Już są razem!!

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
>>> Dane tekstu >>>
Autor Karolina Szaniawska
Tytuł Już są razem!!
Podtytuł Wspomnienie poświęcone cieniom Lublinianki
Pochodzenie „Kalendarz Lubelski Na Rok Zwyczajny 1894“
Wydawca M. Kossakowska
Data wyd. 1894
Druk M. Kossakowska
Miejsce wyd. Lublin
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


JUŻ SĄ RAZEM!!
WSPOMNIENIE POŚWIĘCONE CIENIOM LUBLINIANKI
przez
Karolinę Szaniawską.


Urocze to było dziewczątko.
Jako znajoma, a następnie przyjaciółka starszej siostry, pamiętam ją dzieckiem najwyżej ośmioletniem. Lubiła się uczyć, zadawała nam, dorosłym pannom, pytanie, na które często nie miałyśmy odpowiedzi, co nas martwiło i upokarzało nad wszelki wyraz.
Wyszedłszy za mąż do Warszawy, straciłam ją z oczu, aż po kilku latach będąc w rodzinnem mieście, ujrzałam panienkę, której rysy wydały mi się znane.
To Władzia!
Odnowiłyśmy znajomość. Dziewczynka zarumieniona jak stokrotka, wesoła, promieniejąca, nie mogła ze mną długo rozmawiać, gdyż spieszyła się na próbę jakiegoś koncertu. Nie pamiętam, doprawdy co to był za koncert, przypominam sobie tylko żywe zainteresowanie się młodziutkiej chórzystki i przejęcie się ważnością obowiązku.
Znowu upłynął rok: zieloność drzew Saskiego ogrodu zmieniła się i pociemniała, gdzie niegdzie, niby siwizna w człowieku przeświecały już pożółkłe liście, czuć było nadchodzącą jesień, której zimny powiew zacznie szarpać na strzępy zapóźnione kwiecie i aksamit łąk, a pędy winogradu obleje krwawemi barwami.
Siedzieliśmy dużą gromadą na ławce w bocznej alei; o kilka kroków od nas ulokowało się towarzystwo złożone z niemłodego mężczyzny i dwóch przystojnych panien. Ledwie miałam dość czasu, by rzucić wzrokiem na chwilowych sąsiadów, gdy jedna z młodych panienek podniosła się z ławki i podążyła ku mnie.
— To Władzia.
— Tak, to ja! odparła ze śmiechem, ale nie był to już śmiech dziecka pusty, bezmyślny, wybuchający pełną gamą. Uśmiechała się raczej.
Zawiązałyśmy długą i poufną rozmowę. Ona czuła widać potrzebę wyspowiadania się ze wszystkiego co jej leżało na sercu, ja zaś z całem zajęciem słuchałam poematu, który jest zawsze świeży, chociaż stary jak świat.
Władzia kochała i była kochaną.
Ideał snów czystej duszy przybrał ludzką postać; za dwa lata zrzuci studencki mundur i zostanie lekarzem, a wtedy!..... Osiądą w małem miasteczku i założą szpital, w którym ona przyjmie rolę siostry miłosierdzia — ukoją morze łez, pokrzepią wielu nieszczęśliwych. Będą opatrznością niedoli.
— O, pani, mówiła z zapałem — co tu roboty! jakie obszerne i wdzięczne pole do działania! On mi na to wszystko oczy otworzył, bo ja, doprawdy, nie myślałam... Weźmiemy ślub, abyśmy jako mąż i żona mogli pracować razem, żyć wspólną myślą i dzielić trudy... Franio mi tłomaczy, jaką żona lekarza być powinna — promienieje, gdy go rozumiem i odczuwam, zachwycony, gdy od siebie dorzucę czasem jaki szczegół. Bo my dwoje, to jedna dusza, rozłączona może niegdyś za karę, a odnajdująca się znowu. Strach, gdy pomyślę, że mogliśmy się nie spotkać, lub spotkawszy nie poznać, a rozłąka tej przepołowionej duszy trwałaby wiecznie. Ale Bóg miłosierny!.....
Najcudniejszy duet miłości rozbrzmiewał w piersiach tych dwojga, wolnych od egoizmu, szlachetnych. Kołysał ich dusze marzeniami tak wzniosłemi, że były blizkie nieba, złocił zwyczajną szarą dolę, jemu skracając godziny studjów, jej biegania po lekcjach. Szczęśliwe dzieci!..
Po dwóch latach Franciszek został lekarzem i osiadł w miasteczku — moja sylwetka ma się ku końcowi i idealna Władzia jest dobrą żoną, matką rodziny i t. d. Bynajmniej. Tym epilogiem autorzy zamykają powieść, fabuła życiowa układa się w najrozmaitszy sposób; nie ma ona stałej normy, nie znosi szablonu.
Młody lekarz, zaziębił się i zaczął kaszlać, a w parę tygodni później mocno chorego, na gorące prośby Władzi przewieziono do mieszkania rodziców.
Narzeczona została siostrą miłosierdzia, z namaszczeniem podjęła rolę, którą jej w marzeniach przyszłości wyznaczył, podjęła ją i wykonała aż do końca. Niedawne to przecież dzieje.
Ogólne współczucie towarzyszyło młodej parze, od nieznanych osób codzień dla chorego znoszono kwiaty, które namiętnie też lubiła Władzia, chory cieszył się niemi, upajał ich wonią, a gasnąc, marzył o szpitalu i o bezpłatnych pacjentach, dla których w małem mieście nie ma schronienia.
Projekt wyjazdu do Sławuty rzucony na konsyljum zelektryzował młodą siostrę miłosierdzia. Ona przecież z tym biedakiem jechać musi, jakżeby bez niej sobie poradził! Nie pomogły perswazje ani prośby rodziców, ofiara została spełniona i Władzia wzięła ślub z umierającym, który po kilku tygodniach zasnął na wieki.
Odnalezioną połowę duszy uniósł do nieba.....
Mamże opisywać rozpacz pozostałej? To bardzo trudne... brakuje mi słów. Ci, którzy byli na tym pogrzebie, widzieli bladą, do cienia podobną wdowę, ja zobaczyłam ją dużo później, gdy przyjechała do Warszawy szukać pracy i — zapomnieć.
— Upoić się trudem, odurzyć, zamęczyć..... powtarzała jak we śnie.
Wróciła do lekcyj rzuconych przez czas choroby męża, w wolnych zaś chwilach brała się do tłomaczeń, po niejakim czasie znajomi ułatwili jej naukę śpiewu, a nauczycielka wróżyła jej świetną przyszłość.
Gorzka ironja losu!
Bohaterka strasznej tragedyi życiowej, po ukończeniu studjów musiała występować w operetce.
Zmarła we Lwowie nagle, dotknięta gwałtowną chorobą mózgową — obie cząstki jednej duszy połączyły się już teraz na całą wieczność.
Bóg jest miłosierny!!......




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Karolina Szaniawska.