Listy (Krasiński, 1882-1887)/Listy do Konstantego Gaszyńskiego/II
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Listy |
Wydawca | Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta |
Data wyd. | 1882-1887 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Drogi Konstanty! Jakże to przeszło wszystko, i dzieciństwo i młodość nasza. Pamiętaszli erę fajkową[1] i wieczorne rozmowy i romanse nasze, pracę moją, wiersze twoje, łowy opinogórskie, przechadzki w ogrodzie warszawskim, zazdrości i miłości moje; smutne zatargi w uniwersytecie, pośród których ciebie jednego przyjacielem i obrońcą miałem. Gdzież to wszystko się podziało? Gdzie ojczyzna, gdzie tyle dusz szlachetnych, gdzie tyle krwi polskiej? Dawnom nie wylał łzy jednej, sądziłem, że ich źródło wyschło we mnie, bo mózg mój spiekły oddawna; ale dziś zapłakałem odbierając twój list, czytając pismo przyjaciela. Jako duch co powstaje z grobu, takeś zawitał do mojej duszy. Wygnańcze za świętą sprawę Polski bądź mi błogosławiony! Jako cię kochał Zygmunt, tako cię zawsze kocha.
Jeśli usłyszysz że mnie potwarzają, nie broń mnie, ale pomyśl: „to kłamstwo“. Znałeś mnie i znaj mnie dotąd. Gorzkie przetrwałem chwile. Jakom zaczął nieszczęśliwie życie, takoż się ono ciągnie i dalej tym samym wątkiem. Dwudziestego piątego Marca przeszłego roku wróciłem z Włoch do Genewy i dotąd tu siedzę. Ten cały czas przeszalałem, przebolałem, przechorowałem. Wszystkich sposobów używałem by dostać się do was, ale silniejsze nad moje ramiona zapory, drogę mi zajęły; musiałem słuchać o waszych bojach i siedzieć na miejscu. Zaprawdę ci powiadam, że mi dnie i nocy na gorączce z początku, później na szaleństwie zeszły. Wycierpiałem za winy wszystkich przodków moich. Teraz nadszedł czas odrętwienia. Los który mnie zawsze towarzyszy i teraz nie odstępuje mnie. Za dwa miesiące muszę wrócić tam gdzie brzęczą kajdany, „do krainy mogił i krzyżów!“. Tam na grobie Polski modlić się będę! Mam przeczucie, że nie dotrzymam oburzeniu mej duszy. Sybir mnie czeka. Tam zastanę rodaków.
Teraz powiedz mi Konstanty co myślisz robić? Potrzebujeszli czego, może pieniędzy? Nie dużo ich mam, ale te, które mam, są na twój rozkaz. Nie mógłbyś tu przyjechać? Zastałbyś tu Załuskiego Romana i Reeve’a anglika, o którym ci tyle razy pisałem, którzy mieszkają ze mną. Rozpisz się, opowiedz mi swoje dzieje. Możebyś do Polski chciał wrócić, wyrobiłbym ci to przez ojca. W Polsce, sądziłem, że ciebie mieć będę jednego, któremu rękę mógłbym ścisnąć i serce wyjawić, a ty w Paryżu.
Dopytywałem się wciąż o ciebie. Ojciec mi w ostatnim liście pisze, że kazał wszędzie cię szukać, nigdzie wiadomości — o tobie powziąć nie zdołał.
Tego listu proszę byś nikomu nie pokazywał i nie mówił co w nim jest, jeśli mnie kochasz.
Pisz. Na pół ślepy jestem i oczy piekielnie mnie bolą. Pisz natychmiast. Mój adress jest: Au Molard, chez Mʳ Le Grand, Geneve. Wierzaj, że ten który cię kochał dzieckiem, kocha cię i teraz, kocha z całej duszy mój drogi Konstanty.
„A wtenczas znowu radośni, weseli,
Dawnego szczęścia będziem obraz mieli,
Ożyję w twojem, ty w mojem wspomnieniu.“[2]
- ↑ Zygmunt Krasiński w młodym bardzo wieku zaczął palić tytoń, a gdy ojciec surowo mu to zakazywał, palenie odbywało się potajemnie, w ogrodzie, godzinami wieczornemi. Ojciec to wyśledził, a przekonawszy się, że namiętność do palenia silniejsza jest nad zakaz jego, pozwolenie swe udzielił. Tegoż dnia Gaszyński, wchodząc wieczorem do Zygmunta, zastał go siedzącego przy kominku i palącego fajkę na długim cybuchu. Zdziwiony pyta: — Jakto? — nie boisz się ojca? „Nie boję się, ojciec pozwolił“ odpowiedział Zygmunt. Wtedy Gaszyński w uniesieniu porwał kawałek węgla i napisał na kominku: „Żyj ero fajkowa!“ Ztąd na listach do Gaszyńskiego podpis zwykły jest: — „Twój Erofajkowy“ — albo „Ero“.
- ↑ Z sonetu Gaszyńskiego „Pożegnanie“, napisanego w roku 1828 przy wyjeździe Zygmunta Krasińskiego z Warszawy. Patrz poezye Konst. Gaszyńskiego, Paryż 1856, str. 22.