Przejdź do zawartości

Jezuici w Polsce (Załęski)/Tom I/035

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Załęski
Tytuł Jezuici w Polsce
Podtytuł Walka z różnowierstwem 1555—1608
Wydawca Drukarnia Ludowa
Data wyd. 1900
Druk Drukarnia Ludowa
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały Tom I
Indeks stron


§. 35. Kongres pokoju w Jamie Zapolskim. — Zanosi się na jego zerwanie. (od 12—29 grud. 1581.)

Wioskę Jam Zapolski, przeznaczoną na układy, spalili Kozacy królewscy, ledwo kilka chat kurnych znaleźli dla siebie i swego orszaku polscy posłowie. Kongres więc odbywał się w Kiwerowej Horce, dwie mile od Jamu odległej, gdzie posłowie carscy z swym orszakiem 180 ludzi i z legatem już od pierwszych dni grudnia zamieszkali i częste poufne z nim miewali narady. Legat bowiem pragnął wyrozumieć, jak daleko idą ich pełnomocnictwa, zbadać grunt ich usposobień i pozyskać o ile można ich zaufanie. Zresztą posłany był do cara, więc słuszna, aby przy carskich zamieszkał. Co drugi dzień, czasem i codziennie, przyjeżdżali z Jamu polscy posłowie na narady, które się w mieszkaniu legata odbywały i podejmowali się tej fatygi chętnie, bo rozumieli, że kongres w sześciu najdalej dniach da się zakończyć.[1]
Zagaił kongres legat dnia 13. grudnia słowami: „Pokojem świata jest Chrystus, Jego tylko i chwałę Jego należy mieć szczerze przed oczami, jeżeli nasze prace nad pokojem, szczęśliwym mają być uwieńczone skutkiem“, potem kazał odczytać instrumenta pełnomocnictw obojej strony. I zaraz wszczął się spór o niejasność pełnomocnictw carskich, który z trudnością tylko zażegnał legat tem, że wyprawił gońca do cara z żądaniem jaśniej sformułowanej plenipotencyi dla jego posłów.
Już to wyznać należy, że zadanie legata było niesłychanie trudne i przykrości pełne. Godzić miał dwie zawzięte przeciw sobie strony, chciał być dla obojej sprawiedliwym, i dla tego gruntowne studya odbył nad prawami króla do Inflant i pretensyami cara, i przekonał się, że z prawa i słuszności Inflanty należą się królowi, car zaś szłusznie żąda, granice zachodnie carstwa mieć zabezpieczone. Ustępstwa więc obustronne były konieczne; domagając się ich legat, naprzykrzyć się musiał obojej stronie, nie dogodził żadnej. „On trzyma z Polakami, przeciw nam bierze stronę“, skarżą się carscy z natury rzeczy i usposobienia skryci i podejrzliwi. „Porywczym, ambitnym i próżnym, oszczerczym przeniewiercą Polaków zajętym bardziej politycznymi kombinacyami jak niebieską hierarchią, godnym figurować na ołtarzach moskiewskich obok św. Mikołaja, przed krórymby palono świece, jak przed cudotwórcą z Myry“, tak go ocenia i nazywa w swych listach do posłów Zamojski i przestrzega ich, aby się nie zwierzali przed nim ze wszystkiem[2].
A tu cała odpowiedzialność za przebieg i wynik kongresu ciąży na nim. Wie to jedno, że król domaga się całych Inflant, że więc tylko co do kontrybucyi wojennej i oddania zamków moskiewskich ustępstwa ze strony polskiej są możliwe, ale jak daleko pójść w nich mogą królewscy, od Zamojskiego zależni i nieufnością przezeń do legata napojeni, tego się nie dowie. Większa jeszcze tajemnica okrywa ustępstwa, do których upoważnieni carscy. Oni zaklinają się na wszystkie bogi, że im oddać całych Inflant nie wolno, chociaż je całe potem oddali, że Wielkie Łuki i wszystkie zamki wrócić koniecznie muszą do cara, chociaż nie wszystkie wróciły. Królewscy kładą twardo swoje warunki, carscy je odrzucają jeszcze twardziej. Legat pośredniczy, błaga, wzywa do ustępstw jakichkolwiek. Carscy płaczą, a ustąpić w niczem nie chcą wrzekomo dla tego, że do joty spełnić muszą instrukcyą cara, inaczej nałożą głową, w istocie zaś temu, że źle ukrytą a stałą taktyką ich jest, przewlekać obrady w nieskończoność, zyskiwać na czasie, w nadziei, że sroga zima, „iż woda wylana w powietrzu zamarzała“, zmusi wojska pod Pskowem do zwinięcia oblężenia, a oni wtenczas korzystniejsze wymuszą warunki pokoju. Królewscy się tem niecierpliwią, grożą zerwaniem, wsiadają na sanie i odjeżdżają. Więc carscy decydują się wreszcie do jakiegoś drobnego ustępstwa, które nie zadowalnia Polaków. Oni grożą znów odjazdem, wołają o koncesye nowe, ale gdy przyjdzie na nich kolej dać decyzyę jasną, zwlekają, ślą gońca do Zamojskiego. Zabiera to trzy, cztery dni czasu, zwłokę tę upozorować musi legat wobec carskich, których upewniono, że królewscy najobszerniejsze mają pełnomocnictwo. Nareszcie Zamojski przysyła przez Żółkiewskiego i Petroniusza ustne polecenia, to znów po akademicku formułuje postulata swoje na piśmie, zmienia je, gniewa się i łaje, że ich niezrozumiano dobrze i nie wykonano[3].
W tych warunkach potrzeba było najprzód iście żelaznego zdrowia, potem bystrości i energii wielkiej, aby od rana do późnej nocy borykać się dzień w dzień przez miesiąc cały z uporem jednych, z porywością drugich, z niedowierzaniem obojej strony, przezwyciężyć to wszystko i nareszcie doprowadzić do skutku szczerze upragniony od samych przeciwników pokój. Gdy on stanął, ten sam Zamojski, po Bogu „dzięki składa i winszuje legatowi, że dzieło pokoju przez niego dokonane, i że tyle dla obojej strony pracy i trudu podjął“, jakby w nagrodę za trudy i nieufność, jaką go dręczył, przyrzeka mu przywrócenie prędkie katolicyzmu w Inflantach[4].
Dzięki temu usposobieniu i taktyce carskich i królewskich posłów, obrady, które w kilku dniach zakończyć spodziewano się, trwały 33 dni, (od 13, grud. do 15. stycz.), zajęły 21 posiedzeń, rozpadają się zaś na dwie części. Pierwsza terytoryalna, przeprowadzająca rozgraniczenie krajów i zamków, i dla tego burzliwa wielce, zajęła pierwszych dziesięć posiedzeń, które przeważnie zeszły na formalnych targach o „zamki“. Carscy bowiem nie chcieli przyznać i nie przyznali też tego, że car oddaje „Inflanty“, jeno że oddaje „zamki inflanckie te, które są w jego posiadaniu“, zależało im więc na tem bardzo, aby jak najmniej tych zamków oddać musiał, a za to, aby pięć swoich zamków przez króla zdobytych, nazad odebrał. Opuszczam szczegóły tych targów, które zaostrzył i mieszał jeszcze bardziej Zamojski swemi poleceniami na trzy zawody z pod Pskowa nasyłanemi[5]. Dobijać targu musiał każdym razem legat. Nie jedyny to był trud i utrapienie jego; zawód przykry spotkał go na sesyi 4-tej 18 grudnia.
W nadziei nawrócenia do katolicyzmu, króla Szwecyi Jana I. u którego, jak opowiem później, dwa razy sprawował legacyą, podjął się Possevino zapośredniczyć między nim a carem przymierze. To samo polecił mu Grzegorz XIII w swem breve. Konferował więc w tej mierze na pięć zawodów z carem i królem polskim, wyprawił z Starycy i z pod Pskowa listy w tym sensie do Jana i chciał koniecznie objąć traktatem Zapolskim także Szwecyą. Tymczasem król Jan swego pełnomocnika nie przysłał, Warszewickiego zaś jako niewymienionego w instrumencie królewskim, carscy przypuścić nawet do kongresu nie chcieli i pytali słusznie, jakiem prawem ma on reprezentować Szwecyą, skoro go nie upoważnił do tego król szwedzki? Polakom niezależało wiele na Szwecyi, legat przeciwnie pragnął spełnić dane Janowi słowo i wolę Grzegorza XIII, rozumiał też i w tym nawet duchu obrabiał cara, że ten powierzy mu prowadzenie układów moskiewskich, przy których da się coś uzyskać dla sprawy katolicyzmu w Szwecyi. Te rachuby zawiodły. Szwecya wykluczoną została z kongresu[6].
Najtwardszy jednak orzech do zgryzienia dla legata, to Inflanty. Jasno mu było, że Moskale nie oddadzą całych Intlant, to jest tych, które w ręku cara zostawały, Livonia quae in Magni Ducis potestate est, bo o Narwi i dziesięciu zamkach, które Szwed świeżo zajął, car przecie, zdaniem legata, decydować nie mógł. Z drugiej strony Polacy zastawiali się uchwałą sejmu 1581 r., że całe niepodzielne Inflanty, a więc i z zamkami, przez Szwedów opanowanymi, do Polski wrócić muszą. Jeszcze więc przed rozpoczęciem kongresu zaproponował legat Zamojskiemu, a przezeń królowi, aby nową uchwałą sejmową zniesiono tamtę i część Inflant z kilku zamkami, graniczącemi z Moskwą, pozwolono odstąpić carowi. Zrazu bardzo się nie podobał ten projekt Zamojskiemu i zaostrzył jego nieufność do legata, któremu odpisał sucho: „Jeśli pokój nie stanie, to ja nieprzyjaciela poszukam, gdyby on mnie nie szukał. List Wielebności Waszej wysyłam najspieszniej do króla. Sądzę jednak, że napróżnoby o ustąpieniu jakiej części Inflant na sejmie radzono“[7]. Później jednak, snać po powrocie Żółkiewskiego z Jamu Zapolskiego, dokąd go do legata sekretnie wysłał, zmienił zdanie i pozwalał oddać Moskwie wschodni pusty szmatek Inflant z Nowogrodkiem, Sereniecem i Nowym zamkiem, ale za to zatrzymywał dla Polski Wielkie Łuki, Zawołocie i Newel, na co znów carscy nie przystawali[8].
Co gorsza, Zamojski i posłowie polscy pojmowali „całe“ Inflanty inaczej, jak legat, obejmowali niemi także jedenaście zamków, które Szwed posiadł. Domagali się nadto, aby car zrzekł się tytułu i praw pana Inflant nietylko do zamków, „które były w jego posiadaniu“, ale i do tych, które u Szwedów. Bez tego bowiem, twierdzili słusznie, zarzewie nowej wojny gotowe, car odbierze zamki Szwedom, usadowi się w nich, a dzierżąc tytuł pana i część Inflant, pokusi się o resztę. To nieporozumienie nabawiło legata wielu przykrości, powiększyło doń nieufność Zamojskiego i polskich posłów, i do nowych z carskimi posłami targów dało powód. Już on w jednej z licznych poufnych konferencyi z nimi, a potem na sesyi 7-ej wydobył od nich przyrzeczenie oddania całych, t. j. w posiadaniu cara będących Inflant, i o tem z radością doniósł Zamojskiemu, teraz widział się zmuszony podjąć nową zaciętszą jeszcze walkę z ich uporem. Nie chcieli ani słyszeć o zrzeczeniu się cara praw i tytułu „pana Inflant“, bo o tem najmniejszej wzmianki nie mają w instrukcyi, a im drogie życie; zresztą co ich szwedzkie zamki obchodzą, wszak o Szwecyi żadnej wzmianki w traktacie być nie może, skoro przez cara nie przyjęta do kongresu.
Nie pomogło, że legat odpowiedzialność za to ustępstwo przed carem brał na siebie i głową swą nakładał. „Choćby każdy z nas miał dziesięć głów, odpowiadali Moskale, car zdejmie nam wszystkie, gdybyśmy wbrew, albo mimo instrukcyi działali“. Co tu robić? Posłowie polscy wpadli na szczęśliwy pomysł, który pochwalił legat. Spisali protestacyą, legat ją zatwierdził i przyjął, ale wobec postów uroczyście oświadczył, że protestacya ta ani carowi, ani królowi za przyczynę do wojny służyć nie może, on zaś osobiście załatwi tę sprawę u cara i u króla[9]. Zwycięstwo to odniósł legat na sesyi 10-ej 28 grud. tem świetniejsze, że już się zaniosło na formalne zerwanie kongresu.
Dzień bowiem 27 grud. oznaczyli Polacy na ostateczne zakończenie układów, aby już raz położyć koniec rozmyślnemu marudztwu Moskali. Chodziło o przyznanie Polsce zamków Newla i Wieliża. „Nieprzyznamy, wołali Moskale, bo nałożymy głową, bo nie mamy tego w instrukcyi“. Nadstawiał swą głowę legat, przecz się lękali o swoją. „Więc zapytajmy cara“, ale na to 10 dni czasu potrzeba. Tej zwłoki nie dozwalali Polacy i na sesyi 9-ej 27 grudnia oświadczywszy uroczyście, że nie ich winą nie doszedł pokój, zerwali układy i pożegnawszy carskich podaniem ręki, zabierali się do odjazdu. Strapieni Moskale do legata, co robić? On im roztrząsać sumienie, że dla dwóch zameczków nie godzi się przecie zrywać pokoju, Polaków zaś jął prosić, zaklinać, aby jeszcze tę jedne noc carskim zostawili do namysłu. Zostawili. Więc po całonocnej debacie legata z carskimi stanęło na tem: car zatrzyma jeden tylko Nowogrodek inflancki, całe zresztą Inflanty, przeszło 30 zamków, odda królowi; ten zaś ze zdobytych na Moskwie zamków, zatrzyma Połock i Wieliż, wszystkie inne zwróci carowi. Po aprobatę tego układu wysłał legat od siebie gońców do króla i do cara. Zanim ci powrócą, upłynie dni 10, te użyte zostaną na dalsze układy co do dodatkowych punktów i formalnej strony traktatu. Zgodzili się na to Polacy, aliści już nazajutrz wywlekli ów spór o tytuł i prawa carskie do Inflant, o którym wspomniałem wyżej, zakończony tymczasowo protestacyą Polaków, ostateczne zaś jego wyrównanie legat przyjął na siebie[10].





  1. Mieszkanie legata składało się z jednej jedynej kurnej izby, która służyła i za sypialnię, i za kaplicę, i za salę konferencyjną. Czarny od sadzy i dymu legat porównywał się żartobliwie do węglarza. Carscy posłowie obok dyplomacyi, trudnili się kramarstwem, bo nie pobierając od cara pensyi, sami się żywić swym kosztem musieli. Horka przedstawiała też widok jarmarku raczej jak kongresu. Spiżarnia carska obficie była zaopatrzona z której żywili i legata, podczas gdy królewscy nieraz jeden cierpieli niedostatek i po żywność do obozu pod Psków mil 20 posyłać musieli.
    Podczas obrad legat sasiadał pośrodku, po prawicy jego królewscy, po lewicy carscy posłowie. Sekretarze siedzieli a tłumacz stał z boku. (Moscovia. Acta in Conventu legatorum Regis Pol. et. M. Ducis Mosc.).
    W całym przebiegu kongresu legatowi w porozumieniu z królewskimi chodziło przedewszystkiem o to, aby wobec carskich posłów uwydatnić powagę Stolicy św. więc też zrobione dla nich najdrobniejsze ustępstwo mówiono im z naciskiem, że się dzieje jedynie przez wzgląd na Stolicę św.
  2. „Niekontent pan hetman z Possevina; otwarcie mówi: „Co djabeł każe o nim, nie widziałem, prawi, wszeteczniejszego chłopa nadeń. Chciał sekreta królewskie wiedzieć, aby mu powiedał, na czem by chciał król w tem jednaniu od moskiewskiego (księcia) przestać. Też chciał w radzie przy królu siadać, kiedy o instrukcyej była mowa do Zapola. Przysiągłby (Possevin), że moskiewski nań łaskaw, a iż k’woli jemu ochrzci się na papieską wiarę. Ano niech jeno będzie po tych traktatach, dawszy mu kijem, wyżenie go od siebie“. (Dziennik Piotrowskiego 10, 11 12. grudnia, str. 198).
    Uczuł legat dotkliwie tę nieufność. Dnia 24. grudnia pisze do Zamojskiego: „Miratss sum nonnihil, zdziwiło mnie to trochę, że mi ani pisma Dostojności Waszej o zamkach które carowi w Inflantach wydane być mają, nie doręczono, ani nie zakomunikowano nic z tego co W. D. pisał do posłów, aby oni najprzód ze mną się znieśli. Zaiste, czego medycyna nie zna, tego nie leczy, i nic też dobrego nie urodziła nieufność ożeniona z podejrzeniem tym, którzy się obawiają tam, gdzie się nietylko bać nie należy, ale gdzie się najszczerszej pomocy i nie bez dobrego skutku doznaje“. (Moscovia. Epistolae).
  3. Przymawia oto legat i karci tę taktykę w liście do Zamojskiego 31. grudnia. „Błagałem posłów, aby nie psuli chlubnego końca dzieła niecierpliwością, albo jeżeli odjechać postanowili, to niech się z tem tak często Moskalom nadaremnie nie odgrażają... Nie skłamię gdy powiem, nonnihil me aegre sensisse variationes istas, że nieco przykrości sprawiły mi te zmiany ciągłe, obawiać się ich mogą i Moskale, bo wygląda to na targowanie się, speciem habere licitationis. (Moscovia. Epistolae).
  4. Moscovia Epistolae 246, z pod Pskowa 18. stycznia 1582.
  5. Moscovia. Acta in Conventu legatorum. Sessio II—X. gdzie Possevino i szczegóły tych targów wiernie szkicuje i tekst Zamojskiego listów i poleceń podaje.
  6. Moscovia. Acta in Conventu Legatorum. Sessio IV.
  7. Moscovia. Epistolae. Data pod Pskowem dnia 13. grudnia 1581.
  8. Tamże Acta in Conventu Legatorum.
  9. Moscovia Protestatio regiorum legatorum ab Antonio Possevino admissa. Zawiera trzy punkta. 1. Protest przeciw carskim posłom, że nie oddają zamków w ręku szwedzkiem będących. 2. że nie chcą włożyć do swego, instrumentu rozciągnięcia pokoju do wszystkich zamków tak cara, jak szwedzkiego króla. 3. że nie chcą oddać inflanckiego zamku Serenec, twierdząc, że on w rękach Szwedów zotaje. Oświadczają zaś, że: 1. także szwedzkie zamki w Inflantach król polski chce odebrać, a jeżeliby kiedy do sporu między nim a carem przyszło, to tylko o te szwedzkie zamki spór i zamki lis et disceptatio być może. 2. Pokój rozciąga się na wszystkie prowincye i zamki polskie. 3. Serenec w czyichkolwiek jest rękach, król go chce odebrać.
  10. Legat w imieniu papieża przyjął ten protest, nie chcąc przez to derogować prawom czyimkolwiek, dnia 15 stycznia 1582 w Kiwerowej Horce.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Załęski.