Przejdź do zawartości

Jezuici w Polsce (Załęski)/Tom I/015

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Załęski
Tytuł Jezuici w Polsce
Podtytuł Walka z różnowierstwem 1555—1608
Wydawca Drukarnia Ludowa
Data wyd. 1900
Druk Drukarnia Ludowa
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały Tom I
Indeks stron
rozdział iii.
Pierwsi Jezuici na ziemi polskiej.
Pierwsze kolegia.

§. 15. O. Alfons Salmeron 1555 r.

W początkach października 1555 r. zjeżdża do Krakowa długo oczekiwany nuncyusz Pawła IV., Alojzy Lippomano, biskup Werony. W sile jeszcze wieku — liczył lat 55, — wypróbowany w legacyach do Niemiec i Portugalii, jeden z trzech legatów a latere Juliusza III. na soborze trydenckim 1551—1552 r., charakteru surowego, przybywał wstrzymać w pochodzie i stłumić herezye w Polsce, którą już dawno asylum haereticorum nazwano. Dodany mu do boku jako „teolog“ jeden z pierwszych towarzyszy, żyjącego jeszcze podówczas św. Ignacego Lojoli, Jezuita Alfons Salmeron, którego on poznał jako teologa papieskiego w Trydencie. „Mąż to słusznego wzrostu, dobrze zbudowany, niestrudzony w pracy, robotnik w winnicy Pańskiej dzielny i użyteczny, jakich jak najwięcej daj Boże Kościołowi“[1]. Jenerał zakonu polecił mu rozpatrzeć się, ażali nie byłaby pora wprowadzenia zakonu do Polski.
Wysyłał papież naucyusza apostolskiego na usilne prośby i nalegania Hozyusza, biskupa warmińskiego, „podpory i filaru“ katolicyzmu w Polsce. Niełatwa to misya, a bodaj czy nie za późno przychodził z nią nuncyusz. Od lat blisko 30 nachylał się do upadku gmach Kościoła katolickiego w Polsce, podkopany 32 herezyami, które wyganiane z Niemiec, Francyi, Szwajcaryi, tu asylum i dobre przyjęcie znalazły. Teraz, dzięki chwiejności króla, obojętności episkopatu, wybujałej wolności szlachty, dzięki wreszcie przykładom, wpływom i prądom, idącym z Prus książęcych i Niemiec, miał być przerobiony na jakiś kościółek narodowy, z liturgią narodową, z komunią pod dwiema postaciami, z klerem żonatym, bez papieża, jeno z prymasem na czele. Formalna schyzma wisiała w powietrzu. Zapobiedz takowej, nakłonić króla do przytłumienia herezyi, przywrócenia powagi i jurysdykcyi biskupom, odwieść go od zwołania narodowego synodu, który uchwalono w zasadzie na sejmie 1555 r., a przybyć nań mieli zaproszeni goście: Kalwin, Beza, Melanchton; rozdmuchać żarliwość ospałego episkopatu, ująć w karby rozluźnione duchowieństwo — oto misya nuncyusza, szeroka, rozległa, trudna, wymagająca znajomości kraju i ludzi, przezorności i roztropności niepośledniej.
Otóż, zdaje się, że tej znajomości kraju i ludzi nie posiadał w tym stopniu nuncyusz, jak tego rozbałamucone religijnemi namiętnościami czasy wymagały. Z natury do surowości skłonny, surowy i dla siebie, bo żadnych, ani od króla, ani kogobądź nie przyjmował podarunków, działając w myśl surowego starca, Pawła IV., nie zbadawszy snadź dokładnie ani ducha konstytucyi szlacheckiej republiki, ani skomplikowanego charakteru króla, który podówczas rezydował w Wilnie i do którego on też, wbrew radom prymasa, pojechał, zaraz na pierwszej audyencyi prywatnej zbyt natarczywie naparł na króla, aby to jego miękkie, kunktatorskie usposobienie znieść mogło. Na wszelkie przedstawienia nuncyusza, aby, zaniechawszy dotychczasowej pobłażliwości, użył przeciw różnowiercom represyi energicznej, a więc banicyi, konfiskaty, więzienia, kary śmierci, odpowiadał król z niechęcią: „ależ ja jestem królem ze związanemi rękami“. Stanęło wreszcie na tem, jak upewniał nuncyusz podkanclerzego Przerębskiego, aby na razie tylko łagodne i nie przykre środki zaradcze, lenia et blanda medicamenta, użyte zostały[2], czyli, innemi słowy, aby pobłażliwość dla heretyków i bezkarność zapewnioną została nadal.
Zdaje się, że król powtórzył treść rozmowy z nuncyuszem o „energiczniejszych“ środkach „głowie heretyków“ — Radziwiłłowi Czarnemu, który „był wszystkiem u niego: doradcą, kanclerzem, marszałkiem, zaufanym przyjacielem“[3]. Niebawem wiedziała o niej wszystka szlachta. Więc nienawiść do nuncyusza wielka, a rozdmuchiwały ją podrobione przez ex-biskupa Capo d’Istrii, Wergeryusza, listy, jego i Trzecieskiego gryzące dowcipy i oszczerstwa do tego stopnia, że gdzie się nuncyusz pokazał, nawet na sejmie, wołano nań: salve, progenies vipperarum, witaj, rodzie gadzinowy; a podobno i nastawano na życie jego[4].
Niezadługo przekonał się nuncyusz, że pierwszej części swej legacyi — przytłumienia, a przynajmniej wstrzymania w swym pochodzie herezyi w Polsce, przeprowadzić nie zdoła; że król, „przywiązany, równie jak jego przodkowie do Litwy, do swego dziedzicznego państwa, mało dba o Polskę, nie często sejmy zwołuje, lub zwoławszy, tak się spieszy, że miesiąc sejm nie potrwa, a jemu już pilno do Litwy... Polacy nie mają dla niego ani posłuszeństwa, ani uszanowania; mówią źle o nim publicznie, o co on bynajmniej nie dba“. Że na Litwie „głowa heretyków“, wszechwładny u króla Radziwiłł Czarny, znieważa Ojca św. i cały stan duchowny z taką bezczelnością, zuchwalstwem i zarozumiałością, że i sam dyabeł z piekła na nic gorszego zdobyćby się nie mógł..., że heretycy nie zasypiają, wszystko czynią dla zohydzenia go w tem królestwie..., życie nawet jego w niebezpieczeństwie, dla wyuzdanej swawoli.... bo tu każdy robi co mu się podoba[5]. Nie ufając tedy posłańcom i bojąc się snadź przejęcia listów, co wówczas często się praktykowało, postanowił teologa swego, O. Salmerona, wysłać do Rzymu dla poinformowania Pawła IV. o smutnym stanie religii w Polsce i z prośbą o odwołanie z niewdzięcznej legacyi.
Posłuszny O. Salmeron, już 30 listopada 1555 opuścił Wilno i wśród zimy i tysiącznych niewygód długiej podróży, stanął 22 grudnia 1555 r. w Wiedniu ledwo żywy, tak iż się na cały tydzień położyć musiał do łóżka. Dnia 1 stycznia 1556, listem z Wiednia, zdaje relacye jenerałowi zakonu, św. Ignacemu, ze swej ekspedycyi polskiej, którą podaję w dosłownym przekładzie:
„Ponieważ już w osobnym liście pisałem do Wielebności Waszej o moim powrocie do Wiednia, skąd piszę list niniejszy, wydało mi się stosownem zawiadomić W. W. o wyniku spraw minionych. Przybywszy do Wilna 28 października 1555, mieliśmy (Lippomani i Salmeron) posłuchanie u króla i otrzymaliśmy odpowiedź mało przyjemną i nieodpowiednią licznym przykrościom, wycierpianym przez legacyę. Powiedział nam (król), że chorobom królestwa można zaradzić tylko dwiema drogami: albo na drodze soboru powszechnego, którego podczas tak niepewnego pokoju zgromadzić nie można; albo na drodze soboru narodowego, który nie jest powołany do rozstrzygania sporów religijnych. Poza temi dwiema drogami nie wiedzieć, jakby można uporządkować sprawy religii, z powodu, że prawie cała szlachta zarażona jest temi nowościami. Mówiliśmy jeszcze kilkakrotnie z królem i z osobami katolickiemi, ale, ku naszemu najwyższemu zmartwieniu, zamknęli nam wszelkie wejście, aby się spodziewać czego dobrego. Traktowałem z sekretarzem królewskim, naszym przyjacielem, proponując mu założenie kilku kolegiów (jezuickich) dla ratunku religii, ale w stanie, w jakim rzeczy stoją, widzę w tem wielką trudność, a prawie niemożebność, ponieważ z każdym dniem ubywa, ginie (ad fundum descendit, deperit) ta odrobina dobrego, jakie tu jest, szlachta zaś zagarnia dochody i dobra kościelne a nawet ziemie i zamki biskupów, bez żadnego względu na sprawiedliwość i słuszność. Przeciw herezyom żaden biskup nie ośmiela się wystąpić i tak kąkol rośnie niezmiernie. Wszystko to pochodzi w wielkiej części od złych doradców, których nie brakuje nigdy przy boku wielkich panów i którzy przemagają powagą i liczbą. W tym stanie rzeczy nuncyusz myślał wrócić do Włoch, ale potem, zważając na wielkie mrozy, które panują w tych krajach północnych i robią podróżowanie bardzo niewygodnem, postanowił wysłać do papieża osobę ze swego otoczenia, któraby przedłożyła ustnie to, czego nie można wypowiedzieć listownie, a ponieważ nie mogłem sam zrobić nic dobrego, postanowił wysłać mnie także do Rzymu, w celu przedłożenia stanu rzeczy papieżowi i ażeby prosić go o pozwolenie na powrót nuncyusza.“[6]
I na tem się skończyła krótka, bo ledwo kilkotygodniowa misya pierwszego Jezuity w Polsce. Mylnie więc opowiada Rostowski w swej historyi litewskich Jezuitów, powtarzają za nim inni, że O. Salmeron obecny był z nuncyuszem Lippomano na dwóch synodach, odbytych w Łowiczu 1550 i Piotrkowie 1557, i „że wiele się przyczynił do przywrócenia religii katolickiej i naprawy obyczajów w Polsce“[7]; nie był na nich, dla wiary i obyczajów w Polsce niewiele zdziałał, bo nie mógł, bo czasu mu na to nie dano. Powróciwszy do Rzymu, zdał wierną relacyę o sprawach Polski Pawłowi IV., a energiczne breve tegoż papieża do króla Zygmunta Augusta 1550 r. i w ślad za niem idący nowy edykt królewski przeciw różnowiercom, prawda, że jak inne dawniejsze nie wykonany, zdają się być wynikiem tej relacyi. Niebawem (w lutym 1550 r.) św. Ignacy wysłał O. Salmerona do Sienny (Senas), aby uporządkował dopiero co założone tam kolegium jezuickie.
Dalsze dzieje nuncyatury Lippomana nie wchodzą w zakres niniejszego opowiadania. Uważał on ją sam za nieudałą, nie przeszła jednak bez dodatnich skutków; synody — łęczycki i piotrkowski — zelektryzowały episkopat; sejm 1556/7 nietylko synodu narodowego i nowych dla herezyi wolności nie przyniósł, ale skończył się wydaniem dosyć groźnego edyktu królewskiego przeciw dalszym zaborom kościołów i dóbr duchownych na zbory i przeciw schadzkom różnowierców.





  1. Sacchini Hist Soc. Jesu t. I. Jaka była rola „teologa“ nuncyatury? Epoka to herezyj, sporów, dysput religijnych. Na legacye i nuncyatury wyznaczała Stolica św. dygnitarzy kościelnych, ludzi zręcznych, spraw publicznych świadomych, ale nie zawsze fachowych teologów. Tymczasem tu trzeba było być „tęgim“ teologiem, by nietylko dotrzymać placu heretyckim ministrom, ale rozwiązać trudności teologiczne, z któremi katoliccy nawet biskupi do wysłannika papieskiego nierzadko się udawali. Dlatego zazwyczaj nuncyusz czy legat miał z sobą „tęgiego“ teologa i kanonistę, który go w kwestyach dogmatyczno-kościelnyeh informował dokładnie lub wyręczał, redagował odpowiedzi, układał memoryały, postulata, projekta do dekretów synodalnych, cenzurował pisma, księgi treści religijnej i t. p. Jurysdykcyi, jak później audytorowie nuncyatury, „teolog“ nie miał żadnej; był on raczej radcą i sekretarzem przy osobie nuncyusza i zazwyczaj spowiednikiem jego.
  2. Relacye nuncyuszów, I, 20. Lippomano do Przerębskiego z Łowicza 20 sierpnia 1556.
  3. Relacye nuncyuszów o Polsce, I, 39. Lippomano do księcia di Palliano, 22. wrześn. 1556.
  4. Obiegał po kraju rzekomy list nuncyusza do weneckiego patryarchy Contarini, datowany z Łowicza 8. kwietnia 1556, w którym stały te słowa: „Dawałem kilkakrotnie tęż samą radę królowi polskiemu, usilnie upraszając, by kazał strącić ośm lub dziesięć głów przedniejszych panów, którzy nie przestają rozkrzewiać luterskiej wiary w Polsce; ten bowiem był prawdziwy i jedyny sposób oczyszczenia tego królestwa z błędów kacerskich“. Nuncyusz w liście do podkanclerzego Przerębskiego z Łowicza dnia 20 września 1556, pisze: „Przedewszystkiem raczy wiedzieć, że list ów (z 8 kwietnia) najfałszywiej jest zmyślony... Nigdy nie radziłem królowi, aby odcięto głowy onym dziesięciu przewodnikom (herezyi). Absit hoc a me dalekie to odemnie; wzywam tu na świadka króla samego, z którym na pierwszej po mym przyjeździe audyencyi conclusum fuit zadecydowaliśmy, żeby na razie tylko łagodne i przyjemne środki zaradcze zastosowane zostały, nie zaś one surowsze, jak: szubienice, stosy i miecze“. To było conclusum, ale proponował nuncyusz zrazu środki stanowcze, jak świadczy Górnicki, który go zresztą wysoko ceni, „człowiek to wielki, zacny, uczony i stary“, wyraża się o nim, jak wreszcie przemawiają za tem wszystkie okoliczności.
    Nuncyusz, poznawszy potężny wpływ Radziwiłła na króla i szlachtę, napisał do niego w duchu braterskiego napomnienia i miłości chrześcijańskiej list, aby go odwieść od herezyi. Odpowiedział Radziwiłł długim, arcyniegrzecznym, pełnym obelg na papieża i kler listem. Obydwa te listy z jadowitą przedmową wydrukował w Królewcu 1556 Wergeryusz po łacinie, w rok potem po niemiecku (później wydano je po polsku) i rozrzucił po Polsce i Niemczech. Tenże Wergeryusz w poemacie Carmen ad Senatores Poloniae 1556 nazwał Lippomana narzędziem tyranii, zbrodniarzem wielkim. Mścił się na nuncyuszu i Andrzej Trzecieski paszkwilami prozą i wierszem. (Relacye nucyuszów, I, 13—21).
  5. Relacye nuncyuszów, I. 65, 39. Lippomano do Pawła IV. 1557. Tenże do księcia di Palliano z Łowicza 22 września 1556. Niektórzy, jak Szujski, i ten list uważają za podrobiony, ale na to nie podają dowodów.
  6. Boëro, Vita del P. Salmeron 55, 56.
  7. Lituanicarum S. J. historiarum I. III, pag. 132.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Załęski.