Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)/Okres V/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Karwowski
Tytuł Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)
Część Okres V
Rozdział Niechęć do Mierosławskiego. Komitet narodowy
Wydawca Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów
Data wyd. 1918
Druk Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Niechęć do Mierosławskiego. Komitet narodowy.

Z powodu wyżej opisanych wypadków wzrastało oburzenie w całym kraju, a zwłaszcza w obozach. Oficerowi niecierpliwili się, zaczęli tworzyć kluby, wyrzekać na komitet narodowy i naczelników wojska.
Równocześnie z Willisenem przybył do W. Księstwa Poznańskiego generał belgijski Ignacy Kruszewski,[1] wezwany przez jednego z deputatów berlińskich, aby objął naczelne dowództwo nad formującem się wojskiem polskiem. Mierosławskiego przeznaczono na szefa sztabu przy nim. Ale Kruszewski, rozpatrzywszy się w stosunkach, nabrał przekonania, że rząd pruski co najwięcej utworzy jaki oddział pruski, złożony z Polaków, i wrócił do Belgii. Komitet narodowy więc przyznał Mierosławskiemu tytuł inspektora obozów, dopóki ich organizacya nie nastąpi, poczem Mierosławski główną kwaterę założył w pałacu miłosławskim.
Ale wielu oficerów, zwłaszcza starszych, nie miało zaufania do jego zdolności wojskowych. Chciano więc pozbawić go dowództwa, usunąć na bok komitet narodowy i ogłosić rząd tymczasowy demokratyczno-rewolucyjny.
Przywódcą malkontentów był Krauthofer, który rej wodził w zebraniach oficerów w Bazarze miłosławskim. I stanęło na tem, aby udała się do Mierosławskiego deputacya, któraby nadała inny kierunek całej sprawie; jeśliby Mierosławski nie chciał się ruszyć, miano zostawić go z tymi, którzyby przy nim pozostać chcieli w Miłosławiu, a wszyscy żwawsi mieli stanąć pod innym naczelnikiem, na którego upatrzono sobie majora Romana Czarnowskiego. Poszli tedy do Mierosławskiego Krauthofer, Lipiński i bracia Rostkowscy z żądaniem rozpoczęcia kroków nieprzyjacielskich.
Mierosławski przedkładał stan rzeczy, słabość sił, brak zasobów, tłomaczył się, że jeszcze nie są wykończone jego wynalazku skrzynie z kosami, zarzucał nawet Lipińskiemu, który jako mechanik około tych skrzyń głównie pracował, że z jego winy rzecz się opóźnia, i odprawił z niczem deputacyą. Aby zaś pozbyć się Krauthofera, wysłał go do Berlina z poleceniem wytoczenia skargi na nadużycia wojsk pruskich.
Z tym samym wnioskiem, co pierwsza, stanęła w pałacu miłosławskim druga deputacya: Pozorski, Bogusz, Domański i koledzy Mierosławskiego z Moabitu: Józef Essman, Korneli Gabryelski, Kaźmierz Błociszewski, Kaźmierz Szulc i Józef Klatt. Mówili, że, skoro bój nie do uniknienia, gdyż Prusacy coraz bardziej osaczają obozy, rzecz rozumniejsza wystąpić zaczepnie. Mierosławski zasłaniał się komitetem narodowym, pod którego rozkazami stoi. Na to rzekł Błociszewski, że nieudolność komitetu udowodniona, i wzywał Mierosławskiego, aby nie gubił kraju. „Ręczymy Ci pistoletami naszymi — zawołał — że, skoro wystąpisz, jak należy, znajdziesz posłuszeństwo najogólniejsze.”
Po żwawych sprzeczkach postanowiono, aby Essman jako członek komitetu narodowego pojechał do Poznania i nakłonił towarzyszy do złożenia władzy. Strzelcom zaczęto zaraz rozdawać ładunki.
Wkrótce potem w Dębnie pod Nowemmiastem, gdzie stała jazda, oficerowie uchwalili ze względu na to, że Prusacy występowali już jawnie jako nieprzyjaciele, aby porozumieć się z innymi obozami nad dalszem postępowaniem i zaraz też napisali do Pleszewa. Nim jednak odpowiedź nadeszłą, przybyli 26 kwietnia do Nowegomiasta.[2] Witold Rostkowski i Aleksander Szyszyłowicz z obozu miłosławskiego, oraz Cypryan Wysoczyński z pleszewskiego. Ci zwołali oficerów i tłumnie udano się przed główną kwaterę, domagając się rozmowy z naczelnikiem Garczyńskim i jego szefem sztabu Kosińskim. Garczyński udzielił posłuchania. Wtedy Rostkowski zaczął przedstawiać, że komitet narodowy zdradzał zaufanie narodu, że Mierosławski zdaje się także trzymać z komitetem i nie myśli o wojnie, że zła wiara Prusaków jest widoczna, trzeba więc samym radzić o sobie. Na to Garczyński zawołał gniewnie: „Cóż to, panowie, przybyliście buntować mój obóz i urządzać sejmiki? My jesteśmy żołnierzami, karność i posłuszeństwo są naszą najwyższą cnotą, proszę zatem oddalić się w tej chwili, bo inaczej każę was aresztować”, i w najwyższym gniewie wyszedł z pokoju. Atoli, złagodzony przez Kosińskiego, zezwolił nareszcie na naradę; sam jednak na niej nie był. Oficerowie nowomiejscy umówili się z owymi trzema wysłańcami, aby z każdego obozu po dwóch delegowanych udało się nazajutrz do Miłosławia.[3]
Tymczasem klub poznański, który, założony przez Krauthofera, a zostający po jego usunięciu się pod przewodnictwem Gryzyngera, wspierał usiłowania komitetu narodowego, wydając manifesty, protesty i skargi, pisane przez Roberta Raabskiego, do Niemców i władz rządowych, odbył z komitetem narodowym przez swych delegatów naradę 25 kwietnia. Delegatami byli Gryzynger, Jan Nepomucen Słupecki, Marceli Motty i Aleksander Mendych. Chodziło o to, czy bić się z Prusakami czy też złożyć broń na pierwsze wezwanie.
Gryzynger, Słupecki i Motty przemawiali za złożeniem broni. Motty przytaczał, że siły Prusaków są zbyt wielkie, że broń palna ochotników niedonośna i tej niesłychanie mało, że kraj płaski, bez kryjówek i do wojny partyzanckiej niesposobny, a przytem niechętnymi niemcami i żydami przepełniony, że do Królestwa rzucać się już zapóźno, bo Moskali na granicy pełno, że sprawa W. Księstwa Poznańskiego i Polski połączona ze sprawą Europy i nie godzi się marnować krwi, przy której oszczędzeniu to samo osiągnie się co i przy rozlewie.
Stefański, Słomczewski, Essman i Wolniewicz przyznawali to wszystko, ale mówili, że bój konieczny, bo wojsko i lud cały za nim, a lepiej umrzeć z godnością, niż upokarzać się. Popierał ich obszernie Moraczewski, wywodząc, że lud uważałby nakaz złożenia broni za zdradę i mógłby rzucić się na swoich, że walka podniesie godność narodową i, choćby najniepomyślniejsza, przyczyni się, choć nie zaraz, do odzyskania niepodległości.
Gdy przystąpiono do głosowania, Andrzejewski, Essman, Moraczewski, Jan Palacz, Stefański i Wolniewicz byli za walką, przeciwko niej zaś Chosłowski, Jarochowski, Leon Szuman (innych członków komitetu narodowego nie było na zebraniu), oraz cała deputacya klubowa. Było więc 7 głosów przeciwko 7. Przewodniczący Jarochowski dał głos drugi i zapadła uchwała złożenia broni.
Z wiadomością o tej uchwale pojechał Essman do Miłosławia, gdzie 28 kwietnia zebrali się delegaci wojskowi: z Pleszewa Antoni Sadowski i Cypryan Wysoczyński, z Nowegomiasta Władysław Kosiński i Adolf Malczewski, z Książa Leon Smitkowski i Hipolit Cukrowicz, a z Miłosławia Witold Rostkowski i Aleksander Szyszyłowicz.
Nie zważając na uchwałę poznańską, bo zdaniem Cukrowicza zapadła przez intrygę, t. j. przyciągnięcie klubu do grona komitetu, obrali delegaci Mierosławskiego naczelnym wodzem i postanowili przejść jak najspieszniej do walki, a Antoniego Sadowskiego i Essmana wysłać do Poznania, celem zreorganizowania komitetu narodowego.
Poruszono wprawdzie myśl utworzenia tymczasowego rządu demokratyczno-rewolucyjnego, do którego wejść mieli Kosiński, Krauthofer, Essman, Mazurkiewicz i Libelt, ale Mierosławski oświadczył, że nie zniesie żadnej władzy nad sobą w obozie.[4]




  1. Kruszewski Ignacy, ur. 1799 r. w Lusławicach w Kaliskiem, ukończył 1815 r. szkołę kadetów w Kaliszu, poczem wstąpił do strzelców konnych gwardyi, w r. 1819 został oficerem i adjutantem generała Zygmunta Kurnatowskiego. W powstaniu listopadowem odznaczył się jako adjutant Chłopickiego, potem Skrzyneckiego. 6 lutego 1831 został mianowany kapitanem, 3 marca otrzymał krzyż złoty i, posuwając się coraz wyżej, dowodził w końcu 5 pułkiem ułanów. Po powstaniu wstąpił w służbę belgijską w stopniu generała brygady. W r. 1852 wystąpił z wojska i osiadł w Łazanach w Galicyi. W r. 1863 ofiarował mu rząd narodowy naczelne dowództwo nad siłami zbrojnemi powstania, ale aresztowany, przesiedział czas niejakiś w więzieniu austryackiem, z którego wydostał się za wstawieniem się króla belgijskiego Leopolda. Przebywał potem w Brukseli lat kilka, umarł zaś w Gogołowie w Galicyi 25 grudnia 1879 r.
  2. Obóz nowomiejski liczył 684 piechoty i 214 jazdy. Całą piechotą dowodził Berlier, strzelcami Wargowski, Goślinowski, Karczewski i Szuman, kosynierami Hartwig, Krzysztofowicz, Kwiatkowski i Drozdowski. Kapitana Wargowskiego odkomenderowano 27 kwietnia do Książu, kapitan Goślinowski stał z swoją kompanią w Jarocinie. Oprócz tego oddział Juliana Mittelstädta, stojący w Solcu, przyczepiony był jako partyzancki do obozu nowomiejskiego i wynosił przeszło 100 ludzi. Ze wszystkich kompanii druga Goślinowskiego była najlepiej w broń opatrozna; miała 67 dubeltówek, 13 sztucerów, 21 karabinów i 24 pojedynki. Kosiński Wł. Odpowiedź na Ludwika Mierosławskiego powstanie poznańskie w r. 1848, str. 86.
  3. Kosiński Wł. Odpowiedź itd. str. 26.
  4. Moraczewski, 97-102. Kosiński, odpowiedź str. 6 i n. Schmidt, 297—300.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Karwowski.