Przejdź do zawartości

Listy (Krasicki, 1830)/VI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Listy
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


LIST VI.
Do Adama Naruszewicza, o pisaniu historyi.

Dzieje ludzkie, złe, dobre, mądre albo głupie,
A dziejopis jak echo, uczony biskupie!
Kronika jest zwierciadłem, kto w nie wejrzeć raczy;
Tak każdego, jak godzien być znanym, obaczy.
A co za życia tai przywary i zbrodnie,
I pozwala niekiedy wykraczać swobodnie;
Bojaźń, wzgląd, zysk, nadzieja ustawają z laty.
Choć zacny, znamienity, mocny i bogaty,
Gdy te blaski powierzchne, coraz gasną z wiekiem,
Złym się tylko pokaże, lub dobrym człowiekiem.
Nie łatwe to jest dzieło, dzieje ludzkie głosić,
Poniżać, gdzie należy, gdzie trzeba wynosić,
Dać poznać, jak się rzeczy na świecie kojarzą,
Środek między pochlebstwem trzymać, a potwarzą,
Czerpać rzeczy istotę w ich właściwem źródle,
Obwieszczać bez przysady prosto, a nie podle,
Co godne wiadomości, to tylko okryślać:
Dla miłości ojczyzny nie taić, nie zmyślać;
Nie koligacić przodków z Turnem, lub Ewandrem,
Lub, jak dobry Kadłubek, bić się z Alexandrem;
Wawelskiego się smoka paszczęki wystrzegać,
I z Leszkiem prędkonogim po ćwieczkach nie biegać.
Nasze ojcy poczciwe, dobre mieli serce,
Nie chcieli nawet bajek trzymać w poniewierce;
Stąd też jeden za drugim owczym bieżąc pędem,
Skoro zełgał najpierwszy, wszyscy łgali rzędem.
Z ich łaski poza morze granic naszych meta,
Z ich łaski ród Magoga, Tubala, Jafeta;

A tak dobrze ułożon, iż za pilnym składem,
Wiemy, kio naszym przodkiem, dziadem, prapradziadem.
Niech Pan Bóg temu płaci, kto nam dobrze życzy.
Ale, gdy chcąc pochlebiać, bajki tylko liczy;
Mimo serce uprzejme, kiedy zmyśla w oczy,
Chcąc podwyższyć, uniża; chcąc wielbić, uwłoczy.
Bądźmy i z zbójców rodu, bylebyśmy byli
Takiemi, byśmy nasz ród cnotą uszlachcili.
Wtenczas, im mniej poważni, im z pierwiastków mniejsi,
Tym bardziej w oczach ludzkich, będziem szacowniejsi.
Każdy kraj miał bajarzów : czasy heroiczne,
Cóż innego w istocie nad bajki rozliczne?
Nie pierwsi myto łgali, łgali poprzednicy,
Grecy szli z zębów smoczych, Rzymianie z wilczycy,
A dopieroż po rodzie szło wszystko cudownie,
Bajarz, choć sam nie wierzył, plótł bajki wymownie.
Dość ciemna zawsze przeszłość : pocóż ją kunszt ciemni?
Na co pisać? jeśli się zmyślać zda przyjemniéj.
Wielkie pole romansów, i te kreślić sztuka.
Niech miejsce naszej Wandy zajmie Banaluka,
Krakusa, Koloander, a dopiero pięknie
Pod hasły zwycięzkiemi nieprzyjaciel sieknie.
Zbijemy Niemce, Turki, Francuzy, Hiszpany,
Ow zwyciężca narodów, król Lech zawołany,
Pójdzie poza Ocean, morze białe, czarne :
A puszczając się żwawo w żeglugi niemarne.
Przejdziemy Argonautów : — o których też łgano.
Dość już bajek, uczony biskupie pisano.
Ty bierzesz pióro w rękę, w rękę, co na straży
Prawdę mając rzetelną, ścisłe rzeczy waży.
Pisz śmiało, bo tak dzieje państw pisać należy.
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność, lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady,
Ścigaj je i okazuj, a gardź podłą rzeszą :
Niech się wstydzą bezbożni, niech poczciwi cieszą.
Niech wiedzą, iż choć podstęp dobrych uciemięża,
Wyjdzie cnota na swoje, i wieki zwycięża.
Ten cel dziejów, inaczej pozioma robota.
Ciekawość, czcza pobudka, grunt wszystkiego cnota.
Co mi potem to wiedzieć, w jakim dzieło roku?
Nie rok służy do dzieła prawego wyroku,
Nie dzień czyni treść rzeczy lecz ten, co weń czynił.
Kto pisze, czy utaił, zmniejszył, czy przyczynił,
Stał się dzieła niegodnym. Prawda treścią rzeczy,
Wdzięk stylu nie pomoże, kunszt nie ubezpieczy.
Wzgardą jest potomności zwodziciel zuchwały.
Odbierze sposób pisma właściwe pochwały,
Ale rzecz, gdy opaczna, upodli autora.
Pierwiastkowa narodów rozmaitych pora,
Mgłą niewyślakowanej okryta ciemności,
Cienie w ledwo dojrzanej stawia odległości;
Te zgadywać, tłumaczyć dowcipnie, a skromnie,
Przymiot tobie podobnych, trwałych wiekopomnie.
Wszystkie czasów odmiany, są losu igrzyska,
Wzrok prawy, czy zdaleka widzi je, czy zbliska,
Tem sądzi, czem są istnie. Tłum idzie za kształtem,
Sławi wielkość nabytą niecnotą i gwałtem,
Wielki ten, co pognębiał, wielki, co ciemiężył,
Wielki ten, co przemocą niezdolnych zwyciężył;
Wielki, kto tysiącami nieszczęśliwych robił,
I jakby mnóztwem zbrodni na chwałę zarobił,
Stawia go błąd poziomy w zacnych mężów szyku.
Prawda, umie rozdzielać przymiot w wojowniku :
Chwali męztwo, lecz cnotę nad męztwo przenosi,
Tryumf wielbi, moc zważa, ale ludzkość głosi.
Wielki u niej, kto władzę z dobrocią połączył,
Wielki, kto władze męztwem, ludzkością dokończył.
Nie stąd ją Alexandra przemożność porusza,
Iż z małą garstką mężnych przemógł Daryusza :
Lecz gdy młody wstrzymał się, płakał nad zgnębionym,
Nie zwycięzca, lecz skromny, godzien być chwalonym.
Bohatyr, zręczny zdzierca, rozbojnik szczęśliwy.
Lecz gdy cnoty miłośnik, dobrej sławy chciwy,
Obrońca, nie zaczepnik, wtenczas zawołany.
Wtenczas w poczet rycerzów godzien być wpisany.
Lecz te sławne potwory, bez serca, bez duszy,
Których cnota nie wzmaga, ludzkość nie poruszy,
Sławne zdzierstwy, wielkości które tytuł podlą,
Chociaż niekiedy aplauz przedawczy wymodlą;
Spełznie nikczemność podła, jak mgła, co wiatr znosi.
Możność dzielna niekiedy fałsz zyskiem uprosi,
Lecz się chwała nabyta nie utrzyma snadnie.
Czem kto jest, tem się wyda, zczasem maska spadnie.
O wieki! nie wśród laurów, ale pośród snopków;
Ogłoście Kazimierza, głoście króla chłopków.
Błąd gruby mniemał, iż to przydomek był podły :
Stąd się jego zaszczyty w potomność rozwiodły,
Pamięć jego szacowna, i wziętość stateczna,
Bardziej rzewni, niż dziwi : a stąd chwała wieczna,
Stąd przykład dla następców. Przeszły dobre chwile,
W zuchwałości zbyt krnąbrny, zaufany w sile,
Coraz nasz naród słabiał; wzmogły się sąsiady.
Przyszedł czas, gdy bez rządu, bez mocy, bez rady,
Stał się łupem postronnych : a gdy istność traci,
Te, co niegdyś zwyciężał, narody bogaci.
Wypada pióro z ręku na myśli takowe.
Niech syny, ojców nieszczęść czytają osnowę,
Niech wiedzą, sprawy nasze poznawszy dokładnie,
Iż, gdzie cnota w pogardzie, tani naród upadnie.
Niech wiedzą. Ale poco rzewnością wykraczać?
Błąd uznać, krok do cnoty : podła rzecz rozpaczać.
Zdruzgotane wiatrami, choć maszty się chwieją.
Sternik dobry, pracując, zasila nadzieją.
Ogłaszaj potomności, jak los cnotę nęka,
Pisz, coś widział, poczciwość prawdy się nie lęka.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.