Przejdź do zawartości

Jezuici w Polsce (Załęski)/Tom I/041

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Załęski
Tytuł Jezuici w Polsce
Podtytuł Walka z różnowierstwem 1555—1608
Wydawca Drukarnia Ludowa
Data wyd. 1900
Druk Drukarnia Ludowa
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały Tom I
Indeks stron


§. 41. Śmierć króla Stefana. — Żale Syksta V-go Possevino usuwa się w zacisze zakonne (1586—1587).

W połowie grudnia 1586 Possevino, legat do cara, króla i sejmu z nowym nuncyuszem polskim Hannibalem z Kapui, arcybiskupem Neapolu[1], który miał oddać własnoręczne pismo Syksta i czek na dukaty królowi, opuścili Rzym. Podróżowali razem do Wenecyi, gdzie stanęli 19 grud., grubą tajemnicą okrywajac przed signiorą właściwy cel swej misyi. Tu się rozdzielili; Possevino zwrócił się do Tyrolu. W Insbruku dowiedział się od kcia bawarskiego o śmierci króla Stefana, o której głuche wieści doszły go już w Alpach. Więc schowawszy do teki brevia papieskie do króla i cara, całą swą uwagę wytężył na przyszłą elekcyę. Świadom dobrze, jak nikt z papieskiej kuryi, spraw polskich, uważał za swój obowiązek poinformować o nich kardynała Azzolini, ażeby różnowierstwo, jak na to podczas przeszłych bezkrólewi się zanosiło, nowych praw i przywilejów dla siebie nie wywalczyło. Radził więc przedewszystkiem kard. Radziwiłła wyprawić z Rzymu na Litwę napół heretycka, aby wpływem swym poparł tam katolicką partye nuncyusza zaś opatrzeć w kilkanaście papieskich breve „z okienkiem“, do osób wpływowych, zdolnych podtrzymać jedność elekcyi królewskiej. Przewidując, że jeżeli nie arcyksiążę Maksymilian, to królewicz szwedzki Zygmunt obrany zostanie królem, radził w takim razie ożenić go z jedną z córek arcyksięcia Karola, dla połatania zgody i zrównoważenia interesu Austryi z Polską. Wyjdzie to na korzyść katolicyzmu, bo przez wzgląd na cesarza, car nie odważy się niepokoić Inflant, król zaś szwedzki śmielszym będzie w swych zamysłach przywrócenia katolickiej wiary. Te ostatnie rachuby nie opierały się, jak czas pokazał, na silniejszej podstawie, zawiodły, ale dowodzą, że jedynie dobro katolicyzmu Possevino miał na celu.
Dla wielkich śniegów nie mogąc dostać się do Wiednia, udał się na Solnogród do Pragi. Tu arcyksiążę Maksymilian wtajemniczył go w swe zamiary elekcyjne i małżeńskie[2], przyrzekał, że zostawszy królem pogodzi Zamojskiego ze Zborowskimi, poskromi różnowierstwo, protegować będzie katolicyzm, i prosił Possevina o poparcie swych zabiegów. On mu zaś wymijającą dał na to odpowiedź; upewniał, że chce pozostać bezstronnym, radził jednak, zostawiwszy rzecz Opatrzności bożej, nie rozstrzelać sił, jeno porozumieć się z trzema arcyksiążętami, z których każdy z osobna stawiał swą kandydaturę. W jego własnej duszy obudziło się, może pierwszy raz, zwątpienie, ażali w tej grze namiętności elekcyjnych, on wszystkim dogodzić potrafi, a popierając jedne, nie narazi siebie i zakonu na urazę drugich. Więc listem z d. 22. stycz. 1587 dopraszał się u kardynnała Azzolini odwołania, u jenerała zaś zakonu pozwolenia, aby mógł zamknąć się w jakiem cichem kolegium[3]. Tymczasem postanowił zachować najzupełniejszą bezstronność, ale i to, jak zobaczymy, poczytane mu było za winę.
W Rzymie pierwszą wiadomość o śmierci króla Stefana otrzymał kardynał Andrzej dopiero z końcem stycznia 1587, udzielił jej przedewszystkiem Sykstowi V, który, jak donosi Gritti weneckiemu doży d. 10. stycz., niezmiernie się nią zmartwił i zapłakał. Nazajutrz, była to środa, papież na konsystorzu kardynałów oznajmił, że „serce jego przepełnione boleścią i goryczą z powodu śmierci tego króla wielkodusznego, który dążąc zawsze do tego, co wielkie i wzniosłe, świeżo teraz snuł w swej głowie plany szlachetne a śmiałe; króla bohaterskiego, bo żadne niebezpieczeństwo ani niepowodzenie, nie było w stanie odwieść go od tego, co raz przedsięwziął, ani zniechęcić; króla katolickiego, bo stałość jego wiary wypróbowana czynami, zwłaszcza, gdy w pewnych okolicznościach na sejmie oświadczywszy się uroczyście, że katolicyzmu bronić będzie z wszystkiemi swemi stanami i ze wszystkich sił swoich, dobywszy szabli z pochwy: „z tą jedną w ręku, zawołał, choćby nas wszystko opuściło, bronić będziemy wiary chrześcijańskiej“, a zwróciwszy ostrze jej ku swej piersi dodał: „gdybym miał umrzeć nie po katolicku, to wolałbym teraz śmierć zadać sobie, aniżeli zdradzić swą duszę“.
„I oto straciliśmy tego króla, mówił Sykst dalej, w którym położyliśmy wielkie nasze nadzieje, i któremu posłaliśmy znaczną sumę dukatów w tym zamiarze, że przy jego pomocy, drogą na Moskwę, rzucimy się przeciw Turkom, połączywszy się w tych tam stronach z Tatarami i Persami. Przypisujemy to nieszczęście naszym grzechom, ale nie traćmy odwagi, bo przyrzekł Chrystus, że nas me opuści, Non relinquam vos orphanos[4]. Tak czuł i tak mówił wielki papież. Istotnie było coś tragicznego w tej śmierci i dla chrześcijaństwa i dla Polski. Z Batorym, z jego talentem wodza, z jego energią króla, pogrzebaną została wielka myśl krucyaty; wiek jeszcze cały i dłużej jeszcze potęga turecka jarzmie będzie karki chrześcijańskie. Z Batorym zstąpiła do grobu nadzieja zmiażdżenia jeszcze niebezpieczniejszej dla Katolików i Polski potęgi bizantyjsko-tatarskiego caratu. Zachwiany na chwilę w swych posadach, ocknie się, utrwali, rozrośnie w olbrzyma, i w żelaznych swych objęciach zdusi Polskę, w której, smutno to powiedzieć, znaleźli się co nie zrozumieli tragiczności śmierci największego z swoich królów. Nad otwartą jeszcze trumną szarpano dobre imię jego.
Na tym samym konsystorzu kazał papież kardynałowi Farnese złożyć „kongregacyą dla spraw polskich“[5]. Ta poleciła nuncyuszowi Hannibalowi, który się zatrzymał w Ołomuńcu, udać się w dalszą podróż do Polski, odsądziła z góry akatolickich kandydatów od tronu Jagiełłów, zostawiając resztę czasowi. Sykst zaś przesłał nuncyuszowi dokładną instrukcyę, jawnie, otwarcie, aby polecał wybór katolika w ogóle, każdy elekt, byle katolik, przyjemny będzie papieżowi; potajemnie zaś, aby popierał kandydaturę austryacką, zwłaszcza arcyksięcia Ernesta. Possevino zjechał się z nuncyuszem w Ołomuńcu, ale ten, czy to, że owej instrukcyi jeszcze nie otrzymał, czy z innych powodów, dosyć, że mu o drugiej jej części nic nie wspomniał, więc wierny swemu postanowieniu, pozostał bezstronnym, udał się do Krakowa, a potem osiadł w Brunsberdze. Partya austryacka wzięła tę bezstronność za popieranie kandydatury Zygmunta, rozpuściła wieść, że Possevino moc pieniędzy przywiózł z Włoch i zakupuje głosy dla szwedzkiego elekta[6]. Bajka ta wierutna znalazła wiarę w Wiedniu, stamtąd dostała się do Rzymu, poparta skargami wiedeńskiego dworu.
Sykst V przez kardynała Montalto ponowił 6. kwietnia instrukcyę daną nuncyuszowi, a równocześnie rozkazał, aby Possevino natychmiast opuścił Polskę, bo popadł w nieufność posła cesarskiego biskupa Stanisława Pawłowskiego. Osładzając ten rozkaz, który zresztą dla Possevina pracującego spokojnie w Brunsberdze był pożądany, kard. Montalto dodał od siebie, że ważne prace gdzieindziej są powodem tego odwołania.
Być też może, że przyczyniły się do tego usilne nalegania u papieża jenerała zakonu Akwawiwy, ażeby wszystkim Jezuitom, daleko od walki wyborczej, wolno było być jej widzami. To też dowiedziawszy się, że Possevino opuścił Brunsbergę, przeznaczył mu jenerał na miejsce pobytu kolegium w Padwie. Tu ten dyplomata z zamiłowania czas dzielił między pracę kapłańską na ambonie i w konfesyonale. Franciszek Salezy, przyszły święty biskup Genewy, byt jego penitentem — oraz naukową zabawę nad uczonem a obszernem dziełem: Bibliotheca selecta.
W Polsce nie zapomniano jednak o nim. Kiedy Litwinom zachciało się zaprosić głupkowatego cara Fiedora na króla, to sekretarz królewski Gomoliński pisał do Padwy, radząc się Possevina, kogo wybrać: Zygmunta, czy Fiedora? Bez namysłu odpowiedział Possevino: Zygmunt jest katolikiem, a względem katolickich kandydatów Jezuitom polecona zupełna bezstronność. Co do Fiedora, to byłoby zdradą Kościoła i wolności, obierać schyzmatyka, niezdolnego do rządów w swem państwie, tyrańska oligarchia zapanowałaby nad Polską[7].
Wiemy, że elekcya była podwójną, że arcyksiążę Maksymilian orężem koronę zdobywał, ale zamiast zasiąść na tronie polskim, pobity pod Byczyną, wzięty w niewolę, długie miesiące (od 24 stycz. 1588 do wrześ. 1589 r.) jeńcem był Zamojskiego w zamku krasnostawskim. Niesłychane to upokorzenie cesarskiego domu odbiło się oburzeniem na Filipie II, boleścią na Sykstusie V-tym, skrytym protektorze niefortunnego kandydata. Na prośby matki arcyksiążęcego więźnia, króla hiszpańskiego, w. księcia Toskany i samego cesarza, Sykst V podjął się „uspokojenia Polski“ i w tym celu wysłał legata, kardynała Hipolita Aldobrandini, akredytowanego nie do Zygmunta III, ale do stron interesowanych[8].
Wielki książę toskański de Medicis dostarczył środków pieniężnych, iż legat mógł wspaniale wystąpić w Krakowie 28 lipca 1588, wobec narodu kochającego się w zbytku i wystawności. Potrzeba było przybrać sobie doświadczonego doradzcę, bo zadanie legata było iście nie łatwe, a on nowicyusz prawie w dyplomacyi. Wybór jego padł na Possevina, ale ku wielkiemu jego zdziwieniu, jenerał Akwawiwa oparł się temu tak energicznie, że legat poprzestać musiał na książkach i pisemnych informacyach, przez Possevina z Padwy przysłanych[9]. Czuł on się tą odmową jenerała przykro dotknięty, skarżył się na nią przed Jezuitami polskimi, nie zapomniał jej, zostawszy papieżem, a nawet dla zakonu żywił czas jakiś ukrytą niechęć. Z instrukcyi Possevina, danych Aldobrandiniemu, przechowała się jedna, prawda, że dawniejsza, bo z 23 sierp. 1587 r.: uznać należy królem Zygmunta III, dla utwierdzenia zgody państw obu, ożenić go z jedną z arcyksiężniczek, tembardziej, że już 1581 r. rokowania w tej mierze nawiązane były, tylko przedwczesna śmierć przyszłej oblubienicy (Eleonory), siostry Rudolfa II, przerwała je, w żaden zaś sposób nie pozwalać na małżeństwo arcyksięcia Maksymiliana z królewną szwedzką, Anną, bo ta zagorzała protestantka wniesie jad herezyi w katolicki dom Habsburgów.
Za wskazówkami Possevina idąc, Aldobrandini po długich układach zdołał nareszcie złożyć komisyę 20 członków z Polaków i Austryaków w połowie złożoną, która pod jego prezydencyą przez pół roku w Będzinie obradowała i spierała się, aż wreszcie do tyle pożądanej zgody doprowadziła.
Są to owe znane pakta będzińskie, które na długie lata stosunki pokojowe Polski z Austryą obwarowały[10]. Obydwie strony uznały pośrednictwo papieża; Maksymilian wrzekomo przez cześć dla niego, złożył tytuł króla polskiego, cesarz rad nie rad przyjął włożony w traktat artykuł, że ani Austrya, ani Polska nie wejdzie nigdy i z nikim w takie układy, któreby utrudniały jednej albo drugiej stronie przystąpienie do ligi św. Artykuł ten uniemożebniał przymierze Austryi z Moskwą, dążył zaś do tego, żeby Polska w sojuszu z Austryą podjęła walkę z Islamem. Dnia 31 marca doszła do Rzymu wieść o pokoju będzińskim, nazajutrz, w wielką środę, oznajmił ją papież na konsystorzu. Legat niemal tryumfalnie wprowadzony do Lateranu, złożył Sykstowi obszerną relacyą i, rzecz to rzadka, usłyszał z ust jego szczere uznanie i pochwały.
Possevino znika już odtąd z areny dyplomatycznej. Raz tylko 1593 ułatwić miał księciu Ludwikowi de Nevers, posłowi Henryka IV, przyjazd do Rzymu wbrew woli Aleksandra VIII i wpływom posła hiszpańskiego księcia Olivarez; ściągnął na siebie przez to niełaskę papieża, iż musiał prędko z Rzymu uchodzić. Więc ostatnie lat 20 życia poświęcił wyłącznie żarliwości apostolskiej i autorstwu dzieł teologicznych, historycznych i polemicznych[11]. Umarł w Ferarze 26 lutego 1611 z iście zakonną pobożnością. Polacy, z wyjątkiem chyba heretyków, nie mają powodu skarżyć się na Possevina, a historycy zarzutami go obarczać. Włochem będąc, nie mógł być patryotą polskim, ale mając głównie na oku nie Włochy, lecz Stolicę św. i powszechne dobro chrześcijaństwa, służył tem samem Polsce, która w tem chrześcijaństwie nie podrzędne wtenczas zajmowała miejsce. W ciągu kilkakrotnego swego w niej pobytu wywarł na sprawy religijne wpływ nie mały a dodatni. On to utwierdzał króla Batorego, kanclerza i senatorów w dążeniu do jedności religijnej, bez której o zgodzie politycznej napróżno mówić. Pouczał, wyjaśniał im stosunek Kościoła do państwa, obowiązki katolickiego króla i urzędów względem hierarchii kościelnej, katolickich obywateli i mieszkańców kraju. On pierwszy poruszył myśl unii Rusi, która dla greckiej schizmy ciążyć zawsze będzie ku Moskwie. Biskupi polscy, jak prymas Karnkowski i bisk. kuj. Rozdrażewski, nie raz jeden zasięgali jego mądrej rady, przez niego przedkładali Stolicy św. swe trudności, wyjednywali sobie w Rzymie to, o co przedtem długo a napróżno prosili. Świadczą o tem listy, jak np. biskupa Rozdrażewskiego z d. 24 czerwca 1582[12], był to bowiem „mąż rzadkiej roztropności i wspaniałomyślności, w największych trudnościach nieustraszony“, a dla powagi i przewagi swej u króla Stefana, szanowali go Katolicy, obawiali się różnowiercy[13].





  1. Hieronim Bovio biskup Kamerunu, od 1585 nuncysz w Polsce nie wydawał się królowi odpowiednim do współpracy w jego wielkich planach, prosił o zdolniejszego. Sykst przysła arcybiskupa Neapolu Hannibala. (Ciampi, Liber singularis rerum polomcarum).
  2. Arcyks. Maksymilian, brat Rudolfa II, był w. mistrzem zakonu niemieckiego i dlatego bezżenny. Miał zamiar uwolnić się od ślubu czystości, i ożenić z Anną, królewną szwedzką Jagiellonką po matce Katarzynie.
  3. Gratiani I, 302—307. Ponowił tę samą próbę u kardynała i u papieża 11 kwietnia. (Tamże 308).
  4. Nie zostawię was sierotami. Archiv. Weneckie. Ser. Roma 1586 fol. 511, 517. Pierling II, 315, 316. Gritti dodaje, ze jak to wie z pewnego źródła, suma ta wynosiła 25.000 dukatów.
  5. Weszli do niej kardynałowie: Azzolino, Andrzej Batory i Radziwiłł, oraz dawni nuncyusze polscy Laureo, Portico, Ruggieri i Graziani.
  6. Rostowski 151.
  7. Turgenew II, 10, XII.
  8. „Noszono się z początku z myślą wielkiej odwetowej wyprawy, a arcyksiążęta Ferdynand, Karol i Maciej obstawali za nią, ale brak pieniędzy i wojska, obojętność książąt niemieckich, niepodobieństwo otrzymania posiłków z Hiszpanii podówczas angielską wojną zajętej, skłoniły cesarza Rudolfa, że poszedł za radą Ernesta, który zawsze marząc o koronie polskiej, na dyplomatyczną drogę skierował sprawę. Cesarz po wielkiej naradzie w Pradze, skłoniwszy się ku drodze dyplomatycznej, udał si do papieża Sykstusa V o pośrednictwo“. (Szujski III, 126).
    Nowy legat był synem znakomitego, ale niezamożnego prawnika, wygnańca z Florencyi. Pracował zrazu w jakimś skromnym banku, zaopiekował się nim kardynał Farnese, dopomógł dokończyć nauk teologicznych, i bez nadzwyczajnych talentów, jedynie dzięki swej niezmordowanej pracowitości, którą cenił i nagradzał przemożny protektor, powoli po stopniach urzędowych doszedł do kardynalskiej purpury. I legacyą polską, która mu drogę do tyary utorowała zawdzięczał swemu opiekunowi, przeznaczał bowiem na nią Sykst V kardynała Farnese jako protektora Polski, on się jednak wymówił, ale swego pupila na nią podsunął.
  9. Ważne miał powody do tej odmowy jenerał. Znaczna jeszcze w kraju partya austryacka, do której i możne heretyckie domy nalażały, nienawidziła całą duszą Possevina, a nawet partya Zamojskiego podejrzywać go mogła, że przybył po nowe fawory króla Zygmunta „wychowanka Jezuitów“ dla zakonu Już i tak dosyć było szemrań, że król OO. Gołyńskiego i Skargę na swój dwór w roli spowiednika i kaznodziei zawezwał. Wszystkie te niechęci i podejrzenia odżyłyby i spotęgowały się przyjazdem Possevina, a odbiły się przykro na Jezuitach polskich. (Rostowski 155).
  10. Komisarze polscy mieszkali w Będzinie. Zamiast 10 było ich dwóch z pełnomocnictwem od reszty, bisk. kuj. Rozdrażewski i marszałek Opaliński. Utrzymali w całej osnowie punkta ugody podyktowane przez Zamojskiego, krom kosztów wojennych, które podarowano. Cesarz Rudolf zaprzysiągł pakta w Pradze. Maksymilian podstępem uwolnił się od przysięgi.
  11. Największe i najcenniejsze jego dzieło, owoc pracy kilkoletniej, to: Bibliotheca selecta, qua agitur de ratione studiorum. Romae 1593 w 18 księgach. Pierwszych ksiąg jedenaście traktuje o teologii, o pedagogii wogóle i szkolnictwie; cztery następnych o prawie, filozofii, medycynie, matematyce, geometryi, muzyce, astronomii, zwalcza astrologią, dotyka architektury, kosmografii i geografii; trzy ostatnie księgi o poezyi i malarstwie, o epistolografii i retoryce Cycerona, o wymowie Grzegorza z Nazyanzu, Pawła św. i Chryzostoma. Wiele z tych traktatów wydane zostały jako osobne dziełka. Inne jego historyczno polemiczne rozprawy wspomnę poniżej.
  12. Wyżaliwszy się przed Possevinem, że znalazł w swej dyecezyi „parafie opuszczone, sprofanowane, proboszczy swych pozbawione (takich kościołów bez księdza było 150), że przy katedrze na 20 jej prałatów i kanoników tylko 5 lub 6 rezyduje a przy kolegiacie kruszwickiej na 27 ani jeden, iż nawet nabożeństwa (officia divina) w niej ustały, powiada, że powodem tego jest to, iż w miesiącach apostolskich kanonie i prałatury otrzymują „włóczęgi po całym świecie, którzy nigdy do swego kościoła nie przychodzą“. Dlatego przez bisk. płockiego prosił papieża, ażeby w miesiącach apostolskich choć przez kilka lat on sam mógł nadawać prałactwa i kanonie takim, „którzyby go w opuszczeniu jego pasterskiem dzielnie wspomagali“. Nie otrzymał tego, błaga więc Possevina, aby on prośbę jego poparł skutecznie w Rzymie. (Ms. bibl. Ossol I. 156).
  13. Wielewicki III, 41. Trafnie ocenił Possevina dr. Zakrzewski (Stefan Batory, 121—126).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Załęski.