Poezye Tomasza Kajetana Węgierskiego/Do Wierszopisów
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Poezye Tomasza Kajetana Węgierskiego |
Wydawca | Jan Nep. Bobrowicz |
Data wyd. | 1837 |
Druk | Breitkopf et Haertel |
Miejsce wyd. | Lipsk |
Źródło | skany na Commons |
Indeks stron |
Scribimus indocti doctique poëmata passim.[1] Hor.
Moi wielce Mościwi bracia i Panowie,
Bo i u was jest czasem państwo w pustej głowie;
Różnego stanu, wieku, nauki, Poeci,
Bękarty, czyli prawe Apollina dzieci!
Posłuchajcie, wszak słuchać nigdy niezawadzi
Jeźli co kto dobrego z przyjaciół poradzi.
Niegodnym współ-czeladnik jest waszego cechu,
Pisałem, nieuszedłem pochwały i śmiechu.
Piszę przecie i pisać jeszcze długo będę,
Nim w rząd dobrych policzon na Parnasie siędę.
Są, którzy już za życia ozdobni laurami,
Jako z dziećmi swojemi postępują z nami,
A bystrym lotem swoim wzniósłszy się wysoko,
Ledwie na liche prace raczą rzucić oko:
Nie będę podchlebnemi, bo mi już obrzydły,
Błagał nieukróconą ich dumę kadzidły,
I żaden mi do tych czas nie zarzuci jeszcze,
Abym miał podchlebstwami podlić dary wieszcze.
Biskupi, Kanonicy, Świeccy i Pijarzy,
Słowem wszyscy, którym się wiersze pisać zdarzy;
Czyńcie jak ja, bazgrajcie, drukujcie co chcecie,
Ale wszystkich bez braku nie chwalcie tak przecie.
Gdziekolwiek się obrócę, w które pójdę strony,
Wszędzie nudnemi rymy jestem zarzucony.
Ten człeka bez sumienia poczciwym być głosi,
Ten przedawcę ojczyzny w niebiosa wynosi,
Ten, że kto za pieniądze urzędu nabędzie,
Wielbi, i w zasłużonych chce go mieścić rzędzie.
Wiersze piszą, byleby czyje imieniny,
Wiersze znowu byleby czyje urodziny,
Jeszcze wiersze, byle kto sprzykrzywszy sam w domu
Ślubował przy ołtarzu kaci wiedzą komu.
Jęczą prassy i biedni Drukarze się pocą,
Głupie się mozgownice ledwie nie przewrócą;
Obiecują Ojczyznie poprawę złej doli,
Dla czego? że się żeni jakiś Pan Podstoli.
Oto nieszczęścia wszystkie z ojczyzny wystraszy
Żeniący się z Sędzianką jakiś Pan Podczaszy.
Niech który mąż w chwalebnym zapale w łożnicy
Dziecko zbuduje godne swojej połowicy,
I ta je przez miesięcy dziewięć odtąd chora,
Na świat wyda z pomocą baby lub doktora:
Już hałas na Parnasie, nie śpią puste głowy,
Cel rymom jest dla wszystkich pochlebców gotowy:
Jeżeli syn, to będzie Alexander pewnie,
Że się niechciał urodzić prędzej, płaczą rzewnie;
Byłby niechybnie przez swe męztwo i swe dzieła
Obronił to, co obca przemoc Polszcze wzięła,
Lecz i tak nieomylne powzięli nadzieje
Że nam z jego pomocą szczęście zajaśnieje.
Jeźli córka, to będzie Lukrecya czysta,
I z jej to ułożenia już rzecz oczywista.
Każdy to przepowiada, a żadnemu przecie
Nie zdarzyło się zgadnąć do tych czas Poecie.
Codzień ta w rymach waszych nadzieja nas krzepi,
Że ma być kraj szczęśliwszy, że nam ma być lepi;
Codzień się ludzie rodzą i codzień się żenią,
Losy nasze bynajmniej w lepsze się nie mienią.
Dajcie pokój, gdy się wam nigdy nic nie iści,
Niemając zwłaszcza żadnej z tych proroctw korzyści.
- ↑ Scribimus indocti doctique... (łac.) — fragment Listów (łac. Epistulae), ks. II, 1 Horacego; w przekładzie: Wszyscy — zdolni czy nie — gryzmolimy wiersze.