Na urzędy wielickie

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Wacław Potocki
Tytuł Na urzędy wielickie
Pochodzenie Ogród fraszek
Redaktor Aleksander Brückner
Wydawca Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wyd. 1907
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na commons
Inne Cały tom I
Indeks stron
Na urzędy wielickie.[1]

Ktoś pisze, że w Wieliczce nietrwałe urzędy.
Nie tylkoć to w Wieliczce, ale zgoła wszędy
Dożywotni papieże. Wżdy tak częstym rogiem
Siedzi czasem do roku trzech, jeden po drugim.
A coż tam, kędy z łaską rowno urząd chodzi?        5
Choć się dziesięć przewinie, panu nic nie szkodzi.
Pochlebstwo, któremu był podległy kroi Michał,
I datek: jednych na to wsadzał, drugich spychał.
Dziwuję się wielickich urzędników fozie:
Dla marnego pożytku wisieć na powrozie?        10
Pożyteczno, lecz szpetnie. Każdy powie snadnie,
Że w Polszczę nikt nie wisi, tylko ten, co kradnie.
Inaczej nie podobna rozumieć, czemużby
Przez głowę się tej swojej domagali służby?
Dopiero wiem, lecz tego nie powiem przed nikim:        15
Że wraz może złodziejem być i urzędnikiem.
Bachmistrz, ponieważ w żupach wielickich dziedziczy,
W tamtecznych urzędników komput się nie liczy.
Takci to ja żartuję. Aleć, by mnie miarki
Nie mierziały, stygarem bywszy u Bednarki,        20
Albo wziąwszy u Bożej dobry urząd Woli,
Ledwiebym poetyki nie puścił dla soli,
Której, gdybym tak dawno, jak wierszow się uczył,
Bez małabym nie lepiej szkatułę najuczył.






  1. (D.)





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Wacław Potocki.