Zbudowałem sobie świat,
Taki piękny, taki mój:
— Cudnych marzeń wonny kwiat,
Zwierciadlany szczęciaszczęścia zdrój
Lśni w tym święcie fantastycznym,
Kędy niema wstępu ból, —
Aromatem balsamicznym
Tchną kobierce jego pól.
Zbudowałem sobie świat,
Świat wyśniony w rajskich snach:
— Wszelki żal w mej duszy zbladł,
Skonał wszelki lęk i strach.
Po zielonych łąk atłasie
Wonny wichr zatacza pląs,
Dzwonią miękkie pieśni ptasie,
Mknąc pod zorzy wiecznej pons.
Błogosławiony on dzień święty, w którym
Stanęłaś w gloryi blasków swych przede mną
I drogę moją rozwidniłaś ciemną,
Gdy Duch mój w smutku grzebał się ponurym!
Kazałaś iść mi za sobą, więc idę
Od dnia onego szlakiem Twojej drogi.
Moc Twa stanowi odtąd mą egidę
I wiara w dobre, nieśmiertelne bogi,
Idę za Tobą przez traw bujne zielska,
Przez łąk pachnących wzorzysty gobelin,
Wskróś urwisk, kędy Śmierć tchnie z wszystkich szczelin, Pani Anielska!
Idę za Tobą w światła blask niezmierny,
Przez rozśpiewane fale modrych sfer,
Do jakiejś świętej, rzeźwiącej cysterny
I w ręce Twoje zdając dni swych ster,
Na ucztę idę z Tobą, na godową,
Wskróś mgieł skłębionych, nieprzejrzanych smug.
W on Kraj, gdzie żywie nieśmiertelne Słowo,
Idę za Tobą przez pas mlecznych dróg.
Kręta to, długa i zawrotna ścieżka,
A jednak wszedłem na nią z szczęściem w duszy,
Którego żaden ziemski ból nie zgłuszy,
Bo na jej końcu Bóg Wesela mieszka.
Czuję nad sobą Twe ręce matczyne
Po dawnem, dreszczem przejmującem zimnie
I w lot podniebny, podsłoneczny płynę,
Wielbiąc Cię w wielkim ukochania hymnie.
W Kraj, gdzie się wszystko jawnem staje Duszy,
Wylatam myślą skrzydlatą i szparką:
— A Moc Twa pęta jej doczesne kruszy, Natchnienia Arko!
Pogrążon w cichą, świętą szczęścia topiel,
Błagam: — »Uczucia moje spal i spopiel,
Zdruzgocz mą lutnię siłą swego wzroku,
Gdybym Twym lotom nie dotrzymał kroku,
Lecz nie daj, abym po Twych pień orkiestrach
Śpiewał złowrogi Smutek albo przestrach!«
— Każesz: — mknę z Tobą, każesz: — znów ni ziemię
Wracam, lecz Duchem jestem tam, wśród chmur,
Kędy huragan przyczajony drzemie
I pieśniom Twoim męski rzuca wtór.
Wracam, lecz odtąd nie będę już tłumu
Kołysał nigdy do snu pieśnią łzawą,
Jeno ufnością z królewskiego tumu
Twego dobytą i za Twoją sprawą
Zszedłszy na cichą, biedną, smętną ziemię,
By wwieść weń ludzkie, pełne bólu plemię, Zbudowałem sobie świat. Piękny, bo w nim czar lśni Twój: — Cudnych marzeń wonny kwiat. Zwierciadlany szczęścia zdrój Lśni w tym świecie, w tym mistycznym, Kędy nie ma wstępu ból, — Aromatem balsamicznym Tchną kobierce jego pól.
Zbudowałem sobie świat, Świat wyśniony w rajskich snach, — Wszelki żal w mej Duszy zbladł, Skonał wszelki lęk i strach.