Neron (Dumas, 1926)/Tom II/Rozdział VII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (ojciec)
Tytuł Neron
Podtytuł Romans historyczny
Wydawca E. Wende i spółka
Data wyd. 1926
Druk Zakłady graficzne Polska Zbrojna
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Acté
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
VII

Takie wiadomości zawierały listy, które Neronowi doręczono w cyrku. Dowiedział się z nich przytem, że Windeks w swych proklamacjach nazywał go nędznym śpiewakiem i to go najwięcej ubodło. Nie mogąc mu przebaczyć tej zniewagi, zażądał od Senatu, aby surowo ukarał Windeksa, potem znów w dalszym ciągu prowadził dawny, ohydny tryb życia, jakby zapominając o groźnem położeniu. A pogarszało się ono z każdą chwilą. Bunt w Hiszpanji i Galji rozszerzał się coraz bardziej.
Galba zebrał gwardję przyboczną z wyborowego żołnierza i utworzył rodzaj Senatu. Z pomiędzy wszystkich wodzów, prefektów i pretorów, jeden tylko nie przyłączył się do buntu, lecz nie przez sympatję dla Nerona, ale dlatego, że Windeks był cudzoziemcem, Galbę zaś uważał za człowieka chwiejnego umysłu i słabego charakteru, obawiał się przeto, iżby Rzym nie ucierpiał na tej zmianie. Był nim Wirginjusz. Utrzymał on swoje legje w wierności dla Nerona i powiódł do walki ze zbuntowanymi Gallami, pragnąc ocalić — jak mówił — państwo od hańby poddania się władzy nieprawowitej.
Gallowie dotrzymali swych zobowiązań. Wodzowie trzech najliczniejszych ludów tego kraju: Sekwańczyków, Eduensów i Awernijczyków, zgromadzili się około Windeksa. Wirginjusz, z swojej strony, miał pod sobą legje Germanji, posiłkowe wojsko Belgów i jazdę Batawów. Z temi siłami stanął pod miastem Bezanson, które trzymało z Galbą i zaczął je oblegać; lecz zaledwie uczyniono pierwsze przekopy, ukazały się w oddali zastępy Windeksa.
Gallowie powoli zbliżali się ku oczekującym Rzymianom i gdy się znaleźli od nich o trzy strzelenia, zatrzymali się, by sprawić szyk bojowy. Wówczas Windeks wezwał Wirginjusza na poufną rozmowę. Na przestrzeni, rozdzielającej dwa wojska, rozpięto namiot, do niego udali się obaj wodzowie, a ich straże czuwały dokoła namiotu.
Rozmowa odbyła się w cztery oczy. Windeks zwierzył się Wirginjuszowi z zamiarów, a ten przekonawszy się, iż działał nie dla siebie, lecz na rzecz Galby, zawarł z nim sojusz. Postanowili udać się razem na Rzym i właśnie mieli oznajmić to wojsku, gdy wielkie krzyki dały się słyszeć na prawem skrzydle armji. Z Bezanson wyszła centurja, z zamiarem połączenia się z Gallami, a gdy ci chcieli zbliżyć się do niej, żołnierze Wirginjusza, sądząc, że zamyślają na nich uderzyć, sami postąpili ku nim, pragnąc uprzedzić napad.
Ten oto był powód wrzasków, które usłyszeli wodzowie. Każdy z nich rzucił się do swych szeregów zaklinając żołnierzy, aby się zatrzymali; ale głos ich stłumiły krzyki Gallów, którzy przytem podnieśli puklerze. Krzyki te wzięto za wrogie oznaki, a nieporozumienie wywołało straszliwe skutki. Obie strony, bez wodzów, bez szyku, wiedzione starą nienawiścią zwyciężonych do zwycięzców, rzuciły się na siebie z zajadłością dzikich bestyj. Rozpoczęła się rzeź obustronna. W przeciągu dwóch godzin padło Gallów 20.000, a Germanów i Batawów 16.000. Wreszcie Gallowie się cofnęli. Nazajutrz w namiocie, gdzie wodzowie wczoraj się porozumiewali poufnie, znaleziono zwłoki Windeksa. Widząc, że szlachetne nadzieje jego jak dym się rozwiały, sam się życia pozbawił, rzucając się na miecz. Żołnierze Wirginjusza, którzy znaleźli ciało, zażądali nagrody, utrzymując, iż to oni zabili wodza nieprzyjaciół. Nagrodę otrzymali, lecz dzieląc się nią, poswarzyli się, a jeden, uważając się za pokrzywdzonego przy podziale, wyjawił prawdę.
W Hiszpanji również zaszły pomyślne dla Nerona wypadki. Jeden z legjonów sprzysiągł się przeciwko Galbie i gdy ten udawał się do kąpieli, uderzył na niego w wąskiej uliczce. Galba cudem prawie uniknął niebezpieczeństwa. Ponieważ jednocześnie dowiedział się o klęsce Gallów i śmierci Windeksa, więc zwątpił o sprawie, wszystko poczytał za stracone i już zgóry czując się zagrożony, ukrył się w warownem Klunium. Wkrótce jednak wróżby pomyślne przywróciły mu nadzieję. Było ich wiele. Gdy schroniwszy się do Klunium, polecił wzmocnić jego mury, pewien żołnierz, przy pierwszem zagłębieniu rydla w ziemię, wydobył kosztowny starożytny pierścień z wyobrażeniem bogini Zwycięstwa. Pierwsza ta wróżba znacznie uspokoiła Galbę. Udawszy się dnia tego na spoczynek, zobaczył we śnie posąg Fortuny, który wzniósł tej bogini w willi swej Fondi. Bogini oznajmiła mu, iż zbyt już długo oczekuje na jego przybycie i jeżeli niezwłocznie do niej nie pospieszy, innego obdarzy swemi względami. A willa Fondi znajdowała się przy drodze do Rzymu. Gdy się obudził, oznajmiono mu, iż do Dertozy, miasta położonego nad Ebrem, zawinął okręt pełen broni, lecz bez sternika i majtków. Te wróżby i wiele jeszcze innych utwierdziły go w przekonaniu, że zamysłom jego sprzyjają bogowie.
Neron zaś groźne wypadki lekceważył. Bunt ucieszył go nawet, gdyż dawał powód do nałożęnia na zbuntowaną ludność nowych podatków tytułem kary. Zadowolił się więc posłaniem Senatowi odezwy Windeksa, domagając się, jak już nadmieniliśmy, ukarania go surowo za to zwłaszcza, że śmiał go nazwać nędznym śpiewakiem. Polecił następnie najcelniejszym obywatelom Rzymu, aby jak najspieszniej stawili się u niego. Wezwani sądząc, iż tu idzie o radę w sprawach państwowych, przybyli niezwłocznie. Ale Neron przedstawił im nowo wynaleziony organ wodny, tłumaczył im misterne urządzenie onego, nadmieniając złośliwie:
— Pokazałbym to wszystko publicznie w teatrze, gdyby Windeks na to pozwolił.
Dopiero, gdy otrzymał nowe listy donoszące, iż wojsko Gallów liczyło już 100.000 ludzi, zaczął myśleć o przygotowaniach do wojny. Wydawał najdziwniejsze rozporządzenia. Kazał sprowadzić wozy do teatru i swego pałacu, a na nie ułożyć instrumenty muzyczne. Następnie powołał pod broń ludność miejską, a gdy nikt się nie stawił, polecił obywatelom wolnym dostarczyć pewną liczbę niewolników, sam odwiedzał ich domy, wybierając ludzi najmłodszych i najsilniejszych, nie wyłączając nawet rządców dworskich i sekretarzy. Zgromadził potem 400 najpiękniejszych ladacznic, kazał im ostrzyc włosy, a uzbroiwszy je w topory i amazońskie puklerze, przeznaczył ten oddział do straży przy swej osobie. Udał się z kolei na ucztę, a wracając z niej, wsparty na ramionach Faona i Sporusa, rzekł do oczekujących na niego obywateli, iż niema wcale powodów do obawy, gdyż dość mu będzie ukazać się Gallom, przemówić do nich, a uznają się za zwyciężonych, on zaś hymn triumfu zanuci i zaraz go nawet układać pocznie.
W kilka dni nowy goniec przybył z Galji. Tym razem przynosił dobre wieści: oznajmiał o spotkaniu się legij rzymskich z Gallami, o porażce tych ostatnich i o śmierci Windeksa. Neron wydał okrzyk radości, jak szalony biegał po komnatach i ogrodach pałacu, nakazał nowe igrzyska i widowiska, zapowiadając, iż sam śpiewać będzie w teatrze wieczorem i zapraszając celniejszych obywateli na wielką ucztę nazajutrz.
Jakoż udał się do gimnazjum wieczorem, ale po drodze zauważył, iż w mieście dzieje się coś dziwnego. Spostrzegł jeden ze swych posągów nakryty worem, a w wory zaszywano wówczas ojco- i matkobójców, wraz z małpą, kotem, żmiją i topiono w Tybrze. Dalej nieco, na kolumnie spostrzegł następujący napis: „Neron śpiewał tak wiele, że obudził koguty[1]. Dalej jeszcze usłyszał, że jakiś patrycjusz grozi i złorzeczy swoim niewolnikom, a gdy posiał dowiedzieć się, co ci ludzie panu swemu zawinili, odpowiedziano mu:
— Zdradzili jego zaufanie, przeto domaga się on na nich vindexa[2].
Widowisko rozpoczęło się sztuką, w której grał aktor Eatus. Rola jego zaczynała się od tych wyrazów:
— Pozdrowienie memu ojcu, pozdrowienie mej matce.
Gdy to mówił, zwrócił się ku Neronowi i uczynił gest picia i pływania, co przyjęto jednomyślnym oklaskiem, zrozumiano bowiem, że aktor przypomina morderstwo Klaudjusza i Agrypiny. Neron też śmiał się i przyklaskiwał z innymi, czując, że gdyby okazał urazę, przyznałby się niejako do morderstwa.
Gdy przyszła kolej na niego, opuścił lożę, aby się ukazać na scenie, lecz gdy się ubierał do wystąpienia, rozeszła się między widzami wiadomość, że uschły laury Liwji i że wszystkie jej kury pozdychały.
Wiadomość ta niemałe wywarła wrażenie. Trzeba bowiem wiedzieć, ze gdy Liwja Druzdla, małżonka cezara Oktawjusza, siedziała razu pewnego przed willa, swoją w Wejach, orzeł ze szczytu obłoków upuścił na jej kolana białą kurę, która nietylko nie była zraniona, ale nie zdawała się być przelękniona. Zdziwiona Liwja, oglądając kurę spostrzegła, iż trzyma ona w dziobie gałązkę lauru. Wieszczbiarze uznali to za znak bogów i polecili Liwji, aby zasadziła laur i hodowała kurę, nadmieniając, że dopóki trwać będą rozmnożone z tej kury ptaki i rozwinięte z gałęzi drzewa, dopóty ród jej istnieć będzie i trwać przy władzy najwyższej. Jakoż z gałęzi lauru wyrósł cały gaj, a kura tak się rozmnożyła, że miejscowość nad Tybrem, o dziesięć mil od Rzymu, otrzymała nazwę ad Gallinas, t. j.: kurzej. Otóż nagłe wyschnięcie owego gaju laurowego i wyginięcie potomstwa kury Liwji wzięto za nieomylną przepowiednię upadku Nerona i jego rodu.
Złowroga wiadomość silnie poruszyła Nerona. Ukazał się jednak na scenie, ale tu nowy czekał go omen. Mimo, że rolę swoją poprzedził pokorną do widzów przemową, w której zapewniał ich, że wszelkich sił użyje, aby zasłużyć na ich względy, nie mógł wywołać zajęcia. Słuchano go obojętnie, w głębokiem milczeniu, nie zachęcając oklaskami, co się nigdy nie zdarzyło. On, zawsze pewny siebie, teraz drżał i jąkał się. Dopiero gdy wypowiedział ten wiersz:
— Małżonka moja, mój ojciec i moja matka, wszyscy pragną mej śmierci.
— Wtedy dopiero huczne zagrzmiały oklaski, a ich znaczenia było oczywiste. Zrozumiał je i Neron. Szybko tedy opuścił scenę, lecz na schodach, zaplątawszy się w powłóczystej szacie, upadł i zranił się w policzek. Podniesiono go bez zmysłów, ocucono i przeniesiono do pałacu.
Tam zamknął się w swej komnacie, drżąc z trwogi i gniewu. Uspokoiwszy się nieco, wziął do rąk tabliczki i skreślił na nich cały szereg straszliwych projektów, którym brakło tylko jego podpisu, aby się stały rozkazami. Zamierzał tedy oddać Gallów na rabunek żołnierstwu; wytruć cały Senat, zaprosiwszy senatorów na ucztę; podpaślić Rzym ze wszystkich stron i jednocześnie wypuścić wszystkie dzikie bestje, aby ów lud niewdzięczny, który tak widocznie żądał jego śmierci, został zgładzony ze szczętem... Po chwili odsunął tabliczki i rzucił się na łoże, ażeby we śnie nowych doznać udręczeń.
Śniło mu się bowiem, że się zbłąkał wśród noscy na wzburzonem morzu, że mu ktoś z rąk wydzierał ster okrętu, którym kierował. Potem został nagle przeniesiony do teatru Pompejusza, gdzie czternaście posągów Koporjusza, wyobrażających narody Rzymowi podległe, zeszło ze swych podstaw i gdy jeden z nich zagradzał mu drogę, inne otoczyły go kołem, które wciąż się zmniejszając, zaczęło go dusić marmurowym uściskiem. Z trudem zdołał się wyrwać z objęć posągów i biegł blady, zdyszany, bez głosu przez pole Marsowe, a gdy mijał mauzoleum Augusta, drzwi grobowca roztwarły się same i z głębi dało się słyszeć trzykrotne wołanie. W tej chwili ocknął się, powstał z łoża drżący, z włosem najeżonym, z czołem potem oblanem, zwołał ludzi, rozpytywał się, co słychać w mieście, a gdy go zapewniono, że spokój panuje zupełny, kazał sproś wadzić Sporusa, z którym resztę nocy spędził.
Z nadejściem dnia, znikły trwogi nocne, ale nie ustąpiła obawa, lęk, niepewność, tak, że wzdrygał się co chwila. Kazał przywołać gońca, który przywiózł wiadomość o śmierci Windeksa. Był to jeździec batawski, świadek stoczonej pod Bezanson walki. Neron pokilkakroć powtarzać sobie kazał szczegóły tej bitwy, a nadewszystko śmierci Windeksa i uspokoił się dopiero, gdy mu żołnierz przysiągł na Jowisza, iż na własne oczy widział trupa, okrytego ranami i przygotowanego do grobu; wówczas cezar kazał mu wyliczyć sto tysięcy sestercyj i darował własny pierścień.
Nadeszła godzina obiadu. Goście cezara zgromadzili się w Palatynie; przed ucztą, zaprowadzono ich, podług zwyczaju, do łaźni, a gdy wychodzili z kąpieli, niewolnicy przynieśli każdemu białą togę i wieniec kwiatów. Neron czekał na nich w trilinium, odziany również w białą togę, z wieńcem na głowie. Położono się na łożach przy dźwięku rozkosznej muzyki.
Obiad był urządzony z całym przepychem uczt rzymskich: przy nogach każdego biesiadnika leżał niewolnik, gotów na każde jego skinienie; przy stole oddzielnym jadł parazyta, rodzaj błazna, a w głębi sali, na wzniesieniu, tancerki wschodnie z nieporównanym wdziękiem i lekkością, odtwarzały swawolne gonitwy Zefira i Flory.
W miarę spełniania czar, ożywiała się biesiada, stawała się też coraz rozwiąźlejsza. Tancerki zastąpione zostały przez kuglarzy, a gdy oszołomienie doszło do rozpasania, Neron ujął cytrę i śpiewał strofy, wyszydzające Windeksa, przyczem wykonywał gesty i ruchy ohydne. Biesiadnicy przyklaskiwali mu z zapałem. Wtedy właśnie zjawił się nowy posłaniec z listami z Hiszpanji, oznajmującemi o wyniesieniu Galby na godność cezara.
Neron oczom nie wierzył; kilkakroć odczytywał listy, to blednąc, to czerwieniejąc. Naraz porwał dwie wspaniałe wazy, które bardzo cenił i nazywał homerycznemi, ponieważ były ozdobione malowidłami, wyobrażającemi epizody z „Iliady“, rzuciwszy je o ziemię, strzaskał na drobne czerepy, potem upadł na łoże, szarpał odzież, tłukł gło*wą o krawędź stołu, wołając, iż spotyka go niesłychane, nieznane na świecie nieszczęście, bo czy słyszaną jest rzeczą, aby cezar tracił władzę za życia... Na te szalone krzyki, przybiegła mamka jego, Auclage, objęła go rękami jak dziecię, starając się uspokoić. Ale słowa pociechy drażniły zrozpaczonego i wkrótce wyrzekania zmieniły się w wybuch niepohamowanego gniewu. Kazał sobie podać trzcinę i papyrus, na którym skreślił rozkazy do wodza pretorjanów. Podpisawszy je, szukał swego pierścienia, aby wycisnąć nim swój znak monarszy, zapomniawszy, że klejnot ten darował gońcowi z Galji. Nie mogąc znaleźć pierścienią, zażądał innego od Sporusa, który podał mu własny. Neron, nie obejrzawszy klejnotu, przycisnął go do wosku, lecz gdy rzucił okiem na odcisk, zadrżał, spostrzegł bowiem, że pieczęć wyobrażała zejście Prozerpiny do piekieł. Była to nowa przepowiednia, a w danej chwili zaiste straszliwa. Czy to posądzając Sporusa, że mu podał taki pierścień umyślnie, czy w przystępie szału, gdy się zbliżył do niego ulubieniec, pragnąc się o przyczynie nagłego gniewu dowiedzieć, Neron, nie zwracając uwagi na liczne zgromadzenie, uderzył go pięścią w twarz tak silnie, że Sporus krwią się zalał i upadł zemdlony.
Potem Neron zerwał się nagle z łoża i nie żegnając się z nikim, udał się do swej komnaty, rozkazując przywołać Lokustę.




  1. Galli — koguty.
  2. Vindax — mściciel.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: anonimowy.