Jezuici w Polsce (Załęski)/Tom I/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Załęski
Tytuł Jezuici w Polsce
Podtytuł Walka z różnowierstwem 1555—1608
Wydawca Drukarnia Ludowa
Data wyd. 1900
Druk Drukarnia Ludowa
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały Tom I
Indeks stron


§. 17. Kardynał Hozyusz i Jezuici. — Pierwsze kolegium w Brunsberdze 1565.

Upłynęło lat pięć, żaden Jezuita nie stanął na ziemi polskiej, przynajmniej odszukać mi się tego nie udało. Herezye tymczasem grasowały w najlepsze, kłócąc się między sobą zajadle; zheretyczali panowie, nie oglądając się na królewskie interim, które wzbraniało wszelkich nowacyj religijnych, po dawnemu wypędzali księży, zabierali katolikom kościoły i szkoły, erygowali nowe, sprowadzali do nich z zagranicy biegłych w łacinie i grece mistrzów, płacili ich suto; ściągała się do tych nowych heretyckich uczelni i katolicka młodzież, bo w wielu okolicach innych nie było, lub, jeżeli były katolickie, to w upadku, bo nowość ma urok, — i tracili wiarę. Biskupi jedni żyli ze sobą w niezgodzie, jak prymas Przerębski i Uchański z Padniewskim, drudzy starzy, niedołężni, małoczynni; ledwo kilku, jak Czarnkowski poznański i warmiński, Hozyusz, zastawiało się w swych dyecezyach o wiarę. Hozyusz zaś upominał gęstymi listami króla, iż ten znudzony, czytać ich już więcej nie chciał, a wreszcie 1560 r. podążył do Rzymu, do Piusa IV., aby go przecie do podjęcia zawieszonego soboru powszechnego nakłonić. Zatrudniony wojną i łowami król prawie trzy lata bawił na Litwie, znaglony nareszcie upominaniami senatu, zwołał sejm do Piotrkowa w listopadzie 1562, na którym heretyccy posłowie z marszałkiem, zuchwałym Rafałem Leszczyńskim na czele, rej wodzili i odkładaną od 1537, a drażliwą sprawę „egzekucyi praw“ podjęli na nowo, na to, aby do reszty obalić jurysdykcyę biskupów, tych „bałwochwalców Rzymu“, co się też im zupełnie udało[1]. Do zwołania synodu narodowego nie przyszło, głównie dla kłótni dyssydentów między sobą i wykluczenia od przyszłych obrad Aryanów, którzy stali się prawdziwym klinem do rozsadzania już i tak źle spojonej zgody różnowierczej. Dlatego Hozyusz nalegał w latach 1564—1566 ustnie i pisemnie na króla, na prymasa i biskupów, aby, albo wszystkich herezyarchów wywołano z kraju, a nie samych tylko Aryanów, albo zostawiono wszystkich, gdyż bellum haereticorum pax fit Ecclesiae[2].
Tymczasem papież Pius IV. d. 6 kwietnia 1561 otworzył po trzeci raz sobór powszechny w Trydencie[3].
Pomiędzy pięcioma legatami a latere był nasz Hozyusz mianowany wkrótce kardynałem. Wjechał do Trydentu rano 20 sierpnia 1561 bez pompy, na wózku węgierskim[4]. Jak na dwóch poprzednich kadencyach soboru OO. Salmeron i Lajnez, tak i na tej trzeciej, teologami papieskimi byli ci sami OO. Salmeron i Lajnez, a nadto OO. Kanizy i Le Jay, teologowie, kard. Truchsess’a, Jan Cuvilloni, teolog księcia bawarskiego, i Jan Polanco. Jak wtenczas, tak teraz pracowali w kongregacyi teologów i przemawiali wielokrotnie[5].
Salmerona, rozprawiającego 21 czerwca 1561 o mszy św., słuchało z natężeniem 5 legatów, 4 oratorów czyli posłów, od cesarza, od króla Węgier, od rzpltej weneckiej i króla Francyi, 187 biskupów, 100 teologów i 2000 szlachty. Dnia 27 sierpnia wniesiono na sobór żądanie cesarza Ferdynanda I. komunii św. pod dwiema postaciami, czego się i w Polsce głośno domagano. Debaty przewlokły się do 6. września. Ostatni z jenerałów zakonnych przemawiał O. Lajnez za tem, aby używanie kielicha, czyli sprawę komunii św. pod dwiema postaciami zostawić decyzyi papieża z dodatkiem, że sobór, zapytany o radę, nie śmiał dawać żadnej rady[6].
Miał więc Hozyusz wyborną sposobność zetknięcia się i zapoznania bliżej z Jezuitami, zwłaszcza z ich jenerałem Lajnezem, bo dotąd znal ich tylko z opowiadania drugich, cenił jednak wysoko i zapragnął jeszcze w 1555 r. sprowadzić ich do swej Warmii, jak tego dowodzą listy jego w tym czasie pisane[7], ale nadaremnie.
Jedną z palących kwestyj dla soboru, to zapobieżenie niesłychanemu brakowi duchowieństwa, jego obniżeniu naukowemu i moralnemu, na które powszechnie się użalano. Rozbierano ją na 23 sesyi przy sakramencie kapłaństwa. Po długich i bardzo ożywionych debatach, podczas których przymawiano i papieżowi, żądano, aby nie szafował tak hojnie dyspensami od ustaw synodalnych i praw kanonicznych a przywrócił wolność elekcyi kapitułom, stanął nareszcie punkt XVIII., nakazujący biskupom założyć dyecezyalne seminarya czyli kolegia dla nauki i wychowania młodzi duchownej z części dochodów dóbr stołu biskupiego, kapituł, opactw i innych kościelnych, i opatrzyć jej mistrzów z grona kanoników albo innych, stopniami akademickimi ozdobionych mężów[8] Kardynał Hozyusz, który gwałtowną potrzebę takich instytutów duchownych oddawna odczuwał, a dla braku księży w swej dyecezyi nie mógł stawić oporu herezyom[9], postanowił zaraz po ukończeniu soboru założyć takowy w swej Warmii i powierzyć go Jezuitom a z O. Lajnezem ułożył warunki i plan pierwszego na ziemi polskiej seminaryum dyecezyalnego. Poparł go skutecznie przeznaczony na nuncyusza do Polski bisk. zacyntski Commendone. Sprawa szła przyspieszonem tępem. Sobór zamknięty formalnie 26 stycznia 1564 r., a już 30 października i w pierwszych dniach listopada tegoż roku jedenastu Jezuitów najrozmaitszej narodowości przybyło do Heilsbergi, rezydencyi biskupów warmińskich, a 5 stycznia 1565 r. wprowadził ich Hozyusz do Brunsbergi, przeznaczając pofranciszkański klasztor na kolegium i szkoły.
Zaszczyt to niemały dla Jezuitów, że tak wybitna nietylko w Polsce, ale bez przesady w Kościele całym i wspaniała osobistość, jak kardynał Hozyusz, wprowadzała ich do swej dyecezyi i Polski. Znamionowały go: wszechstronne wykształcenie w duchownych i świeckich naukach, znajomość prowadzenia spraw publicznych z zręcznością obok roztropności, prawość i czystość charakteru nieskazitelna, poświęcenie dla każdej dobrej sprawy bez granic, niezmordowana pracowitość, iż zdumieć się wypada, jak temu człowiekowi czasu starczyło na napisanie przeszło sześciu tysięcy ważnych swą treścią, wdzięcznych swą formą listów, kilkunastu rozpraw apologetycznych, kilku dzieł ściśle teologicznych, których czytaniem setki zbłąkanych nawracało się do „wiary ojców“, i to przy częstych a dalekich podróżach, przy mnogich zajęciach administracyjnych i polityczno-kościelnych. Był przecie Hozyusz nietylko biskupem, ale i księciem rejentem Warmii, posłem króla Zygmunta do Stolicy św., sprawował legacyę od Stolicy św. do cesarza Ferdynanda I., prezydował w imieniu Piusa IV. na soborze trydenckim, wysłany wnet po jego ukończeniu jako legat a latere do króla Zygmunta Augusta i Rzpltej — a wszędzie występował jako doskonały mąż stanu i mąż iście kościelny, vir vere ecclesiasticus, godnie, wspaniale, po bożemu, z chwalą i korzyścią Kościoła i Polski[10].
Po przełamaniu pierwszych trudności w doborze nauczycieli i zebraniu uczniów, na co kilka miesięcy wystarczyło, szkoły brunsberskie, zwane powszechnie liceum Hosianum, zrazu pięcioklasowe, potem z kursami filozofii i teologii, nabyły szerokiej na całą Polskę sławy. Nietylko z Warmii, ale z Prus, ale z polskich województw gromadziła się liczna młodzież, ku wielkiej radości Hozyusza, nawet heretycy przysyłali tu swoich synów.
Dnia 21 sierp. 1565 otworzył Hozyusz pierwsze na całą Polskę seminaryum dyecezyalne i powierzył Jezuitom. Dla ubogich uczniów stanęła bursa, dla zamożniejszych synów, zwłaszcza szlacheckich i pańskich, konwikt 1569 r.; w lat kilkanaście potem seminaryum papieskie (collegium pontificium) i szwedzkie.[11]
Nuncyusz, biskupi i znakomitsze osobistości przybywali do Brunsbergi, aby przypatrzeć się bliżej i zapoznać z Jezuitami, ich trybem życia i systemem wychowania. Na takich odwiedzinach 1566 r. kanonik i rejent kancelaryi koronnej, Stanisław Warszewicki nabrał ochoty i wstąpił do nowicyatu jezuickiego w Rzymie.
Cicha, skromna mieścina warmińska, Brunsberga, stała się za życia jeszcze Hozyusza († 1579) punktem wyjścia reakcyi katolickiej na Polskę całą. Z kolegium brunsberskiego, by z arki Noego rozchodzili się kaznodzieje i missyonarze na Warmią, Prusy, do Kurlandyi, Jnflant i Szwecyi, zakładali tam nowe domy i kolegia.
Z seminarów duchownych Brunsbergi szedł kler świecki na parafie nietylko warmińskie, ale i innych dyecezyj, a w szkołach nauki, teologiczne zwłaszcza i filozoficzne stały tak wysoko, że garnęła się do nich młodzież z bliższych i dalszych województw, dostarczając corocznie z pośród siebie licznych kandydatów do stanu duchownego i różnych zakonów[12].





  1. Przywileje duchowieństwa, a zwłaszcza ich jurysdykcya w sprawie herezyi, sprzeciwiały się, zdaniem szlachty, sejmowym uchwałom o powszechnym obowiązku dawania poborów i ludzi na wojnę i fundamentalnym statutom wolności szlacheckiej, w Jedlinie i Czerwińsku na Jagielle wymuszonym: Neminem captivabimus nisi iure victum — Nemini bona confiscabimus, nisi prius praecedat iudicium nostrum. Na sejmie 1562/3 odłożono wszystkie inne „egsorbitancye i egzekucye“, a wzięto się do biskupów i użyto togo fortelu. „My nie chcemy, mówił Hieronim Ossoliński, rozprawiać ani o religii, ani o jurysdykcyi biskupiej, żądamy tylko, aby wprowadzić statut jedliński i czerwieński w wykonanie“. Sformułowany w ten sposób wniosek przeszedł jednogłośnie, król go podpisał, obrażeni biskupi wyszli z sejmu, ale jurysdykcya biskupia konstytącyą sejmową została obaloną.
    Oto tekst tej konstytucyi: „Skarżyli się przed Nami Posłowie ziemscy na starosty sądowe, iżby abusum quendam wnieść mieli w exekucyi na Rycerstwo Koronne nad statut Vladislai Iagiellonis in Iedlna fol. 50 napisany... gdyż oni nie chcą z Xiężą Ich Miłością wdać się w żadne dysputacye, jedno stojąc przy prawie swem, nie chcą wolności swych in dubium vocare. My powinności swoje bacząc... rozkazujemy wszystkim Starostom naszym Sądowym, aby nijakim inakszej exekucyi nie czynili, jedno jako w statucie Jagiełłowym in Jedlna stoi: a cobykolwiek uczynili, sit irritum et inane“. Vol leg. II. 19. — Mogli więc, jak dawniej, biskupi pozywać przed sąd swój o herezyę, o zatrzymanie dziesięcin i t. d., mogli rzucać klątwy, ale wykonawczej władzy, ale pomocy brachii saecularis nie mieli już więcej. Heretycy tryumfowali.
  2. Opera Hosii II. 220—223, 226.
  3. Wiadomo, że sobór trydencki rozpoczął się 1. listop. 1542, odbył 8 posiedzeń generalnych a d. 11. marca 1547 dla zarazy (czarnej ospy, lues lenticularum vel pettechinarum) przeniesiony do Bononii, lecz dla oporu Karola V. zawieszony 1549 r. Dopiero 1. maja 1551 papież Juliusz III. otworzył sobór powtórnie w Trydencie, lecz, już 28. kwietnia 1552 r. dla zdrady i wojny Maurycego saskiego i zaburzeń w Niemczech sobór został odroczony najprzód na dwa lata, potem na czas nieograniczony. W obydwóch tych kadencyach soboru występowali Jezuici: O. Klaudyusz Le Jay (Iaius) jako prokurator kardynała biskupa augsburskiego Ottona Truchsess’a; OO. Jakób Lajnez i Alfons Salmeron, jako teologowie papiescy. Ci dwaj pracowali w kongregacyi teologów i biskupów nad dekretami o dogmatach wiary. Przemawiali na nich z estrady drewnianej na ambonie, de iustificatione, de sacramentis, de poenitentia, de sacrificio missae, de eucharistia, de ordine dziesięć razy. Nadto, jako papiescy teologowie, egzaminowali 28 września 1546 decretum de iustificatione per Christum. Długa, a wspaniała oracya O. Lajneza wprawiła w podziw słuchaczy. Mów obydwóch teologów papieskich, mianych 20 paźdz. 1551: Lajneza de contritione, confessione et absolutione, Salmerona de satisfactione, słuchali trzej legaci a latere, między nimi znany nam Lippomano, posłowie (oratores) książąt i panujących, 6 arcybiskupów, 40 biskupów, 50 teologów, „bardzo wiele szlachty i moc wielka ludzi“. (Theiner, Acta Genuina Concilii Tridentini, t. I. 150, 256, 265, 391, 490, 533).
    Z powodu śmierci Juliusza III. i Marcelina II. 1555, dla wojny między Filipem II. a Henrykiem II. francuskim, dla nieporozumień między cesarzem Ferdynandem I. a Pawłem IV., bardziej podobno dlatego, że papież ten nie wierzył w skuteczność soboru i wolałby gwałtownej represyi różnowierstwa, zawieszony od 1552 r. sobór, otworzony został dopiero po jego śmierci na początku rządów Piusa IV. w styczniu 1562.
  4. Theiner, Acta conc. Trid. sine pompa curru hungarico.
  5. Salmeron: de usu Eucharistiae, de missae sacrificio, matri monio. Kanizy: An Eucharistia sit parvulis necessnria. Cuvilloni: de missa. Lajnez: de usu calicis, de inrisdictione Episcoporum, trzy razy de clandestinis matrimoniis, cztery razy supra decreta de reformatione (był przeciwny klątwom za niepłacenie dziesięcin). O. Polanco: de sacramento unctionis. W ostatnich miesiącach soboru OO. Salmeron i Polanco byli nadto prokuratorami, czyli zastępcami kardynała biskupa Ottona Truchsess’a (Theiner. II. 7, 16, 95, 132, 137, 154, 198, 233, 334, 368, 424, 429, 499, 505).
    Na podpisach dekretów soboru figurują: Lajnez, Salmeron i Polancus.
  6. Quod consulta synodus non est ausa dare consilium (Theiner II, 1321. Polska przez długi czas tej kadencyi soboru nie miała swego oratora. Dopiero 14. października 1562 przybył Walenty Herburt, biskup przemyski, orator króla Zygmunta, na którego spotkanie wyszło na milę przed miasto wielu biskupów, dworzanie legatów papieskich. Dnia 23. października miał posłuchanie przed kongregacyą, a miejsce zajął po oratorze węgierskim. (Tamże, II. 154).
  7. Dnia 28 stycznia 1555 z Heilsbergi Hozyusz błaga o Jezuitów papieża Juliusza III. Opowiedziawszy krótko brak księży i wzrost herezyi, którą kakungelium (złą nowiną) nazywa, pisze: „Nunc perfertur ad nos, esse quandam isthic (Romae) institutam Iesu Societatem, in qua S V. complures ex Germania suo sumptu alit (Colleg. germ.) quos postea et in liberalibus artibus et in divina lege eruditos in eas oras mittere queat, quae sunt impiis haereticorum doctrinis infectae... Supplico Stem Vm, ut eorum aliquibus in hanc nostram dioecesim veniendi potestatem facjat, quibus ego et de sumptu itineris et de ratione vitae honeste degendae lubens providebo“. Wzywał kilkakrotnie Kromera o poparcie tej sprawy u papieża, przesłał mu nawet 60 złr. (aureos) na koszta podróży dla 10, a przynajmniej 8 lub 6 Jezuitów. Błagał o pośrednictwo O. Kanizego, błagał biskupa Maffeusza, byłego internuncyusza w Polsce, i kardynała Puteusza vice-protektora Polski w Rzymie. Nie szczędził więc starań i zabiegów, aby, albo Jezuitów, albo księży z kolegium germanicum dla swej Warmii wyżebrać, aliści w lecie 1555 r. otrzymuje od kard. Puteusza list datowany 7 sierpnia, który rozwiał mu wszelkie nadzieje; w kolegium germanicum jest sporo młodych „ale niezdolnych jeszcze do nauczania; oni sami potrzebują rektora i magistra, bo to wszystko młódź, która przed dwoma laty rozpoczęła studya. Także i w onem Towarzystwie (Jezuitów) niema nikogo, chyba, żeby oderwano go od koniecznych tu obowiązków szkolnych, któryby w tym czasie do innych prowincyj mógł być wysłany. Uzdolnionych bowiem do tego (do nauczania w szkołach i kazań i to po niemiecku) już dawno rozesłano po różnych miejscach. A więc czekać trzeba, aż nowe roje się wypuszczą“. (Epist. Hosii, II, 1333, 1224, 1398, 1568).
  8. Pierwszy tekst uchwały tej brzmiał: „Ponieważ w tych czasach brak wielki duchowieństwa, dlatego synod ustanawia, ażeby metropolitalne i katedralne kościoły pewną liczbę młodzieży w kolegium dla nich w pobliżu kościołów założonem, żywić i pobożnie wychowywać były obowiązane“. (Theiner II. 296).
  9. Brak kleru był wszędzie taki, że Benedyktynki chełmińskie Hozyusza o kapelana dla klasztoru błagały, a on odwołać musiał tego którego miały, bo w swej dyecezyi go potrzebował. W Bruns berdze długi czas dla braku kaznodziei ludność pozbawiona była słowa bożego. (Epist. Hosii II. 522, 1033.)
  10. Rzecz jednak charakterystyczna, podczas kiedy świat katolicki, z Piusem IV. na czele, uznawał, czcił i nagradzał talent, pracę, zasługę Hozyusza, i cieszył się jego nominacyą na jednego z pięciu prezydentów soboru i kardynalską godnością, to w własnej ojczyźnie, w Polsce, gotowano zamach na niego. Udawano go, że z obrazą majestatu, królewskiego i naruszeniem praw pruskich, bo bez pozwolenia króla, któremu on przecie o swej nominacyi na kardynalstwo wcześnie donosił, i bez wiedzy stanów pruskich przyjął kardynalski kapelusz, przywieziony przez papieskiego szambelana Strassoldo, z rąk papieskiego ad hoc namiestnika prymasa Węgier, Mikołaja Olali, w tumie św. Szczepana w Wiedniu 6 kwietnia 1561 r, że więc za to przestępstwo albo z biskupstwa warmińskiego złożony być powinien, albo on sam zrezygnuje z nieprawnie nabytego kardynalstwa i wróci do szeregu biskupów, z którego się wyrwał niewcześnie. Dzięki tej nędznej intrydze której nici trzymali Radziwiłł Czarny i wojewoda malborski Achacy Czema, sejmik pruski domagał się od króla, aby biskupstwo warmińskie ogłosił za wakujące dlatego, że jego biskup od lat kilku nie przebywa w dyecezyi a ofiarował je komu innemu, miano zaś tu na myśli na pół zlutrzałego wtenczas, wnet potem apostatę, arcybiskupa Rygi, Wilhelma, brata księcia pruskiego. Nawet część kapituły warmińskiej przyłączyła się nieostrożnie do intrygi i wzywała Hozyusza do spiesznego powrotu, rzekomo dlatego, że pod nieobecność jego herezya w warmińskiej dyecezyi znaczne czyni postępy.
    Rozbiły się wszelako te machinacye o szlachetny charakter króla, który deputatom sejmiku malborskiego sucho oświadczył, że biskupstwo warmińskie nie wakuje, że więc niema potrzeby go obsadzać. Prawda, że pracowali nad królem referendarz w k. Karnkowski, prymas Przerębski i biskup Zebrzydowski, uproszeni o to przez kardynałów Puteusza, Ottona Truehsess’a, Karola Boromeusza i samego Hozyusza, który z swej strony przekonywał króla, iż nie starał się, ani ubiegał o kardynalstwo, ale przyjął je jedynie na wyraźny rozkaz papieża. Po czterech długich miesiącach niepewności i udręczenia odetchnął nareszcie Hozyusz swobodniej, zabrał się do przygotowań do soboru, pracował nad cesarzem Ferdynandem I, nad Maksymilianem, królem czeskim, nad Filipem hiszpańskim, aby oratorów swych na sobór wysłali i coraz to nowych przeszkód otwarcia synodu nie stawiali, wreszcie zjechał 21 sierpnia do Trydentu, przewodniczył, jak wspomnieliśmy, soborowi i natychmiast po jego zamknięciu pognał za pozwoleniem papieża 14 grudnia 1563 r, nie zważając na mrozy i śniegi do Warmii. Drogą na Insbruk, Solnogród, Linc, Wiedeń, Wrocław, Poznań stanął szczęśliwie 5 lutego 1564 r. we Wschowie (Frauenburg), 7 lutego w Heilsberdze, a ostatnich dni marca przed samą Wielkanocą widzimy go w Brunsberdze. (Reszka. Vita St. Hosii. Eichhorn, Der ermlandische Bischof und Kardinal Stanislaus Hosius. II.)
  11. Archiv. Prov. Pol. Lith. Hist. Col. Brunsberg. Dzieje brunsberskiego kolegium i istniejących przy niem zakładów naukowych opowiem szczegółowo w tomie IV.
  12. Pierwsze to kolegium w Polsce otwarte zostało jeszcze za rządów jenerała Lajneza, a pierwszym jego „superintendentem“ bo tak nazywano aż do trzeciej kongregacyi jeneralnej (w czerwcu 1565) przełożonych domów, był O. Baltazar Hostownsky, przyjął jednak i zatwierdził kolegium brunsberskie jenerał zakonu św. Borgiasz i przyłączył je do prowincyi austryackiej, do której i inne nowe ko legia w Polsce zrazu należały.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Załęski.