Karol Śmiały/Tom I/Rozdział I
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Karol Śmiały |
Wydawca | J. Czaiński |
Data wyd. | 1895 |
Druk | J. Czaiński |
Miejsce wyd. | Gródek |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Charles le Téméraire |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom I Cały tekst |
Indeks stron |
Karol, przezwany Śmiałym, był wnukiem Filipa Dumnego, o którego pierwszym wojskowym debicie opowiedzieliśmy czytelnikowi w prologu i który stanowił tym sposobem gałąź drugiego domu Burgundzkiego.
Należy nam obecnie objaśnić czytelnika do jakiej to potęgi wzniósł się dom burgundzki, w chwili urodzenia się Karola t. j. w d. 10. listopada 1435 r.
Już opowiedzieliśmy w jaki sposób księstwo burgundzkie powróciło do króla Jana i jak stanowiło wyposażenie jego syna Filipa Hardego, a to skutkiem patentu na dniu 6.
września 1363 r. potwierdzonego w roku następnym przez króla Karola V.
W jaki sposób, po zamieszaniach które przyczyniły się do wzniesienia na pierwszy stopień wielkości domu burgundzkiego, jak po traktacie zawartym pod Bretigny, którym oddzielone zostały najpiękniejsze prowincje; jak król równie mądry jak król Karol V. zatwierdził to nowe rozczłonkowanie Francji, bez widocznego żalu i czynienia jakichkolwiek w tym względzie uwag.
Należy nam przytoczyć tu ów pewnik, że przykładem dla przyszłości jest zawsze przeszłość.
Otóż, królowie francuzcy, nie robiąc zgoła żadnych kombinacji, co do tego, co się działo, znieśli feudalizm z równą stanowczością, jak go aprobował Karol, to jest stan wojenny istniejący dotąd we Franeji; brakło im tedy tej potęgi, zatem starali się w XIII. i XIV. w. stworzyć ją sztucznie. Przykład Filipa d’Anjou, który zostawszy królem Hiszpanii przez Ludwika XIV., okazał się nieprzyjacielem Francji, nie przeszkodził wcale Napoleonowi do uczynienia brata Józefa królem Hiszpanii, brata Ludwika królem Holandji, a swego przyrodniego brata Murata królem Neapolu i synowca Eugenjusza królem Włoch.
Cóż przez to usiłował zdziałać Napoleon? Oto chciał na nowo przywrócić feudalizm militarny.
Karol V. wykonywając patent króla Jana, który przeznaczył księztwo burgundzkie swemu młodszemu bratu, działał w tej mierze raz jako syn wykonywający z pobożnością wolę ojca, powtóre przywracając stan militaryzmu, szedł jedynie w ślad tradycji politycznej swego czasu.
Książę d’Anjou, brat młodszy Karola, starszy zaś Filipa, był rządcą prowincji Langwedocji a skutkiem tego wywierał wpływ na Prowancją i Włochy; nowy zaś książę burgundzki na cesarstwo niemieckie i Niderlandy.
Filip de Rouvres od którego nowy książę otrzymał dziedzictwo, miał poślubić Małgorzatę, córkę jedyną księcia Flandrji, ale małżeństwo to nie doszło do skutku.
Wdowa zatem mogła zawrzeć nowe śluby.
Małżeństwo to było na rękę Filipowi; Małgorzata dziedziczyła hrabstwa: Flandrji, Artois, Rethel, Nevers i Franch-Comté.
Lecz właśnie dla tego że małżeństwo dawało tak wielkie korzyści, pobudziło miłość Edwarda III ku niej, jakkolwiek przeznaczona ona była dla księcia Czarnego zwycięzcy pod Portier.
Wprawdzie Małgorzata kochała księcia Flandrji Filipa, ale miłość nie wchodzi wcale w rachubę w małżeństwach książęcych.
Ludwik de Mae był niezdecydowany. Karol V przeciwnie widząc z przerażeniem że w ten sposób, jego rywal, król angielski wzmoże się w większą jeszcze potęgę, nie chciał się dać osłabić i ofiarował oddać Flandrję, Lill i Douai, Flandrję francuzką, na północnej granicy państwa. To jednak nie wystarczyło.
Szczęściem a właściwie nazwać to można nieszczęściem, matka Ludwika de Male zamierzyła skojarzyć to małżeństwo jako księżniczka francuzka i córka Filipa Długiego. Jakoż udała się do syna, który się skłaniał ku Edwardowi III i wydobywszy prawą pierś, rzekła:
— Ludwiku, jeżeli nie zgadzasz się na zawarcie małżeństwa, którego pragnę ja i twój król, przysięgam ci, że odetnę sobie tę pierś, która cię wykarmiła i niech to zostanie na hańbę twoją i twojego imienia.
Ludwik de Male zgodził się a tak małżeństwo doszło do skutku w dniu 19 czerwca 1309 r.
Książę burgundzki zatem, otrzymawszy Burgundję wyczekiwał na odziedziczenie Flandrji, d’Artois, Rethel, Nevers, oraz stanie się panem Lille i Douai.
Karol V spodziewał się, że Francja zaabsorbuje Flandrję, ponieważ wymagały tego sprawy ludów połączonych pod jednem i tem samem panowaniem. Ale zawiódł się — różnica głęboko się między nimi zarysowała. Język i zwyczaje rozdzieliły Francuzów i Flamandczyków; bogaci Flamandczycy niezbliżyli się do Burgundczyków, lecz przeciwnie, Burgundja stała się prowincją Flandrji. Flamandzkie interesa wymagały tego, aby polityka synów Francji nachyliła się ku polityce angielskiej.
Połączenie nasze z naszym wrogiem było wprawdzie tylko handlowe w początku, ale póżniej ogólną polityką była polityka czysto-angielska.
Między Francją i Flandrją nastąpiło małżeństwo czysto polityczne, natomiast między Flandrją i Anglją zawarto śluby handlowe.
Małżeństwo to stworzyło bogactwo kraju, jak równie i samego księcia.
Z kolei, Filip w r. 1385 ożenił swego syna hrabiego de Nevers, z dziedziczką Hainaut z Holandji i przez to dokompletował Niderlandy.
W pięć lat później w r. 1890, kupił on od hrabiów d’Armagnac Charolais i tym sposobem dopełnił Burgundji.
Były to widoki na Anglję, a brama do Francji.
W drugiej generacji, oto co sprowadziła przezorność mądrego króla Karola V.
Wnuk tego Filipa Hardego, który pod Poitiers tak mężnie walczył, który w Londynie obdzielił policzkiem podczaszego Edwarda III, ponieważ obsługiwał króla angielskiego zamiast podać potrawy pierwszemu królowi francuzkiemu, jednem słowem Filip Dobry, połączył się z Henrykiem V, był świadkiem jego małżeństwa z księżniczką Katarzyną i nakazał, za wyłączeniem króla francuzkiego Karola VII, ogłosić królem francuzkim, króla angielskiego.
Co prawda zyskał przez zaparcie się swego ojczystego kraju Francji, pozycję dominującą nad rzekami Somą i Mouse, Namur Peron, drogi prowadzące do Paryża, a właściwie i sam Paryż, Bar-sur-Seine, Auxerre i Meaux.
Ale też i to prawda, że by dojść do tego celu, musiał wydać w ręce angielskie Dziewicę Orleańską.
Nareszcie w d. 4 sierpnia 1430, zmarł książę Brabancji.
Książę Burgundji posiadał w przybliżeniu prawie to wszystko, co otaczało Brabancję — posiadał Flandrję, Hainaut, Brukselę, królestwo Niderlandów, Louzain, Namur i Luksemburg. Brakowało mu jedynie Brabantu.
Brabant była prowincją środkową, Louvain, Bruksela. Bruksela była królową Niderlandów a jej damą honorową Louvain.
Brabant nie powrócił wcale do Filipa, lecz do jego ciotki Małgorzaty de Bourgogne, hrabiny Hainaut — i pasierbów jej Karola i Jana de Bourgogne, synów hrabiego de Nevers, zamordowanych w Azincourt.
Zapomniał że był wnukiem jednego, a opiekunem drugiego. Sięgnął po Brabant.
Wszystko to nieprzeszkodziło synowi Jana-sans-Peur, ojca Karola Śmiałego, pozyskać imię Filipa Dobrego.
Czytelnik przekonywa się że nie należy zbytniej wagi przywiązywać do tego przydomka: „Dobry“.
Mówiliśmy już że Jan „dobry“ znaczy tyle co: Lekkomyślny, utracjusz, warjat!
Filip inaczej to rozumiał, mianowicie znaczyło to u niego: zakochany, dworak, namiętny.
Rzeczywiście Filip, wedle pospolitego twierdzenia, był dobrym księciem, miał czułe serce szczególniej dla kobiet — wkrótce to zobaczymy — i z łatwością mógł płakać.
Opłakiwał też śmierć zamordowanych w Asencourt, i stał się sprzymierzeńcem Anglików, którzy to właśnie ich zamordowali.
Opłakiwał swego ojca Jana sans Peur i mszcząc się za morderstwo w Montereau, pozbawił tronu francuzkiego Karola VII.
Zresztą wiedział bardzo dobrze, co przyniósł ów mord i jaką cenę mordu wymódz na mordercach.
Dnia 21 września 1435, zdecydował się udzielić przebaczenie za ów mord i podpisał traktat pokojowy z królem Karolem VII.
Lecz na jakich warunkach udzielił on to przebaczenie. Oto pod warunkiem że mu ustąpią hrabstwo de Macon. d’Amiens, Bar-sur-Seine i Ponthieu.
W Pikardji posiadał już Peronne, potrzeba mu jeszcze było Montdidier, Roye, Saint-Quentin, Corbie, Amiens, Abbeville i Doullens.
Przekonywa się szanowny czytelnik, że warunki na których opierało się to przebaczenie, były dość trudne.
Co prawda zgodził się aby miasta, które były miastami królewskiemi, mogły być napowrót odkupionemi, gdyby Francja posiadała dość złota, na uskutecznienie tego wykupna.
Zresztą, król Karol wyrażał się z wielkim żalem o śmierci Jana sans Peur, zaprzeczał aby brał w niej jakikolwiek udział i ustanowił raz na zawsze w Montereau, nabożeństwo żałobne w dniu śmierci tegoż.
Czekajcież! Dobry książę miał swoje księstwo uzupełnić, które jego syn zamierzył zamienić na królestwo.
René, książę de Bar, został wzięty do niewoli w czasie bitwy pod Bulggeville. Osadzony on został i trzymany był od czterech lat w wieży pałacu w Dijon. Dobry książę w układach pokojowych w Arras, ani słówka jednego o nim nie wspomniał.
Stało się to nie skutkiem jakoby zapomnienia, przeciwnie Dobry książę wybornie pamiętał o swoim dotychczasowym więźniu — bo nawet król Karol VII zrobił w tym razie dość wyraźną uwagę.
Na co Dobry książę raczył natychmiast udzielić następującą odpowiedź:
— Zobaczymy to później!
Do wydania stanowczej w tym względzie odpowiedzi skłoniła księcia okoliczność, że więzień podczas swego osadzenia w wieży zamku przez śmierć swojego brata księcia d’Anjou, księstwo tego nazwiska oraz hrabstwo Prowancja miał odziedziczyć, a nadto ponieważ Joanna II. umierając, powołała go na tron neapolitański.
Tak bogaty więzień, wychodząc ze swej klatki, w której przesiedział już lat cztery, nie wątpliwie zmuszonym byłby na sprawach swego więzienia pozostawić choćby kilka piórek ze swego bogactwa.
René rzeczywiście pozostawił dwa: Neuchatel w Lotaryngii, Clermont w Aragonii.
Oprócz tego zapłacił jeszcze ośmdziesiąt tysięcy talarów złotem.
Był to ten sam René, którego później i z zupełną słusznością nazywano w Prowancji dobrym królem René, o którym Jerzy Chatelain, napisał bardzo piękną kronikę, rozpoczynającą się tym wierszem:
Widziaiem młodego króla,
Który był prawdziwym pasterzem;
Jego małżonka była również piękna
Wplatała ona kwiaty w swe włosy.
Z kijem pasterskim w ręku,
Z kapelusikiem włożonym na ucho,
Strzegła swoich baranków,
Tak, że nie zaginał żaden.
Co się tycze księcia Filipa, już powiedzieliśmy, że był on bardzo dobrym dla kobiet, jak równie był bardzo dobrym i dla swych naturalnych dzieci.
Pewnego dnia, nie mając nic lepszego do roboty, przystąpiliśmy do bardzo przyjemnego zajęcia a to do przejrzenia archiwum miejscowego w Lille, a nadto do zbadania Izby rachunkowej, jakoż znaleźliśmy Bóg wie ile listów i aktów, dopełnionych przez dobrego księcia, przeważnie na korzyść mamek i żywicielek potomków naturalnych króla, oraz wykazy plac dla matek i karmicielek.
Zresztą wiek XV nazwano wiekiem galanterji i był on rzeczywiście wiekiem panowania kobiet.
Porachujmy.
Izabella Bawarska, która Francję doprowadziła do upadku i sprzedała.
Walentina Medjolańska, pocieszająca króla opłakującego niewiarę małżeńską królowej i zdradę jego brata.
Joanna, która wyratowała królestwo.
Agnieszka Sorel, dama niewypowiedzianej piękności, która Karolowi VII podała sama miecz do ręki, jakim wypędził Anglików z Francji.
Jacquelina de Heinaut, dzielna i odważna hrabina, małżonka czterech z rzędu mężów, która mężniej broniła swych posiadłości, niż własnej osoby.
Religja owego czasu, nie była panną, ale kobietą.
Być może jednak że poważni Flandryjczycy surowiej patrzyli na to.
Zgoda! Przeczytajcie legendę o hrabinie, która wydała na świat 365 dzieci.
Trzysta sześćdziesiąt pięć dzieci dla jednej kobiety, to za wiele; możnaby śmiało zaprzeczyć tej legendzie, nie ulega jednak zaprzeczeniu 36 naturalnych potomków hrabiego de Cleves; nie ulega również zaprzeczeniu, że Jan de Bourgogne, arcybiskup z Cambrai, przy nabożeństwie uroczystem, przez siebie celebrowanem, obsługiwany był urzędowo przez 36 synów naturalnych i ich potomków — nadto także nieulega zaprzeczeniu że Filip Dobry, ze swemi trzema prawemi małżonkami, i dwudziestu siedmioma metresami miał szesnastu naturalnych potomków.
Podczas gdy święci z Voucouleurs, Dziewicę Orleańską, oswobodzicielkę Francji spalili na stosie, co robi Dobry książę, który ją zaprzedał w ręce wrogów?
Przygotowywał się do zawarcia trzeciego małżeństwa i organizował emblematyczny Zakon Złotego Runa.
Ta trzecia jego żona, która miała wydać na świat naszego bohatera Karola, była infantką portugalską a angielką z matki, nazwiskiem Filipa Lancaster — co zaś do jej ojca, był to dzielny naturalny potomek Jana I, który dał podstawę i był założycielem nowej dynastji w Portugalji, jak drugi bastard tegoż Transtamare w Kastylii.
Były to czasy pomyślne dla naturalnych dzieci, wiadomo bowiem powszechnie, że samo szczęście im wszędzie sprzyjało. Czyliż w dwanaście lat później Dunois, nie wyraził się w ten sposób, że nie jest zgoła synem bogatego i śmiesznego Canny, ale że jest synem naturalnym Orleanu.
Otóż, w dniu swego ślubu z brunatną portugalką, Dobry książę, jak już powiedzieliśmy, założył emblematyczny Zakon Złotego Runa, który nosił dewizę:
„Nie będę nigdy innym“.
Nigdy dewiza podobna do tej nie była bardziej zwodniczą, mająca podwójne znaczenie.
Złote Runo! Nie byłoż to złożenie hołdu tym blond włosom, które flamandcy malarze, od Van-Dycka aż do Rubensa, nadawali swym najwidoczniejszym utworom flamandzkich dziewic? Nie byłże to tryumf kobiety północnej nad kobietą południa? Zwycięztwo niewątpliwe, stanowcze blondynki nad brunetką?
A ta dewiza: Innym nigdy nie będę! nie byłaż ona rodzajem przysięgi wykonanej publicznie, że od dzieciństwa aż do ostatnich dni nie będzie uwielbiał innej kobiety, tylko ją, Flamandkę? Nie byłaż to obietnica uczyniona wszystkim przedstawicielom piękności z Gand i Bruges, pozostania im wiecznie wiernym i niezmiennym wielbicielem?
Małżeństwo to dało powód do uroczystości niebywałych, o jakich dotąd jeszcze nie słyszano, do uroczystości i obchodów olbrzymich rozmiarów, do szalonych bombansów. W Bruges, uroczystości te mogły przyprawić króla o bankructwo.
Bruges, skutkiem siedmnastu kantorów bankierskich rozmaitych narodowości, należało bez zaprzeczenia do najbogatszych miast.
W ulicach rozścielono jak najpiękniejsze, jak najbogatsze kobierce Flandrji. W ciągu ośmiu dni, wino płynęło w ulicach strumieniami; lew rozlewał wino reńskie — jeleń rozlewał wino de Beaune. Podczas uczty weselnej — nosorożec strumieniami wylewał różaną wodę i małmazję.
Tak więc książę Burgundji doszedłby do szczytu swych bogactw i swej potęgi, gdyby miał syna, i gdyby ten syn mógł tytułować się księciem Burgundji, Lorrain, Brabantu, Limburga i Gueldre, hrabią Flandrji i d’Artois, hrabią — palatynem Heinaut, Holandji, Zelandji, Namour i Zutphen, panem Fryzji, Salins i Malines.
Ten syn urodził się, jak już mówiliśmy, d. 10 listopada. 1435 r. i zamiast tytułu hrabiego de Nevers, jakim mianował się jego ojciec i dziad, otrzymał na swym chrzcie, tytuł hrabiego de Charolais.
Urodzenie to dopełniło najbardziej upragnionych życzeń księcia i podniosło do szalonej wysokości dumę tego, którego cudzoziemcy tytułowali, „wielkim księciem Zachodu“.
Dajmy obraz tego szaleństwa, tej radości przechodzącej wszelkie granice.
Dobry książę zmuszonym był kazać ogolić sobie głowę, na skutek choroby, wkrótce też wydał edykt na mocy którego nakazuje wszystkim panom golić głowy podobnie jak ją ogolił sobie książę.
Pięciuset szlachty spełniło rozkaz, a skoro książę wkrótce nabrał przekonania, że wielu z nich może uchylić się od wykonania woli jego, delegował Mersara Piotra de Vacquembac, aby sprawdził głowy spodziewanych rebelantów i nakazał im włosy ogolić.
Zresztą z urodzeniem następców książęcych to samo się dzieje, co ze szczęściem gdy ono przechodzi zwykłe granice, albowiem w chwili to szczęście, te dobra, to bogactwo podnosi się i wzrasta do takiego stopnia, do jakiego wyżej dosięgnąć już nie może, nastaje pewien rodzaj spoczynku, później zmniejsza się coraz bardziej, ubywa go, a nieraz całkowicie ginie, przepada.
Niepodobna przecież ani w siódmym, ani w ósmym roku życia, wyprowadzać jakichś stanowczych przepowiedni, ani sądzić o usposobieniu i charakterze młodziutkiego hrabiego.
Uczył się bardzo dobrze i okazywał umysł bystry — wychowanie księcia dzieliło się między ćwiczenia fizyczne bronią a właściwą nauką. W tej epoce mało bardzo arystokracji umiało czytać i pisać, wedle wszelkiego przypuszczenia, jego dziad Jan sans Peur niepotrafił nawet podpisać swego imienia; pan de Barante, który odnalazł jego pieczęć, nie mógł bez względu na nadzwyczaj ścisłe poszukiwania, znaleść gdziekolwiek jego podpisu.
W dziesiątym roku życia, Karol umiał już czytać i pisać, czytał albo kazał sobie odczytywać prywatnie rozmaite historje i opowiadania Lancelot du Lac i Gauvain’a.
W dwunastym, dano mu do ręki łuk i wkrótce też zasłynął jako bardzo dzielny strzelec-łucznik.
W piętnastym, pozwolono mu oddawać się przyjemnościom polowania, do czego nabrał nadmiernego gustu; szczególną namiętnością hrabiego było polowanie na odyńce.
Gdy psy trzymały w osaczeniu dzika, żądał swego dzirytu, rzucał nim na zwierzę i prawie zawsze, za jednym ciosem kładł go trupem.
Lubił również polowanie na ptactwo; lecz uważał je jedynie jako rozrywkę dla zabicia czasu i nigdy nie stało się ono jego namiętnością, jak polowanie na dziki, zamiłowanie to wzrastało u niego nie z powodu gustu, ale raczej z przyczyny niebezpieczeństwa, na jakie zawsze był narażony.
Później zaczął się oddawać ćwiczeniom ciała i w szesnastym roku życia mógł śmiało stawić czoło wszystkim młodym ludziom swego wieku, niemniej też w wyścigach odznaczał się zawsze jako najpierwszy z szybkobiegaczów.
Powód tego wszystkiego uczucie pychy rozwijało się w nim coraz gwałtowniej, zresztą pozostawał on w bardzo dobrej szkole. Starał się też o jak największą elegancję w stroju i z największą przyjemnością występować lubił w dużym orszaku masztalerzy i paziów, lubił śpiew, ale sam nie śpiewał, gdyż miał głos fałszywy.
Ber d’Auxy i Sir de Rosembos wybrani zostali jako guwernerowie i kierownicy jego wychowania w młodzieńczych latach.
Tym sposobem dorósł do 18 lat życia.
Książę, jego ojciec, sądząc że nadszedł nareszcie czas, złożenia przez syna examinu w sztuce wojennej, wyznaczył natychmiast zapasy i turnieje w Brukseli.
Młody hrabia miał wystąpić na nich pierwszy.
Ale księżna interweniowała; nieszczęśliwa matka drżała z obawy, aby ukochanemu dziecięciu nie wydarzył się jaki wypadek.
Książę przecież obstawał przy swojem.
Izabela żądała przedewszystkiem aby młody hrabia obznajmił się z tego rodzaju rycerską zabawą.
Książę rzucił okiem w około, upatrując kogoby obrać jako nauczyciela fechtunku dla swego potomka i wybrał z pomiędzy wielu rycerzy, Jakóba de Lalaing, jako najgodniejszego do udzielania lekcji przyszłemu dziedzicowi i władcy Burgundji; wszyscy przyklasnęli wyborowi, ponieważ nie było bardziej uzdolnionego nauczyciela z liczby ogólnej miejscowych rycerzy.
Zadecydowano że lekcje te odbywać się mają w parku Brukseli, w obecności jedynie tylko kilku osób.
Księżna prosiła również o pozwolenie być przytomną przy lekcjach.
Dwóch tedy walczących zjawiło się na koniach, każdy z nich na wejściu do alei, mającej stanowić dla nich pole popisu — każdemu z nich podano kopię, następnie na znak księcia, dwaj, przeciwnicy rzucili się jeden ku drugiemu.
Hrabia Charolais skruszył swoją kopię o tarczę p. Lalaing, który nie mógł się utrzymać silnie w strzemionach.
On też wcale nawet nie dotknął hrabiego Charolais, kopja jego poszła w kierunku po nad hełmem młodego księcia.
Książę doskonale to spostrzegł, że p. Lalaing oszczędza młodego hrabiego i mocno się zaczerwieniwszy ze wstydu czy z gniewu zawołał:
— Sir Lalaing, mój przyjacielu, wybrałem cię na to, abyś walczył z moim synem, nie zaś abyś go oszczędzał. Jeżeli masz zamiar postępować nadal w ten sam sposób, to zechcesz ustąpić miejsca drugiemu.
Przeciwnie księżna, równocześnie rzuciła dziękczynne spojrzenie doświadczonemu i wytrawnemu rycerzowi.
Jakób jednak poszedł jedynie za radą księcia. Przyniesiono inne kopje. Rycerz i jego młody przeciwnik znowu natarli jeden na drugiego i obiedwie kopje zostały skruszone.
Tym razem, księżna poczęła robić wyrzuty panu Lalaing, mówiąc że uderzenie było zbyt gwałtowne.
Poprobowano nowej walki dwa lub trzy razy, jednakże hrabia Charolais dotrzymywał wybornie placu.
Księżna i książę wrócili do siebie, przekonani oboje, że hrabia podczas turnieju zachowa się tak, jak na rycerza przystało.
Rzeczywiście, kiedy nadszedł dzień przeznaczony na turnieje, młody książę w towarzystwie swego kuzyna hrabiego d’Etampes i młodych rówieśników Filipa de Croy, Jana de Tremoille, Charles de Temant, jak niemniej guwernera p. Ber d’Auxy i Sir de Rosembos, wstąpił na plac boju, jaki przygotowano w obrębie magistratu miasta Brukseli i skruszył pomyślnie aż ośmnaście kopji. Ogłoszono go też jednozgodnie zwycięzcą i otrzymał nagrodę od obecnych na turnieju dam.
Te walki improwizowane były jedynie przygotowaniem do walki daleko poważniejszej, rozpoczęto bowiem wojnę przeciwko Gandawczykom. W skutku jednak odmowy ojca, aby mu dał dowództwo nad wychodzącą do boju armią, młody książę zaprzysiągł na Świętego Jerzego, że jeżeli go zostawią w Dijon lub w Brukseli, pójdzie chociażby nieuzbrojony i połączy się z walczącymi, aby uśmierzyć zrewoltowanych Gandawczyków.
Dwa słowa o rewolcie Gandawczyków.