Państwo i rewolucja/Rozdział V/4
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Państwo i rewolucja |
Wydawca | F. Hoesick |
Data wyd. | 1919 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Czesław Hulanicki |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały rozdział V |
Indeks stron |
Marks mówi w ciągu dalszym:
Teraz tylko możemy ocenić całą słuszność uwag Engelsa, kiedy wyszydzał bezlitośnie niedorzeczność łączenia pojęć: „wolność“ i „państwo“. Dopóki jest państwo, niema, wolności. Kiedy wolność będzie, państwa nie będzie.
Podstawą ekonomiczną zupełnego obumarcia państwa jest taki wysoki rozwój komunizmu, przy którym znika przeciwstawność pracy umysłowej i fizycznej, a więc znika jedno z najważniejszych źródeł współczesnej nierówności społecznej i przytym źródło takie, którego za pomocą przejścia środków wytwarzania na własność społeczną, jednym wywłaszczeniem kapitalistów odrazu usunąć żadną miarą nie można.
Wywłaszczenie to daje możliwość olbrzymiego rozwoju sił wytwórczych. Widząc zaś, jak już teraz kapitalizm nie do uwierzenia tamuje rozwój ten, jak wiele można by na podstawie współczesnej techniki posunąć naprzód, mamy prawo z najzupełniejszą pewnością twierdzić, iż wywłaszczenie kapitalistów nieuniknienie da w wyniku kolosalny rozwój sił wytwórczych społeczeństwa ludzkiego. Ale w jak szybkim tempie rozwój ten dalej postępować będzie, jak szybko dojdzie do zerwania podziału pracy, do unicestwienia przeciwstawności między pracą, umysłową i fizyczną, do przekształcenia pracy w „przednią potrzebę życiową“, tego nie wiemy i wiedzieć nie możemy.
Dlatego właśnie mamy prawo mówić tylko o nieuniknionym obumieraniu państwa, podkreślając przewlekłość procesu tego, jego zależność od szybkości rozwoju fazy wyższej komunizmu, pozostawiając sprawę terminu i form konkretnych obumarcia otwartą, ponieważ materjału dla rozstrzygania spraw takich niema.
Państwo może obumrzeć całkowicie wtedy, kiedy społeczeństwo urzeczywistni zasadę: „każdy według zdolności, każdemu według potrzeb“, t. j. kiedy ludzie natyle przyzwyczają się do przestrzegania zasadniczych prawideł współżycia i kiedy praca ich będzie na tyle wydajną, że ludzie dobrowolnie pracować będą podług zdolności.
„Wąski widnokrąg prawa burżuazyjnego, zniewalający do obrachunku z czerstwością Shyloka, czy pół godziny nie pracowało się dłużej od drugiego, czy nic zarobiło się mniej od innego, — ten wąski horyzont wtedy zniknie. Nie będzie wymagać wtedy podział produktów normowania ze strony społeczeństwa ilości otrzymywanych przez każdego produktów; każdy nie krępując się brać będzie „podług potrzeb“.
Z punktu widzenia burżuazyjnego takie urządzenia społeczne łatwo jest kwalifikować jako „czystą utopję“, wyśmiewając się, jak to socjaliści „obiecują“ każdemu prawo do otrzymywania od społeczeństwa bez żadnej kontroli nad jego pracą, dowolną ilość trufli, automobilów, pianin i t. d. Takim szczerzeniem zębów dotąd zadawalniają się „uczeni“ burżuazyjni, okazujący tem ignorancję swą i obronę samolubną kapitalizmu.
Nieuctwo, — ponieważ „obiecywać“ tej fazy wyższej w rozwoju komunizmu żadnemu socjaliście nie przychodziło do głowy, przewidywanie zaś wielkich socjalistów, że ona nastąpi, przypuszczać każe nie obecną pracy wydajność i nie współczesnego nam obywatela, zdolnego na ślepo — w rodzaju wychowańców bursy u Poniatowskiego — do uiszczenia społecznego bogactwa i żądania niemożliwego.
Do czasu, kiedy nastanie „wyższa“ faza komunizmu, żądają socjaliści najsurowszej kontroli ze strony społeczeństwa i ze strony państwa nad wymiarem pracy i spożycia, atoli kontrolę tę należy rozpocząć od wywłaszczenia kapitalistów, od ich kontroli przez robotników i prowadzoną być winna ona nie przez państwo urzędników, ale przez państwo uzbrojonych robotników.
Samolubna obrona kapitalizmu przez ideologów burżuazji (wraz z ich cieniami w rodzaju pp. Ceretelli, Czernowów i Sp.) polega właśnie na tem, że przez polemikę i zbyteczne rozmowy o przyszłości dalekiej podmieniają oni na dobie będącą i życiem nabrzmiałą kwestję polityki współczesnej: wywłaszczenie kapitalistów, przemianę wszystkich obywateli w robotników, oddanych jednemu wielkiemu „syndykatowi“, mianowicie: państwu i zupełne poddanie wszystkiej pracy całego syndykatu tego państwu rzeczywiście demokratycznemu, państwu rad delegatów robotniczych i żołnierskich.
W istocie rzeczy, kiedy „uczony profesor“, za nim zwykły obywatel, za obywatelem pp. Ceretelli i Czernow prawią o nierozumnych utopjach, o obietnicach demagogicznych bolszewików, o niemżliwości „wprowadzenia“ socjalizmu, to mają oni na względzie wyższą mianowicie fazę lub stadjum komunizmu, którego nikt nie tylko nie obiecywał „zaprowadzać“, ale nawet o tem nie myślał, albowiem „zaprowadzać“ wogóle jego nie można.
I oto zbliżyliśmy się tutaj do zagadnienia o różnicy między socjalizmem a komunizmem, którego dotknął się Engels w przytoczonym poprzednio rozumowaniu o nieracjonalności nazwy „socjal-demokraci“. Politycznie różnica między pierwszą czyli niższą a wyższą fazą komunizmu z czasem prawdopodobnie olbrzymią będzie, atoli teraz, przy kapitaliźmie, przyznawać ją byłoby śmiesznem oraz wysuwać na plan pierwszy mogliby ją zaledwie pojedyńczy anarchiści (o ile pozostali jeszcze wśród anarchistów ludzie, którzy się niczego nie nauczyli po „plechanowskiej“ przemianie Kropotkinów, Grawa, Kornelissena i innych „gwiazd“ anarchizmu w socjal-szowinistów, albo w anarcho-okopowców, jak się to wyraził jeden z niewielu, ratujących honor i sumienie anarchistów, Gait).
Ale różnica naukowa między socjalizmem a komunizmem jest jasną. To, co zwykle nazywają socjalizmem, Marks nazwał „pierwszą“ albo niższą fazą społeczeństwa komunistycznego. O ile własnością ogólną stają się środki wytwórcze, o tyle wyrazi „komunizm“ i tu znajduje zastosowanie, jeżeli się pamięta, że to nie zupełny komunizm. Wielkie znaczenie wyjaśnień Marksa polega na tem, że konsekwentnie stosuje i tutaj djalektykę materjalistyczną, naukę o rozwoju, rozważając komunizm, jako coś rozwijającego się z kapitalizmu. Zamiast scholastycznie — wymyślonych, „skonstruowanych“ definicji i bezowocnych dyskusji o wyrazy (czem jest socjalizm a czem komunizm), Marks analizuje to, coby nazwać można stopniami dojrzałości ekonomicznej komunizmu.
W fazie swej pierwszej, na pierwszym stopniu komunizm nie może być jeszcze zupełnie dojrzałym ekonomicznie, w zupełności wolnym od tradycji lub pozostałości kapitalizmu. Stąd wypływa takie interesujące zjawisko, jak zachowanie „wąskiego horyzontu prawa burżuazyjnego“ — przy komunizmie w jego fazie pierwszej. Prawo burżuazyjme względem rozdziału produktów spożycia przypuszcza oczywiście w sposób nieunikniony państwo burżuazyjne, ponieważ prawo jest niczem bez aparatu przynaglającego do przestrzegania przepisów prawa.
Pokazuje się, że nietylko przy komunizmie ostaje się w ciągu pewnego czasu prawo burżuazyjne, ale nawet państwo burżuazyjne — bez burżuazji!
To się wydać może paradoksem, albo zwykłą djalektyczną grą umysłu, o co często oskarżają marksizm ludzie, którzy sobie nie zadali nawet pracy, aby zbadać jego treść niesłychanie głęboką.
W rzeczywistości zaś pozostałości starego w nowym życie nam pokazuje na każdym kroku, i w naturze i w społeczeństwie. I niedowolnie wcisnął Marks kawałeczek „burżuazyjnego“ prawa do komunizmu, wziął zaś to, co ekonomicznie i politycznie nieuniknione jest w społeczeństwie, wychodzącem z łona kapitalizmu.
Demokracja posiada znaczenie olbrzymie w walce klasy roboczej przeciw kapitalistom o wyzwolenie. Ale demokracja nie jest zgoła kresem nie do przebycia, lecz tylko jednym z etapów po drodze od feudalizmu do kapitalizmu i od kapitalizmu do komunizmu.
Demokracja oznacza równość. Jest rzeczą zrozumiałą, jakie wielkie znaczenie posiada walka proletarjatu o równość i hasło równości, — jeżeli je się słusznie pojmuje w sensie zniesienia klas. Ale demokracja oznacza tylko równość formalną. I natychmiast tuż zaraz za urzeczywistnieniem równości wszystkich członków społeczeństwa w stosunku do posiadania środków produkcji, t. j. równości pracy, równości płacy roboczej, przed społeczeństwem nieuniknienie powstanie zagadnienie o tem, aby iść dalej, od równości formalnej do istotnej, t. j. do wcielenia w życie zasady: „każdy według zdolności, każdemu według potrzeb“. Przez jakie etapy, drogą jakich zarządzeń praktycznych pójdzie ludzkość do tego celu wyższego, nie wiemy i wiedzieć nie możemy.
Ale jest ważnem wyjaśnić sobie, jak nieskończenie kłamliwem jest przedstawienie burżuazyjne, jakoby socjalizm był czemś martwym, skostniałym, raz na wieki skończonym, kiedy w rzeczywistości dopiero od socjalizmu zacznie się szybki, prawdziwy, naprawdę masowy, z udziałem większości ludności, następnie całej ludności, ruch postępowy we wszystkich sferach życia publicznego i indywidualnego.
Demokracja stanowi formę państwa, jest jedną z jego ukształtowań. A więc wyobraża ona, jak i każde państwo, zorganizowane, systematyczne stosowanie ucisku względem ludzi. To jedna strona. Z drugiej zaś, oznacza, demokracja formalne przyznanie równości obywatelskiej, prawa równego dla wszystkich w urządzeniu i rządzeniu państwem. A to znowu związane jest z tym, że na stopniu pewnym rozwoju demokracji, łączy ona, po pierwsze, klasę rewolucyjną przeciw kapitalizmowi — proletarjat i umożliwia mu rozbicie, rozwalenie, unicestwienie maszyny państwowej burżuazyjnej, choćby nią była republikańsko-burżuazyjna, armji stałej, policji, biurokracji, zastępując to wszystko więcej demokratyczną, jakkolwiek ciągle jeszcze państwową, maszyną, pod postacią uzbrojonych mas robotniczych, stających się milicją.
Tutaj „ilość zamienia się w jakość“: taki stopień demokratyzmu związany jest z rozsadzeniem ram społeczeństwa burżuazyjnego, z początkiem jego budowy socjalistycznej. Jeżeli naprawdę wszyscy uczestniczą w zarządzie państwem, to na kapitalizm przyszedł kres. A rozwój kapitalizmu stwarza warunki, aby rzeczywiście „wszyscy“ mogli uczestniczyć w zarządzie państwem.
Do takich przedwstępnych warunków należy powszechne nauczanie, urzeczywistnione już w najwięcej przodujących krajach kapitalistycznych, dalej „wyszkolenie i karność“ miljonów robotników w wielkich, złożonych, uspołecznionych aparatach poczty, dróg żelaznych, wielkiego, przemysłu i handlu, bankowości i t. d. i t. d. Trzy takich ekonomiczmych przedwstępnych warunkach, jest zupełnie możliwem natychmiastowe, z dziś na jutro, zastąpienie kapitalistów i urzędników w sprawie kontroli produkcji i podziału, w sprawie obrachunku pracy i jej wytworów — przez robotników uzbrojonych, przez lud cały uzbrojony. (Nie należy mieszać kontroli i obrachunku ze sprawą o naukowo wykształconym personelu inżynierów, agronomów i t. d.: panowie ci pracują dziś na usługach kapitalistów, jutro lepiej jeszcze pracować będą na usługach robotników uzbrojonych).
Obrachunek i kontrola — oto co jest najważniejsze, czego wymaga wprowadzenie i prawidłowo działanie pierwszej fazy społeczeństwa komunistycznego. Wszyscy obywatele stają się tutaj najmitami państwa, jakim są uzbrojeni robotnicy. Wszyscy obywatele służą i pracują dla jednego wszechludowego, „syndykatu“ państwowego. Rzecz, cala polega na tym, żeby pracowali na równi, zachowując miarę słuszną pracy i zapłaty równej. Obrachunek i kontrola tego uproszczoną jest przez kapitalizm nadzwyczajnie, sprowadza się do niezwykle prostych, dla każdego piśmiennego człowieka dostępnych operacji notowania i zapisywania, znajomości czterech działań arytmetycznych i wydawania odpowiednich pokwitowań.[1]
Kiedy większa część ludu zacznie wykonywać samodzielnie i powszechnie takie obliczenia i taką kontrolę kapitalistów (zmienionych obecnie w pracujących) i panów inteligentów, którzy zachowali nałogi kapitalistycznego ustroju, wtedy kontrola taka stanie się rzeczywiście powszechną, ogólną, wszechstronną, wszechludową, wtedy w żywy sposób uchylić się od niej nie będzie można, „nie będzie gdzie ujść“ od niej.
Społeczeństwo cale będzie jednym biurem i jedną fabryką z równością pracy i równością płacy.
Ale ta „fabryczna“ karność, którą po zwyciężeniu kapitalistów, po obaleniu eksploatatorów rozpowszechni proletarjat na całe społeczeństwo, w żadnym razie nie wydaje się nam ideałem, ani naszym celem ostatecznym, lecz jedynie stopniem, niezbędnym dla radykalnego oczyszczenia społeczeństwa od bezeceństw i nikczemności eksploatacji kapitalistycznej i dla dalszego postępu.
Z chwilą, kiedy wszyscy członkowie społeczeństwa, albo chociaż by znaczniejsza ich część nauczyli się sami rządzić w państwie, sami sprawę tę wzięli w swe ręce, zaprowadzili kontrolę nad znikomą mniejszością kapitalistów, nad pankami, pragnącymi zachować zwyczaje kapitalistyczne, nad robotnikami, których kapitalizm głęboko zdeprawował — z chwilą tą zaczyna znikać potrzeba wogóle rządu jakiegokolwiek. Im demokracja jest zupełniejszą, tem bliższym jest moment, kiedy się stanie zbyteczną. Im demokratyczniejsze jest „państwo“, składające się z uzbrojonych robotników i będąc już nie państwem we właściwym swym znaczeniu“, tem szybciej zaczyna obumierać wszelkie państwo.
Albowiem, kiedy wszyscy nauczą się kierować i w rzeczy samej samodzielnie będą kierować produkcją społeczną, samodzielne prowadzić będą obliczanie i kontrole pasorzytów, panków, oszustów i t. p. „piastujących tradycję kapitalizmu“, — wtedy uchylanie się od tego ludowego rachunku i kontroli stanie się tak niezwykle trudnym, tak rzadkim wyjątkiem, towarzyszyć mu będzie prawdopodobnie tak szybka i poważna kara (ponieważ robotnicy uzbrojeni — to ludzie życia praktycznego, nie zaś sentymentalni inteligenci i drwić z siebie nie pozwolą), że niezbędność w przestrzegali im prymitywnych zasadniczych norm, obowiązujących w każdym ludzkim współżyciu, bardzo prędko stanie się przyzwyczajeniem.
I wtedy otwarte zostaną naścieżaj drzwi od pierwszej fazy społeczeństwa komunistycznego do stadjum wyższego, a wraz z tem do zupełnego obumierania państwa.
- ↑ Kiedy państwo sprowadza się w najważniejszym dziale swych funkcji do takiego obrachunku i kontroli ze strony samych robotników, wtedy przestaje być ono „państwem politycznym, wtedy funkcje społeczne zmieniają się z politycznych w zwykłe administracyjne“ (por. wyżej rozdział IV o polemice Engels? z anarchistami).