Najnowsze tajemnice Paryża/Część trzecia/XIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Aurélien Scholl
Tytuł Najnowsze tajemnice Paryża
Wydawca Wydawnictwo Przeglądu Tygodniowego
Data wyd. 1869
Druk J. Jaworski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Les nouveaux mystères de Paris
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XIII.
Honor.

Mówił do mnie tonem cierpkim, jakim nigdy nie miał zwyczaju przemawiać, rozpłakałam się przeto, co ojciec widząc, zawołał:
— Otóż to dziewczęta wszystko muszą wiedzieć! a więc powiem ci, że niepowiodły się moje interesa, zrobiłem kilka złych spekulacyj, pojedziemy więc do Londynu, aby tam żyć jak będziemy mogli.
Pospieszyłam zebrać na prędce moją bieliznę i suknie najpotrzebniejsze, wszystko co mogliśmy uwieść. Szło najwięcéj oto, aby się dostać do Hawru, i tam wsiąść na pierwszy lepszy statek odpływający. Nie mogliśmy bowiem udać się wprost z R-... bez obudzenia podejrzeń; zresztą w R.... rzadko trafiały się okazye do portów na kanale la Manche.
Dyliżans już miał wyruszyć i zajęliśmy swe miejsca, kiedy dwóch żandarmów z centralnym kommisarzem przyaresztowali mego ojca na rozkaz sądu. Ach straszna to była dla mnie chwila! Nie miałam na świecie żadnej istoty z którąby mnie łączyło przywiązanie, uczucie najdroższe dla serca; pozostał mi tylko ojciec ukochany przezemnie równo z życiem, a i tego mi wydzierano... W moich oczach on nie był winnym, znałam jego charakter słaby, niepewny; uległ tylko podszeptom lekkomyślnym, żądzy pokazania się, błyszczenia. Drogi ojcze! cóż się z tobą stanie?
Od tego czasu ile razy wyczytam w gazetach sprawozdanie o przeniewierzeniu się kasyera, o nieszczęśliwym oskarżonym o malwersacyą, spieszę odwiedzić jego dzieci...
Przycisnęłam do serca biednego ojca! całując mnie z uniesieniem, płakał wraz ze mną. Trzeba się jednak było rozłączyć i gdy uprowadzano go do więzienia, ja samotnie przeciskałam się przez tłum okrutny, szydzący, który dyliżans otoczył; wracałam sama do domu. Sama w 18 roku życia! sama ze zgryzotą w duszy, z piętnem na obliczu! sama...
Wieczorem całowałam poduszki mego ojca, miejsce gdzie zwykle kładł swą ukochaną głowę. Nim poszłam spać, położyłam pantofle przy jego łóżku, jak gdyby miał wrócić z więzienia. Czytałam wkrótce w gazetach: Sprawa Donazana, — o odkryciu decesu w kasie, sfałszowaniu aktów urzędowych i wtedy czułam odrazę do ludu, do życia, do całego świata! Niewolno mi było widywać się z ojcem, gdyż był odosobniony; dopiero kiedy badania skończono, wtedy obrońca uprzedził mnie, że mogę z nim pomówić. Smutném i ponurém jest każde więzienie, drzwi zamykają się za tobą z żałosnym piskiem, pod sklepieniem każdy krok powtarza się złowrogo. Pokazałam bilet dozwalający wejścia, główny dozorca wyrzekł opryskliwie:
— Trzecia sala, schody na prawo, 1-a galerya N. 71. — Pobiegłam.
Okienko w samych drzwiach istniejące było otwarte, tam między dwoma sztabami żelaznemi ujrzałam mojego ojca, wychudłego i bladego...
— Drogie dziecię — rzekł, — podaj mi twoją rączkę przez kratę.
I płakał wsparty na mej ręce. Nawzajem jego rękę okryłam pocałunkami i łzami. Nagle mój ojciec rzekł mi po cichu: Maryanno gdybyś mogła mnie ocalić, czybyś to zrobiła?
— Czy możesz ojcze powątpiewać o mojem poświęceniu.
— Nawet gdybyś musiała zrobić największą z siebie ofiarę?
— Bez wątpienia!
— A więc zbliż się więcéj do mnie... Sfałszowanie akt może być usunięte z protokułu oskarżenia... zresztą nie było fałszerstwa, bo podpis stanowiła pieczątka. Mogę się prawie oczyścić z zarzutów, pozostałoby tylko usprawiedliwić nadużycie zaufania i funduszów, a że śledztwo sądowe przekonało niewątpliwemi dowodami, iż pierwszy kommisant równie nadużył funduszów, przeto jest jeszcze nadzieja ocalenia, tém więcéj, że ów młodzieniec zdołał umknąć za granicę i ukryć się w miejscu bezpieczném. Mógłbym na niego całą winę złożyć, gdybym zdołał usprawiedliwić źródło moich wydatków.
Pojęłam myśl ojca w połowie, wtedy rzekł mi do ucha kilka wyrazów, które usłyszawszy zbladłam, potém rumieniec okrył me lica... i uciekłam!...
Nadszedł straszny dzień sądu przysięgłych: krucyfiks stał przed obliczem oskarżonego i sędziów. Zostałam przywołana jako świadek, tam w obecności wszystkich, z twarzą odkrytą... zeznałam, że pieniądze służące na wydatki domowe pochodziły odemnie, były owocem utraty mojego honoru. Sędziowie nie dowierzali zeznaniu, a w publiczności zbudziłam straszne oburzenie. Ale uporczywie obstawałam przy swojem, oskarżyłam się głośno, bezwstydnie, z cynizmem.
Obrońca skorzystał z mego zeznania, które nazwał bolesną spowiedzią, dowodził długo utrzymując, że Donazan był tylko lekkomyślny, nierozważny. Pozostawił on swéj córce staranie o potrzeby domowe nie troszcząc się o dochody, zaślepiony zbytniém zaufaniem, brał nie rachując. Bóg wie co mówił i co wymyślił na naszą obronę, wtedy usłyszałam przerażający krzyk między słuchaczami.
— To wszystko jest kłamstwem, — zawołał ktoś rozpaczliwie.
Zaledwie mogłam ustać na nogach, poznawszy głos Richarda, który przybiegł na pierwszą wiadomość o sprawie mego ojca, z tym zamiarem, że jeżeli nastąpi wyrok potępiający, to chciał mnie zabrać do swych rodziców. Postępowaniem mojem zabiłam w Richardzie wiarę i rozum, bo jego natura była wyłączna, niezwykła, serce szlachetne, uczucie nieskażone. Rischard żyje ale nic więcéj.
Zresztą, mimo mego poświęcenia, mój ojciec został skazany na dziesięć lat więzienia, a mówiono mi, że gdyby nie moje wyznanie, to byłby poszedł na galery.
Maryanna zapaliła trzeci papieros i mówiła dalej:
Już upłynęło od owego czasu lat dziewięć, w roku przyszłym oddadzą mi mego ojca... Opowiedziałam ci, jakim sposobem narzuciłam sobie pierwszego adonisa, teraz wiesz następstwa mojego poświęcenia; znalazłam się w położeniu kobiety zgubionéj, bez czci, nie będąc niczyją kochanką.
Maryanna w tém miejscu wybuchła piekielnym śmiechem, pełnym żółci i ironii, potém dodała:
— Odtąd nie dbam co o mnie mówią, świat woli zawsze upatrzyć złą stronę, więc na cóżby się zdała moja obrona! Uchodzę też za dziewczynę najprzystępniejszą w tym pół świecie, a jednak umrę dziewicą, poprzysięgłam sobie.
Rziazis żyjący już dziesięć lat w Paryżu, mocno był zdziwiony tem co usłyszał i rzekł:
— Uważają nas za barbarzyńców, a jednak w naszym dzikim kraju nic podobnego i tak okropnego nigdy się nie zdarzyło!..
— Pojmujesz — odezwała się Maryanna, że w roku przyszłym usunę się ze sceny. Pójdę żyć z moim ojcem, poświęcę się pielęgnowaniu Richarda, i jeżeli kiedybądź wróci do zmysłów, wtedy się z nim zaślubię, gdyż on nie będzie żądał rachunku z przeszłości. Są jeszcze zakątki na świecie, gdzie można istnieć nieznaną. Nie utrzymuję abym kiedy mogła być szczęśliwą, bo szczęście dla mnie zakazane, lecz przynajmniej nie ujrzę was więcéj, was wszystkich których nienawidzę, któremi pogardzam!
Riazis uderzył w dzwonek, negr nałożył mu nową fajkę i wyszedł, poczem Rziazis rzekł:
— I do czego teraz zmierzasz?
— Rzecz bardzo prosta, przed tobą był człowiek który się nazywał hrabia Nawarran... jeszcze jeden którego uznawano za mego kochanka!.. Ten hrabia najął mi mieszkanie i umeblował, dostarczał funduszów na moje wydatki pod pewnemi jednak warunkami. Przyjmowałam u siebie wskazanych ludzi przez niego — Posyłał mnie to tam to owdzie, do kąpieli morskich, do Trouville, Dieppe, do Niemiec, do Baden, Ems... Nie miałam przykrych zajęć jak tylko przyjmować i utrzymywać korespondencye. Na prawdę nigdy nie wiedziałam kto był ten hrabia Nawarran, spiskowy czy fałszerz papierów bankowych, lub przewódca bandytów... W przekonaniu mojem była to rzecz dla mnie zupełnie obojętna. Miałam zawsze paszport na imię téj a téj i służącego. Ile ludzi ocaliłam którzy uchodzili za owych lokajów, jużbym ich zliczyć nie zdołała. Jednych uprowadziłam do Londynu; innych do Hawru, gdzie wsiedli na statek. Nie mniej przewoziłam do Włoch i Hiszpanii. Za każdą, razą dostawałam wynagrodzenie jużto w klejnotach, albo pieniężne.
Lecz ten hrabia Nawarran zniknął, co się z nim stało nie wiem. To tylko mi wiadomo, że miał wyryty znak na ramieniu, któremu wszyscy byli posłuszni. Ten znak widziałam na twej ręce, więc mniemam żeś został następcą mojego dawnego zwierzchnika i przyszłam do ciebie zapytać się, czy będziesz mi również płacił co twój poprzednik?
— Bez wątpienia, — odpowiedział Riazis, — ileż ci potrzeba?


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aurélien Scholl i tłumacza: anonimowy.