Przejdź do zawartości

Maciek Bzdura gada (Dziennik dla Wszystkich)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
>>> Dane tekstu >>>
Autor anonimowy[1]
Tytuł Maciek Bzdura gada
Podtytuł Padali mi nieboska matsia...
Pochodzenie „Dziennik dla Wszystkich”. Everybody’s Daily, Rok V, Nr 15
Wydawca Buffalo Polish Publishing Co.
Data wyd. 17 stycznia 1911
Miejsce wyd. Buffalo
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
MACIEK BZDURA GADA.

Padali mi nieboska matsia zebym sie nigdy pod jesień ani w zimie nie żenił, bo to cas najnieprześpiecniejsy.
— W lecie — padali — jak sie z babom pohandrycys, a ona sie będzie imać zarnówki, abo pogrzebaca, to weźmies Maciuś nogi pod pazuchę i zmyknies w pole albo do lasa. W zimie zasie, lebo w jesieni — gdy mróz scypie i wiater gwizda po polu, uciekać nie ma kady, i choćbyś nie chcioł, musis sie z babom obchodzić, by z jaką organiściną.
Tad padali nieboska matsia, ale ze oni ta lubieli cęsto przycyganić, to i to ich gadanie nie całkiem mi sie widzi. Ja w swojem rozumie całkiem inacej sobie wykalkulowałem. Wiadoma przecie wszyćkim rzec, że jak chłop kupi świnie, to nie zaraz pozna, cy ona będzie dobra, cy nie.... I choćby kupił najgorszom, to jej zara nie rozezna, bo wszyćkie jej wady zwala na zmęcenie i odmianę zarcia.
Tak samo i z koniem, choć trochę inacy. Koń, choćby najgorsy, to przed jarmarkiem se odpocnie, a po jarmarku ciągnie, nie jak koń, ale jak śtyry konie, zaraz nie pozna, ze on zły, ale ciesy sie z niego.
Takie same przyjemności ma sie i z babom.
Jak sie ino ozenis, to ona od rana do wiecora będzie ci gadać: — Maciuś! Maciuś! Macieńku! Maciuniecku! i różne inne przezwiska. Co dzień będzie ci smazyć jajeśnicę, co niedzieli będzie gotować pirogi, a co miesiąc chusty ci wypieze. I na takich rozkośnych przyjemnościach zbiegnie ci nietylko jesień, ale i zima, a tyś jesce dobrze z zadny strony baby nie rozeznał.
Rozeznanie, to przychodzi dopiero na wiosnę, albo w lecie, a wtedy to zarnówka i pogrzebac nie takie strasne. Z tego interesu i ja postanowiłem się ozenić zimą, a jesce teraz w mięso-puście. Powiadają, że im wceśni tem lepi.
Za ozenieniem w zimie jest i to, ze z zimowej zeniacki, to sie prędzej cłek i pastucha dochowa.
Rozwazywsy te wszyćkie okolicności, umyśliłem rozpatrzyć sie za babom, popytać na rózne strony rozmaitych gospodarzy, bo oni się najlepiej znają na tym interesie, a jak sie już gdzie […] upatrzona panienka trafi, to nie będę cekał, ale walę do jegomości, i daję na zapowiedzi, że az strach.
Co to będzie wtedy uciechy! Za trzy niedziele weselisko, za miesiąc chrzciny, na drugi poprawiny, a przez pół roku jajeśnica, kluski i pirogi, a potem zarnówka, wiosna, lato i nic baba nie zrobi.
Najgozy ino będzie z pacirzem przed jegomością. O siebie, to ja sie tam nie boję, to wiem na co cłowiek stworzony, że do roboty; wiem, ze mnie stworzył Poniezus, umie na pamięć i osiem sakramentów i siedem prawd wiary, i pięć grzychów cudzych i inne wszyćkie katefizy, ale sie boje, coby ona, takze to wsyćko spenetrowała.


Zobacz też





  1. Felieton nie podpisany; jednakże cykl felietonów o tym tytule przypisywany jest Antoniemu Kucharczykowi





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Antoni Kucharczyk.