Obraz łaskami słynący/Nadzwyczajne łaski

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Sygański
Tytuł Obraz łaskami słynący Matki Boskiej Pocieszenia i Kościół OO. Jezuitów w Nowym Sączu
Wydawca Nakładem pobożnych ofiarodawców w Nowym Sączu
Data wyd. 1891
Druk Drukarnia Wł. L. Anczyca i Spółki, pod zarządem Jana Gadowskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Nadzwyczajne łaski.

1. Józefa Sieradzka z Nowego Sącza zeznała o następującym wypadku: W r. 1834 synek jej Apolinarek, mocno rozkołysany, wypadł na podłogę i potłukł się tak bardzo, że wśród ciągłej gorączki nie dawał po sobie prawie znaku życia. Przywołani lekarze jednogłośnie orzekli, że o jego wyzdrowieniu nie może być mowy, a gdyby przypadkiem wyzdrowiał stanie się kaleką umysłowym wskutek silnego wstrząśnienia mózgu. Można pojąć boleść i rozpacz nieszczęśliwej matki. W tem okropnem zmartwieniu biegnie do kościoła OO. Jezuitów. Drzwi kościelne były zamknięte, klęka więc na progu kościelnym, i wśród gorących łez poleca Matce Boskiej Pocieszenia chorą dziecinę. W tej chwili, kiedy się ona modli u drzwi kościelnych, budzi się dziecko w domu jakby ze snu twardego, prosi o pokarm, i uśmiecha się do matki po jej powrocie z kościoła. Nieposiadając się z radości zawołała uszczęśliwiona niewiasta: „O Matko Boska, cóż to znaczy? To cud — i wszyscy obecni powtórzyli za nią: cud widoczny Maryi!“ Następnej nocy widzi Sieradzka we śnie panienkę przedziwnej urody w białem ubraniu, która trzymała Apolinarka na rękach swoich, a oddając go po chwili na łono matki, rzekła: „Jeszcze ci go oddaję“. To mówiąc znikła z jej oczu. Wkrótce potem Apolinarek odzyskał zupełnie utracone zdrowie i od pierwszej młodości, wbrew przepowiedniom lekarskim, wielkie do nauk pokazywał zdolności, a obecnie jest on znacznym urzędnikiem w Warszawie.
2. W r. 1847 słuchał teologii w kollegium Sądeckiem kleryk jezuicki Antoni Niedzielski. Cierpiał on często napady epilepsyi, wskutek czego musiał przerwać dalsze nauki i zająć się posługami domowemi braciszków zakonnych. Choroba nie ustawała wcale, myślano nawet naprawdę o jego wydaleniu z zakonu. Strapiony mocno swoją niedolą, udał się do Matki Boskiej Pocieszenia, ze łzą w oku błagając o zmiłowanie tem bardziej, że wysoko cenił i miłował powołanie swoje. Jednego razu, zmęczony chorobą i cierpieniem moralnem, podczas modlitwy wieczornej zasnął w kościele. We śnie zdało mu się, jakoby Matka Boża Pocieszenia, zstąpiła z ołtarza i rzekła doń: „Już teraz więcej napadów choroby mieć nie będziesz“. Tak się też stało. Podjął na nowo studia teologiczne w Nowym Sączu, dokończył je w Le Mans we Francyi, gdzie otrzymał święcenia kapłańskie z rąk biskupa Bouvier’a. Wiele potem w zakonie dla chwały bożej pracował, zachowując dla Matki Najśw. głęboką cześć i wdzięczność aż do zgonu. Umarł w Starej wsi pod Brzozowem 20 marca 1862 r.
3. Józef Krzysztoń z Chruślic, już od dzieciństwa swego uczęszczał chętnie do jezuickiego kościoła. W r. 1859, przejechał go wóz naładowany drzewem. W nieszczęściu tem polecił się Matce Boskiej Pocieszenia i westchnął do niej: „O gdybym ja mógł choć raz jeszcze pójść do kościoła i popatrzeć na Twój cudowny obraz“. Rzecz dziwna, we 3 dni po wypadku mógł już spełniać posługi domowe, wkrótce wyzdrowiał zupełnie. Aliści w rok potem zachorował śmiertelnie. Niemając nadziei życia, ślubował Matce Boskiej, że jeśli mu przywróci zdrowie, służyć jej będzie w kościele jezuickim, choćby też nawet prochy ścierać i posadzkę umiatać przyszło. Ślub jego był wysłuchany, wkrótce bowiem potem wyzdrowiał. Ojciec jego jednak dopóki żył, nie pozwolił mu wykonać przyrzeczonego ślubu. Dopiero po śmierci ojca 1866 r. spełnił swój ślub służąc za kościelnego przez lat 22.
4. Maryanna Czechowiczówna z Nowego Sącza, zachorowała w r. 1860 na tyfus i ciekączkę. Przywołany lekarz oświadczył, że nie ma nadziei wyzdrowienia. Kapłan, który jej udzielał ostatnich Sakramentów twierdził również, że tu potrzeba cudu bożego, aby odzyskać zdrowie. Chora jedyną ufność położyła w opiece Matki Boskiej Pocieszenia, i została od niej wysłuchaną. Zaraz bowiem po odejściu kapłana powrócił chorej apetyt a z nim utracone siły i zdrowie.
5. Józef Mordarski z Chełmca, został w r. 1866 od pijanego człowieka na polu przebity nożem w brzuch. Odniesiono go do szpitala w Nowym Sączu. Konsilium lekarskie orzekło, że z tej rany chory wyzdrowieć nie może. On jednak więcej pokładając ufności w opiece Matki Boskiej Pocieszenia, aniżeli w lekarzach, prosił o odprawienie mszy św. przed jej obrazem. Rzecz dziwna, zaraz na drugi dzień, skoro mszę św. przed obrazem Matki Najśw. odprawiono, rana zaczęła się goić, a za dwa tygodnie odzyskał pierwotne zdrowie.
6. Tekla Rodzińska z Nowego Sącza, zachorowała w r. 1872 na zapalenie stawów do tego stopnia, że ani ręką ani nogą ruszyć nie mogła i potrzeba było ją karmić, jak małe dziecko. Wszelkie środki lekarskie nie odnosiły żadnego skutku. Ofiarowała się tedy Matce Boskiej Pocieszenia w jezuickim kościele, od tej chwili stan jej zdrowia polepszył się zupełnie i żyła jeszcze potem lat 18.
7. Tomasz Michalik z Librantowej zeznał pisemnie, że w r. 1873 zachorował na cholerę tak gwałtownie, że po 20 godzinach nie mógł poznać samego siebie. Przerażony trwogą śmierci pomodlił się do Matki Boskiej Pocieszenia i posłał natychmiast skromną ofiarę do jej cudownego obrazu w Nowym Sączu. W cztery niespełna godziny potem, podniósł się z łóżka i posługiwał po domu.
8. W styczniu 1873 roku zachorowała w Nowym Sączu Maryanna Frannersberg na zapalenie nerek. Wskutek złej kuracyi dostała po trzech miesiącach wodnej puchliny w takim stopniu, że pomimo opieki czterech lekarzy nie było żadnej nadziei ratunku. Owszem lekarze stanowczo twierdzili, że nie pożyje dłużej chyba do końca kwietnia. Wodna puchlina coraz to większe przybierała rozmiary. W tem chora ofiarowała się Matce Boskiej Pocieszenia i przyjęła Sakramenta św. z tem mocnem postanowieniem, że jej chce wiernie służyć aż do zgonu. W maju zaczęła nagle puchlina spadać, chora powracała powoli do zdrowia i żyła potem jeszcze z łaski Boga 17 lat.
9. Aniela Kubicka z Brzeska, pisemnie zeznała co następuje:
I. Syn mój Felix 3 miesiące liczący, zagrożony był w r. 1870 utratą wźroku. Cała rodzina moja rozpaczała, ja zaś z ufnością niezachwianą poleciłam dziecię łasce Matki Boskiej Pocieszenia. Prosiłam o mszę św. przed jej obrazem i wkrótce nastąpiło także polepszenie, że zdumieni tą odmianą lekarze, sami uznali, że to jest cud prawdziwy.
II. R. 1874 dom rodziców moich w Nowym Sączu był w wielkiem niebezpieczeństwie podczas pożaru sąsiedniej kamienicy Kosterkiewicza, gdzie się znajdowały znaczne składy nafty i innych materyałów palnych. Zgorzała wówczas cała ulica po przeciwnej stronie i część rynku. Dom nasz polecony opiece Matki Boskiej Pocieszenia tylko cudownym sposobem ocalał, gdyż dach kilkakrotnie już się zapalał, pozostawiony na los szczęścia, bo z powodu silnego gorąca, wszelki ratunek ludzki był udaremniony.
III. W listopadzie 1885 r. zachorowała matka moja Katarzyna Obrecht, wiekowa osoba, bardzo niebezpiecznie. Lekarze orzekli, że z tej słabości na 100 osób w sile wieku zaledwie jedna zdrowo wychodzi, i że dni jej życia są już policzone. Podczas mszy św. odprawionej na intencyą matki poleciłam ją łasce Matki Boskiej Pocieszenia. Odprawiłam także nowennę i ta „cudowna lekarka“ uzdrowiła ją w krótkim stosunkowo czasie, ku ogólnemu zdumieniu.
IV. W listopadzie 1889 r. zachorował mąż mój Felix Kubicki, bardzo wątłego zdrowia, na tyfus plamisty. Sądząc po ludzku, nie było już ratunku ani nadziei. Chory przez pięć dni nie przyjmował lekarstw ani pokarmów — leżał bezwładnie z zamglonym wźrokiem bez znaku życia, bo już i puls coraz słabiej począł uderzać. Oddałam chorego w opiekę Matki Boskiej Pocieszenia, prosiłam o mszę św. w celu przywrócenia mu zdrowia. Od tego dnia nastąpiło widoczne polepszenie, a w niedługim czasie przyszedł zupełnie do siebie.
10. W czerwcu 1881 r. mały Antoś, synek Józefa Jurczaka z Chełmca, liczący zaledwie kilka tygodni życia, wypadłszy z łóżka na ziemię, zachorował zaraz bardzo niebezpiecznie. Jego matka nic o tem nie wspominając mężowi swemu, poleciła go Matce Boskiej Pocieszenia, prosząc równocześnie o mszę św. przed jej cudownym obrazem. Zaraz też potem polepszyło się dziecku, za co uradowani rodzice składają Matce Najśw. powinne dzięki.
11. Agnieszce Zielińskiej z Piwnicznej, zrobił się w r. 1881 wrzód na języku bardzo dokuczliwy; nic nie pomagały przez pół roku wszystkie lekarskie środki. W tem utrapieniu uciekła się z ufnością do Matki Boskiej Pocieszenia, obiecując przez całe życie odmawiać ku jej czci litanią loretańską. Za trzy dni potem cieszyła się już zupełnem zdrowiem.
12. Podwójną i to nadzwyczajną pomoc znalazła u stóp ołtarza Matki Boskiej Pocieszenia Maryanna Barbarska z Januszowej. W r. 1883 poleciwszy Najśw. Maryi Pannie swoją córkę Zofię, która już od 6 tygodni mowę straciła, a 12 dni żadnego pokarmu w ustach nie miała, została natychmiast wysłuchaną, gdyż jej córka odzyskała wnet mowę i do dziś dnia czerstwem cieszy się zdrowiem. W r. 1889 druga córka Rozalia przez 10 dni była bez przytomności, straciła wźrok i mowę. Polecona Matce Boskiej Pocieszenia odzyskała przytomność i żyje dotąd.
13. Agnieszka Piwowarczyk z Klęczan, zachorowała ciężko w r. 1885. Twarz jej zapuchła tak mocno, że przez całe dwa tygodnie nie widziała na oczy. Poleciwszy się Matce Boskiej Pocieszenia, za trzy dni odzyskała zdrowie. W r. zaś 1889 spuchły jej nogi tak bardzo, że nie mogła ani na krok postąpić. Zasmucona tą powtórną słabością prosiła o mszę św. przed ołtarzem Matki Boskiej Pocieszenia i wyzdrowiała za tydzień.
14. Dnia 17 kwietnia 1890 r. wybuchł w Nowym Sączu straszny pożar, który w kilku godzinach 160 domów w perzynę obrócił. W tem jawnem niebezpieczeństwie, oddali się OO. Jezuici w opiekę Matki Boskiej Pocieszenia. Mimo najoczywistszego niebezpieczeństwa ich kościół z klasztorem w pośród szalejących dokoła płomieni nietknięty został.
15. Rozalia Średniawska ze Starego Sącza, złożona ciężką niemocą na zapalenie stawów i nerwów, przez trzy lata pomimo środków lekarzy, nie podnosiła się prawie z łóżka. Kiedy żadnej zgoła nie czuła ulgi, rozpoczęła w czerwcu 1890 r. nowennę do Matki Boskiej Pocieszenia. Po odprawieniu pierwszej nowenny doznała znacznej ulgi, a po drugiej i trzeciej nowennie stan jej zdrowia polepszył się do tego stopnia, że może się przechadzać po domu i ogrodzie.

Nawrócenie i usprawiedliwienie grzesznika jest jak mówią Ojcowie Kościoła, większym cudem łaski, niż uleczenie doraźnie chorego. Takich łask wewnętrznych i czysto duchownych, przed obrazem Matki Boskiej Pocieszenia udzielonych różnym osobom, niktby nie policzył. Niektóre tylko przytoczę wypadki, nie wypisując całego nazwiska osób, dla przyczyn łatwych do odgadnienia.
16. J... C... ze Strug, będąc oddanym nałogowi pijaństwa, długo nie przystępował do św. Sakramentów. W czasie missyi grybowskiej 1877 r. zachęcała go do spowiedzi jego żona, ale nadaremno. Strapiona tem kobieta poleciła go Matce Najśw. Sądeckiej i wysłuchaną została; nagle bowiem zerwał się z pościeli, poszedł do Grybowa, słuchał uważnie kazań misyjnych, wyrzekł się wódki i odmienił życie na lepsze.
17. W r. 1883 zajechał do hotelu w Nowym Sączu pewien zamożny obywatel z Kongresówki. We śnie widzi jakąś poważną panią, która go do spowiedzi usilnie zachęca. Nie znał on Sącza, ani tu przedtem nigdy nie był. Nazajutrz przechodząc około gimnazyum, wstąpił do jezuickiego kościoła. Obraz Matki Boskiej był wówczas odsłonięty, wpatruje się w niego dobrze i poznaje, że to ta sama osoba, którą na obrazie spostrzega, namawiała go we śnie do spowiedzi św. Nienamyślał się długo, przystąpił do Sakramentów św., a potem w zakrystyi całe to zdarzenie wiernie opowiedział.
18. J... W... z Nowego Sącza zeznał pisemnie o sobie: „W r. 1885 uczęszczałem na rekolekcye w kościele OO. Jezuitów, nie tak pobożnością, jak raczej prostą ciekawością wiedziony. Przed tem byłem wielkim grzesznikiem służąc w wojsku przez długie lata; nie zważałem na przykazania boskie ani kościelne a spowiadałem się ledwie raz do roku i do niedobrze. Matce Najśw. Pocieszenia zawdzięczam jedynie, że w czasie tych nauk łaska boska zakołatała skutecznie do serca mego. Uczułem bowiem tak doskonałą skruchę w sercu mojem, że przez dłuższy czas rzewnie płakałem z miłości ku Bogu za popełnione grzechy. W takiem usposobieniu odprawiłem z całego życia najdokładniejszą spowiedź i odmieniłem zupełnie życie. Za te wielkie łaski składam publiczne podziękowanie Najśw. Maryi Pannie łaskami słynącej.
19. S... B... z Zabełcza, był nałogowym pijakiem przez długie lata. Pomimo upomnień przewodników duchownych, nie mógł się powstrzymać od wódki. Chodził do karczmy prawie co wieczór, nawet w niedzielę i święta. Zastanawiając się jednego razu nad swem nieszczęściem, postanowił odmawiać codziennie po kilka Ojcze nasz i Zdrowaś Marya do Matki Boskiej Pocieszenia w tej intencyi, ażeby mu obrzydziła karczmę i wódkę. Tak się też w istocie stało. Od zapust 1890 r. zaczął stronić od wódki i szynków, a po odprawieniu nowenny do Matki Boskiej Pocieszenia odmienił zupełnie życie swoje, za co Maryi Łaskawej o obrazie sądeckim dziękuje serdecznie.

Daj Boże, by te przykłady zachęciły wszystkich do ufności w pomoc Maryi. Nasze potrzeby i nędze tak duchowne jako i doczesne są bardzo liczne, ale hojność i łaskawość Królowej niebios nie zna miary ni granic. Szukajmy przeto pociechy, lecz szukajmy jej przez Maryą, bo wszystkie łaski, jakich nam Pan Bóg udziela, przechodzą przez ręce Maryi (św. Bernard). Ztądto słusznie Kościół święty — wkłada jej w usta słowa mędrca Pańskiego: „We mnie wszelka łaska drogi i prawdy, we mnie wszystka nadzieja żywota i cnoty“. (Eccl. XXIV—25).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Sygański.