Na oczy jednéj panny zacnéj

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Andrzej Morsztyn
Tytuł Na oczy jednéj panny zacnéj
Pochodzenie Poezye oryginalne i tłomaczone. Poezye liryczne — Fragmenta
Wydawca Nakładem S. Lewentala
Data wyd. 1883
Druk S. Lewental
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Na oczy jednej panny zacnéj.
(to jest księżniczki angielskiéj)[1]

Twe oczy, skąd Kupido w nasze ziemskie kraje,
Wielkiego pana córko, twarde prawo daje,
Nie oczy, lecz pochodnie są nielitościwe,
Które palą na popiół serca nieszczęśliwe,
Nie pochodnie, lecz gwiazdy pałające równo,
Których blask strzymać oku śmiertelnemu trudno.
Nie gwiazdy, ale słońca jaśniejącej zorze,
Co ciszy nagłym wiatrem rozgniewane morze.
Nie słońca, ale nieba, bo swój obrót mają
I żadnym się ciemnościom zagasić nie dają.
Nie nieba, ale wiecznéj mocy są bogowie,
Którym hołdować muszą nawet monarchowie.

Ani ich zwać tak słuszna, bo nie są bogowie
Ci, co się nad sercy pastwią tak surowie.
Ani są nieba, co torem swym zwyczajnym chodzą,
Ani też słońca, gdyż te wschodzą i zachodzą.
Nie gwiazdy, bo te tylko w ciemnościach panują,
I nie pochodnie, co lada wiatrowi hołdują. —
Cóż tedy? wszystko naraz w jednym oka słowie:
Pochodnie, gwiazdy, słońca, nieba i bogowie.






  1. Oczywiście do Katarzyny Gordon.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Andrzej Morsztyn.