Poezyje Ks. Karola Antoniewicza (1861)/Poselstwo aniołka w niebie do matki na ziemi

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Karol Antoniewicz
Tytuł Poezyje
Data wyd. 1861
Druk Drukarnia „Czasu“
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Indeks stron



VI.

POSELSTWO ANIOŁKA W NIEBIE

do matki na ziemi [1].



Zwiędły już kwiaty i uschły na ziemi,
Bo zimne wiatry piękność ich zmroziły;
Ale gwiazdeczki na niebie, nad niemi
Świecą tak, jak i w czasie wiosny im świeciły.

Kwiaty na ziemi, to piękne marzenia,
Co wiosnę życia nadzieją nam mają;
Gwiazdki na niebie to Boskie natchnienia,
Które nam nigdy świecić nie przestają.



∗             ∗

Głos mój podnoszę do Boga Rodzicy
Tu z pod ubogiéj tego domku strzechy,
Bo w duszy mojéj smutno jak w ciemnicy,
Wygasły wszystkie życia w niéj pociechy.

A to tak ciężko rozłączyć się z niemi,
I wśród tęsknoty dodźwigać to życie!
Jednak kto pociech chce szukać na ziemi,
Ten miasto pociech łzy zbierze obficie.

Głos mój w boleści do ciebie podnoszę,
Przed tobą całą wylewam mą duszę;
O jedno tylko w pokorze cię proszę,
Daj dobrze cierpieć, jeźli cierpieć muszę.


Daj, bym przy tobie pod tym krzyżem stała
I gorzką smutku z tobą piła czarę,
Daj, bym przy tobie w cichości wytrwała
I życia ciężką spełniła ofiarę.



∗             ∗

Panie, tyś uczuł smutek i trwogę,
Kiedy pot krwawy oblał ciało twoje,
Z krzyżem bolesną odbywałeś drogę,
Ach, bo tym krzyżem były grzechy moje.

Idę za tobą. Lecz jak wzdęte morze
Boleść się na dnie méj duszy rozlała;
Idę za tobą w cichości, w pokorze,
W żałobie serca szczęściu owdowiała.


Co kwiatem kwitło, w cierń się przemieniło,
I urok kłamstwa prawdą się rozwinął;
Co było światłem, nocą się zaćmiło,
A świat urojeń w świecie prawdy zginął.

Lecz szczęście tracąc ciebiem nie straciła.
Dlatego na łzy moje nie narzekam,
Tylkom krzyż świata na krzyż twój zmieniła.
Panie, pod krzyżem na twe przyjście czekam.



∗             ∗

Kto w życia wiośnie nadzieją się łudzi,
O szczęściu marząc cieszy się zawcześnie,
Późniéj lub pierwéj ze snu się przebudzi
I życia prawdę zrozumie boleśnie.

Bo życie pracą, ale nie nagrodą,
Nagrodę życia trza okupić czynem;
Bo życie walką, ale nie swobodą,
Tylko zwycięstwo zdobi się wawrzynem.

Bo nie do szczęścia jesteśmy stworzeni,
W niebie spoczynek, a na ziemi praca;
Choć się na chwilkę szczęściem rozpromieni,
Serce na drogę boleści powraca.

Uczyń ty ze mną wedle twojéj woli,
Choć we łzach tonąc nie będę narzekać;
Cierpię na krzyżu z tobą, to nie boli,
Ale to boli, od ciebie uciekać.



∗             ∗

Czy nie dosyć szczęścia mamy,
Kiedy ciebie, Jezu, znamy,
Kiedy możem iść za tobą
Choć z boleścią i żałobą,
Gdy nam wolno kochać ciebie,
Być na ziemi, a żyć w niebie,
A krzyż dla tych, co cię znają,
A krzyż dla tych, co kochają,
Nie jest hańbą, lecz ozdobą,
Jest boleścią i radością,
Jest nadzieją i miłością.
Świat zawiedzie, krzyż nie zdradzi,
Świat oszuka, krzyż doradzi;
Krzyż przewodnik pewny, wierny,
Krzyż do nieba jest odźwierny.

Swiat[2] do piekła nas pogoni,
Krzyż przed światem nas zasłoni;
Świat przeminie, krzyż nie minie,
Kto w krzyż wierzy, nie zaginie.



∗             ∗

Gwiazdeczko jasna na serca błękicie,
Rozpromieniłaś smutne moje życie;
Tyś mi tak błogo w życiu świeciła,
Tyś mi tę ziemię w raj przemieniła.
Rozpromieniony szczęścia urokiem
Świat się rozwinął przed mojém okiem.
Z gwiazdeczką moją wszystkie ożyły
Gwiazdki, co w chmurach życia się kryły;
Ale nad wszystkie tyś mi jaśniała,
Strumieniem światła drogę usłała.
W tobie gwiazdeczko serce me żyło,
Z tobą żyć dobrze, tak dobrze mi było!

Gdym na cię gwiazdko moja patrzała,
Tom Boga, ludzi, lepiéj kochała;
Gdym cię pod sercem mojém pieściła,
Tom się i rzewniéj, święciéj modliła.
Tyś się méj duszy stała odrodzeniem,
Spokojnie żyłam pod twoim promieniem;
A kiedy dusza czasem zabolała,
Gdym łzawém okiem na ciebie spojrzała,
Gdym cię pieściła na moim ręku,
Piłam pociechę w słów twoich dźwięku.
O gwiazdko duszy mojéj tak droga,
Tyś dla mnie była gwiazdeczką Boga
Dzisiaj cię nie mam przy moim boku.
Czy tęsknisz za mną w chwały obłoku?



∗             ∗

Dobrze mi mamo, było u ciebie,
Ale mi lepiéj świecić na niebie!
Bóg mnie pod sercem twojém zapalił,
Od twego serca mnie nie oddalił,
Tylkom do nieba mego wróciła,
Bym jaśniéj, święciéj tobie świeciła;
Lecz twoją jestem, twoją zostanę,
A jeźli czujesz w sercu twém ranę,
Ja mym promieniem ranę zagoję,
A jak się nocne wiją powoje,
Tak duszę twoję, myśl twą owinę,
W nieba, wieczności, porwę krainę.
Gwiazdka twe drogi życia rozświeci
W domowém kółku, wśród twoich dzieci,

A gdy cię ciężki smutek owionie,
Niechaj twa dusza w gwiazdce utonie.
Witaj mnie w szczęściu, witaj ze łzami;
We dnie i w nocy świecę nad wami,
A jako z Bogiem na ziemi żyjesz,
Gwiazdkę twą w niebie duszą wykryjesz.
Tam ona żyje, kocha bezpiecznie,
Żyć, kochać, świecić będzie tam wiecznie.
Gdy łzę ostatnią życia wysączysz,
Z gwiazdką się twoją na wieki złączysz;
I świat i życie, wszystko przeminie,
Kto Bogu ufa, ten nie zaginie.



∗             ∗

Całe życie jedna chwilka!
Czy żałujesz tych łez kilka?
To bogactwo twojéj duszy,
Bo Bóg sam te łzy osuszy,
I osuszy i przemieni
I gwiazdami rozpromieni.
Czy wiesz, co to życia długi?
Czy wiesz, co to łez zasługi?
Czy wiesz, co to grzechu trądy?
Czy wiesz, co to Boskie sądy?
Sprawiedliwość niepojęta,
Niezbłagana, nieugięta.
Jeźli chcesz być krzyża wrogiem,
Z czémże staniesz przed twym Bogiem?

Któż w ciemności swéj odgadnie,
Jaki wyrok nań wypadnie?
Więc tych świętych łez nie żałuj,
Lecz, w pokorze krzyż ucałuj.
Syn człowieczy gdy przybędzie,
Krzyż cię wtenczas sądzić będzie.
Tego, który krzyż miłuje,
Krzyż na sądzie pocałuje;
Kto przed krzyżem nie ucieka,
Tego chwała krzyża czeka.



∗             ∗

Lilijko moja, lilijko biała,
Czemuś tak prędko dla mnie zwiędniała?
I twojéj barwy świeżość pobladła,
I twoja piękność dla mnie opadła!
Ja ciebie w sercu mém posadziła,
Ja ciebie łzami memi zrosiła,
Nad tobą we dnie, w nocy czuwała,
Jam ciebie sercem, myślą kochała.
Lilijko moja, o rajski kwiecie,
Tyś niebem mojém była na świecie.
O czemuś, czemuś mnie opuściła,
Czyś się w ogródku moim stęskniła?
Smutkiem zorane dziś moje czoło,
Oczy łzą płaczą, patrząc wokoło,
Szukając ciebie, ach, nadaremnie!
Powiedz, czy smutno tobie beze mnie?



∗             ∗

Dobrze mi było, mamo, u ciebie,
Ale mi lepiéj dziś z Bogiem w niebie.
Koło lilijki cierń się nie jeży,
Niebo z gwiazdkami u stóp mych leży.
Tu mnie nie straszą zimowe lody,
Tu wieczna wiosna szczęścia, swobody;
Tu mnie już złości świata nie zbrudzą,
Tu mnie już kłamstwa świata nie złudzą.
W wiecznéj światłości, w duszy pogodzie,
Kwitnie lilijka w Boskim ogrodzie.
Tu aniołowie pieszczą się ze mną,
Boga Rodzica czuwa nade mną.
Tu nie masz nocy, tu nie masz mroku,
Ni rany w sercu, ani łzy w oku.

Tu na cię patrzy, patrzy zdaleka
Twoja lilijka; na ciebie czeka,
I ciągle kwitnie i nie okwita,
Jak cię żegnała, tak cię powita.
Dobrze mi było, mamo, u ciebie,
Lepiéj ci będzie ze mną być w niebie.



∗             ∗





  1. Pewna matka znajdowała codzień pod popiersiem swego zmarłego dziecięcia liścik wierszem lub prozą pisany w imieniu jéj aniołka życzliwą ręką ks. Antoniewicza, który tym sposobem koił i uświęcał boleść macierzyńskiego serca.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Świat.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Karol Antoniewicz.