Jezuici w Polsce (1908)/Rozdział 148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Załęski
Tytuł Jezuici w Polsce
Wydawca W. L. Anczyc i Sp.
Data wyd. 1908
Druk W. L. Anczyc i Sp.
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


§. 148. Rok 1848. — Rewolucya rozgania Jezuitów w Galicyi.

Te zbożne prace nad ludem, równie jak nauczanie w szkołach tarnopolskich, nowosądeckich i w konwiktach, obok wierności przy swym instytucie i stanowczości wobec józefińskiego rządu, zjednały Jezuitom szacunek i życzliwość episkopatu. Arcybiskup Ankwicz, przed wyjazdem do Pragi, przybył 1836 r. do tarnopolskiego kolegium i żegnając, przepraszał za wyrządzone przykrości, bo »nie znałem was i nie rozumiałem ducha waszej reguły«. Następca jego arcybiskup Pisztek, ten od przybycia do Galicyi 1826 r., Jezuitów był patronem i przyjacielem aż do skonu. Podobnie przemyski biskup Gołaszewski, chociaż zaćmił swą pamięć listem pasterskim wielbiącym zasługi Józefa II na polu reform kościelnych; Polak Korczyński, dwaj następcy jego, lubo józefiniści Potoczky i Zacharyasiewicz, okazywali im szacunek i nie naprzykrzyli się w niczem. Tarnowski biskup Ziegler, poznawszy bliżej Jezuitów, był ich orędownikiem u Franciszka I. Co zaś niewielom było wiadome, biskup krakowski, Jan Paweł Woronicz (ex-Jezuita), zatrzymał 1824 roku wracającego z Irlandyi O. Stachowskiego jako teologa, i zabrał z sobą na sejm majowy 1825 r. do Warszawy, gdzie razem z arcybiskupem warszawskim, Wojciechem Skarszewskim, prosił cesarza i króla Aleksandra I o przywrócenie Jezuitów do Królestwa polskiego i powierzenie im edukacyi publicznej. Nic nie wskórawszy, oddał 10 października 1825 r. zarząd nauk domowych w klasztorze Cystersów w Mogile, O. Leśniewskiemu, który po 6 latach, z woli nowego biskupa krakowskiego Skórkowskiego, objął tenże urząd prefekta nauk w klasztorze Bożego Ciała XX. Kanoników Augustyanów i na nim umarł 1835 r.
Powoli bardzo topniały uprzedzenia szlachty, pomimo, że sto kilkadziesiąt rodzin szlacheckich, oddało im synów na wychowanie w szkołach i konwiktach. W polsko-szlacheckich kołach, uważano Jezuitów za złych Polaków, popleczników austryackiego rządu, chociaż ten rząd, we Lwowie zarówno jak w Wiedniu, podejrzliwem okiem patrzał na wyłamywanie się ich z pod praw józefińskich i na ich prace misyjne, a po ustąpieniu z gubernatorstwa (2 czerwca 1846 r.) arcyksięcia Este, okazywał się im wprost niechętny. Ogół też inteligencji, w miarę jak do niej dochodzimy prądy rewolucyjne od Zachodu, nie lubił Jezuitów, patryoci zwłaszcza radykalno-demokratyczni, nienawidzili ich, jako wrogów wolności, podporę despotyzmu. Pamiątką tej niechęci, jest rola Jezuitów, w głośnej kiedyś powieści Edmunda Chojeckiego »Alkhadar« (3 tomy, Paryż 1854 r.), w której usiłował odmalować szlachtę galicyjską przed r. 1848.
To też gdy rewolucya w styczniu 1848 r. wymogła na królach konstytucyę w Sycylii i Neapolu, w Toskanii i Sardynii, a w lutym, wywróciwszy tron Ludwika Filipa, ogłosiła rzeczpospolitą francuską, to już pochodowi jej nic nie mogło położyć zapory. W marcu, ogarnęła ona całe Niemcy, Austryę i sam Wiedeń, a przy bezradności starego cesarza i jego doradców, po ucieczce Metternicha, rząd dostał się w ręce klubów i młodzieży akademickiej; anarchia zapanowała w stolicy.
We Lwowie dowiedziano się o tem już 18 marca wieczorem. Nazajutrz wniesiono petycye do tronu, na ręce gubernatora Stadiona o prawa narodowe i autonomię i utworzono Radę narodową. Cesarz nadał konstytucją dla całej monarchii, a więc i dla Galicyi, pozwolił akademikom na formowanie gwardyi narodowej, zawiązały się też partye umiarkowane i radykalne, ale te ostatnie wzięły górę. Jezuitom przy kościele św. Mikołaja urządzono 17 kwietnia kocią muzykę i wybito okna, a klub »Postępu« wezwał ich do dobrowolnego rozejścia się, bo dom ich potrzebny na koszary gwardyi narodowej. Oni odmówili, więc patryoci »Postępu« wysłali czemprędzej petycye do tronu, o wypędzenie Jezuitów, opatrzoną w liczne podpisy z kół liberalnych i radykalnych. Nadeszła ona w porę, właśnie bowiem gwardye i kluby akademickie w Wiedniu, domagały się od ministra spraw wewnętrznych barona Pillerstorfa, rozpędzenia Redemptorystów. Minister dopisał na petycji Wiedeńczyków »i zakonu Jezuitów«, na radzie ministrów przeprowadził wniosek wygnania i przedłożył 7 maja cesarzowi do podpisu. Nazajutrz 8 maja »Gazeta wiedeńska« nr. 128, ogłosiła dekret banicyjny na kongregacja Redemptorystów i Redemptorystek, »a także na zakon Jezuitów«, bo dały powód do zakłócenia publicznego pokoju, nie odpowiadają swemu przeznaczeniu i są niepotrzebne. Dnia 17 maja sam cesarz opuścił Wiedeń, aby w Insbruku radzić o całości monarchii. Przyzwał do rady Stadiona ze Lwowa, który nie spieszył z wykonaniem dekretu 7 maja, owszem przyrzekł Jezuitom, wyjednać u cesarza jego unieważnienie, a przynajmniej wolny pobyt w Galicyi.
Cztery kolegia, w Tarnopolu z szkołami i konwiktem szlacheckim, w Starejwsi z domem nowicyatu, w Nowym Sączu z szkołami, we Lwowie św. Mikołaja z konwiktem szlacheckim, posiadali wtenczas Jezuici w Galicyi, oraz 5 domów misyjnych: w Łańcucie z duszpasterstwem, we Lwowie przy kościele św. Piotra i Pawła, w Milatynie, Pieniakach i Staniątkach. Szkoły rozpuścili z końcem maja, sami zaś pozostali spokojnie do 1 lipca. W Starejwsi, Tarnopolu i Sączu pozwolono mieszkać nadal wiekowym lub chorym Jezuitom; młodsi i zdrowsi rozproszyli się po świecie. Jedni, za pozwoleniem ministra Pillerstorfa, które im wyjednał vice-prezydent gubernialny, hr. Agenor Gołuchowski, ożeniony z Maryą Baworowską, bratanicą jezuickiego prowincyała, przyjęli obowiązki duszpasterskie u życzliwych zakonowi proboszczów i kapelanów w żeńskich klasztorach; drudzy jako nadworni kapelani lub pedagogowie umieścili się po dworach pańskich, a bracia zakonni jako oficyaliści lub ich pomocnicy. Młodzież zakonną wyprawił dla dokończenia nauk prowincyał Baworowski do kolegiów w Lavalu i Vals w Francyi; wreszcie 8 kleryków, 5 księży opuściło zakon, a kilku księży zabrała śmierć.
Trwało to rozproszenie lat 5, prowincya, która 1848 roku liczyła 179 osób, miała ich 1853 r. tylko 123; pomimo to było ono prawdziwem dobrodziejstwem dla polskich Jezuitów, raz, że wyswobodziło ich z pętów biurokratyzmu józefińskiego rządu i konsystorzy; powtóre, że otwarło im nowe, szerokie pole akcyi iście apostolskiej, w zaborze pruskim na lat przeszło 20.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Załęski.