Listy do „narzeczonej“ i „cudzej żony“

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Teodor Jeske-Choiński
Tytuł Listy do „narzeczonej“ i „cudzej żony“
Pochodzenie Listy do przyszłej narzeczonej i Listy do cudzej żony
Wydawca Saturnin Sikorski
Data wyd. 1898
Druk Drukarnia Artystyczna Saturnina Sikorskiego
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Listy do „narzeczonej“ i „cudzej żony.“

Dwa pióra wytrawne złożyły się na wiązankę listów na użytek płci nadobnej. Julian Ochorowicz (Mohort) napisał „Listy do przyszłej narzeczonej“ — Klemens Junosza „Listy do cudzej żony“.
Młode małżeństwa znajdują się najczęściej w położeniu doży weneckiego, który, przed wstąpieniem na tron, wyjeżdżał na Adryatyk i rzucał pierścień do morza, nie wiedząc, co zaślubia... perły, alboli potwory.
Rzecz dziwna, z jaką lekkomyślnością zawierają ludzie związki tak ważne, jak małżeństwo, oddziaływające nietylko na losy osób bezpośrednio interesowanych, lecz także na przyszłe pokolenia.
Narzeczeni, którzy się łączą na całe życie, na dolę i niedolę, na wielki nieraz trud i ból, nie uważają zwykle za potrzebne przypatrzeć się sobie bliżej przed ślubem, poznać się lepiej, policzyć swoich sił. Zamiast spojrzeć w głąb swoich dusz, starają się przedstawiać się sobie wzajemnie ile możności ze strony odświętnej i bawić się swoim kosztem. Panna nie wie nigdy, jakim jest jej narzeczony po za salonem, a mężczyzna, jaką jest panna. Z chwilą, kiedy narzeczony wchodzi do narzeczonej, „wszystko nastraja się na ton sztuczny, wstawiają się dekoracye, rozdają role i zaczyna się komedya“.
Tej niczem niewytłomaczonej lekkomyślności naturalnym skutkiem bywają niedobrane stadła, męczące się sobą nawzajem, zamiast się dopełniać.
W sposób bardzo przyjemny ułatwia Ochorowicz przyszłym małżonkom przegląd warunków fizycznych, majątkowych i moralnych — „rachunek sumienia“, który powinien poprzedzić każdy ślub, jeśli związek ma być spółką trwałą i pożyteczną. Niewielu z pomiędzy naszych znakomitszych pisarzów współczesnych umie temat poważniejszy przedstawić tak lekko, przejrzyście i plastycznie, jak utalentowany autor „Listów do przyszłej narzeczonej“. Gruntowna wiedza i szeroki widnokrąg poglądów zlały się w Ochorowiczu z poczuciem wykwintnej formy. Jego „Listy“ mogą współzawodniczyć bez obawy z najlepszemi felietonami francuskiemi.
Zdaniem Ochorowicza, należy oprzeć szczęście małżeńskie na trzech podwalinach, na: zdrowiu, środkach utrzymania i harmonii duchowej. Każdy z tych warunków zgodnego pożycia dwojga ludzi opracował autor obszernie w osobnym liście, a opracował, zwyczajem swoim, tak przystępnie i wytwornie, iż nawet panny, zepsute lekkostrawną belletrystyką, przełkną „obrazek moralny“ bez przykrości. „Nudnym“ nie jest Ochorowicz nigdy, nawet w dziełach „ciężkich“ — w „Listach“ zaś lśni i błyszczy jego „zrzędzenie“, zajmuje i bawi, jak najlepsza nowella.
„Listy do przyszłej narzeczonej“ Ochorowicza dopełniają „Listy do cudzej żony“ Klemensa Junoszy.
Powieściopisarstwo nasze, zwłaszcza francuskie, roi się od nieszczęśliwych żon, zawiedzionych w swoich nadziejach. Autorowie, przerażeni niezwykłą w czasach ostatnich liczbą niedobranych małżeństw, szukają powodów tego niewesołego zjawiska, a szukają ich zwykle tam, gdzie trudno znaleźć przyczyny istotne.
Oto pobrało się dwoje ludzi, którzy posiadają wszystkie warunki do spokojnego, równego szczęścia, bo zdrowie, majątek i ten sam stopień wykształcenia. Opływając we wszystko, co daje dostatek, nie trapieni chorobą i ubóstwem, nie oddaleni od siebie odmiennem wychowaniem, powinni iść przez życie po kwiatach. Tymczasem skarży się pani nasamprzód pocichu, potem głośno, coraz głośniej, że jej źle na świecie, że się rozczarowała, że „należy się jej jeszcze coś od życia“ i t. d.
Autorowie francuscy pocieszają zwykle takie „nieszczęśliwe istoty“ romansem po za domem, mówią wiele o prawach serca, rozprawiają jeszcze więcej o prawach zmysłów, drażnią czytelniczki obrazami rozkoszy fizyologicznych, milcząc zupełnie o obowiązkach żony względem męża, matki względem dzieci, obywatelki względem kraju.
Ze stanowiska innego patrzy Junosza na owe wrzekome nieszczęścia niezadowolonych ze swojego losu małżonek. — Nie dziwcie się poprostu — mówi do pań, trochę niegrzecznie, ale prawdziwie — bo nie robicie nic, albo przynajmniej tak mało, iż wam dyletanckie zajęcie nie może wypełnić życia. Zamiast lamentować, że was mąż (nie dosyć tkliwy, za mało nadskakujący, grubianin) zaniedbuje, że zapomina przy pracy o wykwintnych potrzebach waszych wykwintnych upodobań, zdejmijcie z niego część jego trudu, starajcie się otrzeć pot z jego czoła, a owe „wykwintne potrzeby owych wykwintnych upodobań“, owe tęsknoty za szybką z okna, za gwiazdką z nieba, za wiecznym majem miłości, ów nienasycony w stanie małżeńskim głód ciągle nowych wrażeń i wzruszeń okaże się wam wkrótce chorobą wymarzoną, sztuczną, kłamaną.
Nudy — rozkapryszone dziecię próżniactwa — są wistocie źródłem wielu scen gorszących pomiędzy małżonkami tak zw. lepszych sfer, a bardzo często przyczyną separacyi i rozwodów dwojga ludzi, którzy tworzyliby doskonałe stadło, gdyby umieli lub chcieli się podzielić zachodami około wspólnego dobra.
Swoje rady i wskazówki, przyodziane w formę listów „do cudzej żony“, ilustruje Junosza umiejętnie dobranemi przykładami, zaczerpniętemi z życia ludzi ubogich, którzy nie skarżą się, mimo trudnych warunków, na rozczarowanie i zawiedzione nadzieje, lecz starają się ułatwić sobie nawzajem mozolną wędrówkę doczesną.
Ton przyjemnej gawędy, toczącej się gładko, równo, osładza i ten „obrazek moralny“, czyniąc go przystępnym dla kół najszerszych.
„Listy do cudzej żony“ Klemensa Junoszy są nowością księgarską, ukazują się bowiem po raz pierwszy w druku.

Teodor Jeske-Choiński.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Teodor Jeske-Choiński.