Po śmierci (Krasiński, 1912)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Zygmunt Krasiński
Tytuł Po śmierci
Pochodzenie Pisma Zygmunta Krasińskiego
Wydawca Karol Miarka
Data powstania 1840
Data wyd. 1912
Miejsce wyd. Mikołów; Częstochowa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom III
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PO ŚMIERCI.

Gdy wkrótce, droga! śmierć wiatrom rozrzuci
Serce me w popiół, ogniem mąk spalone,
Niech twój głos o mnie jeszcze pieśń zanuci,
Niech wzrok twój spojrzy w grobu mego stronę,

Gdy się rozwieję i zniknę ci z oczu,
Grób mój nie tutaj, mój grób — tam na Niebie!
Szukaj mnie w nocy miesięcznych przezroczu,
O chwili, w której jam tu szukał ciebie!
Gdy ty piętrami ciemnego ogrodu,
Modląc się, zejdziesz i staniesz w żałobie!
Jak posąg biały u chłodnika wchodu,
Może ja wrócę, lub przyśnię się tobie!
Gdy spojrzysz w wulkan, w księżyc i na morze,
Duch mój tam będzie w tej srebra przestrzeni
Gwiazdeczką, falą, albo listkiem może,
Listkiem tak błędnym, jak liście jesieni!
Bo ja, na zmiany, i gwiazdą i listkiem,
Gdym żył, błądziłem po tej smutnej ziemi!
Dla ciebie byłem gwiazdą, pieśnią, wszystkiem!
Dla ludzi niczem — bom ja gardził nimi!
Nigdym nie zasiadł do biesiad ich stołów!
Co świat ten cieszy, mnie tylko hydziło —
Żyłem w twych oczach, i w oczach aniołów —
Ty i Bóg wiecie, co mi w sercu biło!
Jam bardzo kochał — zanadto — za wiele!
Jam bardzo kochał — aż, znękan rozdziałem,
Duszem wypłakał; jam nie mógł w rozdziale
Żyć z tobą tutaj — więc tutaj skonałem.
Jam się stał teraz dźwiękiem, szumem, tchnieniem,
Do harfy twojej dziś mój duch przylega,
I pod twą ręką drży strun twoich drżeniem,
Aż znów ucicha, omdlewa, odbiega!
Jam się stał iskrą, sinym błyskiem, mgnieniem,
Gdy chmura pędząc czarną pierś roztworzy
I krwi się twojej obleje promieniem —
To duch mój błyska w tej piorunnej zorzy!
Gdy księżyc wznijdzie, cały rozmieszany
Z powietrzem, płynę, rozzłacam się w koło;
A gdy cię ujrzę, zbliżam się stroskany
I, milcząc, światłem całuję cię w czoło!

Ty mnie nie słyszysz, choć jestem przy tobie;
Ty mnie nie widzisz, gdy zrywam ci kwiaty
Z łąk, wzgórzów, lasów i rzucam na szaty, —
Ty je otrząsasz i depcesz w żałobie!
Proszę się duchów, archaniołów, Boga,
Bym mógł raz jeden objawić się tobie,
Gdzie chłodnik, wschody, gaj i w gaju droga,
Stanąć widzialny o wieczoru dobie!
Lecz darmo proszę — tylko pozwolono
Mi skroń twą pieścić wietrzyka powiewem,
I, bladych iskier wieńcząc cię koroną,
Niedosłyszanem żegnać cię westchnieniem!
Próżno mnie wabią gwiazdy i lazury!
Ja zbiegam ciągle na dół, tam ku tobie!
I smętny wracam w niebieskie tortury!
W nieskończoności pusto mi, jak w grobie!
Nieszczęsny jestem, choć gwiazdy i słońca
Przy mnie się kręcą w pierścieniach z promieni,
Cierpię bez miary i tęsknię bez końca
Do niższych, ziemskich, do twoich przestrzeni.
Samotny jestem wśród toni wszechświata!
Co mi po nurtach tej elektryczności,
Która dziś wieńcem siły mnie oplata?
Co mi po sile, która we mnie gości?
Co mi, że latam i wieję i płynę?
Że mnie witają po drodze komety?
Że, gdy na tęczę ciało me rozwinę,
W łuku mych ramion przechodzą planety?
Jedno mi tylko pociechą się stało —
Twarz gdzieś anielską raz jeden spotkałem —
Co mi twą piękność jak snem przypomniało,
I to mi było, w Niebie, szczęściem całem!
O! płacz nademną gorzką łzą pamiątek;
Płacz nad nieszczęsnym, coby wolał z tobą
Dzielić łzy, bóle i ziemski zakątek,
Niż, świateł marną spętany żałobą,

Wśród tych ogromów tak rozbłękitnionych,
Tak dniem i nocą Bogiem oświeconych,
Latać i błądzić, tęsknić i narzekać,
I ciebie wiecznie — tylko ciebie czekać!
Neapol 1840 r.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Zygmunt Krasiński.