Jednostka i ogół/„Et Haec Meminisse Juvabit“

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Wacław Nałkowski
Tytuł Jednostka i ogół
Podtytuł Szkice i krytyki psycho-społeczne.
Data wyd. 1904
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Indeks stron
„Et Haec Meminisse Juvabit“
(pod adresem Kasy Mianowskiego[1]).


Głos w paru końcowych numerach z roku zeszłego wystąpił z krytyką działalności komitetu Kasy Mianowskiego.

Nie solidaryzując się bynajmniej z antysemickiem tłem, na którem krytyka „Głosu“ została postawiona, podzielam w zupełności potrzebę poddania publicznej krytyce różnych instytucyj, a zwłaszcza takich, jak Kasa Mianowskiego, z której działalnością tak ściśle są związane losy naszego społeczeństwa; — nie jest to wcale przesada: kto rozumie proces ewolucyi ludzkości, ten nie zaprzeczy, iż instytucya, która w danem społeczeństwie warunkuje jego produkcyę umysłową, warunkuje tem samem jego racyę bytu, jako niezbędnego ogniwa śród społeczności wszechludzkiej. Z drugiej strony podzielam w zupełności wyrażone w odpowiedzi „Głosowi“ żądanie Komitetu Kasy, aby krytyka taka opierała się na „niewzruszonych danych faktycznych“.
Ponieważ fakta, przytoczone przez „Głos“, wydały się komitetowi niewystarczającemi, postaram się więc, jakkolwiek bardzo obarczony pracą, przytoczyć poniżej takie, które, jak mniemam, zdołają zadowolić nawet najbardziej wygórowane żądania.
Sprawa jest następująca:
Przed kilkunastu laty zgłosił się do niżej podpisanego ówczesny redaktor Biblioteki matematyczno-fizycznej (wydawanej z zapomogi „Kasy Mianowskiego“), profesor Maryan Baraniecki, z propozycyą wzięcia udziału w wydawnictwie Gieografii fizycznej kursu wyższego (a następnie i średniego), mianowicie — opracowania historycznego rozwoju tej nauki, jako wstępu do właściwego kursu, który miał opracować p. Jędrzejewicz. Część (meteorologiczną) tego wstępu miał początkowo opracować p. Apolinary Pietkiewicz, lecz następnie odmówił swego udziału. I ja na propozycyę p. Baranieckiego z początku nie chciałem się zgodzić, gdyż odrywała mnie ona daleko od moich własnych idei gieograficznych (antropogieograficznych), i dopiero po usilnem naleganiu zgodziłem się na nią pod warunkiem, że umożliwionym mi będzie wyjazd do zagranicznych bibliotek dla zebrania potrzebnych w tym celu materyałów. Warunkowi temu stało się zadość przez zapomogę „Kasy Mianowskiego“, a równocześnie p. Jędrzejewicz zrzekł się opracowania gieologicznej i hydrologicznej części kursu, zachowując sobie część matematyczną (o kształcie ziemi) i klimatologiczną.
Po powrocie z zagranicy z materyałami do historycznego wstępu, oraz do gieologiczno-hydrologicznej części właściwego kursu, dowiedziałem się, iż p. Jędrzejewicz zrezygnował z udziału i w matematyczno-klimatologicznej części kursu tak, iż na mnie przypadło opracowanie całego dzieła (które poprzednio było rozdzielone na trzech). Okolicznośc ta, ile była dla mnie pożądana ze względu na możność nadania książce pewnej jednolitości, tyle była niepożądana ze względu na koszta sprowadzenia książek i atlasów, wogóle źródeł, do opracowania tej części kursu, na którą, będąc za granicą mniej zwracałem uwagi, jako nie mnie początkowo obowiązującą.
Mimo to po 6-ciu latach mozolnej pracy, pracy przeważnie nocnej, gdyż dnie musiałem poświęcić pracy lekcyjnej, złożyłęm nowemu redaktorowi Biblioteki, panu Czajewiczowi, (który naturalnie zaakceptował układ z p. Baranieckim) rękopis złożony, jeżeli się nie mylę, z przeszło 100 arkuszy (t.j. około 40 arkuszy druku dużego formatu) z dodatkiem licznych figur, bądź zaznaczonych co do źródeł, z których je należy skopiować, bądź wykreślonych, a bardzo nieraz skomplikowanych (jak np. w kartografii).
Praca ta według ustawy Kasy została oddana do ocenu dwu z ramienia jej wybranym ekspertom, pp. W Kwietniewskiemu i S. Kramsztykowi, którzy ją za kwalifikującą się do druku uznali, poczem (zdaje mi się dopiero po upływie roku) Kasa, działając wedle swych przepisów, wypłaciła mi zaliczkę w wysokości ⅔ honoryaryum, t. j. rubli 500 (zaznaczę tu mimochodem, że według cen praktykowanych śród mniej wyzyskujących wydawców-przedsiębiorców, oraz w czasopismach, honoraryum za pracę taką wyniosłoby do 1.600 rubli; przytem wydawca obowiązuje się zwykle sprowadzić wszelkie źródła, niepowodowany do tego żadnymi względami filantropijnemi).
Od tego czasu upłynęło już około 7 lat! a rękopis mój (o którego opracowanie, trzeba to zauważyć, nie prosiłem się, lecz byłem usilnie proszony, a następnie przypilany) jak leżał, tak leży we wzorowo prowadzonej kancelaryi Kasy i obecnie już w swej formie pierwotnej stał się niemożliwym do druku[2]. Kto śledzi za rozwojem gieografii za granicą, ten wie, iż dzieła tego rodzaju co moje doczekały się w ciągu tego czasu drugich wydań i że te drugie wydania są zupełnie niepodobne do pierwszych, lecz uległy gruntownemu przerobieniu; gieografia umiejętna bowiem jest nauką młodą i jako synteza poszczególnych nauk przyrodniczych (na tle powierzchni ziemi) musi ulegać olbrzymim zmianom, zdążać naprzód olbrzymimi krokami.
Gdym przed paru laty wystąpił do Kasy z podaniem, w którym wyłuszczyłem powyższe względy, i prosiłem, ponieważ zwłoka z drukiem nie pochodziła z mej winy, o wynagrodzenie za książki i pracę dodatkową w celu uzupełnienia rękopisu, Kasa podanie moje odrzuciła i odesłała mnie do p. Czajewicza, gdym się zaś tam udał, p. Czajewicz odesłał mnie znów do Kasy.
Taki jest rezultat mej sześcioletniej pracy! To chyba nie potrzebuje komentarzy!
Sądzę, że fakta powyższe są „niewzruszone“, wątpię przynamniej, czy znalazłby się ktoś, coby miał odwagę im zaprzeczyć; w każdym razie pewien jestem, iż nie zaprzeczy głównemu jej szkieletowi, gdyż ten jest zadokumentowany pismiennie, — mianowicie: że 1) rękopis był u mnie zamówiony, 2) został Kasie złożony, 3) został zakwalifikowany do druku, 4) leży 7—8 lat od ukończenia, 5) podanie moje o przyśpieszeniu druku i wynagrodzenie za nadkompletną pracę i koszta, nie z mej winy wynikłe, zostało odrzucone — to znaczy, że praca moja została zmarnowana.
Ponieważ w sprawie powyższej, jak widzieliśmy, wszystkim formalnościom stało się szczęśliwie zadość, ponieważ moje kwalifikacye naukowe zostały zadokumentowane przez ludzi tak kompetentnych (a co ważniejsza — z ramienia Kasy wyznaczonych), jak pp. Kwietniewski i Kramsztyk; ponieważ kwestya pieniężna nie mogła stać na przeszkodzie, albowiem członkowie Kasy mówią, a pisma piszą, iż pieniądze sią, tylko nie ma u nas ludzi, chcących pracować na polu naukowem; ponieważ względy stronniczości członków komitetu muszą być wykluczone, gdyż stronniczość w szafowaniu groszem publicznym na takie cele byłaby zbrodnią, więc „niewzruszony“ fakt zmarnowania mej pracy przez komitet Kasy staje się niepodobną napozór do rozwiązania zagadką; dlatego zwracam się niniejszem do komitetu Kasy o wyjaśnienie. Wprawdzie parokrotnie już odezwy moje w pismach o tej sprawie (z nadmienieniem, że w razie ukończenia jej pomyślego mam zamiar opracować gieografię naszego kraju) Komitet Kasy pozostawił bez odpowiedzi; naturalnie: jestem zbyt drobną osobistością, aby na słowa moje miała zwracać uwagę tak poważna instytucya. Ale na szczęście obecnie czasy zmieniły się nieco: powiał w Europie pewien prąd, który skłania nawet najwyższe instytucye do ujawniania motywów swego postępowania, gdy chodzi o wymiar sprawiedliwości dla pokrzywdzonej jednostki; tembardziej winno to mieć miejsce w danym razie, gdy krzywda jednostki jest zarazem krzywdą społeczną. Zresztą obok tych względów moralnych domagają się wyjaśnienia i względy praktyczne: chodzi mianowicie o objaśnienie przyszłych, podobnych mnie, pracowników, jak mają postępować, aby się uchronić od eksperymentu, który spotkał mnie, a który może niejednego pracownika-ideologa uczynić niezdolnym do dalszej pracy, a nawet i do życia! Wprawdzie życie takich ideologów nie jest równie ważne jak jakaś formalność kancelaryją, ale tak znów zupełnie lekceważyć go może nie należy?
Wreszcie wyjaśnienie jest konieczne dla przyszłego historyka, ten bowiem wobec powyżej wyłożonej sprawy zada sobie bezwątpienia pytanie: jak to być może, aby instytucya, założona dla popierania ludzi nauki i zwiększania naszego dorobku umysłowego, skłoniwszy jednego z takich ludzi do sześcioletniej pracy, rezultat tej pracy zmarnowała, a następnie uniemożliwiła pracę drugą; i to mianowicie: zmarnowała napisaną gieografię fizyczną, której nie mieliśmy od czasu Śniadeckiego[3] i uniemożliwiła napisane gieografii kraju ojczystego, której nie mieliśmy nigdy.
Pozwolę sobie mieć nadzieję, że na ten raz Komitet Kasy nie pozostawi odezwy mojej bez odpowiedzi; że w interesie społeczeństwa i w interesie własnym zechce rozwiązać tę niepojętą zagadkę[4].




  1. „Głos“ 1899 N. 2.
  2. Podczas tego inna moja praca „Gieografia Rozumowa“ doczekała się w ciągu lat 4 drugiego wydania, tak, iż obecnie należy się spodziewać niedługo trzeciego. A to dlatego, że miała szczęście nie dostać się do kancelaryi „Kasy“.
  3. Właściwie mówiąc, Biblioteka matematyczna, jak już wspomniałem, zamówiła u mnie dwie gieografie fizyczne: oprócz omiawianego kursu wyższego — także i kurs średni (kurs niższy napisał p. Witkowski, profesor fizyki w uniwesytecie Jagiellońskim); ten kurs średni jednak nie został na szczęście złożony komitetowi Kasy, uniknął więc zniszczenia i wyjdzie niebawem u innego nakładcy.
  4. Na odezwę tę komitet „Kasy“ dał odpowiedź wykrętną, wobec czego zmuszony byłem do ogłoszenia odezwy, która tu następuje.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Wacław Nałkowski.