Od przewrotu listopadowego do pokoju brzeskiego/Tarcia wewnętrzne

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Lew Trocki
Tytuł Od przewrotu listopadowego do pokoju brzeskiego
Wydawca Stowarzyszenie Spółdzielcze „Książka”
Data wyd. 1920
Druk L. Bogusławski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Tarcia wewnętrzne.


Walka o władzę sowietów rozszerzała się w tym czasie po całym kraju. W Moskwie walka ta przybrała nadzwyczaj uporczywy i krwawy charakter. Fakt ten w niemałej może mierze spowodowany był przez to, że kierownicy powstania nie wykazali odrazu całej niezbędnej stanowczości w ataku. W wojnie domowej bardziej, niż w każdej innej wojnie, zwycięstwo może być zapewnione tylko dzięki stanowczej i nieustannej ofensywie. Wahań — być nie powinno; prowadzić rokowania — jest rzeczą niebezpieczną; wyczekująco stać na miejscu — jest zgubą. Chodzi przecież o masy ludowe, które nigdy jeszcze nie miały władzy w rękach, które stale znajdowały się w jarzmie innej klasy i które wskutek tego pozbawione są najbardziej samopoczucia politycznego. Każde wahanie w kierowniczem centrum rewolucji rodzi niezwłocznie rozkład wśród mas. Tylko w tym wypadku, gdy partja rewolucyjna sama mocno i pewno kroczy ku swemu celowi, może ona pomóc klasom pracującym przezwyciężyć zaszczepione im wiekami instynkty niewolnictwa i może prowadzić masy pracujące do zwycięstwa. I tylko na drodze stanowczej ofensywy może być osiągnięte zwycięstwo przy użyciu minimum sił i ofiar.
Ale cała trudność polega właśnie na osiągnięciu zdecydowanej i pewnej siebie taktyki. Zwątpienie mas we własne siły, właściwy im brak doświadczenia rządowego odzwierciadla się również we wodzach, którzy ze swojej strony znajdują się prócz tego pod potężnym naciskiem burżuazyjnej opinji publicznej.
Samą nawet myśl ewentualnej dyktatury mas robotniczych przyjęła burżuazja liberalna z nienawiścią i wściekłością. Dawała ona wyraz tym swoim uczuciom przy pomocy wszystkich tych niezliczonych organów, które są do jej usług. Za liberalną burżuazją kroczyła wiernie inteligiencja, która, przy całym swym radykalizmie w słowach i socjalistycznem zabarwieniu swego światopoglądu, w najgłębszej istocie swej świadomości nawskroś przesiąknięta jest niewolniczem uwielbieniem dla potęgi burżuazji i jej sztuki rządzenia. Cała ta „socjalistyczna“ inteligiencja zwróciła się naprawo i spoglądała na ustalający się rząd sowiecki jako na początek końca. Za przedstawicielami „wolnych zawodów“ kroczyli urzędnicy i personel administracyjno-techniczny, wszystkie te elementy, które duchowo i materjalnie żywią się okruchami ze stołu burżuazji. Opozycja tych warstw miała powiększej części charakter bierny — szczególniej po zgnieceniu powstania podchorążych; ale tembardziej nieprzezwyciężoną wydawać się mogła ta opozycja. Na każdym kroku odmawiano nam współpracy. Urzędnicy albo opuszczali swe stanowiska, albo pozostawali, lecz nie chcieli dalej pracować. Nie.oddawali też innym ani spraw bieżących, ani rządowych środków pieniężnych. Na stacji telefonicznej nie dawano nam żadnego połączenia. Depesze nasze w urzędzie telegraficznym były albo przekręcane albo wstrzymywane. Nie mogliśmy znaleźć ani tłumaczów, ani stenografistów, ani nawet przepisywaczy. Wszystko to musiało naturalnie wytworzyć taką atmosferę, w której pojedyncze osoby na czele naszej własnej partji zaczęły powątpiewać, czy wobec tego rodzaju opozycji społeczeństwa burżuazyjnego uda się masom pracującym puścić w ruch aparat rządowy i utrzymać władzę. Tu i owdzie rozległy się głosy, że należy dojść do porozumienia. Do porozumienia z kim? Z liberalną burżuazją? Ale doświadczenie koalicji z tą burżuazją wpędziło rewolucję w straszne trzęsawisko. Powstanie 7-go listopada przyjęte było jako czyn samozachowania mas ludowych po epoce niemocy i zdrady rządu koalicyjnego. Była jeszcze możliwa koalicja w szeregach tak zwanej rewolucyjnej demokracji, t. j. wszystkich partji sowieckich. Taką właściwie koalicję proponowaliśmy od samego początku, już 7-go listopada na posiedzeniu Drugiego Wszechrosyjskiego Kongresu Sowieckiego. Rząd Kiereńskiego był obalony — i oto zaproponowaliśmy Kongresowi Sowieckiemu, by wziął w swoje ręce władzę rządową. Ale partje prawicowe opuściły Kongres i zatrzasnęły drzwi za sobą. Było to zresztą najlepsze, co uczynić mogły. Reprezentowały one znikomo drobną cząstkę Kongresu. Za niemi nie stały więcej żadne masy, a te warstwy, które w bezwładności swej jeszcze je podtrzymywały, coraz bardziej przechodziły na naszą stronę. Koalicja z prawicowymi socjalistami-rewolucjonistami i mieńszewikami nie byłaby w stanie rozszerzyć bazy socjalnej rządu sowieckiego: jednocześnie zaś koalicja z nimi byłaby do składu rządu wniosła elementy, nawskrość zdemoralizowane sceptycyzmem politycznym i niewolniczem uwielbianiem burżuazji liberalnej. Cała zaś siła nowego rządu tkwiła w radykaliźmie jego programu i w stanowczości jego działań. Sprzymierzyć się z grupami Czernowa i Ceretelli’ego znaczyło to samo, co związać ręce i nogi nowemu rządowi, pozbawić go swobody ruchu i przez to podkopać w najszybszem tempie zaufanie, jakie miały do niego masy pracujące.
Najbliższymi naszymi sąsiadami zprawa byli tak zwani „lewi socjaliści-rewolucjoniści“. Naogół byli oni gotowi poprzeć nas, jednocześnie wszakże dążyli do stworzenia socjalistycznego rządu koalicyjnego. Kierownictwo Związku Kolejarzy (t. zw. Wikżel), Centralny Komitet pracowników pocztowych i telegraficznych, Związek Urzędników Państwowych — wszystkie te organizacje były przeciw nam. Nawet wśród wodzów naszej własnej partji rozlegały się głosy, wskazujące na konieczność dojścia do po. rozumienia tą lub inną drogą. Ale na jakiej podstawie? Wszystkie wyżej wymienione kierownicze instytucje poprzedniej epoki przeżyły się. Znajdowały się one mniej więcej w tym samym stosunku do całego personelu niższego, co stare komitety armji do mas żołnierskich w rowach strzeleckich. Historja wyryła głęboki przedział pomiędzy wyżynami a nizinami. Wszystkie pozbawione zasad kombinacje z tymi przez rewolucje zużytymi wodzami % dnia wczorajszego skazane były na nieuniknione fiasko. Należało zatem mocno i zdecydowanie oprzeć się na niższych warstwach, aby wraz z niemi przezwyciężyć sabotaż i arystokratyczne pretensje warstw wyższych. Wszystkie beznadziejne próby porozumienia pozostawiliśmy lewicowym socjalistom-rewolucjonistom. Nasza polityka, przeciwnie, polegała na przeciwstawieniu pracujących warstw niższych wszystkim owym organizacjom przedstawicielskim, które popierały rząd Kiereńskiego. Ta polityka nieprzejednana wywołała nawet wśród wodzów naszej własnej partji tarcia, a nawet pewien rozłam. W Centralnym Komitecie Wykonawczym lewicowi socjaliści-rewolucjoniści protestowali przeciw ostrym zarządzeniom nowego rządu i trwali przy konieczności kompromisów. Znajdywali w tem poparcie w pewnych sferach bolszewików. Trzej komisarze ludowi złożyli swoje pełnomocnictwa i wystąpili z rządu. Kilku innych członków partji oświadczyło swoją zasadniczą z nimi solidarność. W sferach intelektualnych i burżuazyjnych zrobiło to, niesłychanie wielkie wrażenie: jeżeli bolszewicy nie zostali zwyciężeni przez podchorążych i kozaków Krasnowa, to teraz staje się jasnem, że rząd sowiecki musi upaść naskutek rozkładu wewnętrznego. Masy jednak nie odczuwały wcale tego rozłamu. Jednomyślnie popierały Radę Komisarzy Ludowych, nietylko przeciw spiskowcom kontrrewolucyjnym i sabotażowi, lecz również przeciw wszystkim pośrednikom i sceptykom.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Lew Trocki i tłumacza: anonimowy.