Przejdź do zawartości

Pierścień Wielkiej Damy/Akt III/Scena Pierwsza

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Cyprian Kamil Norwid
Tytuł Pierścień Wielkiej Damy
Pochodzenie Dzieła Cyprjana Norwida
Redaktor Tadeusz Pini
Wydawca Spółka Wydawnicza „Parnas Polski”
Data wyd. 1934
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

SCENA PIERWSZA.

HRABINA. (krzątając się) Dzięki, że przyszedłeś.
MAK-YKS. ...Nawet wcześnie.
HRABINA. Niekoniecznie, jest już wiele osób.
MAK-YKS. (zbliżony do obnoszącego ciasta) A nie było mi to arcyłatwem,
Bo czuję się cierpiącym cały dzień.
HRABINA. Nie jedz tego: może ci zaszkodzić.
To dla dzieci, co dużo biegają
I apetyt mają zaostrzony...

(spostrzegając Szeligę w zbliżeniu ze swym krewnym)

Mak-Yks, hrabia Szeliga!

JEDEN Z GOŚCI. Ta willa
Zawsząd smakiem tchnie pani hrabiny.
DRUGI Z GOŚCI. I ozdobą jest prowincji naszej.
HRABINA. Grzeczność panów nadaje jej ceny.
DRUGI. Pani grzeczność czyni tę uwagę.
SZELIGA. (do Magdaleny) Kto jest Mak-Yks, jeśli spytać wolno?
MAGDALENA. Daleki pokrewny męża Marji.
SĘDZINA. Panienek nie mogę uspokoić,
Tak im u hrabiny jest wesoło.
PIERWSZY Z GOŚCI. Bez różnicy wieku i płci, wszyscy
Podzielają uczucie też same.
DRUGI Z GOŚCI. Werandy odpatrzeć się nie można.
MAGDALENA. (do Szeligi) Pan, co wiele widziałeś ciekawości —
Czy gdzie takich ślicznych istot grono
Zachwycało kiedy oczy jego?
Skoro obskoczyły panią domu
Dzieweczki te i prawie dziewice,
Napatrzeć się dość nie było można.
SZELIGA. Piękności nieco widziałem — prawda —
Nie byłem jednakże tak wysoko,
Ażebym się przytomnym tam znalazł,
Gdzie Najświętsza Panna z wysokości
Uśmiech swój rzuciła śród aniołów...
HRABINA. Słuchać tego nie mogę — to grzech jest!
SZELIGA. (na stronie) Wyobraźnia zamarzła!
MAGDALENA. (do Hrabiny) Wybornie!
Ciągle tak trzeba ziębić.
SZELIGA. (donośnie) Więc to grzech,
Co wszystkie natchnionych mistrzów pendzle,
Dłóta i litanje wyśpiewały!?
SĘDZINA. Jest to tylko fikcją[1], nie już grzechem.
Ale pani hrabina purystką[2] jest,
Jak Durejko.
SZELIGA. (na stronie i z niesmakiem)
Tak, coś podobnego...
MAGDALENA. (do Szeligi) Czemu pan znowu smutny?
SZELIGA. Bynajmniej!
Tylko przy wesołości ogólnej
Dzieci tylu może się tak zdawać.
MAGDALENA. (z umyślną niezgrabnością) Ty sama zapytaj, z twym dowcipem,
Czemu on smutny!
HRABINA. (idąc umyślnie do Szeligi)
Jeżeli pan smutny,
Niech pan je, lub co chłodnego przyjmie!
SZELIGA. (zbliżając się do stołu)
Powiadają, że smutni jeść winni.
MAK-YKS. Jest to stan nietyle apetytu
Wzbudzający, ile sił trawienia.
SZELIGA. Rzeczywiście? Więc, westchnąwszy, jedzmy!
MAK-YKS. (jedząc) Na morzu się także często jada —
Odpływając naprzykład od ziemi,
Która rąk za nami nie wyciąga.
SZELIGA. Są, którzy na morzu jeść nie mogą...

(niektóre osoby ze środkowego wyjścia wchodzą)

PIERWSZY Z GOŚCI. Weranda jest, bez przesady, cudo.
Akuratnie że cudo... i koniec.
SĘDZIA. Jest to zaczarowana wyspa. Cóż?
Czy kto schwycił porównanie lepsze?
Mości dobrodzieju, te cyprysy,
Któreto są drzewa romantyczne,
I innych dość krzewów pochylonych
Czynią widok extra[3] ujmujący.
HRABINA. Brakuje tu jeszcze jednej rzeczy,
Lecz nie obmyśliłam dla niej kształtu:
Chcę, ażeby od strony cyprysów
Mały ogrodowy grób przeświecał...
PIERWSZY Z GOŚCI. Ah, pani hrabino dobrodziejko,
Jakże można grób tak blisko domu!
HRABINA. Ogrodowy grób, pozór jedynie.
Gdzieby można wieczorem odetchnąć.
SZELIGA. U Egipcjan z trumną poufałość
Dochodziła do spółwieczerzania.
SĘDZIA. Przyznam się, że i ja w Durej Woli
Położyłem psu grobowy kamień,
Na którym brzmi wiersz Durejkowej:

(do pani Durejkowej)

Jak jest ten wiersz? Wydeklamuj, proszę!
MAGDALENA i HRABINA. A, to ślicznie! To pani poetka!
Czemu też to było nam ukrywać...
PIERWSZY i DRUGI Z GOŚCI. A, to ślicznie! Pani wiersze robi!...
SĘDZINA. (do męża) Dajże pokój — śliczny przykład pannom!

(do obecnych)

Klemensulko sobie żarty stroi —
Taki dziś jowjalny.

MAK-YKS.Czyliż wiersze
Uwłaczają temu, co je tworzy?
SĘDZIA. (gwałtownie) Homer z biedy umarł, mój paniczu!
Ale jest w przysłowiach wierszowanych
Sporo sensu i zdrowego umu,
Zwłaszcza, kto je zgłębić usiłował.
MAGDALENA. (do Szeligi) Jak ten pomysł grobu się podoba?
SZELIGA. To nie swój jest pomysł, to Egipcjan,
Co byli z mumjami ożenieni,
Jedli z niemi, pili i tańcowali.
MAGDALENA. Co też zgrabnie musiało wyglądać.
SZELIGA. (melancholijnie) To jest pomysł smutny, z tej przyczyny,
Że miewają go ludzie, wyzuci
Z pewnego uczucia żywotnego...
Ale nie chcę panią w te głębokie
I mało zabawne wieść tajniki...
MAGDALENA. Proszę, proszę, jak najpiękniej proszę.
SZELIGA. (serjo i powoli) Zgon brzmi nieustannie w ładzie życia
I nieledwie w każdem dopełnieniu,
Jedną ze strun jego stanowiąc;
Kto ją odrzuci z żywota harfy,
Naddać potrzebuje, co pominął,
Potrzebuje widoków cmentarnych...
Z przyczyny tej jest to arcysmętne,
Nie z przyczyny nagrobków kamiennych.
MAGDALENA. Jak ja to rozumiem!
SZELIGA. A rzadko kto...
HRABINA. (zbliżając się do mówiących)
Co tu państwo mówią zabawnego?
MAGDALENA. Ciągle o tym grobie ogrodowym.
HRABINA. Niemało się sama namyśliłam
O tej rzeczy i, jak pocznę, nie wiem.
Chcę, by to był i grób, i altanka.

(spostrzegając się obok krewnego swego)

Mak-Yks, żeby nie wyszło z pamięci:
Jutro u mnie być musisz koniecznie,
Należy coś swobodnie pomówić
O różnych zaległych interesach.
MAK-YKS. (ceremonialnie) Pani!...
HRABINA. (donośnie) Wybierajmyż grę dla dzieci.
Lub dwie różne, stosownie do wieków.
SĘDZINA. Ja głosuję za dwoma lub trzema.
PANIENKI i DZIEWICE. (wbiegając)
Na werandzie, o tak, na werandzie!
Bawić się życzymy wszystkie razem!
Tyle miejsca owdzie i tak równo
Na ścieżce ostatniej, jak w salonie!
Pomiędzy gałęziami wonnych drzew
Szklane globy tam i owdzie wiszą,
Jakby niedojrzałe pomarańcze,
Które błysną światłem na czas mroku.
MŁODSZE. Brzegami trawników, na werandzie
Grać wybornie w «pantofel» i w «kotka»!
Starsze panny w salonach niech sobie
Z poważnemi przestają osoby!
STARSZE. Panieneczki przeciwnie w salonach
Niech pod okiem starszych zostawają,
Gdy my pójdziem, w ścieżkach ocienionych,
Ramię w ramię, każda z przyjaciółką...
Zwiedzić wszystko, co jest... aż do murów!
WSZYSTKIE RAZEM. Na werandzie! O tak! Na werandzie
Życzymy się bawić wszystkie razem!
SĘDZINA. Panienki te, co są uwieńczone,
Mogą bawić się i na werandzie.
HRABINA. Gry tymczasem znajdziemy stosowne.
SĘDZINA. Trzeba zawsze dystynkcję zachować,
Jakkolwiek są wszystkie umiejętne
I kształcone według systematu
Durejkowej... powiedzieć mogłabym,
Lecz, z rozlicznych czerpiąc pedagogij,
Nie przywłaszczam sobie ich esencji.
SĘDZIA. (doskakując od drzwi werandy)
Esencja zowie się «wszechwyskokiem»!
Według rodowitej samowiedzy.
SĘDZINA. (przez ramię swoje) Ale nie jest wyskokiem wszechstronnym...
Mon mari est puriste!...[4]
PIERWSZY i WTÓRY Z GOŚCI (razem)
Arcysłusznie!
Arcysłusznie! — Wiwat, panie sędzio!
Przyszedł czas własnej terminologji![5]
MAGDALENA. (opiekując się jedną z panienek) Każdej wieńce z lauru zamieniamy
Na kolory, do włosów stosowne.
Jak jej pięknie w niebieskim!

(do panienki)

— A Marla?

(dziewczynka wybiega po Martę)

SĘDZINA. Ukształcić gust niedrobną jest rzeczą,
I lubo podrzędną, jednak słuszną.
Same musim znać się na ubraniu
Według pory i potrzeb społecznych.

HRABINA. (obchodząc się z inną panienką) Jak jej pięknie jest z amarantowym!
A Anielka?

(dziewczynka wybiega)

STARSZE i MŁODSZE. (od drzwi werandy) W pierścień! W pierścień! W pierścień! Niech Anielka
Pozwolenia grania w pierścień zyska,
Wielkiem kołem równo i wesoło!

(do Mak-Yksa)

A pan będziesz fanty miał w koszyku,
I dopiero sąd!... Dopiero kary!
WSZYSTKIE DZIECI. W pierścień, w pierścień, jednem wielkiem kołem!
SĘDZINA. Starsze niech zostaną na werandzie,
Młodsze mogą w pierścień grać w salonie.
HRABINA. Miejsca tam więcej jest, niż potrzeba!
WSZYSTKIE. W pierścień, w pierścień, w pierścień! Calem kołem!
HRABINA. Sama wstążkę dam... i tę obrączkę.
PIERWSZY Z GOŚCI. Wielki Mogoł[6] mógłby nieść u czapki
Brylant pani hrabiny — istotnie.
DRUGI. Jakby błyskawicę kto nawłóczył.
MAK-YKS. Wszelki brylant jest z czapki Mogoła,
Albowiem umarłym on klejnotem;
Świeci, ale zatrzymuje wartość...
HRABINA. Zdaje mnie się, że dziś najwłaściwiej
Błyskotka ta będzie używana.
Swą wielkością, blaskiem swym, doprawdy
Jakby na ten cel była zrobiona.
PIERWSZY Z GOŚCI. Klejnot taki cenę ma sam w sobie
I nietylko dzieciom się podoba.
DRUGI i INNI. (chórem) Pierścień pani podoba się wszystkim.
Wszystkim się podoba pierścień pani.
SZELIGA. (który na ustroniu z Magdaleną siedział, porywając się) Pani swój daje pierścień? To ja gram...
HRABINA. (surowo) Nie — ja mój pierścień cofnę od grania.
MAGDALENA. (do Hrabiny z przyciskiem) Dobrze.
SZELIGA. (na stronie) (— aż mnie zimno się zrobiło!)
HRABINA. (do Magdaleny, donośnie)
Ona swój da pierścionek...
SZELIGA.— O pani,
W takim razie ja nie gram — dlatego,
Że musiałbym w drugim być salonie,
Gdzie dla blasku fraszki utraciłbym
Uczestnictwo w blasku właścicielki.
MAGDALENA. (wysłuchawszy Szeligi mówienie, do Hrabiny) Daj swój pierścień, Marjo!
HRABINA. (posłusznie) Sama włożę.
SZELIGA. Aklimatyzować[7] się nawykłem,
Jednakże poczuwam chwilę febry...
MAGDALENA. (patrząc w oczy Szeligi)
To nerwowe tylko przesilenia,
Które często z przyczyn są tajemnych.
Ludzie, choć klimatów nie zmieniają,
Bywa, że tym podlegli są wpływom.
Jest to czasem i z moralnych przyczyn:
Rozczarowanie nieraz, jakby dreszcz,
Przejmuje, i to tak istotnie,
Że można być z ducha zaziębionym.
Wyrażenie, które pan Durejko
Zastąpić umiałby szczęśliwszem,
Lecz które pewny stan niezwany,
Ale znany, określa mniejwięcej...
SZELIGA. — Osoby są, od których odchodząc,
Ziemia nam przestaje być okrągłą,
Niesłychanie płaszczy się a płaszczy —
Słońce ma ckliwy blask i mosiężny.
Zieloność jest, jak na bilardzie
Sukno czyste, równe i porządne.
MAGDALENA. Dlaczegóż to ludziom przypisywać?
SZELIGA. Bo inne są osoby, od których
Niekiedy odchodząc, widzisz schody
I próg dziwnie nadobnych kształtów;
Spostrzegasz, że sień, że przedsionki
Światłem są owiane szczególniejszem;
Słońce tam mistrzowskim działa pendzlem.
A jeżeli wtedy wiatr i burza,
To otwierasz piersi ku zamieci,
Coś w niej uskrzydlającego czując.

(wstają i mają się ku drzwiom bocznego salonu)

MAGDALENA. (z udaną obojętnością)
Jakże i próg może być pięknym, oh!
SZELIGA. Homer w Odyssei próg opiewa,
Gdzie stanęła stopa Penelopy.
MAGDALENA. Dowód to niemały!... Lecz ten ot próg?
SZELIGA. Nie jest i on bez pewnego wdzięku.

(kiedy te osoby w bocznego salonu odrzwiach znikają, wchodzi samotnie Mak-Yks i usiada u stołu, gdzie są jedzenia)




  1. fikcja (łac.) — urojenie, mrzonka.
  2. purysta (nowołac.) — dbający bardzo o czystość obyczajów.
  3. extra (lac.) — nadzwyczaj.
  4. = (franc.) Mój mąż jest purystą.
  5. terminologia (nowołac.) — ogół wyrażeń specjalnych, właściwych jakiejś nauce, umiejętności lub sztuce.
  6. wielki Mogoł — tytuł dawnych monarchów mahometańskich, rządzących Indjami.
  7. aklimatyzować siej (nowołac.) — przywykać do jakiegoś klimatu.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Cyprian Kamil Norwid.