Jan III Sobieski Król Polski czyli Ślepa Niewolnica z Sziras/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor George Füllborn
Tytuł Jan III Sobieski Król Polski czyli Ślepa Niewolnica z Sziras
Podtytuł Romans Historyczny
Rozdział 47. Zaślubiny
Wydawca A. Paryski
Data wyd. 1919
Miejsce wyd. Toledo
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Johann Sobieski, der große Polenkönig und Befreier Wiens oder Das blinde Sklavenmädchen von Schiras
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

47.
Zaślubiny.

W pałacu Zamojskich w Warszawie, który przeszedł na własność wdowy po zmarłym kasztelanie, był wielki ruch i ożywienie.
Pokoje i salony oddawna nieużywane oczyszczono z kurzu i przystrojono bogato.
Oczekiwano wielkiego marszałka koronnego Jana Sobieskiego i pięknej jego narzeczonej Maryi Kazimiery. Przywoził on ją ze starostwa do Warszawy, aby ją poprowadzić do ołtarza w starej katedrze, w której arcybiskup błogosławił związki małżeńskie królów i dostojników państwa.
Cała Warszawa przybrała się uroczyście i przypatrywała się z ciekawością wjazdowi narzeczonych, których nazwiska były w ustach wszystkich.
Piękna Marya zdjęła szaty żałobne, ażeby je zamienić na strój godowy.
Wszyscy pragnęli widzieć i powitać okrzykiem dzielnego wodza.
Król Michał patrzył z ukrytą niechęcią na te świetne przygotowania. Jakkolwiek mógł dotychczas polegać we wszystkich potrzebach na swym dzielnym wielkim marszałku i hetmanie Sobieskim, nasuwała mu się jednakże myśl, że lud i część panów w kraju oddają mu cześć prawie królewską. Nigdy jeszcze króla nie przyjmowano w tak zaszczytny sposób jak wodza Jana Sobieskiego.
Było to nie miłe spostrzeżenie.
A jednak król Michał był zmuszony łączyć się z ogólną uroczystością i pomnożyć jeszcze zaszczyty, jakie oczekiwanego i piękną jego narzeczoną oczekiwały.
Około południa wspaniałe karoce pary nowożeńców przebyły bramę miasta i zostały powitane okrzykami radości przez lud świątecznie przystrojony.
Król wysłał naprzeciw nim kilku wysokich dygnitarzy, ażeby przybywających powitali w jego imieniu.
Wspaniałe powozy przejeżdżały powoli ulicami miasta aż do portyku wielkiego, wspaniale oświetlonego kościoła, u wejścia do którego arcybiskup z duchowieństwem uroczyście powitał nowożeńców.
W przedsionku kościoła oczekiwali dostojnicy i znakomici goście.
Wszyscy przybyli, tylko Jagiellony i braci Paców nie było w liczbie gości weselnych.
Gdy Marya Kazimiera wysiadła z powozu, damy dworu poprowadziły ją prawą nawą kościelną do wielkiego ołtarza. W ubraniu ślubnem wyglądała ona tak młodo, że spojrzenia wszystkich zwracały się na nią z podziwem i zachwytem. Twarz jej jednakże była blada i tęskny wyraz wyczytać w niej było można.
Sobieski przeciwnie, uszczęśliwiony, z miną zwycięzcy wchodził do przedsionka kościoła, gdzie dostojnicy i przyjaciele jego powitali go serdecznie.
Orszak Sobieskiego utworzył szpaler.
Wkrótce potem zajechały powozy króla i królowej, którzy przybyli do kościoła, aby hetmana Sobieskiego zaszczycić bytnością na jego zaślubinach.
Sobieski wyszedł naprzeciwko kró lewskiej pary i podziękował za ten dowód łaski.
W liczbie panów zebranych znajdował się także poseł angielski hrabia Rochester.
Następnie Sobieski udał się z panami do wielkiego ołtarza, przy którym spotkał się z Maryą.
Król i królowa zajęli miejsca na przygotowanym tronie.
Arcybiskup, otoczony duchowieństwem ukazał się przy wielkim ołtarzu i zaczęła się uroczystość.
Jan Sobieski podał rękę pięknej, śmiertelnie bladej Maryi i stał przed ołtarzem promieniejąc radością.
Dzień oczekiwany nadszedł. Marya należała do niego.
Arcybiskup uroczyście pobłogosławił związek, potem król pierwszy przystąpił do nowożeńców, ażeby im złożyć swoje życzenia. Królowa powiedziała także kilka życzliwych słów do państwa młodych.
Następnie zbliżyły się inne osoby z dworu i winszowały świeżo połączonej parze.
Gdy hrabia Rochester przystąpił do młodej pary, Marya była blada i tak drżąca, że się o krzesło wesprzeć musiała.
Sobieski jednak nie zauważył wzruszenia swojej młodej małżonki, gdyż w owym czasie właśnie rozmawiał z królową.
W tej chwili w przepełnionym kościele powstał ruch wielki.
Głuchy krzyk rozległ się w poświęcanem miejscu.
Coś zaszło widocznie.
Nikt nie wiedział co się stało i co to zajście znaczyć mogło.
Krzyk zdawał się jękiem omdlewającej kobiety i przy ołtarzu otaczający nowozaślubioną parę sądzili rzeczywiście, że jakaś kobieta zemdlała.
Powód jednak do zaszłego poruszenia był inny.
Gdy arcybiskup łączył już ręce Maryi i Sobieskiego, a tłum nagromadzony gęsto stał przed świątynią, zbliżyła się do portyku kościoła młoda dziewczyna, prowadzona przez jakąś starą kobietę, ubrana w biedną, szarą sukienkę i jak się zdawało ślepa.
— Cóż to za uroczystość obchodzą dziś w Warszawie? — zapytała dziewczyna ta kobiety.
— Więc nie wiesz, biedne dziecię? Musisz przychodzić z daleka, — odpowiedziała zapytana.
— Przybywam aż od granicy. Przebyłam śniegi i mrozy. Na wielkiej rzece małom nie utonęła, ponieważ lód puścił. Ocaloną zostałam prawie cudem, gdyż odłam lodu, na którym się znajdowałam wyrzucony został na brzeg, na którym litościwi ludzie dali mi pomoc. Od kilku tygodni jestem w drodze.
— W takim razie nie możesz wiedzieć co się tu dzieje! Czy chcesz wejść do kościoła? Jan Sobieski bierze właśnie ślub z piękną i szlachetną Maryą Kazimierą Zamojską.
Ślepa niewolnica, która już z rozmawiającą kobietą weszła do kościoła, pochwyciła kurczowo rękę tej, co jej udzieliła tę wiadomość i wydała ów okrzyk, który się rozległ po kościele.
— Co to jest? co się stało tej dziewczynie? — pytano dokoła.
Powstała ciżba.
— Kto jest, ta dziewczyna? — pytano.
— Omdlała! Podtrzymujcie ją! Biedna ślepa niewolnica, usłyszawszy niespodziewaną wiadomość doznała tak straszliwej boleści, że zapominała, gdzie się znajduje.
Jan Sobieski żenił się z Maryą!
Cała namiętność nieszczęśliwej miłości objawiła się i zawrzała w duszy Sassy.
Rozpacz ją ogarnęła.
Była to zbyt wielka dla niej boleść.
Ślepa niewolnica przybyła. Nie cofnęła się przed żadnem niebezpieczeństwem, ażeby dostać się do Warszawy.
Przybyła wreszcie, wycieńczona z poranionemi nogami dostała się do Warszawy i zastała Jana Sobieskiego przy boku istoty, której na zawsze rękę swoją oddawał.
Zdawało się, że Sassa nie przeniesie tej boleści.
Otaczający okazywali współczucie dla biednej, ślepej dziewczyny, która wyglądała tak nędznie, a wkrótce znalazł się także w blizkości jeden z dworzan, który poznał ślepą niewolnicę Sobieskiego.
Wiadomość o tem co zaszło, powtarzana z ust do ust doszła aż do stopni ołtarza, a królowa, która usłyszała krzyk zapytywała także o jego przyczynę.
Powiedziano jej, że ślepa niewolnica hetmana Sobieskiego, wycieńczona długą podróżą, dostała się właśnie do kościoła i zemdlała.
Królowa rozkazała napół omdlałą jeszcze, ślepą niewolnicę posadzić na krześle, ażeby przyszła do siebie.
W tej chwili Sobieski ujrzał prowadzoną przez służących do krzesła Sassę i przeląkł się o nią.
— Mój Boże... to Sassa! — zawołał przystępując do biednej, ślepej niewolnicy.
Marya spojrzała także i poznała sługę Sobieskiego, która niegdyś w ogrodzie różanym tak pięknie śpiewała i którą nazywano skowronkiem. Zbliżyła się zatem wraz z otaczającymi ją pannami i damami do krzesła.
— Sasso! — zawołał Jan Sobieski głosem po części wyrzutu a po części współczucia.
Głos ten zelektryzował ślepą niewolnicę z Sziras i przywrócił ją do życia.
Sassa powstała. Rysy jej zabarwiły się znowu. Przejęta była niewypowiedzianem zachwytem.
— Mój dostojny panie! — rzekła.
— Sasso! jakże mogłaś przyjść tutaj w tem ubraniu podczas takiej uroczystości? — mówił Sobieski gniewnie.
— Przebacz mi, dostojny panie, — prosiła Sassa składając ręce, — ja o tej uroczystości nie wiedziałam!
— Biedna dziewczyna! — zawołała Marya z współczuciem i przystąpiła do Sassy.
— Nie gniewaj się na mnie, dostojny panie, — mówiła Sassa, która drgnęła na głos Maryi, zwracając się do Sobieskiego, — przybyłam właśnie po długiej, długiej wędrówce do Warszawy! Przybyłam od dalekiej granicy! Musiałam przybyć do ciebie, nie tracąc ani dnia jednego! I tak więcej czasu spędziłam w drodze niż chciałam! Przybyłam ażeby ci przynieść ważną wiadomość! Tatarzy ciągną ku granicy!
To oznajmienie ślepej niewolnicy sprawiło wielkie wrażenie na otaczających.
— Mówiła, że Tatarzy nadchodzą! Słyszycie tę ślepą dziewczynę, przyniosła ważną wiadomość! Patrzcie na jej nogi i ręce! Daleką odbyła wędrówkę! — mówiono.
— Musiałam przybyć do ciebie, panie, ażeby cię zawiadomić, że wielkie zastępy Tatarów ciągną ku granicy, zamierzając przedsięwziąść wielki najazd i wszystko wyniszczyć po drodze, — mówiła dalej, klęcząc przed Sobieskim, Sassa, — wybacz mi, że tak przed tobą stoję! Ale niebezpieczeństwo jest wielkie! Nikt nie chciał się podjąć zanieść ci tej wieści. Zwołaj swych wojowników nim będzie zapóźno! Horda już przebywa granicę, a jest tak liczna jako piasek w morzu!
Król i otaczający słuchali głośno wypowiedzianych słów Sassy.
— I ty przynosisz nam tę wiadomość? tyś przez śniegi i zawieje odbyła tak daleką drogę? — zawołał Sobieski podnosząc klęczącą niewolnicę, — jest to czyn wielki i dzielny!
Wszyscy tłoczyli się, ażeby zobaczyć Sassę. Królowa zdjęła z szyi złoty łańcuch i włożyła ślepej niewolnicy na szyję.
— Ty ich zwyciężysz i pokonasz, dostojny panie! Jeszcze jest czas! — mówiła dalej z zapałem ślepa niewolnica, nie troszcząc się tem co się działo w koło niej, — teraz jestem zadowolona! Oznajmiłam ci zagrażające straszne niebezpieczeństwo.
— Z objęć miłości na pole walki! — rzekł Sobieski.
I zwróciwszy się do króla dodał:
— Oto stoi ta, która przyniosła wiadomość, najjaśniejszy panie! Pozwól mi zarz dzisiaj wieczorem wyruszyć, zwołać pułki i wyruszyć przeciwko tajemnie nadciągającym ku granicy.
Podczas, gdy król oznajmiał hetmanowi swoje zezwolenie, Marya Kazimiera przystąpiła do ślepej niewolnicy i ujęła ją za rękę.
— Pozostaniesz przy mnie, wierne dziewczę, — rzekła, — jesteś wybawicielką ojczyzny.
Arcybiskup przystąpił.
Sobieski pochylił przed nim głowę.
— Pobłogosław mnie na nową wojnę, księże arcybiskupie, — zawołał, — nie ma chwili czasu do stracenia! Bywajcie zdrowi!
Trudne do opisania wrażenie przejęło wszystkich. Wiadomość o grożącem nowem niebezpieczeństwie przechodziła z ust do ust. Wszyscy uwielbiali czyn ślepej niewolnicy.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: George Füllborn.