Przejdź do zawartości

Orbeka/Do D. Z. F.

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Orbeka
Wydawca S. Lewental
Data wyd. 1868
Druk S. Lewental
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Do  D. Z. F.

Wczorajsza długa nasza wieczorna rozmowa jest przyczyną, że znowu popełnię — powieść, a co gorzéj narażę się na zarzut, iż ją wymyśliłem pozazdrościwszy Marmontelowi jego moralnych historyj ku zbudowaniu ludzi, i poprawie grzesznego człowieka...
Ty jeden — gdyby to było możliwem — poświadczyć byś powinien przed niedowiarkami, jako wszystko com tu ułożył na te karty, jest co do litery prawdziwém, tobie bowiem mogłem zwierzyć imiona, daty i złożyć dowody, że nie tak być mogło, ale tak było w istocie.
Los stworzył i nakreślił sam ze swą nieubłaganą logiką osnowę tego opowiadania, jam tylko farby narzucił i dotkał gdzieniegdzie porwane nici. Dlatego może powieść się wyda bardziéj wymyśloną jeszcze, bo rzeczywistość — niestety — najczęściéj dziwniejszą bywa jak marzenie i prześciga najbujniejszą fantazyą.
Z nią do czynienia mając, nieśmiałem nic ująć z tych scen, którebym może tworząc sam, tkankę inaczéj pojął, wyraził, lub całkiem odrzucił.
Na twe żądanie napisałem Orbekę trochę więc odpowiedzialności spada na cię, szanowny przyjacielu.
Jest-to w prawdzie studyum fizyologii patologicznéj, — rzekłbym teratologii duchowéj, stanu wyjątkowego — ale niemniéj, choć ta choroba zwykle niedochodzi tak idealnych rozmiarów, niewyradza tak ostatecznych fenomenów — jest ona w lżejszych stopniach pospolitszą niż się zdaje.
Każdy z nas znał wżyciu choć jednego chwilowo może, ale ciężko na nią bolejącego.
Czy się opowiadanie przyda na co tym nieszczęśliwym, to rzecz bardzo wątpliwa dla mnie? Może tylko obronić od puszczenia cugli namiętności, którą każdy mniema do pohamowania łatwą, nie widząc, iż każda godzina zwiększa jéj siłę, a zmniejsza w nim potęgę oporu.
Z tém życzeniem puszczam w świat opowiadanie, jakkolwiek i ty i ja zgodziliśmy się na to, iż cudze doświadczenie a mniéj jeszcze opowiadane, nacokolwiek się przydać może. Zawszeć jednak utkwi coś w człowieku, zostanie wrażenie choć słabe, i odezwie się w danéj chwili.
Ze wszystkich wad powieści niepotrzebuję się tłómaczyć nie moje one są, ale z saméj istoty jéj płyną!
Na tém posłanie moje kończąc, grzechy na twe zrzucam sumienie.

KONIEC.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.