kiedy pierwsza pełnoletność była oznaczoną na lat dwanaście.
  88. N.p. Ed. Rotharis 167. Luitprand 57. Legum IV.
  89. Lex Frisonum 70. Legum III.
  90. R. Schröder, Die Franken und ihr Recht 1881, str. 41. — Heussler, Institutionen des deutschen Privatrecht I 1886 str. 55.
  91. Kälund l. c. str. 216. — Amira, Nordgerm. Obligationenrecht 82. I str. 19.
  92. Konrad Maurer, Island 1874, str. 343.
  93. Ed. Rotharis 155.
  94. Essays in Anglo-Saxon Law. Boston 1876. E. Young: The Anglo-Saxon family Law str. 160. — Schmidt, Die Gesetze der Angelsachsen 1858. Leges Inae str. 25, 27, 2, Hlothar’s u. Eadric’s Gesetze str. 13, 6 por. też Aethelstan’s Gesetze 123 str. 171.
  95. Leges Longobardorum. Luitprandi 117.
  96. Capitularia Regum Francorum ed. Berendt. 12.
  97. Grimm DRA. str. 313.
  98. Paul Viollet, Histoire du droit civil français 1893, str. 482.
  99. Hessels and Kern, § 69. 1) Si quis puerum crinitum extra consilium parentum tundere praesumpserit mal uidri dardi sol XIV 2) Si vero puella tunderit hoc est extra consilium parentum sol C.
  100. Leges Alamanorum ed. 1880. Lex A. Hlotharii str. 122, 29 Si quis alium contra legem tunderit cum 6 solidis componat.
  101. Leges Burgundiorum 1892 §§ 4, 6. Quicunque ingenuo aut servo fugienti nesciens capillum fecerit 5 sol. perdat si sciens capillum fecerit fugitivi pretium cogatur exsoluere.
  102. Jacob Grimm, Deutsche Rechts Alterhümer 1828, str. 146.
  103. Greg. Tur. X 8 p. 415. Scriptores. Si de filiis tuis unum accipio (episcopus Innocentius) quem clericum factum in solatio meo reteneam, faciam quae praecaris. Ad ille (Comes Eulalius) transmisit puerum Johannem nomine recepitque res suas. Suscepto quoque Innocentius episcopus puero, totundit comam capitis eius deditque eum archidiaconum ecclesiae suae.
  104. J. Grimm l. c. str. 146.
  105. Paulus diaconus Mon. Germ. historica Scriptores 1878. 738, 53. Circa haec tempora Carolus princeps Francorum Pipinum suum filium ad Luitprandum direxit, ut eius iuxta morem capillum susciperet; qui eius caesariem incidens ei pater effectus est multisque eum ditatum muneribus genitori remisit.
  106. Scriptores. Fredegarii Chronicon, Rok 740, 24.
  107. Scriptores I, 9, 77 II, iuxta pagus vel civitates regis crinitos super se creavisse de primo et ut dicam nobiliore suorum familia.
  108. Germania § 38.
  109. Brunner DRG. II 124.
  110. Scriptores I. Gregorii Turonensis Liber vitae patrum. De sancto Leobardo Recluso 3, 743. Verum non ille quidam dimissis capillorum flagellis aut barbam dimissione plaudebat, sed certo tempore capillum tondebat et barbam 3, 741 erat (St. Leobardus) non senatorio genere ingenuo tamen.
  111. Lindenschmidt, Handbuch der deutschen Alterhumskunde 1880 I. str. 309. 316.
  112. Germania § 38. Insigne gentis obliquare crinem nodoque substringere: sic Suebi a ceteris Germanis, sic Sueborum ingenui a servis separantur.
  113. Caesar, De bello gallico V, XIV. capilloque sunt promisso (Britanni) atque omni parte corporis raso praeter caput et labrum superius.
  114. Legum Lex Ribuaria, Lex Francorum Chamavorum 18, 17, 19.
  115. Legum II 5, 2.
  116. Legum III (Pertz) IIIa 39.
  117. Schmid l. c. Aethelbirt’s Gesetze 7 § 33, Aelfred’s Gesetze str. 89. § 35.
  118. Leges Alamanorum 1888. Lex Alam. Hlotharii str. 122, 29.
  119. Hessels and Kern. § 75. De muliere caesa vel excapillata.
  120. Liber constitutionum. Lex Gundobalda § 92 por. N. 76. De withiscalcis.
  121. Scriptores I. Gregorius Turonensis opera III, 18, 127. Królowa Chrodichilda, babka zamordowanych synów Klodomera, ma wybrać między nożycami a mieczem.
  122. l. c. VI 24, 263, II, 41, 104.
  123. Osenbrüggen, Das Alamanische Strafrecht im deutschen Mittelalter, 1860, str. 494.
  124. Schröder, DRG. str. 62, 82, 63, 83 oraz Ed. Rothari 224. Si quis servum suum proprium aut ancillam liberos dimittere voluerit, sit licentia qualiter ei placuerit. Nam qui fulcfree et a se extraneum id est haarmund facere voluerit sic debit facere: Tradat eum prius in manu alteri homines liberi et per gairthinx ipsum confirmit et ille secondus tradat in tertium in eodem modo et tertium tradat in quartum. Et ipse quartus ducat in quadrubium (quadrivium) dicat de quatuor vias ubi volueris ambulare liberam habeas potestatem.
  125. Germ. § 31 Hist. IV, 61. Civilis barbaro voto post coepta adversus Romanos arma propexum rutilatumque crinem patrata demum caede legionum deposuit.
  126. l. c. V 15, 207. Illi quoque, qui ex Saxonibus remanserunt detestati sunt nullum se eorum barbam neque capillum incisurum, nisi prius se de adversariis ulto irent. Por. Paulus Diaconus 3, 7.
  127. Wilken, Das Haaropfer str. 81.
  128. Kern l. c. § 24, 491–3.
  129. Sacred books of the East II 1879, Gautama 175, 27.
  130. Hessels and Kern, § 24, 4. Tekst I. Si vero infantem in utero matris suae occiderit ante quod nomen habeat sol. c. culp. Teksty 6–5. Si quis infantem in ventrem matris suae occiserit aut antequam nomen habuerit infra novem noctibus. Ciekawem jest to, że prawo liczy na noce nie na dni. Wiadomo jest z Tacyta (Germania §. 11), że tak liczyli czas pogańscy Germanowie. Nie jest to jedyny przykład — u wielu pierwotnych ludów, n.p. u Indonezyan tak samo go obliczają. Por. Wilken, Het Tellen bÿ Nachten bÿ de Volken van het Maleisch-polynesische Rass. s’Gravenhage 1886, str. 2.
  131. l. c. II 29, 91. Chlodoweg mówi do królowej. Si in nomine deorum meorum puer fuisset dicatus vixisset utique nunc autem, quia in nomine Dei vestri babtisatus est vivere omnino non potuit.
  132. Lex Alam. Chlot. 137, 70. Pactus II, 30 oraz R. Maurer:Ueber die Waserweihe der germ. Heidenthums. München 1880, str. 78.
  133. Lex Ribuaria 36, 10 str. 231.
  134. K. Maurer l. c. str. 10, 21, 31. Kålund, Skandinavische Verhältnisse str. 215. Weinhold, Altnordisches Leben 260.
  135. Brunner DRG. I str. 76, 40.
  136. K. Maurer l. c. str. 50. 77.
  137. Mon. II, 406 oraz K. Maurer, str. 49.
  138. Alam. Chlot. § 89, 1, 151.
  139. K. Maurer l. c. str. 54.
  140. Pâraskara, Indische Hausregeln herausgegeben von A. F. Stenzler. Leipzig 1878, str. 38. — Açvalâyana, Indische Hausregeln herausgegeben von A. F. Stenzler. Leipzig 1865 str. 41. — Das Gobhilagrhyasūtra herausgegeben v. Dr. F. Knauer. Dorpat 1886, str. 88.
  141. Das Çâūkhâyanagrihyam herausgegeben v. Oldenberg, Webers Indische Studien XV Bd. Leipzig 1878 str. 46.
  142. Açvalâyana str. 41, § 1.
  143. Gobhilagrhyasūtra 181, 17. — Çâūkhâyanagrihyam 46, 28.
  144. Açvalâyana str. 43, 10. — Çâūkhâyanagrihyam str. 47. Gobhilagrhyasūtra str. 89.
  145. Çâūkhâyanagrihyam str. 47.
  146. Açvalâyana str. 45. — Gobhilagrhyasūtra str. 90.
  147. Pâraskara str. 40 § 22.
  148. Açvalâyana str. 45. — Gobhilagrhyasūtra str. 90.
  149. Çâūkhâyanagrihyam, str. 49. — Açvalâyana, str. 47. — Gobhilagrhyasūtra, str. 90, 10.
  150. Monier Wiliam, The Rig-Vedas in the religious service of the Hindus str. 165, 167, 177. Verhandlungen des fünften Internationalen Orientalisten Congresses II Berlin 1882. — Zimmer, Altindisches Leben 1879, str. 227.
  151. Açvalâyana str. 17, 29, 33, 37. — Çaūkhâyanagrihyam, str. 28, 39, 41. — A. de Gubernatis, La mythologie des Plantes. Paris 1882, II str. 183.
  152. Yâjnavalkya III 23. ed. Stenzler 1849.
  153. Gautama str. 173, 183. — Apastamba, str. 138. The sacred Laws of the Aryas-translated by G. Bühler. Oxford. 1879. (The sacred books of the East Vol. II).
  154. Le Zend-Avesta. Traduction nouvelle par James Darmesteter I str. 41. Annales du Musée Guimet, t. 21. Paris 1892.
  155. Açvalâyana str. 46. — Paraskara str. 41. — Çâūkhâyanagrihyam. str 49. — Gobhilagrhyasutrâ, str. 90.
  156. Apastamba Penances str. 79 – 98. — Gautama Penances oraz str. 183—4 II, 1—6 i przypisek Bühlera str. 271—299 II, 1. Zresztą i w tym wypadku przepis ten nie jest powszechną regułą, nie jest też zupełnie jasny.
  157. Apastamba 138.
  158. Yaynavalkya l. c. — Leist, Alt-Arisches Ius gentium str. 195.
  159. Yaynavalkya l. c.
  160. Zimmer, Alt-indisches Leben 1879, str. 321.
  161. Jolly, Tagore Law Lectures str. 83. — Jolly, Manu VIII, 27.
  162. Zend-Avesta l. c.
  163. Weber, Indische Studien t. XV, str. 321.
  164. Leist, Altarisches Jus Gentium 1889, str. 98, 121. — Hearn, The Aryan Household 1879, str. 56.
  165. Apastamba str. 138, 1—2.
  166. Leist l. c. str. 98.
  167. J. Jolly, Tagore Law Lectures. Law of partition inheritance and adoption. Calcutta 1885, str. 159—161. — John Mayne, On Hindu Law and Usage 4 ed. 1888. Madras Chapter V, § 92, str. 99—141. § 128, str. 142. § 129.
  168. John Mayne l. c. str. 8, § 10.
  169. Kohler, Indisches Ehe- und Familienrecht, str. 410. Zeitschrift für Vergleichende Rechtswissenschaft III 1881. Tamże t. III. Studien über die künstiche Vervandschaft str. 432.
  170. Die Hymnen des Rigveda herausgegeben v. Th. Aufrecht 1862. X 37, 9 X 76, 5, 8, X 136 I 164, 34 Mandala 8, 49 II, III 378, 272, Bopp, Glossarium comparativum linguae sancritae. Kešáva. Kêsín. Tłomaczenie odnośnych ustępów zawdzięczam uprzejmości Prof. Baudouina de Courtenay.
  171. Zimmer, l. c. str. 263.
  172. Atharva Veda 663 1.
  173. Zimmer l. c. str. 265.
  174. Lassen, Indische Alterhumskunde 1848. 1, str. 754. — Grassmann, Wörterbuch zum Rig-Veda.
  175. Grassmann, l. c. — Zimmer l. c. 272.
  176. Lassen, l. c. str. 756.
  177. Aufrecht, l. c. X, 37, 9.
  178. Monier Wiliam, Religious thought and life in India, str. 575 cytowany w Wilkena Haaropfer, str. 104.
  179. Krauss l. c. str. 546.
  180. Forcellini, Glossarum Ed. de Vit I, 529, 12 II, 290, 2.
  181. Plutarch, Vitae recensuit Sintenis 1877 I str. 4. Theseus c. V. Έφους δέ όντος έτι τότε τούς μεταβαίνοντας έκ παίδων είς Δελφούς άπάρχεσφαι τώ φεώ τής κόμης etc. oraz Wilken, Ueber das Haaropfer Amsterdam 1887, str. 69 i Erwin Rohde, Psyche Seelencult u. Unsterblichkeitsglaube der Griechen, 1890 str. 16.
  182. Έύχολογιον έν Ρώμη 1754 str. 137. είχή είς τριχοϰουρίαν oraz Ploss, Das Kind I, str. 290.
  183. Forcellini, l. p. c. oraz Sacerdotale Ad. S. R. Ecclesiam Consuetudinem, Venetiis apud Juntas 1587 str. 234.
  184. Шейнъ Бѣлоруссыій зборникъ. Сборникъ Акад. Наукъ. 1887 t. 41 str. 18. — Kazimira Skrzyńska, Wieś Krynice. Wisła IV 1890. str. 101. — Por. Krauss, Sitte und Brauch bei den Südslaven str. 553 i Wisła t. IX 1895. Podania z W. Ks. Poznańskiego, str. 305.
  185. Hinschius, Kirchenrecht str. 19, 106.
  186. Amira, Nordgerm. Obligationsrecht I, 1882, str. 404, — Frederick Pollock and F. W. Maitland. The History of English Law before the time of Edward I 1895, t. II str. 434.
  187. Zend-Avesta, str. 41.
  188. Foster, Physiology 5 ed. t. IV, § 978.
  189. Wilken, Das Haaropfer I, str. 32
  190. Pâraskara II, str. 26. — Açvalâyana II, str. 33. — Gobhilagrhyasūtra II, str. 84, 6.
  191. Gobhilagrhyasūtra, str. 85, 7. — Açvalâyana, str. 35. — Paraskara, str. 27. — Çâūkhâyanagrihyam, str. 39.
  192. Çâūkhâyanagrihyam, str. 41. — Pâraskara, str. 29. — Açvalâyana, str. 38. Gobhilagrhyasūtra, str. 86.
  193. Zimmer, l. c. str. 321.
  194. Gobhilagrhyasūtra, str. 87. W dziesięć dni, albo w sto, albo w rok jeden. — Açvalâyana, str. 39. Przy uroczystości życia i rozumu § 4. Można w dni dziesięć albo dwanaście — Pâraskara, str. 34. W dni dziesięć równocześnie z oczyszczeniem położnicy. — Çâūkhâyanagrihyam, str. 43.
  195. Gobhilagrhyasūtra, str. 87.
  196. Pâraskara, str. 36. — Açvalâyana, str. 41.
  197. Zimmer, l. c. str. 320.
  198. Ludwik z Pokiewia, Litwa pod względem starożytnych zabytków, str. 251.
  199. Zimmer, l. c. str. 320—322.
  200. Сумцовъ, Культурныя переживанія, str. 35. — Кіевская Старина t. 27. — Барсовъ, Обряды — при рожденіи дѣтей etc. str. 76, — Труды этнограф. Отдѣла IV, 1877. — Баловъ, Рожденіе — въ пошехонскомъ уѣздѣ str. 95. Этнограф. Обозр. 3, 1890.
  201. Ploss, Das Kind I, str. 50. W niektórych okolicach Niemiec nieczystość położnicy trwa 6 tygodni, podobnie jak w Małorosyi por. Сумцовъ l. c.
  202. K. Maurer, Ueber die Wasserweihe des germ. Heidenthums, str. 80.
  203. Ludwik z Pokiewia l. c. str. 19, 250.
  204. Сумцовъ, Культурныя переживанія. Кіевская Старина, t. 27. str, 26.
  205. Krauss, Sitte u. Brauch bei den Südslaven, str. 547.
  206. Ploss, Das Kind II, str. 289.
  207. Wilken, Haaropfer II, str. 97—99.
  208. Ploss l. c.
  209. Wilken II, str. 88.
  210. Ploss l. c. II, str. 411 i następne. Wilken l. c. II, str. 88—9.
  211. Kar von den Steinen, Unter den Naturvölkern Zentral Brasiliens 1894, str. 174 i 430.
  212. Wilken l. c. II, str. 80 przypisek 137.
  213. Wilken l. c. II, str. 81.
  214. Wilken l. c. II, str. 137.
  215. Ziehen, Leitfaden de physiologischen Psychologie. 2. Ausg. 1893 str. 150, 168.
  216. J. G. F. Riedel, De Sluik en Kroesharige Rassen tusschen Selebes en Papua. S’-Gravenhage 1886, str. 60.
  217. Sir John Lubbock, Les Origines de la civilisation 1873, str. 239.
  218. Mach, Beiträge zur Analyse ser Empfindungen. 1886, str. 153.
  219. Lewis-Morgan, Die Urgesellschaft, str. 98.
  220. Het animisme bij de Volken van den Indischen Archipel. Riedel l. c. str. 58, 77—9. — A także: G. Beaune, La terre australe inconnue 1894, str. 197 i następne.
  221. Karl v. d. Steinen l. c. p. 340.
  222. W. James, Principles, of Psychology 1891. II, str. 82.
  223. Karl v. d. Steinen l. c. str. 348. Lorimer Fison and Howitt, Kamilaroi and Kurnai, Melbourne. 1880, str. 253.
  224. Tylor, Researches into the Early History of Mankind 3 ed. 1878, str. 108.
  225. Fison and Howitt l. c. str. 251. — Karl v. d. Steinen l. c. str. 343.
  226. Karl v. d. Steinen str. 177.
  227. l. c. str. 359.
  228. Jean Dybowski, La Route du Tchad 1893, str. 193, 233, 73, 125, 153, 179.
  229. Wilken, Das Haaropfer I, str. 50. — Roskoff, Das Religionswesen der Rohesten Naturvölker 1880, str. 145. — Tylor, Researches etc. str. 130. Lady Cook, Habits ond Costums of savage life. The Westminster Review. November 1893, str. 518.
  230. Frederick Schwatka, Land of the living cliff-dwellers str. 271. The Century illustrated Magazine 1892.
  231. Ploss l. c. Roskoff l. c.
  232. Ploss l. c. I 347. K. v. d. Steinen l. c. 190.
  233. Paul Claverie, Les Iles Marquises 1894, str. 88.
  234. Camille Coquilhat, Sur le haut Congo, 1888, str. 501. — L. Fison and Howitt l. c. str. 192. —Ploss l. c. II, str. 429. — Sir John Lubbock l c. str. 251. — G. Beaune l. c. str. 224. — H. Candelier, Rio-Hacha et les Indiens Goajires. 1893, str. 266.
  235. L. Fison and Howitt l. c. str. 268.
  236. Laumann, A la cote occidentale d’Afrique 1894, str. 224.
  237. G. Beaune, La terre Australe inconnue, str. 225. — Monteuil, De St. Louis à Tripoli par le lac Tchad. 1985, str. 88.
  238. Fison and Howitt, str. 190 i przypisek 199.
  239. E. J. Glave one of Stanley’s pioneer officers: Fetishismin Congo-Land. The Century illustrated Magazine. April 1891, str. 286.
  240. K. v. d. Steinen l. c. str. 353.
  241. Fison and Howitt l. c. str. 191.
  242. Lewis-Morgan, Die Urgesellschaft, str. 66.