Przejdź do zawartości

Ośmnasty Brumaire’a Ludwika Bonaparte/II

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Karl Marx
Tytuł Pisma pomniejsze
Wydawca Librairie Keva (s. 1),
Librairie Ghio (s. 2-3)
Data wyd. 1886-1889
Miejsce wyd. Paryż
Tłumacz Anonimowy (s. 1, 2),
Leon Winiarski (s. 3)
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst „Ośmnastego Brumaire’a“
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst „Pism pomniejszych“
Indeks stron
II.

Idźmy dalej za wątkiem rozwoju...
Historyja konstytucyjnego zgromadzenia narodowego począwszy od dni czerwcowych jest niczem innem, jak tylko historyją panowania i rozprzężenia się republikańsko-burżuazyjnego stronnictwa, — znanego pod nazwa trójkolorowych republikanów, czystych republikanów, politycznych republikanów, formalistycznych republikanów i t. d. Tworzyło ono za mieszczańskiej monarchii Ludwika Filipa oficyjalną republikańską opozycyję, a zatem uznaną część ówczesnego politycznego świata, miało swych zastępców w izbach i znaczna część organów ówczesnej prasy. Paryski jego dziennik National uchodził za równie poważny w swoim rodzaju, jak Journal des Débats. Stanowisku temu za konstytucyjnego królestwa, odpowiadał i charakter tego stronnictwa. Nie było ono zorganizowanem w imię wspólnych interesów i odgraniczonem od innych z powodu właściwej mu formy produkcyi stronnictwem burżuazyi. Była to raczej koteryja burżuazyi o republikańskich przekonaniach, literatów, adwokatów, oficerów i urzędników, której wpływ polegał na osobistych antypatyjach, jakie miano w kraju dla Ludwika Filipa, na wspomnieniach z czasów starej rzeczypospolitej, na republikańskiej wierze garstki marzycieli, a przedewszystkiem na francuskim nacyonalizmie, który nieustanną nienawiść żywił do wiedeńskich traktatów i do związku z Anglija. Wielka część stronników, którą National posiadał za Ludwika Filipa, zwróciła się ku niemu z powodu owego skrytego imperyjalizmu, który później, za rzeczypospolitej, znalazł konkurenta w osobie Ludwika Bonaparte. National walczył z arystokracyją finansową, jak tu czyniła cała mieszczańska opozycyja. Polemika przeciwko budżetowi, która we Francyi ścisłe złączoną była z walką przeciwko finansowej arystokracyi, obiecywała zbyt łatwą popularność i nadto bogaty materyjał do purytańskich leading articles[1], ażeby jej nie wyzyskiwano. Przemysłowa burżuazyja była mu wdzięczna za niewolnicza obronę francuskiego systemu ceł ochronnych, które National podtrzymywał raczej z narodowościowych, aniżeli z ekonomicznych pobudek, cała zaś burżuazyja miała uznanie dla nienawistnych denuncyjacyj socyjalizmu i komunizmu ze strony National’a. Zresztą, partyja tego ostatniego była czysto-republikańską, to jest żądała republikańskiej formy rządów burżuazyi, zamiast monarchicznej, a przedewszystkiem lwiej części owego panowania. Warunków, które towarzyszyć miały zmianie formy rzą­du, partyja ta nie potrafiła sobie jasno przedstawić. Wszakże jasną dla niej była niepopularność jej wśród demokratycznego drobnomieszczaństwa i rewolucyjnego proletaryjatu, publicznie głoszona na reformatorskich ucztach z ostatnich czasówLudwika Filipa. Prawdziwi ci republikanie byli już gotowi zadowolić się tymczasem regencyją księżny orleańskiej, gdy wybuchła rewolucyja lutowa, która wskazała miejsce w tymczasowym rządzie ich najwybitniejszym przedstawicielom. Posiadali oni naturalnie od początku zaufanie burżuazyi i większości konstytucyjnego zgromadzenia narodowego. Z komisyi wykonawczej, którą utworzyło zgromadzenie nar. na początku swe­go istnienia , zostały odrazu wykluczone socyjalistyczne żywioły tymczasowego rządu i partyja National’a skorzystała z wybuchu powstania lipcowego, aby usunąć także komisyję wykonawczą i w taki sposób oswobodzić się od najbliższych rywalów , od małomieszczańskich albo demokratycznych republikanów. Cavaignac, generał burżuazyjno-republikańskiej partyi, który dowodził żołdactwem pod­czas rzezi czerwcowej, zastąpił wykonawczą komisyję dyktatorską niemal władzą. Marrast, były redaktor en chef National’a, został stałym prezydentem konstytucyjnego zgromadzenia narodowego, a teki ministeryjalne, narówni z innemi ważnemi posadami dostały się owym prawdziwym republikanom.
Ideały republikańskiej burżuazyjnej frakcyi, która oddawna widziała w sobie prawna spadkobierczynię lipcowej monarchii, prze­ścignęła rzeczywistość. Frakcyja ta wszakże doszła do władzy, nie przez liberalne powstanie burżuazyi przeciwko tronowi, jak o tem marzyła za Ludwika Filipa, ale stłumiwszy kartaczami bunt prole­taryjatu przeciwko kapitałowi. To, co podług niej było najrewolucyjniejszem, w rzeczywistości okazało się najbardziej kontrrewolucyjnem. Owoc spadł jej na kolana, ale spadł on z drzewa poznania, nie z drzewa życia.
Wyłączne panowanie republikanów burżuazyjnych trwało tylko od 24 czerwca do 10 grudnia 1848. Treścią tych rządów było zredagowanie republikańskiej konstytucyi i ogłoszenie stanu oblężenia w Paryżu.
Nowa konstytucyja była w istocie tylko zrepublikanizowanem wydaniem konstytucyjnej charty z 1830 roku. Cenzus wyborczy lipcowej monarchii, wykluczający nawet wielką część burżuazyi od politycznego panowania nie mógł się zgodzić z egzystencyją mie­szczańskiej rzeczypospolitej. Lutowa rewolucyja proklamowała natychmiast zamiast tego cenzusu bezpośrednie ogólne piawo wybor­cze. Burżuazyjni republikanie nie mogąc wykreślić tego faktu z hi­storyi, musieli się zadowolnić dodaniem ograniczającej uchwały sze­ściomiesięcznego zamieszkania na miejscu wyboru. Stara organizacyja zarządu gminy, sądownictwa, wojska itp. została nienaruszoną , tam zaś, gdzie konstytucyja zmieniła takową, zmiana tyczyła się formy, nie treści, nazwy, nie zaś rzeczy samej.
Nieunikniony sztab generalny swobód z roku 1848: wolność osobista, swoboda prasy, słowa, asocyjacyj, zebrań, nauczania, wyznania itp. otrzymały mundury konstytucyjne, a z nimi nienaruszalność. Każda bowiem z tych swobód została ogłoszoną za bezwarunkowe prawo obywatela ( citoyen ) francuskiego, ale z nieodstępną uwagą na marginesie, że jest ona bezgraniczna o tyle, o ile nie ograniczają jej „równe prawa innych i bezpieczeństwo publiczne“, albo też „prawa“, które właśnie w owej harmonii pośredniczyć maja. Np.: „obywatele mają prawo do tworzenia stowarzyszeń i urządzania zebrań z charakterem spokojnym i bez broni, mogą podawać petycyje i wyrażać swe zdanie za pośrednictwem prasy, albo w jakikolwiek inny sposób. Korzystanie z tych praw podlega jedynie ograniczeniu przez równe prawa drugich i względy ogólnego bezpieczeństwa.“ [Rozd. II francuskiej konstytucyi, §8].
„Nauczanie jest swobodnem. Wolności nauczania używać można w warunkach, ustanowionych przez prawo i pod najwyższym dozorem państwa“ [§ 9]. „Mieszkanie każdego obywatela jest nienaruszalnem, wyjąwszy w formach, przepisanych przez prawo“ [Rozd. I, § 3] itd. itd. Konstytucyja wskazuje przeto ciągle na przyszłe organiczne prawa, które mają wypełnić owe uwagi na marginesie i w taki sposób uregulować korzystanie z owych nieograniczonych swobód, aby nie weszły one w kolizyję jedne z drugiemi, ani z ogólnem bezpieczeństwem. Później przyjaciele porządku powołali do życia organiczne prawa, które tak uregulowały owe swobody, że w korzystaniu z nich nie przeszkadzają burżuazyi prawa klas innych. Ilekroć burżuazyja zupełnie zabraniała korzystać innym klasom z tych swobód, albo nadawała takowe pod rozmaitymi warunkami prawnymi, z których każdy nie był wolny od kruczków i sideł policyjnych, robiła to zawsze jedynie w interesie „ogólnego bezpieczeństwa“, to jest burżuazyi, jak tego żąda konstytucyja. Obie strony maja przeto później zupełne prawo powoływania się na konstytucyję. Zarówno przyjaciele porządku, którzy zburzyli owe wolności, jak i demokraci, którzy je przywrócić chcieli, znaleźli dla siebie usprawiedliwienie w konstytucyi. Każdy bowiem paragraf takowej zawiera własną antytezę, własną izbę lordów i izbę gmin, czyli we właściwej swej treści swobodę, na marginesie zaś zniesienie swobody. Dopóki przeto nazwa swobody była szanowaną, dopóki tylko nie wprowadzano w czyn pojęcia swobody, oczywiście na prawnej drodze, istniała nienaruszona wolność w konstytucyi, w rzeczywistości jednak zabito ją jeszcze podczas uchwał parlamentarnych.
Tak zręcznie opancerzona konstytucyja miała jednakże achilesową piętę, gdzie można ją było zranić. Co gorzej, nie była to pięta, ale głowa, a raczej dwie głowy, stojące na jej czele: zgromadzenie prawodawcze z jednej strony, prezydent z drugiej. Przeglądając konstytucyję, widzimy, że jedynie te paragrafy, w których określony jest stosunek prezydenta do zebrania prawodawczego, są pozytywne, nie zawierają w sobie sprzeczności i nie dają się przekręcić. Chodziło tu bowiem republikańskiej burżuazyi o własną obronę. §§ 45—70 konstytucyi tak są zredagowane, że zgromadzenie narodowe ma prawo usunąć prezydenta konstytucyjnie, prezydent natomiast wbrew konstytucyi rozwiązać je może. W ten sposób konstytucyja uświęca nietylko na wzór charty z 1830 r. podział władzy, lecz rozszerza go, stwarzając przeciwieństwo niemożliwe do zniesienia. Gra władz konstytucyjnych, jak nazywał Guizot parlamentarne utarczki prawodawczej i wykonawczej władzy, w konstytucyi 1848 — go roku prowadzi wciąż va banque. Z jednej strony stoi 750 przedstawicieli narodu, wybranych i wybieralnych przez ogólne głosowanie, tworzących niepodlegające kontroli, nietykalne i nierozdzielne zgromadzenie nar., posiadające prawodawczą wszechpotęgę, rozstrzygające w ostatniej instancyi o wojnie, pokoju i traktatach handlowych, mające wyłącznie prawo amnestyi i zajmujące, dzięki nieustającym posiedzeniom pierwsze miejsce. Z drugiej strony prezydent, piastujący wszelkie atrybuty władzy królewskiej, z prawem zmiany ministrów niezależnie od zgromadzenia narodowego, dzierżący wszystkie środki władzy wykonawczej w swem ręku, z prawem rozdawania wszelkich posad, a więc pan samowładny, rozstrzygający o bycie 1 ½ milijona indywiduów, bo tyle zapewne wynosiły rodziny 500,000 urzędników i oficerów różnych stopni. Poza nim stoi cała uzbrojona siła. Korzysta on z przywileju ułaskawiania niektórych przestępców, rozporządza gwardyjami narodowemi, złożyć może z urzędu, za porozumieniem się z radą państwa, radców generalnych, kantonalnych i gminnych, wybranych przez obywateli. Ma on również wyłączne prawo inicyjatywy i zawierania wszelkich traktatów z zagranicą. Podczas gdy zgromadzenie ciągle jest na scenie, wystawione na krytykę i działanie światła dziennego, prezydent żyje w ukryciu, wśród pól elizejskich, a w dodatku artykuł 45 konstytucyi świeci mu przed oczami i leży na sercu, wołając bezustannie: frére, il faut mourir!..[2] Władza twoja skończy się w drugą niedzielę pięknego miesiąca maja w czwartym roku po wyborze! Wówczas panowanie twoje skończone, przedstawienie nie powtórzy się po raz drugi, więc jeżeli masz długi, to płać je póki czas z 600,000 franków, które ci konstytucyja wyznacza, w przeciwnym bowiem razie powędrujesz do Clichy w drugi poniedziałek pięknego miesiąca maja. Konstytucyja oddając faktyczną władzę prezydentowi, stara się zapewnić moralną siłę zgromadzeniu narodowemu. Pomijając już wzgląd, że niemożna stworzyć siły moralnej przy pomocy paragrafów prawa — konstytucyja sama się znosi, skoro każe wybierać prezydenta wszystkim francuzom przez ogólne głosowanie. Podczas gdy głosy Francyi rozdzielają się na 750 członków zgromadzenia narodowego, przy wyborze prezydenta koncentrują się na jednej jednostce. Kiedy każdy przedstawiciel narodu reprezentuje tylko tę lub inną partyję, miasto, wieś — albo nie reprezentuje nikogo, wybór swój zawdzięcza przeznaczeniu, wedle którego musi wyjść koniecznie z urny, jako ⅟750 cząstka zgromadzenia, przyczem nie zwraca się bacznej u wagi ani na rzecz samą, ani na osobę, prezydent jest wybrańcem narodu, a akt jego wyboru jest atutem wyrzucanym z ręki co 4 lata przez samorządzący się naród. Zgromadzenie narodowe stoi w metafizycznym, wybrany zaś prezydent w konkretnym stosunku do narodu. Zgromadzenie narodowe przedstawia wprawdzie, w swoich pojedynczych przedstawicielach, różnorodne strony ducha narodowego, w prezydenta jednak wciela się duch narodowy. Prezydent posiada, w przeciwstawieniu do zgromadzenia, niejako boskie prawo, jest on z łaski narodu.
Thetis, bogini morza, przepowiedziała Achilesowi śmierć w młodym wieku. Konstytucyja miała, podobnie jak Achiles, swoją piętę, miała więc, jak Achiles, przeczucie, że wcześnie skończyć będzie musiała. Wystarczałoby republikanom prawdziwym, układającym konstytucyję, by rzucili wzrokiem z niebios swej idealnej rzeczypospolitej na trywialną ziemię, aby poznać, jak w zrastało codziennie zuchwalstwo rojalistów, bonapartystów, demokratów, komunistów, a jak nikł ich własny kredyt, w miarę jak zbliżali się do ukończenia swego wielkiego prawodawczego dzieła, a pomimo to Thetis nie wy­szła z morza, by wyjawić swą tajemnice. Starali się oni oszukać przeznaczenie wydając podstępny § 111 konstytucyi, według którego ka­żdy wniosek rewizyi ustawy krajowej musi być uchwalony przynajmniej przez ⅔ głosów w trzech następujących po sobie debatach, przedzie­lonych okresem miesięcznym od siebie. Niemniej, jak 500 członków zgromadzenia narodowego brać przytem musi udział w głosowaniu. Była to zatem tylko bezsilna próba zatrzymania władzy na wypadek, gdyby republikanie mieli być kiedyś w mniejszości parlamentarnej (przewidywali, że do rzędu takiej zejdą niedługo), władzy, która im wysuwała się z rak wówczas, gdy posiadali parlamentarną większość i wszystkie środki panującej partyi.
Nareszcie w melodramatycznym paragrafie zgromadzenie porucza konstytucyję czujności i patryjotyzmowi całego francuskiego narodu i każdego francuza w szczególności, poleciwszy pierwej w innym para­grafie „czujnych" i „patryjotów" delikatnej i nadzwyczaj nieprzyjemnej uwadze specyjalnie utworzonego wysokiego sądu — haute cour[3].
Oto, czem była konstytucyja 1848 roku, obalona 2 grudnia 1851 nie wskutek planu genijalnej głowy, lecz dotknięciem kapelusza; nie zapominajmy wszakże, że był to trójgraniasty, napoleoński ka­pelusz.
Podczas kiedy republikańska burżuazyja zajęta była dyskutowa­niem i uchwalaniem konstytucyi, utrzymywał Cavaignac stan oblę­żenia Paryża. Przyspieszyło to poród konstytuanty. Konstytucyja została później wyprawioną na tamten świat przy pomocy bagnetów, nie trzeba wszakże zapominać, że bagnety i to skierowane do ludu, chroniły ją przy pojawieniu się na świat. Przodkowie, „poczci­wych republikanów", rozpowszechnili trójkolorową wstęgę, symbol swój, w całej Europie. Ci ostatni, ze swej strony zrobili również ważne odkrycie, był niem stan oblężenia, który utorował sobie drogę przez cały kontynent, ale ze stałą sympatyją zwracał się do Francyi, dopóki nie zdobył sobie w znacznej części jej departamentów prawa obywatelstwa. Doskonały ten wynalazek, stosowano peryjodycznie w każdym kryzysie podczas rewolucyi francuskiej. Ale cze­mużby koszary i obóz, tak peryjodycznie narzucane francuskiemu społeczeństwu w rodzaju ciężaru , który miał ugniatać jego głowę i prasować mózg, by zrobić zeń spokojnego człowieka, czyż szabla i karabin, które sądziły i rządziły, oceniały jego czyny i opiekowały się niem, wykonywajac służbę policyjną i straż nocną, czyż hiszpan­ka i mundur, zachwalane ustawicznie, jako najwyższa mądrość społeczeństwa, nie miały wpaść na pomysł stałego zabezpieczenia spo­łeczeństwa, proklamując własne panowanie, jako najwyższe i oswobadzajac zupełnie mieszczańskie społeczeństwo od kłopotu rzą­dzenia samem sobą?.. Koszary i obóz, szabla i karabin, hiszpan­ka i mundur tem łatwiej dojść musiały do tego przekonania, ile że wówczas spodziewać się mogły lepszej zapłaty za więk­sze usługi, podczas gdy przy samym tylko peryjodycznym stanie oblężenia i chwilowym ratunku społeczeństwa w usługach tej lub innej frakcyi burżuazyjnej. oprócz kilku trupów i rannych i kilku przyjaznych mieszczańskich grymasów, mało zyskiwały pozytywnych rezultatów. Czyż nie wypadało z tego, by wojsko we własnym swym interesie, odegrało scenę stanu oblężenia i dobrało się jednocześnie do kabz mieszczańskich? Nie należy przytem zapominać, że w tym czasie na czele działającej w Paryżu komisyi wojskowej stał pułkownik Bernard, ów prezydent wojennej komisyi, który za czasów Cavaignac’a zesłał bez wyroku do ciężkich robót 15, 000 powstańców.
Aczkolwiek poczciwi, prawdziwi republikanie, uchwalając stan oblężenia w Paryżu, założyli szkółkę, w której wychować się mogli pretoryjanie z 2-go grudnia 1851 r., należy się im z tem wszystkiem jednak pochwała, że zamiast egzaltować poczucie honoru narodowego, jak to miało miejsce za Ludwika Filipa, płaszczyli się oni przed zagranicą wówczas właśnie, kiedy rządy były w ich ręku i zamiast oswobodzić Włochy, pozwolili je zdobyć austryjakom i neapolitańczykom. Wybór Ludwika Bonaparte na prezydenta 10 grudnia 1848 r. położył koniec dyktaturze Cavaignac’a i konstytuancie.
§ 44 konstytucyi głosi: „ Na prezydenta francuskiej rzeczypospolitej obranym być może jedynie obywatel francuski, który nigdy swych praw obywatelskich nie tracił.“ Pierwszy prezydent rzeczypospolitej, L. N. Bonaparte, stracił nietylko swe prawa jako obywatel francuski, nietylko był angielskim konstablem do szczególnych poruczeń, ale był on nawet naturalizowanym szwajcarem.
Na innem miejscu przedstawiłem znaczenie wyboru z dn. 10-go grudnia. Nie wracam tedy do niego. Wystarczy tu uwaga, że wybór ów był reakcyją włościan, którzy musieli zapłacić koszta rewolucyi lutowej, przeciwko reszcie klas narodu, reakcyja wsi przeciwko miastu. Znalazła ta reakcyja wielką sympatyję wśród armii, której republikanie z National’a nie dali sposobności dojścia ani do sławy, ani do majątku, sprzyjała jej wielka burżuazyja, witajaca Bonapartego jako przejście do monarchizmu, przyklasnął jej proletaryjat i drobni mieszczanie, dla których Bonaparte był postrachem na Cavaignac’a. Stosunek włościan do francuskiej rewolucyi postaram się poniżej wyjaśnić.
Okres od 20 grudnia 1848 do rozwiązania konstytuanty w maju 1849 r., zawiera historyję upadku burżuazyjnych republikanów. Kiedy republikanie założyli rzeczpospolitę dla burżuazyi, rozpędzili proletaryjat z placu boju i uspokoili choć na czas jakiś drobne mieszczaństwo, usuwa ich z kolei masa burżuazyi, która słusznie uważa rzeczpospolitę za swą własność. Przekonania tej masy były rojalistyczne. Część jej, wielcy właściciele ziemscy, rządzili za czasów restauracyi, byli przeto legitymistami. Druga część, arystokracyja finansowa i wielki przemysł panoszyli się za lipcowej monarchii, ztąd przywiązanie do orleanistów. Dygnitarze z armii, uniwersytetu, kościoła, z sądów, z akademii i z prasy sympatyje swe dzielili pomiędzy jedną a drugą dynastyja, chociaż w różnym stosunku. W mieszczańskiej rzeczypospolitej, której na imię nie byto Bourbon, ani Orleans, ale której właściwą nazwą był kapitał, znaleźli oni formę rządu, wśród której mogli wspólnie panować. Już powstanie lipcowe złączyło ich w „partyję porządku.“ Teraz szło przedewszystkiem o usuniecie koteryi burżuazyjnych republikanów, stojących jeszcze na czele zgromadzenia narodowego. O ile brutalnie prawdziwi ci republikanie używali fizycznej siły przeciwko ludowi, o tyle tchórzowsko, pokornie, bez energii, złamani i niezdatni do boju, cofali się oni, gdy chodziło o utrzymanie republikanizmu i prawodawczej władzy prze­ciwko wykonawczej sile i rojalistom. Nie miejsce tu opowiadać ha­niebną historyję ich rozejścia się. Było to znikanie, nie upadek. Historyja ich zakończyła się na zawsze, a w następującym okresie ukazują się oni, czy to w zgromadzeniu czy poza niem już tylko jak o wspomnienia, które zdają się ożywać, ilekroć podniesie się kwestyja o nazwę rzeczypospolitej a rewolucyjna walka zejdzie na naj­niższy poziom. Zauważyć tu trzeba nb., że dziennik, który dał imię tej partyi, National, nawraca się w następującym okresie do socyjalizmu.
Zanim skończymy z tym okresem, rzućmy jeszcze okiem wstecz na owe dwie siły, z których jedna niszczy drugą 2-go grudnia 1851 roku, a które od 20 - go grudnia do ustąpienia konstytuanty żyły z sobą w małżeńskim stosunku. Myślimy tu o Ludwiku Bonaparte z jednej strony i o partyi złączonych rojalistów, partyi porządku — słowem, wielkiej burżuazyi z drugiej strony. Gdy tylko Bonaparte został prezydentem, natychmiast utworzył on ministeryjum partyi porządku, na czele którego stanął Odillon Barrot, nb. dawny przywódzca najliberalniejszej frakcyi parlamentarnej burżuazyi. Pan Bar­ot upolował nareszcie tekę ministeryjalną, której widmo prześlado­wało go od r. 1830; rzeczywistość prześcignęła nawet jego marzenia, wszak był prezydentem tego ministeryjum; ale nie zajął on w niem miejsca jako naczelnik parlamentarnej opozycyi, o czem marzył za Ludwika Filipa. Zadaniem jego na dziś było uśmierzenie parla­mentu, wystąpić więc musiał jako sojusznik największych swych nieprzyjaciół, jezuitów i legitymistów. Zaślubił nareszcie narzeczo­ną, ale już jako prostytutkę. Zdawało się, że Bonaparte zupełnie wycofał swą osobę. Partyja porządku działała za niego.
Zaraz na pierwszem posiedzeniu rady ministrów postanowiono wyprawę do Rzymu i zgodzono się wprowadzić w czyn to postano­wienie bez wiedzy zgromadzenia narodowego. Koszta wyprawy po­kryto w bardzo prosty sposób: wydatki odnośne zamieszczono w budżecie pod innym tytułem. Początek działalności stanowi­ło przeto oszukaństwo popełnione na zgromadzeniu narodowem i tajna konspiracyja z absolutnemi państwami zagranicy przeciwko rewolucyjnej rzymskiej rzeczypospolitej. W ten sam spo­sób i przy pomocy tych samych manewrów przygotował Bona­parte zamach z d. 2 grudnia, wymierzony przeciwko rojalistycznemu zgromadzeniu prawodawczemu i przeciw konstytucyjnej rzeczypospo­litej. Nie zapominajmy, że taż sama partyja, która 20-go grudnia 1848 r. stworzyła ministeryjum Bonapartego, stanowiła 2-go grudnia 1851 r. większość prawodawczego zgromadzenia narodowego.
Konstytuanta uradziła, że rozejdzie się dopiero wówczas, gdy wypracuje i ogłosi cały szereg organicznych praw, mających na celu dopełnienie konstytucyi. Partyja porządku zaproponowała jej przez usta reprezentanta Rateau 6 stycznia 1849 r., aby dała za wygranę organicznym prawom i postanowiła raczej, w jaki sposób ma się roz­wiązać. Nietylko ministeryjum z panem Odillon Barrot na czele, ale i wszyscy członkowie zgromadzenia narodowego groźnie nawoływali konstytuantę do rozwiązania się, jako koniecznego środka dla zdo­bycia kredytu, skonsolidowania porządku, zakończenia z nieokreśloną tymczasowością, przekonywując ją, że tamuje produkcyjność nowego rządu i stara się utrzymać przy życiu tylko dzięki złej woli, że kraj zmęczony jest jej działalnością itd. Bonaparte bacznie śledził wszystkie te obelgi, miotane przeciwko prawodawczej władzy, nauczył się ich na pamięć i dowiódł parlamentarnym rojalistom 2 grudnia 1851 r., że nauka nie poszła w las. Wszak użył przeciwko nim ich własnych haseł.
Ministeryjum Barrot i partyja porządku poszły dalej. Wywołano w całej Francyi ruch przejawiający się w petycyjach do zgromadzenia narodowego, gdzie w uprzejmych wyrazach przedstawiano zgromadzeniu, że konstytuanta powinna zniknąć z horyzontu. W ten sposób zgromadzeniu narodowemu, jako konstytucyjnemu wyrazowi woli ludu, przyobleczonemu w formy parlamentarnej organizacyi, przeciwstawiono niezorganizowana masę narodu. Z nauki tej skorzystał Bonaparte, apelując później do ludu francuskiego.
29-go stycznia 1849 roku nadszedł nareszcie dzień, w którym konstytucyjne zgromadzenie miało uchwalić własne swe rozwiązanie. Gmach, gdzie odbywały się posiedzenia konstytuanty, otoczony był wojskiem; Changarnier, generał partyi porządku, w którego ręku łączyło się dowództwo nad gwardyją narodową i linijowemi wojskami, odbył — jakby przed bitwą — wielką rewiję w Paryżu, a skoalizowani rojaliści oświadczyli groźnie zgromadzeniu, że użyją siły, jeżeli nie ustąpi ono dobrowolnie. Konstytuanta była posłuszną, ale wytargowała sobie jeszcze krótką chwilę życia. Czyż coup d’état 2 grudnia 1851 r. różnił się w czem od zamachu 29-go stycznia?... Jedyna różnica polegała na tem, że dokonano go wspólnie z Bonapartem przeciwko republikańskiemu zgromadzeniu narodowemu. Panowie ci nie zauważyli, albo nie chcieli zauważyć, że Bonaparte skorzystał z 29 stycznia 1849 roku, rozkazując wojsku przedefilować przed gmachem Tuilleriów. Pierwsze to użycie siły wojskowej przeciwko władzy parlamentarnej było najlepszą wskazówką dla przyszłego Kaliguli.
Pobudka, skłaniającą przedewszystkiem partyję porządku do gwałtownego skrócenia życia zebraniu konstytucyjnemu, były organiczne, dopełniające konstytucyję prawa, jako to: prawo o nauczaniu, prawo wyznań i t. p. Koalicyja rojalistyczna pragnęła sama być autorką owych praw. Między niemi było wszakże jedno o odpowiedzialności prezydenta rzeczypospolitej. W 1851-szym roku zebranie prawodawcze zajmowało się właśnie zredagowaniem owego prawa, gdy Bonaparte ubiegł ten zamach na swe prawa przez zamach 2 grudnia. Ileżby dali skoalizowani rojaliści w parlamentarnej kampanii zimowej roku 1851, gdyby mieli byli gotowe prawo odpowiedzialności, prawo, ustanowione przez nieufne, nienawistne, republikańskie zgromadzenie!
Gdy konstytuanta w dniu 29 stycznia 1849 r. złamała ostatni swój oręż, rzucili się na jej dobicie ministeryjum Barrot i przyjaciele porządku; nie zaniedbali oni niczego, co mogło ją było upokorzyć, wyzyskując rozpaczliwą zaiste bezsilność tego prawodawczego zgromadzenia, zmuszali je do uchwalania praw, dyskredytujących je do reszty w oczach opinii publicznej. Bonaparte, zajęty swym napoleońskim obłędem, był dość zuchwały, ażeby publicznie wyzyskać to poniżenie parlamentarnej władzy. Kiedy mianowicie zgromadzenie narodowe w dniu 8 maja 1849 udzieliło ministeryjum naganę za zajęcie Civita-Vecchia przez Oudinot’a i wydało rozkaz, ażeby wyprawa rzymska nie sprzeniewierzała się rzekomemu celowi, w jakim wysłaną została, opublikował Bonaparte tegoż samego wieczora w Monitorze list do Oudinot’a, w którym winszuje mu bohaterskich czynów, przemawiając jako wspaniałomyślny protektor armii w przeciwstawieniu do wojujących piórem panów z parlamentu. Rojaliści list ten przyjęli śmiechem. Uważali oni po prostu Bonapartego za człowieka, którego łatwo będą mogli wystrychnąć na dudka. Nakoniec gdy Marrast, prezydent konstytuanty, w chwilowej obawie o losy zgromadzenia narodowego, odwołując się do praw konstytucyi w celach bezpieczeństwa, zawezwał jednego z pułkowników, ażeby tenże stawił się ze swym pułkiem, wezwany ociągał się ze spełnieniem rozkazu, powołał się na karność wojenną i odesłał Marrast’a do Changarnier’a, który go odprawił z niczem, dodając szyderczo na pożegnanie, że nie lubi des boïonettes intelligentes. W listopadzie 1851, kiedy złączeni rojaliści rozpocząć chcieli stanowczą walkę z Bonapartem, starali się przeprowadzić — za pomocą osławionego swego wniosku do ustawy o kwestorach — zasadę bezpośredniej rekwizycyi wojska przez prezydenta zgromadzenia narodowego. Jeden z ich generałów, Seflô, podpisał był wniosek do prawa. Napróżno Changarnier głosował za wnioskiem, napróżno Thiers złożył hołd przezornej mądrości dawnej konstytuanty. Minister wojny, St. Arnaud, odpowiedział mu tak samo — jak poprzednio Changarnier Marrast’owi; odpowiedź ministra Montagne przyjęła oklaskami!
Oto, w jaki sposób sama partyja porządku, nie będąc jeszcze zgromadzeniem narodowem, lecz ministeryjum zaledwie, piętnowała rządy parlamentarne. I po tem wszystkiem partyja ta podnosi gwałt, gdy zamach 2 grudnia 1851 roku wygnał parlamentaryzm z granic Francyi!
Życzymy mu szczęśliwej podróży.




  1. Przypis własny Wikiźródeł ang. artykułów wstępnych
  2. Przypis własny Wikiźródeł fr. bracie, musisz umrzeć!..
  3. Przypis własny Wikiźródeł fr. sąd najwyższy





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Karl Marx i tłumacza: anonimowy.