Najnowsze tajemnice Paryża/Część pierwsza/VIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Aurélien Scholl
Tytuł Najnowsze tajemnice Paryża
Wydawca Wydawnictwo Przeglądu Tygodniowego
Data wyd. 1869
Druk J. Jaworski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Les nouveaux mystères de Paris
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


VIII.
Pagórki Chaumont.

Hrabia Nawarran wsiadł na koń i sam wrzucił list do skrzynki, umieszczonej przy dworcu kolei w Chartres. Nazajutrz udał się do Paryża, gdzie od rogatek zajął miejsce w powozie stawającym na placu, który go zawiózł do mieszkania na ulicy Tour d’Auvergne. — Był to dom niepozorny i bardzo skromnie umeblowany. — Hrabia kupił go za 95,000 franków. Rzecz rzadka w Paryżu, która najwięcej skłoniła nabywcę do kupna, że architekt zaniedbał postawić izdebki odźwiernego, jak to jest w zwyczaju. Nie ma izdebki, nie było też i odźwiernego. Możnaby sądzić, że nic nie przeszkadza właścicielowi, do nietrzymania portiera, jeżeli go nie potrzebuje, lub może się bez niego obejść. Jest to błędem. — Odźwierny wydalony ze służby a zatem niezadowolony, roznosi skargi i plotki w sąsiedztwach, a wtedy gadają ludziska:
— Chce obejść się bez odźwiernego, widać pragnie unikać świadka! — Sąsiedzi wiedzeni ciekawością, szpiegują kto wchodzi i wychodzi z domu. Czatują na faktorów, ażeby dociec, czy zuchwały nowator obchodzący się bez portiera, odbiera dużo listów, czy te listy pochodzą z miasta, czy z prowincyi... Każda ulica w Paryżu jest małem miasteczkiem ze swemi ploteczkami, zazdrościami i swarami rodzinnemi. Paryżanie chorują na manią żartowania z mieszkańców prowincyi; ale ci gdyby chcieli, mogliby na nich dowoli odwetować. — Zgoła, kiedy hrabia Nawarran potrzebował wejść do domu, to tylko przeszedł dwa schodki, otworzył i zamknął na klucz bramę, a raz będąc już u siebie to najdomyślniejszy z ciekawych, nie doszedłby co robił, a tem bardziej co się tam działo.
Tego dnia hrabia Nawarran wszedł do domu około trzeciej godziny po południu. — Był sam, a w jego nieobecności cały dom był niezamieszkały. Jednakże człowiek który wyszedł z niego o 10 godzinie w nocy, nie był podobny do niego, jedynie chyba tylko co do wzrostu. — Trzeba więc, żeby hrabia miał ważny powód niebyć poznanym. — Kolor jego włosów, układ jego brody, cera nawet, były zupełnie zmienione. — Na rogu ulicy wsiadł do jednokonnego fiakra, od wielu dni zabłoconego, który nie mógł zwrócić niczyjej uwagi — Na koźle obok woźnicy siedział pan Suryper, ujrzawszy hrabiego, otworzył mu drzwiczki.
— Do Chaumont — zawołał hrabia, — Suryper wsiadł znowu na kozioł.
Po przybyciu na ulicę Possard’a, woźnica wjechał w otwartą bramę, która wnet się za niemi zamknęła.
— Bądź gotów na 2-gą godzinę — rzekł hrabia do woźnicy.
Wkrótce hrabia wyszedł z Suryperem i udał się do piwiarni na ulicy Villette pod znakiem Wielkiego Zwycięzcy. Wyjął kilka cygar, a zapaliwszy jedno jakie się zdawało najlepsze, rzekł do Surypera:
— Co masz z nowin do udzielenia.
Muzułmanin spiskuje. — Usiłował cię śledzić, lecz nadaremnie, za każdym krokiem ślad traci. Ali przebywał w Houdan cały tydzień.
— I cóż widział?
— Nic — Dla tego też muzułmanin został przekonany, że jesteś tak jak on, tylko jednym ze stowarzyszonych, a więc szuka gdzieindziej prawdziwego naczelnika.
— Trzeba się pozbyć tego człowieka w jak najkrótszym czasie. Czy byłeś w S-t Cloud?
— W tej chwili z tamtąd powróciłem.
Rekin jest w należytym stanie.
— Podróżuje ciągle z S-t Cloud de Rouen, według twego rozkazu.
— Może puścić się na morze? — Za danym znakiem.
— To dobrze. — Niech jeden palacz zmienia drugiego, i niech będzie we dnie lub w nocy gotowym do odpłynienia. — Papiery czy są w porządku?
— Rekin służy wszystkim, — jacht spacerowy sir Ryszarda Hastings. Znają go na Sekwanie, może więc ciągle krążyć bez obudzenia niczyjego podejrzenia.
O wpół do dwunastej, właściciel Wielkiego Zwycięzcy zamykał swą piwiarnię. — Hrabia Nawarran i Suryper poszli drogą do wzgórków Chaumont prowadzącą.
Między Villette i Belleville rozciąga się grunt jałowy i wzgórkowaty. W niektórych miejscach wyniosłości te tworzą wzgórza prostopadłe, a skały nagie i rozpadlinami poprzerzynane pojawiają się oku przechodnia, jakby przez raka były stoczone. Pod waszemi stopami, znajdują się ogromne galerye w rozliczne strony poprowadzone. Grunt na tej przestrzeni jest do głębokości 180 metrów przekopany. — W podziemia te wchodzi się przez studnie, ziejące dawnemi nieczystościami, które tu składano. Piece do palenia gipsu dymią tu jeszcze. Wzgórza Chaumont dostarczały od wieków Paryżowi gipsu, marglu i glinki.
Policya częstych dokonywała tu aresztowań. W kierunku ulicy Villette, w miejscu nieznacznem, znajduje się wejście do łomów. Wejście to stanowi studnia, to jest szyb górniczy pod szopą. — Lina zawieszona na wale służy do spuszczania się pod zimię, gdzie żyje setki osób mężczyzn, kobiet i dzieci. — Znajdują się tam dzieci od 5 do 6 lat, które nie oddychały świeżem powietrzem i nigdy dziennego światła nie widziały.
Teraz wprawdzie kilof i łopata oczyściła i zdrowszem uczyniła te złowrogie miejsca — lecz jeszcze lat kilku potrzeba, a woda i kwiaty zamienią tę ponurą okolicę w cudny ogród. Gdzie panowały zbrodnia i febry, municypalność paryzka przynosi pracę i zdrowie. Dla złodziei i morderców potrzeba ciasnych uliczek, przesmyków, błota, cuchnących kanałów. Rozszerzyć ulice, sadzić drzewa, rugować choroby, to najlepszy sposób umoralnienia gminu. Dzieci biedaków nie potrzebują się wstydzić swej odzieży ubogiej. Mając aleje cieniste i piaskiem wysypane, mogą tam igrać jak dzieci zamożnych rodziców w ogrodzie Tuileryjskim. Zamiast gnić w błocie, mogą biegać na świeżem powietrzu i ogrzewać się na słońcu, siejącem dobroczynne promienie dla całego świata.
Wyszedłszy z piwiarni Wielkiego zwyciężcy, lir. Nawarran i Suryper udali się do głównego kamieniołomu.
Obaj weszli na wzgórze. Suryper pochwycił linę wiszącą nad studnią i spuścił się po niej aż na dno wilgotnej jamy, hrabia uczynił podobnież. Spuszczanie się trwało blisko pięć minut. Kiedy już uczuli ziemię pod stopami, Suryper zapalił latarnię. Wiele galeryi łączyło się w tym miejscu, w każdej z nich usłyszano gwizdnięcie, a następnie odgłos kroków szybkich i nierównych.
— Mniemają że tu łapacze przybyli — odezwał się Suryper. Wyjął więc świstawkę i gwizdnął sposobem umówionym, trzy klaśnięcia odpowiedziały, uciekający zatrzymali się.
— Kto żyje? odezwał się głos z ukrycia.
Prodikus! odpowiedział Suryper.
Natychmiast światło zabłysło w sklepieniach, ze wszystkich galeryi wystąpili ludzie trzymający zapalone pochodnie. Obok Surypera ujrzeli oni człowieka, którego oblicze maska zakrywała. Był to hrabia Nawarran. Odsłonił on rękaw i pokazał obnażoną lewą rękę aż do ramienia, na niej wyryty był znak, pod tatuowaniem można było wyczytać dewizę:

Równi w obliczu śmierci!

a pod dewizą nazwisko:, Prodicus IX.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aurélien Scholl i tłumacza: anonimowy.