Ciemność już objęła świat,
Tajemniczej pełna grozy.
Przyodziane w biały strój,
Niby widma, stoją brzozy. Stoją, wiodą z sobą szept Zadumany, cichy, senny, Ronią liście, niby łzy... Wiatr się skarży w nich jesienny...
Na niebieskich stropów tle
Tysiąc świateł złotych mruga,
A na ziemi z mrocznych chat
Płynie blasków nikłych smuga. Gwiazdy ziemi! Próżno w was Szukać szczęścia przepowiedni!... Kędy owe światła lśnią, Tam się gnieżdżą ludzie biedni;
Na bagnisku krzywd i nędz
Błędne błyszczą to światełka...
Jak ból ludzki, nieraz noc
Smętną skargą się rozełka... Tyś dla własnych dzieci swych Jak twych biegów tryb, — bezwzględna! Ziemio, ziemio! z pośród gwiazd Najsmutniejsza gwiazdo błędna!