Przejdź do zawartości

Poezye. Serya pierwsza/Ostatnie piosnki

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Maria Konopnicka
Tytuł Ostatnie piosnki
Pochodzenie Poezye. Serya pierwsza
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1888
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Indeks stron
Ostatnie piosnki.


Ach, ja w pieśni przestaję być sobą,
A jestem smutkiem, ciszą i żałobą!
I jestem listkiem drżącym na gałęzi;
Jestem mgłą bladą, co dnia jasność więzi:
Jestem pól nagich długim, pustym szlakiem,
Lecącym smutnie na obczyznę ptakiem;
Jestem przeciągłym po stepach powiewem,
Więdnącym kwiatem, obumarłem drzewem;
Jestem odbiciem gasnących promieni,
Splątanem pasmem lekkich, drżących cieni;
Jestem posępną chmur czarnych źrenicą,
I szarych godzin zmierzchem i tęsknicą...
I jestem lasów zdeptanych koroną,
Opadłych liści czernią znieważoną,
I brzózką białą, co w zadumie słucha,
Jak wicher świstem szyderczym wybucha...
Jestem konikiem polnym, który kona;
Rosą, co szronem błyszczy wysrebrzona:

Jestem zemglonem poranka spojrzeniem,
Rozstaniem jestem, i łzą, i wspomnieniem.



∗             ∗


Z drżącą topolą schylam w smutku czoło,
I listki marzeń rozsypuję wkoło...
Z spóźnioną pliszką piosnkę cicho nucę:
„Do wiosny tęsknię! do wiosny się wrócę!”
Myśl moja w różne mieni się kolory,
Jak nasze gaje, i jak nasze bory...
Z trawą skoszoną do ziemi przypada,
I z gwiazdą senną rozświetla się blada...
Srebrem migoce w białej pajęczynie,
Z zagasłej róży tchem ostatniem ginie...
Z gniazdkiem zburzonem chwieje się i żali,
Z tumanem liści przepada w oddali...
I tak nad świata zamglonym obszarem
Leci, porwana dni jesiennych czarem,
Tak coraz słabszem tętnem życia dyszy,
I tak się gubi w przedśmiertelnej ciszy,
Taką tęsknotą napawa się, drżąca,
I tak się czuje wygnaną od słońca;
Źe, gdy ostatni liść z drzewa obleci
I wstaną duchy śnieżystych zamieci,
Ona, jak ptaszę zmilknie, sposępnieje,
I po kurhanach mgłami się rozwieje...



II.


Stepie daleki! stepie ty zielony!
Ach, otwórz mi się jak drogie ramiona...
Niechaj polecę, jak ptak uskrzydlony,
Niech się rozpłynę w ciszy twej, stękniona!



∗             ∗


Tu, przy mnie, blisko, stań brzozo płacząca...
Tu, przy mnie, blisko, stań konwalio biała!
Niech się traw fala o pierś mi roztrąca,
Niechaj wiatr śpiewa, ja będę słuchała!



∗             ∗


Nad głową nie chcę mieć nic, prócz błękitu,
Pod stopą tylko drobne, polne zioła...
Innego światła nie chcę, prócz gwiazd świtu...
Dajcie mi spocząć! — niech mnie nikt nie woła!



∗             ∗


Niech ja zapomnę, że nade mną ciążą
Minione wieki posępną żałobą...
Niech mnie ustawy, niech prawa nie wiążą,
O! niech zapomnę, że muszę być sobą!



∗             ∗


Zasłoń mi oczy, ty chmurko rozwiana,
Której cień nikły jasność dzienną mroczy...

Z oddechu kwiatów, z łez zdroju utkana,
Chmurko srebrzysta, ach, zasłoń mi oczy!



∗             ∗


Niech ja nie widzę walk, pełnych goryczy,
Wyścigów poprzez stratowane duchy...
Niech ja nie widzę, jak brat bratu liczy
Chleba i serca mizerne okruchy.



∗             ∗


Ciszo ty błoga, ciszo ty stepowa!
Owiej mi czoło skrzydłami lekkiemi...
Niech zmilkną dla mnie próżne treści słowa,
Niech ja usłyszę oddech matki ziemi...



∗             ∗


Stepie ty wolny! o stepie szeroki!
Daj mi się skąpać w obszarach bez końca...
Niech w białe pióra uderzą obłoki,
Polecę na nich do Boga i słońca!


III.


Oj! rozżaliła się gwiazdka maleńka,
Że w nocy świeci...
Oj! zapłakała samotna piosenka,
Że z wiatrem leci...



∗             ∗

„Gdybyż mi świecić, gdy zorza rozdmucha
Jutrznię różową!
„Gdybyż mi śpiewać dla serca, co słucha,
Dobre da słowo!
„Och! wypatrzyłam już oczy błyszczące
W tę nockę ciemną...
„Och! wyśpiewałam już dumki palące
W nicość daremną...
„Kwiaty mnie senne nad ziemią uśpioną,
Dojrzeć nie mogą
„Ludzie piosenkę, sieroco rzuconą,
Potrącą nogą...
„Nocko zroszona, w twym cieniu perłowym,
Drżąc, świecić muszę...
„Próżnio ty straszna, oddechem grobowym
Ziębisz mi duszę!
„Komuż ja promyk i światło dam drżące
W drogę spóźnioną?
„Komuż ja serce orzeźwię mdlejące,
Rozgrzeję łono?
„Choćby mi ognie trysnęły z nad czoła,
Jak światła zdroje,
„Nikt tu nie spojrzy i nikt nie zawoła:
Słonko ty moje!
„Choćbym ja duszę oddała z płomieni
I z dźwięków ciało,
„Ludzie, słuchając, nie staną wzruszeni...
Pieśń — jak to mało!

„Zabierz mnie, srebrna, ach, zabierz mnie w siebie,
Ty, wstęgo mleczna!
„Roznieś mnie, wietrze, po ziemi i niebie,
Gdzie cisza wieczna!
„Albo mnie z czoła zrzuć, cichy błękicie,
Jak iskrę marną...
„Albo mnie ptaszki pochwyćcie o świcie,
Nad ziemią czarną!
„I niech w przestrzeni zagasnę nareszcie
Jak błysk co znika!
„A wy mnie, szumy, po drzewach roznieście,
Gdzie puszcza dzika!



∗             ∗


Oj, rozetliła się gwiazdka maleńka
W leciuchne cienie...
Oj, rozpłynęła się smutna piosenka
W ciche westchnienie!




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Maria Konopnicka.