Hrabina Charny (1928)/Tom IV/Rozdział XXIX

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (ojciec)
Tytuł Hrabina Charny
Podtytuł Powieść
Wydawca Bibljoteka Rodzinna
Data wyd. 1928-1929
Druk Wł. Łazarski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. La Comtesse de Charny
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom IV
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ XXIX.
OD SZÓSTEJ DO DZIEWIĄTEJ RANO.

Zaledwie zginął Mandat, magistrat mianował na jego miejsce Santerra, a ten polecił natychmiast uderzyć na alarm po wszystkich ulicach i podwoić dzwonienie we wszystkich kościołach, poczem rozesłał patrole z rozkazem posuwania się ku Tuilieries, z zawiadomieniem Zgromadzenia.
O siódmej rano wprowadzono na podwórze Umiarkowanych młodego człowieka od 27-mu do 30-tu lat, w mundurze i czapce gwardji narodowej. Jego ubranie, broń i eleganckie ruchy wzbudziły podejrzenie, że jest arystokratą.
Aresztowano go, ale pozostał zupełnie spokojnym.
Niejaki Bonjour, dawny ajent marynarki, przewodniczył dnia tego w oddziale Umiarkowanych. Rozpoczął badanie aresztowanego.
— Gdzie zostałeś aresztowanym?... zapytał.
— Na tarasie Umiarkowanych.
— Co tam robiłeś?
— Szedłem do pałacu.
— W jakim celu?
— Aby wypełnić rozkaz magistratu.
— Co ci polecał len rozkaz?
— Sprawdzić, co się dzieje i zdać raport generalnemu prokuratorowi, syndykowi departamentu.
— Czy masz ten rozkaz?
— Oto jest.
Młody człowiek rzekłszy to, wyciągnął papier z kieszeni. Prezes rozłożył papier i czytał:
„Gwardzista narodowy, po otrzymaniu tego rozkazu, uda się do pałacu, aby sprawdzić stan rzeczy i zdać raport panu prokuratorowi generalnemu, syndykowi departamentu“.

„Boine, Le Roux,
oficerowie municypalni”.

Rozkaz był w porządku, lękano się jednak czy podpisy nie są podrobione i posłano do ratusza, aby je sprawdzić.
Ostatnie aresztowania zgromadziły mnóstwo ludności na podwórzu Umiarkowanych, tłumy zaczęły domagać się śmierci więźniów.
Delegowany magistratu, uspakajał lud i zachęcał do rozejścia.
W chwili, gdy lud miał już ulec sile dobrego słowa, człowiek wysłany do ratusza dla sprawdzenia podpisów, powrócił z potwierdzeniem rzetelności podpisów i pozwoleniem wypuszczenia na wolność aresztowanego Suleau.
Na odgłos nazwiska Suleau, kobieta jakaś z tłumu podniosła głowę i wydała okrzyk wściekłości.
— Suleau!... wrzeszczała, Suleau!... redaktor główny Aktów Apostolskich; Suleau!... zabójca niepodległości Leodjum. Do mnie Suleau!... Ja żądam śmierci Suleau!...
Tłum rozsunął się, aby zrobić miejsce tej kobiecie małej, nędznej ubranej w amazonkę koloru noszonego przez gwardję narodową i w pałasz uzbrojonej. Podeszła do komisarza magistratu, zmusiła go zejść z wyniesienia i zajęła jego miejsce.
Zaledwie postać jej ukazała się nad tłumem, rozległ się okrzyk:
— Théroina!...
W istocie Théroina była osobistością popularną w całem znaczeniu tego wyrazu. Zachowywanie się jej w dniach piątego i szóstego października, aresztowanie w Brukselli, uwięzienie w Austrji, napad dwudziestego czerwca, — zjednały jej tak wielką wziętość, iż Suleau w dzienniku swoim humorystycznym zrobił jej kochankiem obywatela Populusa, to jest naród cały.
Była to przymówka i do popularności i do lekkości obyczajów, najgorszych, jak wiadomo.
Rzeczywiście, Suleau wydawał w Brukselli: „Alarm na królów“. Dopomógł nim do przytłumienia buntu w Leodjum, a pośrednio utrzymał pod laską austrjacką szlachetny naród, który do Francji należeć pragnął.
Théroina żądała śmierci Suleau i jedenastu razem z nim uwięzionych.
Prezes Bonjour, przerażony krzykami pospólstwa, przyznał słuszność żądaniu Theroiny i zabronił gwardji narodowej stawiania oporu ludowi.
Gwardja usunęła się i odsłoniła drzwi.
Motłoch rzucił się na więzienie.
Rozpoczęła się natenczas straszna walka. Suleau odpierając nieprzyjaciół, zbliżał się do drzwi i już ich dosięgnął, ale zmuszony obrócić się, aby je otworzyć, musiał na chwilę zaprzestać obrony, a ta chwila wystarczyła, by go dwadzieścia ciosów przeszyło.
Padł u stóp Théroiny, a ta z pełną okrucieństwa radością, zadała mu cios ostatni.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: anonimowy.