Młody chłopaku, porzuć swawole:
Kwietniowy motyl wyleciał w pole, Radosna chwila!
Nie psuj radości swoją pustotą,
Niech mu na skrzydłach migoce złoto, Nie goń motyla!
Niech sobie lata, niech sobie lata,
Przez kilka godzin użyje świata, Co się przymila.
Skrzydełka płoną, oczki mu płoną,
Chce się pocieszyć trawką zieloną, — Nie goń motyla!
Dla niego wieczność, co dla nas chwilka,
Chce w jednej wiośnie mieć wiosen kilka, Główkę pochyla,
I z każdej trawki, z każdego kwiatka
Chciałby słodycze ssać do ostatka, — Nie goń motyla!
Marząc o różach, pije cykutę,
Jemu nie szkodzą krople zatrute, Niech je wychyla!
Dopóki wierzy w balsamu kwiecie,
Jeżeli spłoszysz, grzech tobie, dziecię! Nie goń motyla!
Gdyby żył tyle, co my żyjemy,
I gdyby, wiedząc to, co my wiemy, Ssał miód z badyla —
Niech nie doczeka przyszłej jutrzenki!
Skradnij się, dziecię, nie żałuj ręki, Zabij motyla!
1857. Borejkowszczyzna.