Przejdź do zawartości

Gawędy i rymy

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki


Lalka. Gawęda dziecinna. • Ludwik Kondratowicz
Lalka. Gawęda dziecinna.
Ludwik Kondratowicz

Niech lalka będzie grzeczna, nie płacze, nie beczy,
Ładnie mi się ukłoni i uszko nachyli,
A ja lalce opowiem wiele pięknych rzeczy,
Jak mi rodzice mówili.

W święto...mama mię w nową sukienkę ubierze
I różową przepaskę zawiąże u czoła,
Ja wtedy będę umieć francuskie pacierze
I pojedziem do kościoła.

Toż to będzie się dziwić prostaków gromada!
Bo nie przy nich pisane zagraniczne słowa;
Mnie się głośno po polsku modlić nie wypada,
Czy to ja chłopka wioskowa?

Lecz cichutko... po polsku... poproszę w kościele:
Niech mi Bozia da rosnąć i wyładnieć prędzej,
A dla mamy i papy niech da wiele... wiele...
Żółtych i białych pieniędzy!...

Oni tak lubią grosze, tak modlą się szczerze,
Dają na mszę dwa złote, całują obrazy,
A Pan Bóg taki dobry – że co dasz w ofierze,
To słyszę, odda w sto razy.

Więc oni coraz hojniej Panu Bogu służą,
A Pan Bóg więcej płaci za ich chęć pobożną;
To zbierze się pieniędzy tak dużo... tak dużo...
Że i przeliczyć nie można.

Lalko! Jaka ty śmieszna... nie rozumiesz zgoła:
Pytasz, czy to Bóg przyjdzie we własnej postaci,
Albo przyszle z pieniędzmi swojego anioła,
Co za pobożność zapłaci?

Gdzie tam! – jak mówi mama – z Opatrzności Boskiej,
Przyjdzie Żyd brodaty, da groszów i dosyć....
Za pieniądze kupimy chłopów cztery wioski,
Co będą nam żąć i kosić.

Ty tylko tego nie wiesz – że my – to panowie,
A jeszcze jest lud inszy, chłopami nazwany,
Którym Pan Bóg z niebiosów przykazał surowie,
By pracowali na pany.

Brudne, brzydkie i pijane – często jak nędzarze
W poszarpanych siermięgach ledwie włóczą ducha,
Lecz sami sobie winni, to Bozia ich karze,
Że chłopstwo papy nie słucha.

Papa kocha swe konie, mama swego szpica,
A chłopów każdy łaje, każdy kijem kropi,
Doprawdy, aż szkoda... skąd taka różnica?
Niegrzeczni muszą być chłopi!...

Ot i wczora... gdy papa zasnął po obiedzie,
Pytam się – czy to pięknie i co za potrzeba?
Weszli – zbrudzili pokój, krzyczą, jak niedźwiedzie:
„Chleba, panoczek! Daj chleba!...”

Więc kazano ich obić... i słusznie obici;
Już ja kiedy wyrosnę i mieć będę zboże,
Póki się cała wioska chlebem nie nasyci,
Nigdy się spać nie położę.

Bo proszę, jak to zasnąć, kiedy naród blady
I do drzwi i do okien ciśnie się z pokorą?
Nie nakarmić ich chlebem... to przyśnią się dziady,
Jeszcze do torby zabiorą.

Lub co gorsza – w obrazku Pan Jezus się dowie,
Co dla zgłodniałej rzeszy chleb i rybę łamie.
Lalko! Zmówmy pacierze o chleb i o zdrowie
Chłopom i papie i mamie.

D. 4 września 1851.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ludwik Kondratowicz.